Chyba czas najwyższy abym i ja zaczęła pisać tutaj swoje przeżycia… Wyrzucić te straszne uczucia, które tłumią się we mnie…
Czemu Bóg pozwala na takie cierpienia… Czemu dotykają nas takie tragedie…
8.07.2011 [*]
19.01.2012 [*]
Moje największe radości….
Nie mogę zrozumieć…
Ostatni miesiąc był straszny… 14.01.2012 zmarła moja teściowa… Miałyśmy ze sobą jakieś spięcia, ale przecież wszyscy się kłócą…
Przez ostatnie miesiące strasznie cierpiała… Każdego dnia robiliśmy wszystko aby ulżeć jej cierpieniom… W końcu trafiła do szpitala, czemu akurat zmarłaś jak Cię przytuliłam…? przypomniały mi się chwile kiedy zmarł tata…
Mam nadzieję że teraz oboje będziecie nam pomagać w tych trudnych chwilach…
Noc z 14.01 na 15.01- przyśniłaś mi się… Znowu to pytanie czemu akurat mi? Powiedziałaś “Po śmierci idzie się taką krótką drogą przez światło, poźniej to już jest tylko lepiej, mi już jest dobrze”… nie sądziłam że będę tak to przeżywać, a przecież teraz to ja powinnam stać twarda jak kamień i podtrzymywać na duchu męża i teścia….
19.01.2012- Był pogrzeb teściowej… tak ładnie wyglądałaś, tak naturalnie, jakbyś spała… nie mogę cały czas lecą mi łzy, myślę o Tobie, tacie i dwóch naszych szczęściach…
Po południu usiedliśmy razem do stołu, teść mi powiedział że 2 dni przed śmiercią bardzo mnie chwaliłaś… serce mocno się ściska…
Wieczór, około 19, nasiliły się te moje bóle podbrzusza które odczuwałam od początku… Był to ból tak silny jak w tamtym roku… Ogarnęła mnie panika… Uciekłam do łazienki, usiadłam w kącie i zaraz poleciało… Pełno krwi, wszędzie krew…. nie chciałam w to wierzyć…. wpadłam w szał…zaczęłam krzyczeć, wrzeszczeć… nie chciałam się podnieść z tej podłogi,leżałam w tej krwi aż przyjechało pogotowie…
Niestety…. życie,życie…dlaczego?!
Miałam zabieg oczyszczania macicy… nie bolało fizycznie…
Bolało w środku, bolało serce…
Boli do tej pory, ściska serce, czasami łzy lecą od tak po prostu. Nie śpię po nocach, chciałabym już się podnieść i otrząsnąć, ale nie mogę,nie potrafię…
Jak długo jeszcze…
Czekam na słońce.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Tak bym bardzo chciała się podnieść… Czekam na wiarę i cud!
Dzisiaj rocznica naszego ślubu… Postanowiliśmy obchodzić ją skromnie, tylko we dwoje… wieczorem pójdziemy na kolacje, a potem się zobaczy… moze jakis film w domu.
Jutro tez wizyta u lekarza, trochę boje się co mi powie… kiedy będę mogła wrócić do starań i czy w ogóle mam na razie na to siłe tak się zastanawiam…
Wszystkiego dobrego 🙂 Mile spędzonego wieczoru życzę i za wizytę u gina trzymam
Carlain wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy! duzo miłosci, wytrwałosci i spełnienia marzeń :Róża:
Kochana wszystkiego najlepszego,
Życzę Wam dużo spokoju, nieustającej miłości i zrozumienia. Aby na końcu Waszej “kamiennej drogi” mocno zaświeciło słońce.
bidulka kochana
Strata dziecka-jakkolwiek male by ono nie bylo-zawsze zostawia slad w naszych sercach i odciska pietno na naszej psychice..Ja jestem po 1 poronieniu i boli jak cholera, tym bardziej, ze dookola 6 kolezanek w ciazy, 2 z nich zaszly praktycznie dokladnie w tym samym czasie, co ja…Ich dzieci juz zawsze beda mi przypominac o tym, ktore i ja bym miala, gdyb wszystko potoczylo sie inaczej..
Ale na pewno sie nie poddam latwo, mam cudownego meza i chcemy miec co najmniej 3 maluszkow, tak wiec nie moge sie zalamywac, musze byc silna i walczyc.. Tobie tez zycze sily, odwagi i pogody ducha, a tymczasem przytulam do serducha.. Czas leczy rany i chociaz zawsze zostaja po nich blizny, to uczymy sie z tym zyc i w koncu nastaje dzien, kiedy jestesmy w stanie spojrzec sobie w oczy i powiedziec, ze nareszcie jest dobrze…
Dawno nie pisalam…
Jestem obecnie w drugim cyklu stymulowanym clo, po to aby moje jajniki zaczęły intensywnie pracować… Mam nadzieję że to pomoże i w końcu się doczekam swojego ukochanego marzenia, a ostatnimi czasy liczę nawet na bliźniaki :Kocham:
Cały czas pamiętam ten ból i strach ze stycznia, ale przecież do 3 razy sztuka prawda? i teraz się uda…
Mam czasami bardzo złe dni, kiedy boli fizycznie wszystko i psychicznie, kiedy mam ochotę rzucić tą całą walkę w kąt i żyć jak każda kobieta, lecz następnego dnia biorę się w garść i myślę o tej chwili kiedy będę mogła wziąć swoje maleństwa w ręce i przytulić z całych sił :Kocham:
Z mężem ostatnio też super się dogadujemy, o ile nie ma mieszania ze strony jego rodziny, ale i z tym sobie potrafimy poradzić.
Coraz częściej też myślę, żeby wyprowadzić się na mazury z tej Warszawy z dala od wszystkich..
Dzisiaj rozpoczęłam kolejną walkę o mój wyśniony cud….
Carlain-bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki!!!
Wiesz,mysle, ze jak to zostalo powiedziane: “tyle o nas wiemy, ile nas sprawdzono”.. Czasem jak dotyka nas tragedia wydaje nam sie, ze juz nie mozemy tego zniesc, ze nie damy rady..Ale po chwili podnosimy sie, otrzepujemy i idziemy walczyc dalej..I nawet jak spotyka nas kolejna porazka i mowimy sobie, ze to koniec i ze sie poddajemy, za jakis czas znow te uczucia troche bledna i pojawia sie iskierka nadziei i wola walki i znow ruszamy do przodu.. Mysle, ze jestesmy w stanie zniesc o wiele, wiele wiecej, niz nam sie wydaje.. Mi tez jest teraz bardzo ciezko, ale wiem, ze bede walczyc dalej bo zdaje sobie sprawe, ze nie wazne ile razy nie przezywalabym tej samej tragedii poronienia, w momencie, w ktorym wzielabym wreszcie w swoje rece malego szkrabka te wszystkie cierpienia odejda w niepamiec…I wiem, ze warto tyle wycierpiec, zeby doczekac sie tego malutkiego, placzacego cudu.. Tak wiec kochana uszy do gory, co nas nie zabije to wzmocni, marzenia sa warte kazdego cierpienia!!!:)
I tak to wygląda raz się wali a raz nie.Zdarza się że wszystko idzie parami,jedno nieszczęście popycha drugie.Jest takie powiedzenie “Co nas nie zabije to nas wzmocni”. Stare ale jak się sprawdza.
Carlain odkopałam Twój Pamiętnik – zasługuje na szczęśliwe zakończenie 😀
Znasz odpowiedź na pytanie: Tak bym bardzo chciała się podnieść… Czekam na wiarę i cud!