No mam potrzebę ulania….sorki.
Stąd ten post…
Zaczynam się zastanawiac nad urokiem-serio! generalnie nie wierzę w takie rzeczy ale…tonący brzytwy się chwyta! może się wybiorę do jakiejś zaklinaczki czy coś…
Bo od 5 lat moje życie nabrało zawrotnego tempa i nie chce zwolnic!
Czy to się zdarza jednej osobie?
W ciągu 3 lat straciliśmy 5 bliskich osób ( nasi ojcowie, brat męża, jego żona, moja babcia)
Mój brat zachorował i nikt nie jest w stanie mu pomóc, nikt nie potrafi go nawet zdiagnozowac!!! a jest coraz gorzej.Gośc ma 22 lata dopiero i już spaprane życie.
Kilka mies. temu oboje zostaliśmy bez środków do życia-nie licząc oszczędności, które jednak szybko stopniały. Wciąż grozi nam utrata mieszkania! Walczymy stale o to by tak się nie stało ale….już nie mam pomysłów. Są środki na wyciągnięcie ręki by się pozbyc problemów ( jakiś plus w końcu) ale są zamrożone! ( jedna spora transakcja,ludzie wiszą nam kasę od lipca! kilkanaście tysięcy złoty-wciąż zamówienie jest w realizacji) i mamy ziemię na sprzedaż-ale to trwa.
No i do tego wszystkiego choroby. Teraz ten szpital- akurat teraz!:mad:
Jak ciut wychodzimy na prostą to natychmiast coś się dzieje!!!
Boję się, co będzie dalej. Nie mam już planów, żyję z dnia na dzień.
Jestem potwornie zmęczona…kilka spraw jest do rozwiązania, kilka nie.
Jestem zmęczona tym, co się teraz dzieje z moim bratem ( znów jest źle), wyniki NIC nie wykazują.
Moja sytuacja rodzinna ( nie z mężem ale z innymi członkami rodziny) to osobny ciężki temat. Generalnie lekka paranoja. Też choroby i znów oczekiwanie na śmierc. Tego nie przeskoczę, to jest nieuchronne.
Plusem jest to, że zaczęlam gadac z mężem-bo byłam bardzo bliziutko by uciec, serio! już doszłam do granic swej wytrzymałości. Ale zaczęłam mówic-samo zwerbalizowanie pokazało, że faktycznie jest się czym martwic.
Moje zdrowie wysiada. Nie mam czasu nie mam jak zadbac o to.
Potrzebuję odpoczynku-a się nie zanosi…
Więc wracam do pytania-możliwe to by wciąż tak się działo???? co robię nie tak?! pech? urok? co?
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Trudy życia-mniej optymistycznie;)
za długo to trwa….bardzo współczuję
Alu
Musisz przetrwać tę noc polarną,Leniwie podpiszę się pod adonay:)
w złych chwilach jakos tak zawsze wierzę,że to przejdzie i bedzie dobrze
ściskam:)
Ala… mam nadzieję, że nie WIERZYSZ w to, co piszesz… Chodzi mi o to, że nie wierzysz w tego nieustannie prześladującego Cię pecha… Jeśli tak jest – koniecznie zmień swoje myślenie…
Ja też doświadczam nieszczęść chodzących parami, a nawet czwórkami… sama jeszcze nie tak dawno mogłam napisać podobnego posta, na szczęście po nocy przychodzi dzień. Jesteś przemęczona szpitalem i stąd to krzywe spojrzenie na życie… Jak będziesz w domu z maluchem poczujesz się lepiej zobaczysz:).
