Uwielbiam niedzielne wiosenne poranki. Głównie z tego powodu, że mogę wtedy troszkę dłużej poleżeć i poprzeciągać się rozkosznie w promieniach cieplutkiego słońca. W tym roku czerpię z tych poranków radość tym większą, że obok mnie przeciąga się rozkosznie moja córeczka (celowo nie wspominam o żonie, ponieważ pieśni pochwalne na jej temat opiewać będę na innym Forum, o ile takowe znajdę). W ostatnim czasie moja córeczka popisuje się przede mną w sposób różnoraki, jednakże jedna ze sztuczek wychodzi jej szczególnie udanie. Mówię tu o zadzieraniu maleńkich stópek do góry i próbach wepchnięcia ich do buźki. Często porywa mnie ochota na dołączenie do tej zabawy, ale mam świadomość, że późniejszy powrót do pozycji horyzontalnej mógłby trwać zbyt długo, a i leczenie kręgosłupa mogłoby być dosyć długotrwałe. Nie o tym jednak chcę napisać.
Kiedy więc tak sobie patrzę na moją córkę, dopadają mnie nieraz pseudofilozoficzne rozważania na temat ogromu mocy natury. W wyniku pewnych skomplikowanych działań dwojga rodziców pojawia się wielomilionowy peleton mikropunkcików, które machają ogonkami na prawo i lewo w radosnym pędzie ku nieznanemu. Trasa peletonu jest długa i pełna niebezpieczeństw. Wielu zawodników ginie po drodze lub trafia w ślepe zaułki. W końcu tylko jeden dociera do mety. Jest tak mały, a zarazem tak wielkie ma znaczenie. Jak z czegoś tak małego może wyrosnąć coś, bez czego w chwili obecnej nie wyobrażam sobie życia. W ciągu zaledwie 9 miesięcy. Nazwanie tego zjawiska cudem to za mało. Słów mi brakuje, żeby to opisać. Czasami mam nawet wrażenie, że miłości którą obdarzam moją córkę zabraknie mi dla żony. A kiedy jeszcze między przerwami w nieudanych na razie próbach ssania wielkiego palca u stopy moja córeczka uśmiechnie się do mnie promiennie, to aż mnie tak jakoś w sercu kłuje i kurzu masa do oczu skądś mi się wciska, bo piec mnie zaczynają niemiłosiernie.
Czy wy też czasami macie takie skomplikowane odczucia?
A może ja chory jestem?
Przepraszam, idę po termometr.
P. S.
Oglądałem niedawno film przyrodniczy, gdzie pokazano w przyspieszonym tempie, jak z żołędzia wyrasta wielki dąb. Narrator skomentował to jako „wielki cud natury”.
A ja sobie wcisnę pod skosem zapałkę w ziemię i powiem, że stworzyłem krzywą wieżę.
Chris
2 odpowiedzi na pytanie: trochę z innej beczki
Re: trochę z innej beczki
PSEUDOFILOZOFICZNE ROZMYŚLANIA – miewamy je z mężem bardzo – ale to bardzo często patrząc na Dominikę i jej zachowanie, które codziennie nas zaskakuje:)
Ola i Dominika ur. 8.12.2002 r.
Re: trochę z innej beczki
aż mi ciarki przeszły- pięknie powiedziane, napisane.
czuję to samo- to coś więcej niż cud !!
/
Znasz odpowiedź na pytanie: trochę z innej beczki