No jestem… To naprawdę ja!
Napiszę Wam krótko co tak naprawdę się stało i pewnie znowu zniknę na jakiś czas.
Poród miałam wywoływany 9 września bo zaczęły mi drętwieć rece. o 14 dostałam pierwszą globulkę i nie stało się kompletnie NIC.
Potem za 2-3 godziny kolejną i wygonili mnie pod prysznic.
Coś zaczęło się dziać, ale nie miałam pojecia czy to skurcze bo niby skąd miałąm wiedzieć.
Położna już szła z kroplówką, ale badając mnie stwierdziła że to są skurcze i to porządne a rozwarcie jest już na 5 cm.
Odeszły mi wody. Czyściutkie.
Przyjechał mój mąż.
Zaczęło boleć jak diabli więc poprosiłam o znieczulenie.
Po tym znieczuleniu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwarcie zrobiło się na 9 cm.
I potem niestety zaczął się horror. Ponieważ brzuch mi się nie opuścił sam więc główka maluszka była bardzo wysoko.
Cały II etap porodu trawał 130 minut.
Chodziłam, powstrzymywałam parcie….
Potem niestety stało się coś co zdarza się bardzo rzadko. Przestałam czuć skurcze parte. Coś bolało przez cały czas ale nie wiedziałam kiedy jest skurcz.
Później już na Kopernika dowiedziałam się, że w takim przypadku lekarz powinien mówić kiedy przeć. Niestety lekarz czekał aż ja coś poczuję.
Dostałam oksytocynę
Nie pomogło.
Jakimś cudem urodziła się główka. Parłam dwa razy na skurczu i nie miałam siły na trzeci raz. Mogli na mnie wrzasnąć, ze to takie ważne to pewnie znalazłabym siłę. Zanim poczułam następny skurcz to minęło trochę czasu….
Na dodatek Dawidek urodził się z rączką do przodu i nie było tak jak na filmach, ze rodzi się główka a potem plum. Po prostu się zaklinował na amen.
Wreszcie się urodził…. Reszta wód odeszła zielona, więc było już wiadomo, ze przydusił się podczas porodu. Dostał tylko 5 punktów bo oddech miał nierówny, nie płakał, nie miał odruchów…. zamartwica.
Od razu rzucili się na niego lekarze. Masowali ale to nie dało zbyt wiele… Później wsadzili do inkubatora i podali tlen.
Wtedy jeszcze wszyscy mieli nadzieję, że dojdzie do siebie i rano go dostanę.
Tylko, ze nie doszedł. Rano dostał drgawek. Reagował krzykiem na każdy dotyk….
Następnego dnia zapadła decyzja przewiezienia maluszka na klinikę neonatologii.
Ja oczywiście ryczałam non stop w czym pomagała mi mama i teściowa, rycząc i pocieszając. Klimat kliniki w której siedzą sobie mamy z maluszkami też nie wpływa dobrze na samopoczucie….
Wypisałam się z tamtąd po pierwszej dobie. Torbę miała już spakowaną zaraz jak przewiezli Dawidka.
Przez pierwsze dni dawidek dostawał leki, które utrzymywały go w śpiączce, zeby mózg się regenerował. Dostawał też leki przeciwdrgawkowe. Wtedy – 3 dnia pierwszy raz mogłam go dotknąć….
Zrobiono pierwsze USG mózgu – nie wyszło zle, ale lekarze powiedzieli, że za wcześnie żeby się cieszyć.
Przez kolejne 3 dni Dawidek stopniowo się budził…. Lekarzy martwiło, że nei miał odruchu ssania. Ale jakoś załapał. Co prawda butelkę ale zawsze. Można było odstawić kroplówkę……
Ja w domu ryczałam i walczyłam o pokarm. 3 kropelki… 4 kropelki…..
Dzień pożniej pozwolili mi go karmic piersią! Radził sobie całkiem nieźle!