Ladnie to napisalas
podpisze sie
ahimsa, niewazne, czy jestes wierzaca czy nie
wiadomo, o co chodzi
oby wszystko, co zle sie odwrocilo
a to, co musi byc – zebyscie mieli sile przez to przejsc
i pomysl tez, ja wiele pozytywnych spraw przyniosly te lata
wypisz sobie, zaloze sie, ze jest tego duzo wiecej niz “tylko” udane dzieciaki
Ahimsa-przykro mi,że tyle nieszczęść na Was spadło:(
nadejdzie zobaczysz
przykro mi,ale ja wierze ze po nocy przychodzi sloneczny dzien.
przesylam Ci mase pozytywnych fluidkow i zycze duzo nadziei i sily!
Ala,
wcześniej czy później karta się odwróci
oby wcześniej
Ja musiałam parę lat czekać, żeby się w miarę wyprostowało
A u Ciebie – oby wcześniej
Szpital- to już ta ostatnia kropla…obawiam sie, że to nie sam szpital. Tak mam już od miesięcy! nie gadałam tu zbytnio ( może niektórym d…truję na gg, hehe)
Pewnie najbanalniejsza depresja. Pewnie muszę się podleczyc…. Ale swoją drogą długo się trzymałam z tym wszystkim. Teraz zaczynam i kończę dzień rykiem, więc już chyba czas coś z tym zrobic.
I zaczynam wierzyc…w te fatum.
Nie strasz;) za parę lat to ja już oszaleję;)
Nie wierz w fatum, tylko do lekarza marsz
Nie martw się, niejednej z nas leczenie przyniosło nowe, kolorowsze życie 🙂
Ala musisz zmienić kierunek wiary !!!
jeszcze raz tak powiesz to ci w tyłek wleje;):Nie nie::)
Prawa natury są takie,że po nocy nadchodzi dzień i czy wierzysz w to czy nie wierzysz to tak jest:)Niestety,ale ta pogoda nie nastraja nas optymistycznie musisz przez wiare patrzeć na słońce które jest za chmurami:)
Masz rację, mięczak jestem
Te nowsze kolorowe życie brzmi zachęcająco;)
Ala…człowiek jest zupełnie bezradny gdy chodzi o choroby lub śmierć najbliższych…przykro mi, że akurat Ciebie spotkała taka czarna seria…
Mocno trzymam kciuki aby z każdym nadchodzącym dniem było lepiej!!
Dużo szczęścia dla Ciebie!!
i zdrówka dla najbliższych!!
Ala,
Co nas nie zabije to nas wzmocni. Dotychczas zawsze tak mi sie ukladalo, ze nawet jesli sie waliło i palilo, to potem okazywalo sie, ze konczylo sie to bardzo, bardzo pozytywnie. I gdy patrzylam wstecz, zawsze wychodzilo mi, ze przez te wszystkie problemy musialam przejsc, zeby dotrzec do tego pozytywnego zakonczenia. Zycze Ci, by i Tobie sie to sprawdzilo i bys nie musiala juz dlugo czekac.
Usianka- konkrety! hehe….serio, potrzebuje przykładów;)
No dobra- mam nadzieję, że to wszystko mnie doprowadzi do jakiś MEGA pozytywów;)
I prawidłowo,
bo tak właśnie jest!
W tej sytuacji to ja potrzebuje duuużo alkoholu raczej;)
Współczuje.
Przytulam wirtualnie.
Miałam taki okres w zyciu kiedy piergoliło sie dosłownie wszystko, jak mysleliśmy, że przeszło to spadała na nas kolena rzecz.
Moze to głupie, bardzo głupie pewnie ale odczyniałam jakies głupie pogańskie rytuały polecone przez koleżankę nie pamiętam co to juz było ale typu palenia nitek, zakopywania czegos tam. To swiadczy o tym w jakiej byłam desperacji aby cokolwiek pomogło chocby psychicznie.
Wyszlismy na prosta, póxniej zdarzały się jakies perypetie ale juz nie w takim nawale.
Także rozumeim czym piszesz i współczuję.
Zyczę wyjścia na prostą.
Znasz odpowiedź na pytanie: Trudy życia-mniej optymistycznie;)