Uprzedzam, tylko dla dorosłych :) tfórczość wieszczów

dawno temu(w trawie) poczytywaliśmy ze znajomymi różne wiersze i poematy i najbardziej podobał mi się w swej niecenzuralnej twórczości Fredro 😀

…postanowiłam przytoczyć jeden z jego mocniejszych kawałków 😀

UPRZEDZAM, MOCNE SŁOWA PADAJĄ

Aleksander Fredro
O tem, jak ubożuchną kurew obłapiał łotrzyk nikczemny Bazylego świętego udający

Deszcz zimny pada, wichura świszcze,
Wlecze sie drogą biedne kurwiszcze.
Próżno wystawia lufę na sprzedaż
I lamentuje: “Biedaż, oj biedaż!”

Szedł mnich, byk jurny, plugawy capek,
A że o miłym smaku obłapek
I ksiądz, nie tylko byk i knur wie
Tedy się kwapi frater ku kurwie.

I woła wsparty na swym fallusie
“Udziel mi dupy, siostro w Chrystusie”
A ona z wdziękiem: “Jeb, gdy twa wola,
Lecz wpierw ze sakwy wyłuskaj obola”.

“Ja mam ci płacić?” – mnich krzyknie głośno –
“Nikczemna kurwo, kieckę podnośno!
Z niebam ja zstąpił, niegodna, czyli
Nie widzisz żem ja święty Bazyli?”

“Daj się więc zrypać, a zbawisz duszę”
Do nóg mu padła grzesznica w skrusze,
Rychtuje lufe i kornie kwili:
“Ciupciaj, więc, ciupciaj święty Bazyli”

On wyjął chuja, twardy pastorał,
Aż po macicę w picę się worał,
Rzygnąwszy lagrem odwała sztosik,
Potem dwa jeszcze i jeszcze cosik.

Aż strzemiennego przyrżnąwszy ostro
“Bóg że ci zapłać” – powiada -“siostro.
Sto lat daje odpustu ci tu”
Całuje kurew brzeżek habitu

“Święty Bazyli, cud proszę zróbcie
Zbawiłeś duszę, uzdrów i dupcię.
Bo tak nieszczęść przebodła lanca
Tak żre mnie tryper, syf, szankier, franca

Że do szpitala wlokłam się właśnie”
“Syf, szankier, franca?” – mnich głośno wrzaśnie.
Nuż trzeć, nuż drapać, nuż pluć na pytę
Lecz nie pomogły środki mu te.

I poznał łotrzyk błąd poniewczasie
Gdy coś go jęło strzykać w kutasie
I kiedy wkrótce jak u hioba
Kutas i jajca zgniły mu oba.

Nędzny szalbierzu, niegodny mnichu
Któryś niewiastę zrypał po cichu
To zapamiętaj ty skurwysynie
Kto chujem walczy, od pochwy ginie!

hehehe, przyznać się, kto jeszcze czytywał takie ostre kawałki 😀

Pozdrówki

18 odpowiedzi na pytanie: Uprzedzam, tylko dla dorosłych :) tfórczość wieszczów

  1. Zamieszczone przez SuperBasiek
    dawno temu(w trawie) poczytywaliśmy ze znajomymi różne wiersze i poematy i najbardziej podobał mi się w swej niecenzuralnej twórczości Fredro 😀

    …postanowiłam przytoczyć jeden z jego mocniejszych kawałków 😀

    UPRZEDZAM, MOCNE SŁOWA PADAJĄ

    Aleksander Fredro
    O tem, jak ubożuchną kurew obłapiał łotrzyk nikczemny Bazylego świętego udający

    Deszcz zimny pada, wichura świszcze,
    Wlecze sie drogą biedne kurwiszcze.
    Próżno wystawia lufę na sprzedaż
    I lamentuje: “Biedaż, oj biedaż!”

    Szedł mnich, byk jurny, plugawy capek,
    A że o miłym smaku obłapek
    I ksiądz, nie tylko byk i knur wie
    Tedy się kwapi frater ku kurwie.

    I woła wsparty na swym fallusie
    “Udziel mi dupy, siostro w Chrystusie”
    A ona z wdziękiem: “Jeb, gdy twa wola,
    Lecz wpierw ze sakwy wyłuskaj obola”.