I kolejny dzień – kolejna niespodzianka- Dawidek złapał jakąś paskudną infekcję…..
Ja zajmowałam się odciąganiem mleka (co 3 godziny po godzinnym odciąganiu udaje mi się udoić 80-110 ml) i jeżdżeniem do szpitala,,,,,
Po kilku dniach kolejna nowina. Dawid ma nietolerancję laktozy, cukru zawartego w moim mleku. Nie pomogły leki i enzymy, Kolka była nie do opanowania nawet przez doświadczone położne….
Koniec karmienia piersią, przynajmniej na jakiś czas. Dawid je mieszankę i po raz pierwszy od tygodnia śpi.
Ja dalej walczę o pokarm ale moja psychika już siada co widać po ilości mleka jaką udaje mi się odciągnąć.
Dodatkowo Dawid jeszcze jak karmiłam go piersią coraz bardzie preferował butelkę. Z piersi leciało za mało i za wolno… Rehabilitantaka mówi, że będziemy jeszcze próbować z piersią… może się uda….
Dziś:
– Dawid konczy 2 tygodnie
– nadal nie wiedomo kiedy wyjdzie ze szpitala
– infekcja jest nadal leczona.
– za 2 dni kolejne USG mózgu (pierwsze które może stwierdzić czy komórki nie zamierają – bo mogą….)
– szef kliniki twierdzi że jak na dziecko po takich przejściach to maluszek rozwija się dobrze
– rehabilitantkę martwi, że dawidek wygina się do tyłu
– my uczymy się z nim ćwiczyć
– przygotowujemy się psychicznie na 2 lata strachu, czy Dawidek rozwija sie prawidłowo
– ja już nie płaczę, zaczynam wierzyć
A tak z innej beczki to mój mąż stanął na wysokości zadania.
Był ze mną przy porodzie – z własnej inicjatywy ( a przecież miał wyjść jak tylko zacznę rodzić)
Tylko dzieki niemu się nie rozsypałam.
Siedział ze mną w domu przez ten czas.
Trzyma teściową i moją mamę z daleka ode mnie.
I najważniejsze – szalał z radości, ze ma synka, nie ważne czy zdrowego czy nie.
No to narazie tyle.
Krótko do nie było…
Do usłyszenia
Pozdrowienia
smoki
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Ojej, to wspaniale!!! Strasznie się cieszę, że powoli robi się lepiej. Za każdym razem, kiedy zaczynam czetać tego posta i odpowiedzi to sie boję, ze dowiem się czegoś złego… A łzy same mi lecą i jestem przewrażliwiona na punkcie swojego maleństwa.
Cieszę się straaaaaaasznie, ze Dawidek czuje się lepiej.
Asia
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Czytam i czytam i własnym oczom nie wierzę.
Ale trzymamy za was kciuki ( w myslach) i razem z Kubusiem wysyłamy duuuuuzo ciepłych a nawet gorących myśli.
Agnieszka
Agnieszka
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Smoczyco kochana,
Dziewczynty chyba już wszystko powiedziały, więc wywysłam tylko pozytywne mysli w Wasza stronę. Musi byc dobrze.
Dorota
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Smoczyco, ja Ciebie tez bardzo pozdrawiam i trzymam kciuki za Twojego synusia!
Wszystko bedzie OK!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam
Edyta i 23 – tyg maluszek
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Rany,jak się cieszę :)wiedziałam że to usg będzie ok,musiało być do cholery….
szczęśliwa giasu
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Super! wlasnie wlazlam i od razu taka wiadomosc!
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Dziękuję wam bardzo.
Jesteście kochane
Pozdrowienia
smoki
Re: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami
Jezu! SMOKI
Dopiero teraz przeczytałam co przeżyłaś.
Jesteś bardzo, bardzo dzielna.
Jesteśmy z Tobą
trzymaj się
:))
Julia
i
Ignaś
Znasz odpowiedź na pytanie: To ja smoczyca z zszarpanymi nerwami