Dziewczyny mam do Was pytanie: co myślicie o szkołach rodzenia i kiedy trzeba się do takiej szkoły zapisać. Szczególnie liczę na opinię tych z Was które już rodziły. Czy przydaje się naprawdę to czego tam uczą?
Mieszkam w małej miejscowości, a do najbliższej szkoły tego typu mam około 30 km. Nie wiem czy warto brać udział w takich zajęciach, ale chciałabym czuć się pewniej, kiedy nadejdzie wielki dziań. Zawsze lepiej wiedzieć co i jak.
Właśnie ze względu na duże odległości nikt wśród moich znajomych nie brał udziału w takich zajęciach. Proszę o odpowiedź. Będę bardzo wdzięczna. Pozdrawiam
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Szkoły rodzenia
Ooo!! i tu sprawdza sie moja pierwsza wypowiedz!
Ja do szkoly rodzenia nie poszlam bo byłam pewna ze przez stres i emocje nie bede pamietac o tych lekcjach 🙂
Lecz jak juz mowiłam to indywidualna sprawa bo kazdy zachowuje sie inaczej:) Jednym to cos da innym nie:) Jesli myslisz zeby isc -sprobuj, moze akurat tobie pomoze:)
Pozdrawiam!
Ps. Szczesliwego rozwiązania zycze kolezanko!:)
A może ja podkreśle jeszcze: Czy przydaje się naprawdę to czego tam uczą? I od siebie tylko dodam że z tego pytania wynika iż chodzi o uczestniczki szkół.
A swoją drogą to nie rozumiem czemu tak się pieklicie? Przecież to indywidualna sprawa czy chodzić do szkoły rodzenia czy nie. Skoro koleżanka pyta o szkołę to wydaje mi się że potrzebuje takiego wsparcia. Na swoim przykładzie powiem że bardzo bałam się porodu i tego co mnie czeka w szpitalu. Do szkoły rodzenia chodziłam przy szpitalu w którym rodziłam i prowadziła je położna tam pracująca. Nawet dziś mogę zadzwonić do położnej jeśli mam jakiś problem. To jest bardzo miłe i wiem że nie jestem sama w razie potrzeby. Niestety rodziców, rodzinę mam daleko i nie mogę liczyć na pomoc. Dlatego nikt mi nie udzielał rad jak pielęgnować maluszka a nauczyć się musiałam i gdzie? w szkole rodzenia!Nie jedna z was pisze: co to za nauka na lalkach. A dla mnie to bardzo dobre doświadczenie.
W szkole rodzenia dowiedziałam się wszystkiego czego chciałam i nie rozumiem czemu jesteście takie przeciwne uczęszczaniu do takich szkół?
Po pierwsze nikt się nie piekli
A po drugie skoro koleżanka zadała pytanie o szkołę rodzenia to raczej oczekuje prawdziwej odpowiedzi a nie wsparcia czy cukrowania, że szkoła rodzenia jest super, jeśli dla kogoś nie jest.
Wiadomo, że i tak decyzję podejmie sama, każdy może wyrazić tylko i wyłącznie swoją opinię.
Tak chodzi o opinie, ale co warta jest opinia kogoś kto kursu nie ukończył? To jakby gadać o smaku np jabłek których w życiu się nie spróbowało ale napewno jest niedobre bo tak mówi sąsiad, koleżanka, etc
Po pierwsze nie obrażaj mnie! Jeśli ktoś tu czegoś nie zrozumiał to chyba nie ja. W żadnym poście nie napisałam że bez kursu nie umie się dbać o maluszka i nie napisalam że rodziłam lepiej bo jestem po szkole rodzenia!!! Pisałam że wiele się nauczyłam. Przeczytaj całość zanim coś znowu skrobniesz!!!
niekoniecznie trafiona przenosnia
pytanie nie dotyczylo smaku jablek, bardziej mialo wydzwiek: czy warto po nie siegnac? czy daje sie bez nich zyc?
