Szpital z innej planety

Tak sobie czytam to co pisze Bruni i włos mi sie jeży…

Dlatego postanowiłam napisać o pobycie Dawidka w na oddziale neonatologii…. Wtedy myślałam, że tak po prostu jest a teraz widzę ze Dawid miał niesamowite szczescie!

Więc….

Szpital jak szpital… boksy malutkie, inkubator przy inkubatorze, personelu mało, biednie….

Ale:

-lekarka ze stoickim spokojem udzielala mi informacji o synku po raz 20 tego samego dnia, juz w taksowce ktora jechalam do domu pytalam co z dawidkiem, a ona bez zniecierpliwienia brala karte, czytala i pytala poloznych….
-tego samego dnia kiedy przyjechal na oddzial Dawid przyjechała moja mama z “kopertą”, zeby zapewnić wnuczkowi opiekę a personel na to, odpowiedział “ŻE TUTAJ DZIECI WALCZĄ O ŻYCIE I ZA TO NIE MOŻNA PŁACIĆ” Nikt nie wzial ani grosza!
-Dawid byl noszony na rekach całymi nocami przez polozne bo miał nietolerancje laktazy i bolal go brzuszek (inna sprawa ze rano witaly mnie z okrzykiem ulgi hihi)
-sale podzielono na male boksy gdzie byly 3-4 lozeczka lub inkubatory i byly ladne dzieciece lampki i zaslonki
-polozne byly na KAZDE zawolanie, uczyly przewijac, pomagaly ubierac, podawaly obolalaym po porodzie mamom dzieci do karmienia
-standardowe szpitalne krzesla byly twarde i ciezko bylo na nich siedziec ze swiezo przecietym kroczem wiec jedna z poloznych przyniosla Z DOMU takie plastikowe krzesla na balkon z rozkladanymi oparciami (moze nie byl to konfort ale dalo sie siedziec)
-rehabilitantka przychodzila do mamy i pokazywala jak masowac maluchy i karmic
-rodzice przychodzili o roznych godzinach dnia i NOCY a personel sie CIESZYL ze dzieci nie sa same w szpitalu

Chociaz byla bieda az piszalo…..

– leki, ktore nie byly niezbedne dla zycia (enzym laktaza, Viburcol itp) przynosili rodzice bo szpital po prostu nie mial pieniedzy
-pieluchy, chusteczki, kosmetyki tez
-dzieciom, ktore “nie mialy” rodzicow (tzn rodzicow nie interesowalo “wybrakowane” dziecko) pieluszki przynosily polozne a one maja NAPRAWDE MAŁĄ PENSJĘ

I okrutne przepisy….:

-dziecko moze dotykac matka, ojciec, dalsza rodzina za zgoda matki i personel. Nikt inny! Bardzo mądre ale zal mi bylo “niechcianych” dzieci a nie moglam nic zrobic 🙁

Tak powinno byc wszedzie.
Tym LUDZIOM nalezy sie medal za to ze ze zwyklego szpitala gdzie nie ma pokoi dla mam, nie ma wystarczajacej liczby personelu, nie ma pieniedzy zrobili miejsce gdzie bylam pewna ze wszytkim zalezy na moim dziecku….

PS. Mamy przychodza tam czest z wizyta z duzymi dziecmi. Personel sie cieszy, Dawida po 6 miesiacach ROZPOZNALI.

No i te wizyty sa wazne dla mam, ktore siedza kolo inkubatorow i drza o zdrowie kilogramowych malenstw. Wazne bo moga uslyszec “nasz syn, nasza corka tez tyle wazyla a teraz biega…”

Pozdrowienia
smoki i Dawidek
(9 miesiecy i 1/4!)