    “Ja mam ci płacić?” – mnich krzyknie głośno –
    “Nikczemna kurwo, kieckę podnośno!
    Z niebam ja zstąpił, niegodna, czyli
    Nie widzisz żem ja święty Bazyli?”

    “Daj się więc zrypać, a zbawisz duszę”
    Do nóg mu padła grzesznica w skrusze,
    Rychtuje lufe i kornie kwili:
    “Ciupciaj, więc, ciupciaj święty Bazyli”

    On wyjął chuja, twardy pastorał,
    Aż po macicę w picę się worał,
    Rzygnąwszy lagrem odwała sztosik,
    Potem dwa jeszcze i jeszcze cosik.

    Aż strzemiennego przyrżnąwszy ostro
    “Bóg że ci zapłać” – powiada -“siostro.
    Sto lat daje odpustu ci tu”
    Całuje kurew brzeżek habitu

    “Święty Bazyli, cud proszę zróbcie
    Zbawiłeś duszę, uzdrów i dupcię.
    Bo tak nieszczęść przebodła lanca
    Tak żre mnie tryper, syf, szankier, franca

    Że do szpitala wlokłam się właśnie”
    “Syf, szankier, franca?” – mnich głośno wrzaśnie.
    Nuż trzeć, nuż drapać, nuż pluć na pytę
    Lecz nie pomogły środki mu te.

    I poznał łotrzyk błąd poniewczasie
    Gdy coś go jęło strzykać w kutasie
    I kiedy wkrótce jak u hioba
    Kutas i jajca zgniły mu oba.

    Nędzny szalbierzu, niegodny mnichu
    Któryś niewiastę zrypał po cichu
    To zapamiętaj ty skurwysynie
    Kto chujem walczy, od pochwy ginie!

    hehehe, przyznać się, kto jeszcze czytywał takie ostre kawałki 😀

    Pozdrówki

    Nie czytalam takiech kawalkow, ale przy tym poplakalam sie ze smiechu:D 😀

      • świetne!:D:D:D

        • “Kutas i jajca zgniły mu oba.”
          hahahaahaa niezłe naprawde

          • nigdy nie czytałam
            super 😀 😀 😀 😀

              • Zamieszczone przez SuperBasiek
                dawno temu(w trawie) poczytywaliśmy ze znajomymi różne wiersze i poematy i najbardziej podobał mi się w swej niecenzuralnej twórczości Fredro 😀

                …postanowiłam przytoczyć jeden z jego mocniejszych kawałków 😀

                UPRZEDZAM, MOCNE SŁOWA PADAJĄ

                Aleksander Fredro
                O tem, jak ubożuchną kurew obłapiał łotrzyk nikczemny Bazylego świętego udający

                Deszcz zimny pada, wichura świszcze,
                Wlecze sie drogą biedne kurwiszcze.
                Próżno wystawia lufę na sprzedaż
                I lamentuje: “Biedaż, oj biedaż!”

                Szedł mnich, byk jurny, plugawy capek,
                A że o miłym smaku obłapek
                I ksiądz, nie tylko byk i knur wie
                Tedy się kwapi frater ku kurwie.

                I woła wsparty na swym fallusie
                “Udziel mi dupy, siostro w Chrystusie”
                A ona z wdziękiem: “Jeb, gdy twa wola,
                Lecz wpierw ze sakwy wyłuskaj obola”.

                “Ja mam ci płacić?” – mnich krzyknie głośno –
                “Nikczemna kurwo, kieckę podnośno!
                Z niebam ja zstąpił, niegodna, czyli
                Nie widzisz żem ja święty Bazyli?”

                “Daj się więc zrypać, a zbawisz duszę”
                Do nóg mu padła grzesznica w skrusze,
                Rychtuje lufe i kornie kwili:
                “Ciupciaj, więc, ciupciaj święty Bazyli”

                On wyjął chuja, twardy pastorał,
                Aż po macicę w picę się worał,
                Rzygnąwszy lagrem odwała sztosik,
                Potem dwa jeszcze i jeszcze cosik.