szczegolnie w kontekscie wahania autorki postu i argumentu o odleglosci
pomysl o tym, ile dziewczyn powiedzialo po prostu: urodzilam dziecko bez instruktazy, dalam rade, bylo i jest OK
twoj argument o oddychaniu i dotlenianiu dziecka brzmi jak najzwyczajniejsza grozba: nie nauczysz sie, wystawiasz dziecko na ryzyko
co absolutnie nie wydaje sie byc prawda
i co w swietle wypowiedzi dziewczyn, ktore nie korzystaly ze szkol rodzenia i urodzily zdrowe dzieci sie potwierdza
twoj kolejny argument: bo szkoly przeciez po cos sa
koscioly tez po cos sa, a nie wszyscy do nich chodza
i jeszcze jeden: “moja polozna powiedziala, ze od razu widac, czy ktos chodzil do szkoly, czy nie”
moja wrecz przeciwnie, wzruszala ramionami na samo wspomnienie, podobnie moja ginekolog
tutaj nie o dyskusje nad koniecznoscia chodzenia do szkol chodzi (czego jakos nie chcesz albo nie mozesz dostrzec), tylko o twoje uparte odbieranie innym prawa glosu
przeciez malo kto tutaj nie jest przeciwny szkolom
(co wysnulas jako wniosek w ktoryms ze swoich postow)
wiele matek, ktore juz maja dzieci, przeszly przez porod i niemowlectwo swoich dzieci (stad przemawia przez nie doswiadczenie)nie postrzega ich, w przeciwienstwie do ciebie, za absolutna koniecznosc
jestem tego samego zdania, i chyba trochę się zagolopowałyśmy w temacie
Ja się nie pieklę, nie jestem przeciwna szkołom rodzenia.
Przeciwna jestem narzucaniu komuś swojego punktu widzenia i odbieraniu głosu komukolwiek.
Tyle.
Ale fajna dyskusja się rozwinęła…:):):) Nerinę chyba kręcą takie dyskusję… A odpowiedź jest prosta jak ktos chce to niech idzie do szkoły rodzenia, a jak nie to nie..koniec i kropka !!!! Można wyrazić swoją opinię, na tym polega forum, ale czasami hamulce też trzeba włączyć, bo można pojechac za daleko !!!!!!!!!!! Już nie raz o tym mowa była !!!!
Pozdrawiam :):):)
Chodziłam do szkoły rodzenia. W czasie porodu, jak zaczęło boleć to wcale nie oddychałam tak pięknie jak mnie wyuczyli Ćwiczenia na lalkach też jakoś do mnie nie trafiły, nie umialam się wczuć, że to noworodek 🙂
Mimo to cieszę się, że chodziłam do szkoły rodzenia. Poznałam tam super położną i pediatrę. Jak już urodziłam i miałam jakiś problem z małą zawsze mogłam do nich zadzwonić. Do położnej nawet w środku nocy, do czego sama na kursie zachęcała. Pediatra dwa razy przyjęła mnie z dzieckiem na swoim dyżurze w szpitalu, po południu, kiedy przychodnia była już nieczynna (nie płaciłam za te wizyty).
Korzystałam też z notatek dotyczących rozszerzania diety i oceny stanu zdrowia dziecka (np. z jaką temperaturą do lekarza, co mogą oznaczać różne wysypki itp).
Poza tym w naszej szkole jest fajny zwyczaj, że absolwenci z dzieciakami mogą się spotykać w każdą pierwszą sobotę miesiąca (na te spotkania często przychodzi też położna, pediatra i ginekolog). A dwa razy w roku (Dzień Dziecka i Mikołajki) są imprezy z muzyką, tańcami, prezentami, owocami, słodyczami itp.
To i ja się wypowiem.
Do szkoły rodzenia chodziłam przed urodzeniem pierwszego Syna. Zapisałam się na zajęcia do szpitala, w którym zamierzałam rodzić. To był strzał w 10. Dowiedziałam się dużo o porodzie (przebiegu, sposobie oddychania itp), pielęgnacji maluszka, formalnościach, które trzeba załatwić szykując się do porodu rodzinnego. Razem z położną odwiedziliśmy salę porodową, sale do porodów rodzinnych. Tak więc oprócz nietypowego przebiegu akcji porodowej nic nie było w stanie mnie zaskoczyć 😉 Do tego prowadząca zajęcia była 24 h/dobę dostępna – podała swoją komórkę. Służyła poradą w różnych sytuacjach. Najlepiej zainwestowane 300 zł podczas całej ciąży.