10 odpowiedzi na pytanie: Szpital z innej planety

  1. Re: Szpital z innej planety

    I znowu do łezki łezka… cudownie, ze gdzieś tak jeszcze jest… u mnie z kolei w nocy nie było problemu, kiedy po kogoś poszłam, wołałam… ale żeby w własnej woli? do płaczacego w niebogłosy noworodka? to już się nie zdarzało, choćby wył przez kilka godzin

    • Re: Szpital z innej planety

      Mnie też bardzo dziwi to co pisze Bruni. Łukasz też wylądował w 4 dobie zycia w Klinice na oddziale patologii noworodka, został przewieziony ze szpitala w którym się urodził. Ja za nim wyszłam ze szpitala na własną prośbę i pojechalismy za nim do kliniki. Co do kliniki moge skopiowac “boksy malutkie, inkubator przy inkubatorze, personelu mało,” wygląd ładny bo kilka lat wcześniej wybudowana ale biednie pod względem środków pielegnacyjnych.
      Nie było prawie wcale miejsca do stania dla rodziców, krzeseł wogóle. Dlatego nie siedzieliśmy tam cały czas (Łukasz i tak był cały czas naświetlany a inkubatorek przykryty, żeby innym dzieciom nie przeszkadzało.
      Zjawialiśmy się tam kilka razy dziennie i to o różnych porach (najczęściej w porach karmienia żeby pokarmić Łukasza) najpierw razem w dwójkę potem tylko mąż bo ja niestety dla swojego zdrowia musiałam wrócić na 2 dni do szpitala gdzie rodziłam (dmuchanie na zimne).
      Ja poznałam pielęgniarki z dwóch zmian akurat tak się złożyło, mąż wsystkie. Pierwsze, żadnej koperty nie chcieli (ciocia Łukasza oferowała). Opieka była dobra, bardzo dobra. Pielęgniarki nie tylko martwiły się o zdrowie Łukasza a o moje też. Zdziwiło je, ze się nie pojawiam i dlaczego moj mąż nie przywozi mleczka mojego ( nie wydoliłby kursowac kilka razy dziennie przez całe Katowice pomiędzy tymi szpitalami mieszkając gdzie indziej dodatkowo opiekując się chorym ojcem.)
      Przyznam pielęgniarki chodziły “na klachy”, ale wyglądało to tak, że te które akurat miały dyżur nie przy dzieciach tylko miały inne funkcje, a akurat miały chhwile wolnego, przychodziły do tych na salach (na salio, zawsze była jedna, jak po coś musiała wyjść to prosiła rodziców o uwagę no i koleżanek z sąsiednich boksów(między nimi były szyby). Co do pogaduszek zbierały się tak we dwie żadko trzy brały dzieci na ręce karmiły lub przytulały i rozmawiały ze sobą mówiąc coś pomiędzy do maluszków. Dzieci były tam spokojne było ich chyba 6 na sali gdzie Łukasz. Oprócz nas zauważyłam może, że odwiedzanych jest dwoje (pielęgnierki mówiły, że reszta już dlugo leży i rodzicom się już nie chce odwiedzać często lub są z daleka). Cieszyły się jak przychodzili rodzice, namawiały na karmienie piersią wtedy gdy możliwe to było. Ale dzieci czuły się dobrze pod względem opieki jak zapłakały były brane na ręce, jeżeli leczenie pozwalało (nie było kroplówki, naświetlania – jedno dziecko cały czas miało naświetlane plecytzzn.chyba nerki, i za bardzo nie mógł być dźwigany, mówiły do nich itp.
      Ja jestem bardzo zadowolona z opieki pioelęgniarek nie mam żadnych zastrzeżeń. Opieka lekarska też w porządku co było widać po Łukaszu jak szybko wrócił do zdrowia i jak krótko tam musiał być.
      Dlatego to co pisze Bruni jest dla mnie okropne.

      Renata z Łukaszem (ur. 09-10-02)

      • Re: Szpital z innej planety

        Jak Zuzka się urodziła to na początku była na noworodkowym, a potem ze mną, ale na karmienia chodziłyśmy na noworodki, żeby siostry mogły patrzeć, czy dobrze sobie radzimy i tam żadne dziecko nie płakało. Czasem mamy wymęczone ciągłym płaczem “podrzucały” dzieci, żeby się przespać i te maluchy naprawdę nie płakały. Z dziećmi, których mamy były w gorszym stanie pielęgniarki się bawiły i w ogóle było lepiej niż sobie to wyobrażałam.
        Trudniej było jak Zuzka była operowana – trzaskanie drzwiami, głośne rozmowy przy śpiących maluchach, ale też znośnie. Jednak to co pisze Bruni to jeży włos na głowie…

        Kaśka mama Zuzanki (16.10.2002)