                Aż strzemiennego przyrżnąwszy ostro
                “Bóg że ci zapłać” – powiada -“siostro.
                Sto lat daje odpustu ci tu”
                Całuje kurew brzeżek habitu

                “Święty Bazyli, cud proszę zróbcie
                Zbawiłeś duszę, uzdrów i dupcię.
                Bo tak nieszczęść przebodła lanca
                Tak żre mnie tryper, syf, szankier, franca

                Że do szpitala wlokłam się właśnie”
                “Syf, szankier, franca?” – mnich głośno wrzaśnie.
                Nuż trzeć, nuż drapać, nuż pluć na pytę
                Lecz nie pomogły środki mu te.

                I poznał łotrzyk błąd poniewczasie
                Gdy coś go jęło strzykać w kutasie
                I kiedy wkrótce jak u hioba
                Kutas i jajca zgniły mu oba.

                Nędzny szalbierzu, niegodny mnichu
                Któryś niewiastę zrypał po cichu
                To zapamiętaj ty skurwysynie
                Kto chujem walczy, od pochwy ginie!

                hehehe, przyznać się, kto jeszcze czytywał takie ostre kawałki 😀

                Pozdrówki

                Ja, ja!;)
                A o królewnie bajkę znasz?;) też Fredry.

                  • tu daję wam Bajkę 🙂

                    znam, uwielbiam ją 🙂

                    przytaczam 🙂

                    Aleksander Fredro

                    Basn o Trzech Braciach i Królewnie

                    Mrok wieczorny – babcia siwa
                    przy kominku glowa kiwa.
                    Nos jak haczyk, – okulary,
                    Cos tam mruczy babsztyl stary.
                    Snuje bajdy niestworzone,
                    O królewnie Pizdolonie,
                    O trzech braciach jak niewielu,
                    O matuli ich z burdelu,
                    Opowiada stare dzieje…
                    A na dworze wicher wieje.

                    Siadzcie spolem panny, smyki,
                    Mlodojebce, stare pryki
                    I nadstawcie dobrze uszy!
                    Choc na polu sniezek prószy.
                    W domu cieplo i wygodnie…
                    Zostaw pan w spokoju spodnie!
                    Bo zawolam zaraz Mamy!…
                    Sza! Uwaga! Zaczynamy!

                    Za morzami, za rzekami,
                    Za lasami, za górami,
                    Zyl przed bardzo wielu laty,
                    Król potezny i bogaty,
                    Dobrotliwy, szczodrobliwy,
                    Ale bardzo nieszczesliwy,
                    Ciagle smutny i zmartwiony
                    Z winy córki Pizdolony,
                    Co choc bardzo piekna, mila,
                    Lecz nadmiernie sie kurwila.

                    A dawala bez wyboru
                    I rycerzom, panom dworu,
                    I kucharzom, i kuchcikom,
                    Giermkom, ciurom, pisarczykom,
                    Na lezaco, na stojaka,
                    W dupe, w cycki i na raka.
                    Czy na dworze, czy w salonie,
                    Czy w klozecie, czy na tronie,
                    W kazdej chwili, w kazdym czasie
                    Wciaz myslala o kutasie.

                    Prózno mówil jej król stary,
                    Ze we wszystkim trzeba miary,
                    Nie wypada bowiem pannie
                    Dawac dupy bezustannie.

                    Na nic sie to wszystko zdalo,
                    Wciaz jej chuja bylo malo
                    I na calym króla dworze
                    Nikt chedozyc juz nie moze.
                    Wszyscy byli rozjebani.
                    Nawet ksieza kapelani.
                    Raz ja tak swedziala dupa.
                    Ze zgwalcila az biskupa,
                    A gdy ten ja zdupczyl marnie
                    – Poszla dawac pod latarnie.

                    Az do tego doszlo wreszcie,
                    ze z burdelów wszystkich w miescie
                    Od kurewskiej calej nacji
                    Przyszly kurwy w delegacji.
                    Ta najbardziej rozjebana,
                    Padlszy przed nim na kolana,
                    Z trudem tlumiac rzewne lkanie
                    Rzekla: Królu nasz i Panie!
                    Ty panujac od lat wielu
                    Ojcem byles dla burdelu.
                    Burdelowy cech upada
                    Kurwom grozi dzis zaglada!
                    Upadaja obyczaje!
                    Twoja córka dupy daje!
                    Na ulicy bez pieniedzy,
                    Przez co wpycha nas do nedzy.
                    Nikt nas dzis juz nie pierdoli,
                    Bo darmoche kazdy woli!
                    A wiec najjasniejszy panie,
                    Sprawiedliwosc niech sie stanie!

