Witajcie kochane,
po kilkunastodniowej przerwie nareszcie znowu jestem z wami….
cieszę się razem z wami,że nareszcie nadszedł ten upragniony lipiec na,który wszystkie tak długo czekałyśmy…
może w skrócie napiszę o swoim porodzie bo na dłuższy wywód pewnie nie znajdę prędko czasu choć malutka grzeczna jak aniołek i wam takich aniołków rzyczę….
a więc….
w poniedziałek 30 czerwca byłam u mojej gin.i powiedziałam, ze czuję się dobrze…jednak jedynym niepokojącym sygnałem jest fakt iż rzadziej czuję ruchy małej aczkolwiek je czuję….
ona na to,że szybciutko do szpitala zrobić zapis a później tamtejszy lekarz zdecyduje co dalej…
i pojechałam…. Ale nie na Solec(gdzie miałam rodzić)…
tylko na Bródno(ona tam pracuje i dała skierowanie…mówiąc dokładnie czego mogę się tam spodziewać)…
ok.23.30 przyjęto mnie do szpitala mówiąc,że dostanę oksytocynę i zobaczymy jak będzie zachowywał się dzidziuś….
zrobiona także usg….gdzie wszystko wydawało się w porządku….
po podłączeniu oksytocyny pojawiły się skurcze co 6 minut…..i to takie,że zaczęłam je dobrze odczuwać…
miła pani doktor poinformowała mnie,że może się okazać,że po odłączeniu oksytocyny skurcze mogą ustąpić a ja i tak zostanę do terminu w szpitalu…..oj nie spodobało mi się to okrutnie…tymbardziej,że Andrzeja odesłano do domciu….
no i tak stało się…po odłączeniu oksytocyny skurcze jak ręką odjął…uciekły
ale….
pani doktor zbadała mnie i z uśmiechem na twarzy rzekła…. A jednak jeszcze dziś urodzimy….rozwarcie na 4 cm…. A ja ni cholery nie czuję…..żadnych skurczów…
raniutko…ok 9 przeniesiono na salę porodową i kazano czekać…..
myślę sobie….dlaczego mam czekać sama….dawaj dzwonię po Andrzeja i mówię przyjeżdzaj….rodzimy
i przyjechał….o 10-tej…..
w tym samym czasie kiedy mój kochany stanął w drzwiach sali porodowej przyszedł (nareszcze) pan doktor i mnie bada….rozwarcie 5 cm… A ja nie cholery skurczów nie czuję….wody nie odeszły….
lekarz rzecze:
-co my tak panią męczyś tym czekaniem będziemy….podać oksytocynę i przekłówamy pęcherz…i przekłuli (bezbolesnie)
…mój kochany zbladł i przypomniał sobie, ze nie zjadł śniadania…
więc mówię:
-idź i zjedz coś…to jeszcze trochę potrwa
poszedł ok 10.45 a mnie za kilka minut zaczęo skręcać z bólu więc dzwonię i mówię wracaj kochanie bo rodzę…
przyszeł po pół godzinie kiedy główka już była na wierzchu….i urodziliśmy córeczkę….śliczną, zdrową
wkurzona na niego byłam niemiłosiernie, ze tak niewiele brakowało…zaledwie kilka minut i nie zdazylby na porod…
przyznal się w końcu, ze kiedy zadzwoniłam krzycząc wręcz,że rodzę….pomyślał,że jestem stuknięta…zaledwie kilkanaście minut wcześniej byłam uśmiechnięta bez objawów rychłego porodu…. A tu raptem krzyczę,że rodzę więc spokojnie jeszcze zamówił kawę i szarlotkę…..:)
….. Ach Ci faceci….i jak ich nie kochać!!!
wiecie co dziewczyny….jestem tak szczęśliwa,że nie potrafię tego opisać…mała w rezultacie na imię ma //lena i pewnie to imię już nie ulegnie zmainie….wcześniejsze nie przeszło przez cenzurę u starszej córki i trzebabyło pójść na kompromis…. No i jest Lena….śliczna moja wyczekana, zdrowa Lenka…
pozdrawiam was kochane i życzę wszystkim oczekującym szybkiego rozwiązania i oczywiście wszystkim dziewczynom zdrowych dzieciaczków i abyście były tak szcześliwymi matkami jak ja jestem….duże buziaki ode mnie i Lenki,która właśnie domaga się cyca….
Edyta i lipcowa Marta
3 odpowiedzi na pytanie: Urodziłam……(dość długie)
Re: Urodziłam…(dość długie)
Paula, Ty to tak bajkowo opisalas, ze wydaje sie, ze ten straszny porod to nic takiego. Gratulacje za dzielnosc i szybkosc, no i dla Taty tez, w koncu zdazyl.
Trzymajcie sie
Istria (30.11.03)
Re: Urodziłam…(dość długie)
Gratuluje!
Poród do pozazdroszczenia!!
ala i chybasynuś 28.07.2003
Re: Urodziłam…(dość długie)
Gratuluję córeczki! Pozdrawiam całą rodzinke
Basia & Tajemnicze Maleństwo (11.09.2003)
Znasz odpowiedź na pytanie: Urodziłam……(dość długie)