        • Re: Szpital z innej planety

          my bylismy 2 tyg – pielęgniarki z nielicznymi wyjatkami były niesympatyczne i wrecz opryskliwe. nie wzruszał je płacz. J nie zostawiałam Patryka na krok ale słyszałam uwagi gdy innych mam nie było w stylu a ta co znowu ryczy – tylko by żarła i żarła (!!!) – o dwumiesięcznej Jagódce – której mama wracała na noc do drugiego dziecka. Z kolei na pytanie mojej mamy dlaczego nikt przez kilka godzin nie zaglada do dzieci, które obok leżą (moga przecież się zachłysnąć itp) otrzymała odpowiedz przecież pani tu jest więc może do nich zaglądać (mama zrobiła awanturę) – i nas traktowano lepiej ale te mamy które były cicho – to musiały wysłuchiwać dyktowań i rozkazów – koszmar. Dla mnie jednak najważniejsze jest to że lekarze w tym szpitalu są wspaniali.

          Beata z Patryczkiem (ur.17.02.2002)

          • Re: Szpital z innej planety

            smoki, dawidek mial naprawde kupe szczescia !!!
            kto wie, jak dochodzilby do zdrowia po pobycie w szpitalu, w ktorym lezy filipek bruni…

            a przeciez tak niewiele potrzeba… odrobina serca i zyczliwosci

            dobrze, ze sa w polsce normalne szpitale, lekarze, pielegniarki
            pozostaje wierzyc, ze wkrotce taka opieka bedzie u nas standardem

            [i]Ewa i Krzyś (6 i 1/3 mies.)

            • Re: Szpital z innej planety

              Ja takze nie moge uwierzyc w to co pisze Bruni, ze na oddziale dzieciecym i to na dodatek noworodkowym moga pracowac takie…. nawet nie wiem jak je nazwac, a to co przychodzi mi do glowy nie nadaje sie na napisanie tutaj. Przeciez to tylko isc, dac w morde, zrobic awanture w dyrekcji, niech wywala je z roboty i przyjma pielegniarki z prawdziwego zdarzenia z powolaniem. To nie brak pieniedzy powoduje u takich kobiet znieczulice, bo ile by nie dostawaly to zachowywalyby sie tak samo. Takie osoby po prostu powinny miec zakaz zblizania sie do dzieci, a co dopiero opiekowania sie nimi i odpowiadania za ich zdrowie i zycie.
              Pisalam juz tutaj, ze moj synek pare godzin po porodzie zostal przeniesiony z normalnego oddzialu noworodkowego na OIOM, bo mial problemy z oddychaniem. Gdy go zobaczylam nastepnego dnia z tymi wszystkimi rurkami w nosie i usteczkach, poprzyklejanych na buzce plastrami, zeby sobie ich nie wyciagnal, to ryczalam nad nim i tak bardzo chcialam mu to wszystko powyciagac, zeby sie nie meczyl. I kto mnie uspokajal wtedy? Mowil, ze bedzie wszystko dobrze, ze juz po nocy jest lepiej? Ze go to nic nie boli, bo rurki sa miekkie i malenstwo ich nawet nie czuje? Najlepsze na swiecie polozne, ktore pracuja na tym oddziale. To chodzace anioly, wybrane najlepsze z najlepszych, zeby te malenkie myszki w inkubatorach jak najmniej czuly sie opuszczone, samotne, bo wiadomo, ze rodzice przychodza do nich, ale nie sa w stanie siedziec (tym bardziej na intesywnej terapii) 24 godz. na dobe. Kazda z nich miala do opieki trojke dzieci, a do tego szpitala sa zwozone z calej Wielkopolski i nie tylko, najciezsze przypadki. Niektore dzieciatka waza tam po 500-600 gram, urodzone w 24.-26. tygodniu. Mieszcza sie na doroslej dloni. A te dziewczyny zajmuja sie nimi jak swoimi wlasnymi. Gdybym nie przebywala na tym oddziale wiekszosci dnia (po cc tez czasem musialam sie polozyc) to bym pewnie nie uwierzyla, ze jeszcze gdzies w tej chorej, wypaczonej Polsce tacy ludzie i taka opieka istnieje. Glaskaly, spiewaly, karmily na rekach te ktore mozna bylo wyjac z inkubatora, gadaly do nich przy przewijaniu lub podawaniu lekarstw. A te urzadzenia piszczaly non stop. I pare sekund trwalo, zeby kazda z nich podeszla do malenstwa, bo np. przestawalo regularnie oddychac, albo sie za bardzo wiercilo, itp. ZADNE i NIGDY nie zostalo bez dozoru, gdy np. ktoras musiala na chwile wyjsc. Zawsze kolezanka z boksu obok byla proszona o zaopiekowanie sie w razie czego zostawianymi dzieciatkami.
              Wiedzialam, ze przy takiej opiece moje malenstwo jest tam bezpieczne i co najwazniejsze nie czuje sie osamotnione. Czasem jak przychodzilam np. wolana w nocy na karmienie i zastawalam Maćka na rekach u ktorejs z nich i patrzylam juz z daleka jak sobie z nim siedzi i go kolysze, zeby sie uspokoil zanim przyjde, a potem z bliska juz slyszalam jak do niego mowi, to az bylam zazdrosna, ze potem nie bedzie wiedzial, ktora z nas to jego mama 🙂 Pewnie, ze sie cieszyly jak juz przyszlam i ja go bralam na rece i ja sie zajmowalam, bo one mogly wtedy byc swobodniejsze i zajac sie tymi bardziej potrzebujacymi. Moj synek byl tylko lekkim wczesniakiem i nie lezal nawet w inkubatorze tylko w normalnym łóżeczku i tylko byl podlaczony do tych wszystkich urzadzen monitorujacych. On jeden tylko tam plakal, bo reszta byla tak malutka, ze nawet jeszcze nie umiala plakac. Cichutko bylo na tym oddziale tak, ze sie cieszyly z jego obecnosci, bo przynajmniej on te cisze urozmaical swoim placzem. Bawily sie nim jak lalka tam. Byl jedyny na tyle duzy, ze mogly go ubierac i robily to nadzwyczaj chetnie i czesto. Czasem przy jednym karmieniu byl ubrany np. w czerwone spioszki, przychodze za 3 godz. a on juz w innym ubranku, bo tamto bylo przy male lub przy duze, znalazly lepsze, to go przebraly. Naprawde, moglabym tu pisac i pisac cale strony o tym jaka mial opieke w poznanskim, notabene, szpitalu na Polnej. To informacja dla dziewczyn z Poznania, ktore zastanawiaja sie jaki szpital wybrac do porodu.