                    Król na lzy kurewskie czuly,
                    Kazal dac ze swej szkatuly
                    Kazdej kurwie po dukacie…
                    Po czym zamknal sie w komnacie
                    W nocy zas przywolal swego
                    Astrologa nadwornego,
                    By ten patrzac w gwiezdne szlaki
                    Znalazl wreszcie sposób jaki,
                    By królewne mozna bylo
                    Dobrowolnie, czy tez sila
                    Wrócic znów do cnoty granic,
                    A gdy to sie nie zda na nic,
                    Niech przynajmniej w swojej sferze
                    Oblapników sobie bierze…

                    Wiec astrolog wziawszy lupe,
                    Zajrzal raz królewnie w dupe,
                    Dwakroc cyrklem pizde zmierzyl,
                    Po czym zamknal sie w swej wiezy.
                    Tak byl w pracy pograzony,
                    Taki przy tym roztargniony,
                    ze szukajac prawdy na niebie
                    W roztargnieniu sral pod siebie.
                    Krecil, wiercil teleskopem,
                    Wreszcie wrócil z horoskopem
                    I rzekl: Smutna wiesc, niestety
                    objawily mi planety,
                    Ze królewny nic nie wstrzyma.
                    Na jej szal lekarstwa ni ma!
                    Chyba, ze sie znajdzie jaki,
                    Tegi jebak nad jebaki,
                    Który ja tak zerznie pieknie,
                    Ze królewnie picza peknie!
                    Zywym ogniem sie zapali,
                    Na kawalki sie rozwali.
                    Wtedy bedzie pizdolona
                    Z czaru swego wyzwolona!
                    I znów stanie sie prawiczka
                    Z malusienska, ciasna piczka.

                    Król, choc plakal ze zmartwienia,
                    Zamknal córke do wiezienia,
                    By sie wiecej nie puszczala.
                    Tam codziennie dostawala,
                    Prócz swietnego utrzymania,
                    Tysiac wiec do brandzlowania,
                    Wazeliny beczke cala.
                    Lecz jej tego bylo malo.
                    Ciagle placze, ciagle krzyczy:
                    To za malo dla mej piczy!

                    Wszystkim bylo ogloszone
                    Ze kto zbawi Pizdolone
                    Ten dostanie ja za zone
                    I podzieli sie królestwem
                    by raz skonczyc z tym kurestwem…

                    Wiec zjezdzaja sie jebacze,
                    Czarodzieje, zaklinacze,
                    I rycerze, królewicze,
                    By królewnie zerznac picze!
                    Kazdy swoich sil próbuje,
                    Lecz choc tegie mieli chuje
                    Na nic sie to wszystko zdalo,
                    Bo królewnie wciaz za malo.

                    Król gdy widzial co sie dzieje
                    Stracil calkiem juz nadzieje,
                    Plakal, martwil sie dzien caly
                    Az mu jaja posiwialy
                    Bo juz siwy byl na glowie.

                    A tymczasem heroldowie
                    Wiesci dziwne rozglaszali
                    Coraz dalej, dalej, dalej…
                    Az dotarly hen daleko,
                    Gdzie za siódma góra, rzeka,
                    Stala sobie mala chatka,
                    W niej mieszkala stara matka
                    Wraz z synami swymi trzema,
                    Którym równych w swiecie nie ma.

                    Kazdy dzielny, tegi, zwinny,
                    ale kazdy z nich byl inny
                    I w tym nie ma nic dziwnego:
                    Kazdy z ojca byl innego,
                    Bo w mlodosci swojej czasie
                    Matka strasznie puszczala sie.
                    Byla strózka przy burdelu
                    I kochanków miala wielu.