Czy poradziłabym sobie bez tych zajęć? Pewnie tak. Może nie gorzej niż ze szkołą rodzenia, ale byłam znacznie spokojniejsza, wiedziałam gdzie szukać pomocy w nagłych sytuacjach i tych okołoporodowych i tych związanych z dolegliwościami noworodka 😉
O tym, że szkoła rodzenia jest pożyteczna może świadczyć fakt, że uczęszczała z nami na zajęcia dziewczyna, która rodziła 3 dziecko. Miała 2 starszych i chciała sobie przypomnieć co nieco
Przed drugim porodem pytałam prowadzącego ciążę czy warto iść do szkoły rodzenia (zmieniłam lekarza i szpital). Powiedział, że skoro nie mogę ćwiczyć, a poród i pielęgnację dziecka mam w miarę opanowane to chyba raczej nie warto.
Jakbym miała ocenić czy warto chodzić do szkoły rodzenia to bez wahania odpowiedziałabym, że tak i że na pewno nie będzie to stracony czas i pieniądze
Fajne te “wasze” szkoły rodzenia. Ja w pierwszej ciąży nie chodziłam, bo i dziecko ‘niestandardowe’ miałam. Teraz chciałam. Jednak zakończyło się na telefonach z pytaniami. Wszędzie było to samo, a mianowicie: nie więcej niż 8 spotkań, 1-2 zajęcia z oddychania i pytanie, gdzie chcę rodzić, jak odpowiadałam,to w słuchawce słyszałam,że o położną z tego szpitala nie będzie problemu. Jak odpowiadałam,że nie chcę płatnej położnej, to zdziwienie. Także dałam sonbie spokój, bo w moim mieście wszystko rozchodzi się o to żeby opłacić położną. A jak nie opłacę??To nie urodzę??Paranoja jakaś. Chciałam uczęszczać na jakieś fajne zajęcia. pozazdrościć,że macie takie pod nosem.
Nie opłacałam ani razu położnej w Lublinie. Urodziłam fajnych zdrowych chłopaków:)
Mnie szkoła rodzenia choć trochę oswoiła z tematem porodu, połogu…. Ale ja się bałam strasznie….fajne było to, że można było po wykładach zadawać pytania, zostać na rozmowę indywidualną – zostałam z położna, potem z psychologiem. I naprawdę idąc do porodu nie czułam się taka zupełnie zieloniusieńka w temacie 😉
Rozbroiła mnie moja młoda teściowa, która 2 lata temu rodziła, opłaciła położną i miała 40 szwów (popękała do odbytu):/ i wchwala pod niebiosa, jak to cudownie było z nią rodzić, jakby tak cudownie, to by ją nacięła w pore. To jej pierwsze dziecko. I teraz mi mówi,żebym koniecznie ją sobie wzięła, bo sama nie dam rady urodzić.
Ja nie rodziłam Zuzi w Lublinie (od konowałów z chodźki trzeba było uciekać),więc nie mam opinii o żadnym szpitalu. Chcę rodzić na Kraśnickich, bo stamtąd mam lekarza.
Znaczy się, przyszywana teściowa?? 😉
Też mnie to zaintrygowało 🙂
hehehe, tak przyszywana. Nazywam je- ‘młoda’ i ‘stara’ teściowa:D Nasze dzieci były z jednego rocznika, razem chodziłyśmy w ciąży. Jest starsza ode mnie 6 lat. Nieźle, nie? I jeszcze tak z ciekawostek w stylu telenoweli, to jesteśmy z mężem chrzestnymi tamtego brzdąca, czyli brata mojego męża
No nieźle !!!! :):):)
Znasz odpowiedź na pytanie: Szkoły rodzenia