              • Re: Szpital z innej planety

                Jestes z Poznania, prawda? Bo czytam wlasnie, ze szukasz w tym miescie okulisty dla Patryka. Powiedz mi, o jakim szpitalu mowisz, bo ja wlasnie napisalam o OIOM-ie na Polnej, ze nigdzie moj synek nie mialby lepszej opieki.

                • Re: Szpital z innej planety

                  Szukam lekarza, który Małemu zbada dno oka i powie co to tak naprawdę jest. Patryk ma 16 miesięcy, jak była mniejszy to Pani doktor powiedziała że ma takie dno jak dzieci z wodogłowiem potem przy nastepnej wizycie sie wszystkiego wyparła. A ja nie wiem co robić. Na polnej mnie chyba nie przyjmą bo to nie jest nagły wypadek czy coś takiego no i Patryk jest już starszym dzieckiem. Nie wiem??????

                  Beata z Patryczkiem (ur.17.02.2002)

                  • Re: Szpital z innej planety

                    Znam swietnego okuliste
                    niestety w Krakowie……

                    Pozdrowienia
                    smoki i Dawidek
                    (9 miesiecy i 1/4!)

                    • Re: Szpital z innej planety

                      to trochę za daleko – ale dzięki za dobre chęci

                      Beata z Patryczkiem (ur.17.02.2002)

                      Znasz odpowiedź na pytanie: Szpital z innej planety

                      Dodaj komentarz

                      Angina u dwulatka

                      Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                      Czytaj dalej →

                      Mozarella w ciąży

                      Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                      Czytaj dalej →

                      Ile kosztuje żłobek?

                      Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                      Czytaj dalej →

                      Dziewczyny po cc – dreny

                      Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                      Czytaj dalej →

                      Meskie imie miedzynarodowe.

                      Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                      Czytaj dalej →

                      Wielotorbielowatość nerek

                      W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                      Czytaj dalej →

                      Ruchome kolano

                      Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                      Czytaj dalej →
                      Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                      Logo
                      Enable registration in settings - general