                    Syn najstarszy mial chuj dlugi
                    I gruby na ksztalt maczugi,
                    A po bokach jego byly
                    jak postronki – grube zyly,
                    Jakies seki, jakies guzy –
                    Jaja mial jak dwa arbuzy!
                    A ze ciagle mu bez mala
                    ta ogromna pyta stala,
                    Chujogromem go nazwano.

                    Pizdoliza nosil miano
                    Syn nastepny, bo lizanie
                    Stawial wyzej nad jebanie,
                    I nie bylo mistrza w swiecie,
                    Co by sprostal mu w minecie.

                    Ciesza matke takie dzieci,
                    Lecz niestety – smuci trzeci,
                    Który rodu byl zakala,
                    Bo mial kuske calkiem mala,
                    A cieniutka na ksztalt glizdy
                    I nie palil sie do pizdy.
                    Dobrze, gdy z matczynej woli
                    Raz na miesiac popierdoli.
                    A ze malo tak oblapia,
                    Bracia mieli go za gapia.
                    No i matka nawet czasem
                    Nazywala go Gluptasem.

                    Tak im slodko zycie idzie,
                    Ani w zbytku, ani w biedzie.
                    Starsze bowiem dwa chlopaki
                    Zarabiali w sposób taki,
                    ze pobozne, starsze panie
                    Braly ich na utrzymanie.
                    A i matka, chociaz stara,
                    Tez dawala za talara.
                    Tylko trzeci syn – wyskrobek
                    Wypinal sie na zarobek.
                    Ze nie udal sie niewiastom,
                    Dawal dupy pederastom
                    I ku wielkiej matki zlosci
                    Nie bral nic od swoich gosci…

                    Tak im sie wiec dobrze zylo,
                    I wygodnie, dobrze, milo.
                    Az dotarla i w ich strony
                    Wiesc o losie Pizdolony.
                    Na zarobek wiec lakoma
                    wola matka Chujogroma
                    I tak rzecze: Ty, mój synu
                    Id?! Dokonaj tego czynu!
                    Gdy spierdolisz Pizdolone
                    To dostaniesz ja za zone.
                    Pól królestwa twoim bedzie!
                    Tak królewskie brzmi oredzie.”

                    Syn usluchal rady matki.
                    Zaraz wlozyl czyste gatki.
                    Wymyl chuja – i bez zwloki
                    Ra?no ruszyl w swiat szeroki…
                    A gdy przybyl do stolicy,
                    Zaraz poszedl do ciemnicy
                    Gdzie sie swieca, rozkraczona,
                    brandzlowala Pizdolona.

                    Pyta debem mu stanela,
                    Wiec sie ostro wzial do dziela
                    I za pierwszym sztosem leci
                    Blyskawicznie drugi, trzeci,
                    Czwarty, piaty – az nareszcie
                    Wyrznal sztosów tysiac dwiescie
                    I utracil sile cala –
                    Lecz królewnie wciaz za malo!
                    Tak byl potem oslabiony,
                    Ze zlesc nie mógl z Pizdolony,
                    Az musialy dworskie ciury
                    ciagnac go za dupe z dziury,
                    I zaniesli omdlalego,
                    Do szpitala zamkowego.
                    A królewna ciagle krzyczy,
                    Ze to malo dla jej piczy!

                    Predko, predko basn sie baje,
                    Nie tak predko kutas staje,
                    Basn sie baje, czas ucieka,
                    Chujogroma matka czeka,
                    W koncu martwic sie zaczyna –
                    Ze nie widac skurwysyna…

                    Az ja doszly straszne wiesci…
                    Powstrzymujac lzy bolesci,
                    Pizdoliza do sie wzywa
                    I w te slowa sie odzywa:
                    – Bratu, rzecz to nie do wiary,
                    Nie powiodly sie zamiary.
                    Kutas zmarnial mu, niestety –
                    Id? wiec ty, spróbuj minety!

                    I Pizdoliz wnet bez zwloki,
                    Ruszyl predko w swiat szeroki.
                    W koncu zaszedl do stolicy.
                    Tam sie udal do ciemnicy,
                    Gdzie sie swieca, rozkraczona,
                    Brandzlowala Pizdolona.

                    Zaraz ja za picze lapie
                    I minete tego chlapie
                    Jezyk jego na ksztalt weza
                    To sie spreza, to rozpreza,
                    To sie wije jak sprezyna,
                    W pizde wwiercac sie zaczyna,
                    To po wierzchu, to od srodka.
                    Kreci na ksztalt kolowrotka,
                    To sie zwija znów jak fryga,
                    ze gdy patrzec – w oczach miga.
                    Doba tak za doba mija,
                    On jezorem wciaz wywija.
                    Lecz z nim takze to sie stalo
                    Ze utracil sile cala.
                    Wiec i jego dworskie ciury
                    ciagnely za dupe z dziury,
                    I wyniosly omdlalego,
                    Do szpitala zamkowego.
                    A królewna ciagle krzyczy,
                    Ze to malo dla jej piczy!

                    Predko, predko basn sie baje,
                    Nie tak predko kutas staje,
                    Basn sie baje, czas ucieka,
                    Pizdoliza matka czeka,
                    I juz martwic sie zaczyna –
                    Bo nie widac skurwysyna…

                    W koncu widzac, ze nie wraca
                    Mysli: Na nic moja praca…
                    Biedna dola jest matczyna.
                    Oto juz drugiego syna
                    Losy wziely mi zdradziecko!
                    Jedno mi zostalo dziecko,
                    I do tego calkiem glupie.

                    Gluptas mial to wszystko w dupie.
                    Raz spokojnie po jedzeniu
                    Chcial pochrapac sobie w cieniu.
                    Cos mu jednak spac nie daje,
                    Cos go ciagle gryzie w jaje.
                    Wiec sie predko zrywa z trawy,
                    W portki patrzy sie ciekawy
                    A tu sie po jajach szwenda
                    Niby chrabaszcz – wielka menda!

                    Gluptas juz rozpinal gacie,
                    By ja zgubic w sublimacie,
                    Gdy wtem menda nieszczesliwa
                    Ludzkim glosem sie odzywa:
                    Nie zabijaj chlopcze luby!
                    Czemu pragniesz mojej zguby?
                    Menda tez stworzenie boze,
                    Ze inaczej zyc nie moze
                    I ze czasem w jajo utnie –
                    Nie gubze jej tak okrutnie!?
                    Gluptas to serca bierze,
                    Mysli sobie: Biedne zwierze,
                    Ze mnie utniesz, cóz to zlego?
                    Przeciez nie zjesz mnie calego…
                    A pocierpiec czasem moge
                    Id? wiec dalej w swoja droge!

                    A tu nagle menda znika
                    I zmienia sie w czarownika,
                    Czarownika – czarodzieja,
                    I do swego dobrodzieja,
                    Co sie w strachu z miejsca zrywa,
                    W takie slowa sie odzywa:
                    -?Ze litosci miales wzgledy
                    Dla bezbronnej, slabej mendy
                    I zes jej darowal zycie –
                    Wynagrodze cie sowicie.
                    Dam ja ci wskazówki pewne
                    jak spierdolic masz królewne.
                    Sil twych malo tu potrzeba
                    Jest kondona – samojeba,
                    Który ma te dziwna sile,
                    Ze gdy wlozysz na swa zyle
                    I rozkazesz – on za ciebie
                    sztos za sztosem ciagle jebie
                    Czarodziejska moca cudna!
                    Ale zdobyc go jest trudno…
                    Dupa strzeze go zakleta,
                    Na przechodniów wciaz wypieta,
                    Z której moca zlego ducha
                    Ustawicznie ogien bucha.
                    I czy z bliska, czy z daleka,
                    Zarem swoim wszystko spieka.
                    I w tym mocnym, wielkim zarze
                    Dupa sie calowac kaze,
                    Lecz gdy powiesz do niej slowa:
                    – Niech sie ogien w dupie schowa!
                    Sama sie pocaluj wlasnie!
                    – Wtedy ogien w dupie zgasnie.
                    I powoli, z dobrej woli,
                    Kondon zabrac ci pozwoli.
                    Za twa dobroc ja ci moge
                    Do tej dupy wskazac droge.
                    We? ten klebek z soba razem,
                    On ci bedzie drogowskazem!
                    Rzuc na ziemie i id? wszedzie,
                    Gdzie sie klebek toczyc bedzie.
                    Lecz pamietaj zawsze swiecie
                    Czarodziejskie to zaklecie!

                    Tu czarownik, niby mara,
                    Zniknl i rozwial sie jak para.
                    Gluptas wstaje ucieszony,
                    Bierze klebek, rozbawiony,
                    I nie mówiac nic nikomu
                    Po kryjomu znika z domu.

                    Predko, predko basn sie baje,
                    Nie tak predko kutas staje.
                    Gluptas idzie, nie ustaje,
                    Coraz nowe mija kraje.
                    Gdy stu granic minal slupy
                    Zaszedl wreszcie az do dupy,
                    Z której ogien wieczny tryska.
                    A podszedlszy do niej z bliska,
                    Rozzarzonej nad pojecie,
                    Czarodziejskie swe zaklecie
                    Gluptas z calej silywrzasnie:
                    Sama sie pocaluj wlasnie!…
                    Wtedy dupa zawstydzona,
                    Puscila go do kondona.

                    Wiec z kondonem, ucieszony,
                    Pedzi wnet do Pizdolony.
                    A gdy przybyl do stolicy,
                    Zaraz poszedl do ciemnicy,
                    Gdzie sie swieca, rozkraczona,
                    Brandzlowala Pizdolona.

                    Wklada kondon na kutasa
                    I.. O dziwo! U gluptasa
                    Chuj, co zawsze byl jak z ciasta,
                    Na olbrzyma sie rozrasta!
                    Na sto chujów sie rozdziela
                    Kazdy gruby, jak ta bela,
                    Kazdy twardy, jak ze stali,
                    Kazdy dlugi na sto cali!
                    Wszystkie chuje z calej sily
                    Na królewne sie rzucily,
                    Kazdy sie jej w picze wwierca,
                    Kazdy koncem siega serca,
                    Kazdy jej sie w piczy grzebie,
                    Kazdy jebie, jebie, jebie…
                    Gluptas lezy bez wysilku,
                    Czasem klepnie ja po tylku
                    Czasem w cycki pocaluje,
                    A samojeb picze pruje.
                    Az królewna Pizdolona
                    Zchedozona, spierdolona,
                    Ze zmeczenia ledwo zywa,
                    Krzyczy: – Cipa sie rozrywa!

                    Takie przy tym tarcie bylo,
                    Az sie w piczy zapalilo.
                    By ugasic pozar ciala,
                    Straz zamkowa przyjechala
                    Z toporami, z bosakami,
                    Sikawkami i kublami,
                    Slowem – z calym inwentarzem
                    Uzywanym przy pozarze.
                    I po dlugiej, ciezkiej pracy
                    Ugasili ja strazacy.

                    Tak zostala Pizdolona
                    Z czaru swego wybawiona,
                    I znów stala sie prawiczka
                    Z malusienka, ciasna piczka.
                    Gluptas dostal zas w podzieke
                    Pól królestwa i jej reke.

                    Król byl taki ucieszony,
                    Ze zbawienia Pizdolony,
                    Ze pomimo swej starosci
                    Kapucyna rznal z radosci,
                    Tak sie znowu poczul mlody
                    Potem zas wyprawil gody
                    Gluptasowi z Pizdolona –
                    Mnie na gody zaproszono.
                    Wiec jak mówie, tez tam bylam.
                    Jadlam, pilam, pierdolilam,
                    Bawilam sie z nimi spolem,
                    Az zasnelam gdzies pod stolem…

                    Tu bajka dobiega konca
                    Juz za oknem patrzec slonca
                    Przy kominku babcia siwa
                    Cos mamrocze, glowa kiwa
                    Dajac dziatwie pouczenia
                    O rozkoszach chedozenia.

                    Których i Wam czytelnicy
                    Autor tej powiastki zyczy!

                    • Czytałam XIII księgę Pana Tadeusza 🙂
                      też niezła

                      • Zamieszczone przez Olesia
                        Czytałam XIII księgę Pana Tadeusza 🙂
                        też niezła

                        niezła??? -super

                        • Zamieszczone przez Olesia
                          Czytałam XIII księgę Pana Tadeusza 🙂
                          też niezła

                          Tyyy? takie świństwa? :eek::cool:

                          • To ja też mam coś w temacie, choć innego kalibru 😉

                            Oto legenda, która może ci sie wydać podobną do tego, co zdarza się
                            każdego dnia w różnych zakątkach Polski.

                            Na rozkaz marszałka Mózgu, generał Członek przeprowadził ofensywę na
                            twierdzę w Dolinie Miłości, znajdującej się w rejonie Uda i tuż przy
                            wsi Podbrzusze.
                            Generał Członek w porozumieniu z majorem Rączką posłał kaprala
                            Paluszka na zwiady. Kapral Paluszek stwierdził, że teren jest nieco
                            podmokły. Wobec takiej sytuacji terenowej generał Członek wydal rozkaz
                            ataku i wczesnym rankiem przesunął się do wsi Brzuchowice dolne,
                            zdobywając bez wysiłku Pępków.
                            W międzyczasie major Rączka zaatakował wieś Cyckowice, gdzie po
                            zaciętej walce zdobył dwa wzgórza o wyjątkowym znaczeniu
                            strategicznym. Po chwili odpoczynku rozpoczął się atak na najwyższy
                            szczyt twierdzy w Dolinie Miłości.

                            Tutaj dowództwo objął major Gołogłowy. Przesunął się on pod osadę
                            Włosienice, stąd z całą siłą ruszył do ataku. Rozgorzała walka, polała
                            się krew, a w ogniu walki zginął, broniąc swojego odcinka, porucznik
                            Błonka, który przez jakiś czas stawiał zacięty opór majorowi
                            gołogłowemu. Major Gołogłowy wykazał się niespotykaną umiejętnością
                            manewru. To atakował, to wycofywał się w mury Doliny Miłości.

                            Walczył tam sierżant Śmietanka, który niestety dostał się do niewoli.

                            Według informacji naszego wywiadu został skazany przez obrońców na 9
                            miesięcy więzienia w lochach twierdzy w Dolinie Miłości, zginął także
                            kapral Sztywny, po którym dowodzenie objął chorąży Flak.

                            Sytuacja majora Gołogłowego stawała się beznadziejna, gdyż zaczął on
                            wykazywać brak amunicji, toteż zmuszony był wycofać się do pobliskiej
                            wsi Portkowice wraz z majorem Flakiem w celu odpoczynku i
                            zmobilizowania nowych sił do ponownego ataku…

                            Pozdrawiam 🙂

                            • Zamieszczone przez ahimsa
                              Tyyy? takie świństwa? :eek::cool:

                              No cóż, nikt nie jest doskonały 😉

                              • a znacie Kochanowskiego Fraszki Nieprzystojne?

                                Oto jedna z frywolnych fraszek z tego zbiorku, którymi mistrz zabawiał swoich gości:

                                NA MATEMATYKA
                                Ziemię pomierzył i głębokie morze,
                                Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
                                Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
                                A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

                                • tia, znam 🙂

                                  • Podoba mi się! Bajka tez. 🙂 Co dziwne “brzydkie słowa” mnie w takim wydaniu nie rażą!

                                    • Zamieszczone przez agazyla
                                      a znacie Kochanowskiego Fraszki Nieprzystojne?

                                      Oto jedna z frywolnych fraszek z tego zbiorku, którymi mistrz zabawiał swoich gości:

                                      NA MATEMATYKA
                                      Ziemię pomierzył i głębokie morze,
                                      Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
                                      Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
                                      A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

                                      żeściesię laski rozkręciły:D

                                      Znasz odpowiedź na pytanie: Uprzedzam, tylko dla dorosłych :) tfórczość wieszczów

                                      Dodaj komentarz

                                      Angina u dwulatka

                                      Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                      Czytaj dalej →

                                      Mozarella w ciąży

                                      Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                      Czytaj dalej →

                                      Ile kosztuje żłobek?

                                      Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                      Czytaj dalej →

                                      Dziewczyny po cc – dreny

                                      Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                      Czytaj dalej →

                                      Meskie imie miedzynarodowe.

                                      Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                      Czytaj dalej →

                                      Wielotorbielowatość nerek

                                      W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                      Czytaj dalej →

                                      Ruchome kolano

                                      Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                      Czytaj dalej →
                                      Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                      Logo
                                      Enable registration in settings - general