w jakim świecie żyjemy ???

[Zobacz stronę]

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: w jakim świecie żyjemy ???

  1. 🙂

    U nas jest raczej nakaz wyjascia ze szkoly podczas przerw 😉

    Jesli u Was nikt nie wychodzi na przerwe, to oczywiscie dyzury sa zbedne. Choc pozostaje mi zaskoczenie, ze uczniowie spedzaja np. 7 godzin w szkolnych murach. Nigdy nie bylam w takiej szkole.

    • U nas by to chyba nie przeszło, bo za krótkie przerwy, nie opłacałoby się ubierać-rozbierać.
      A wydłuży sie nie da bo i tak mamy do godz 17 lekcje.
      Niesłychane jak różne są zwyczaje w róznych okolicach:)
      A Ty Lea mieszkasz w dużym mieście?

      To linkowane zdarzenie miało miejsce na schodach szkoły, po wyjściu uczennicy za szkoły(szła do domu). Tak bynajmniej jest w reportażu. Nie wiesz, jak to jest od strony prawa? Czy dyrektor będzie za to odpowiadał?

      • Nie wiem. I na pewno można tu będzie wyciągac rozne niuanse.

        Nie pracuje w duzym miescie, ale szkola jest spora.

        Co do oplacania ubierania i rozbierania – mozna by duzo mowic o tym, co sie w szkole nie oplaca 😉

        • Zamieszczone przez Lea
          Nie wiem. I na pewno można tu będzie wyciągac rozne niuanse.

          Przede wszystkim nie wiadomo, na ile prawdziwy jest ten reportaż. Po tym, jak z piekarza-oszusta podatkowego zrobili bohatera, średnio mam zaufanie do programów typu uwaga.

          Co do oplacania ubierania i rozbierania – mozna by duzo mowic o tym, co sie w szkole nie oplaca 😉

          No tak:)

          Pytanie uczniów najczęstsze: Po co mi to;)Tak sobie myślę, że czasem trochę racji w tym pytaniu jest.:)

            • Ja poważnie myśle o zapisaniu córki do Salezjańskiej podstawówki.
              Boje sie ją wogóle do szkoły wysłać.

              • Zamieszczone przez Lea
                Generalnie to chyba było nieporozumienie. Pisałam o dyżurach poza budynkiem szkoły – ale w miejscach, gdzie uczniowie przebywają.
                Nie wiem, jak jest u Ewki. Mam nadzieję, że podobnie jak u Uli – że tam, gdzie nie ma dyżurów, tam nie ma też pozostawionej samej sobie dzieciarni/młodzieży.

                EwkaM sama jeszcze jeszcze nie wie
                (ale dopyta się na zebraniu i nie omieszka Was poinformować)

                Zamieszczone przez AgaSkol
                Ja poważnie myśle o zapisaniu córki do Salezjańskiej podstawówki.
                Boje sie ją wogóle do szkoły wysłać.

                Ago, też się boję

                • Lea, jak sobie przeczytałam jeszcze raz ten wątek, a raczej naszą rozmowę, niezły nam wyszedł komizm przez nieporozumienie
                  Rzeczywiscie głupotą by było, gdyby nauczyciele pełnili dyżury na pustych korytarzach,a młodzież swobodnie hasała na dworze:)

                  • Zamieszczone przez Lea

                    1. Brak dyżurów w szkole wydaje mi się zaniedbaniem. Nie widzę uzasadnienia. Nie ma nauczycieli? Dyrektor odpowiada, zgłasza zapotrzebowanie, cokolwiek. Zatrudnia kogoś albo stoi sam – jego sprawa. Dyrektor jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo w szkole.

                    2. Natomiast co do mocy nauczycieli.
                    Widziałam kuratorium interweniujące przeciwko nauczycielowi, który dopuscił do tego, ze uczen oczekiwał na rozmowę w pozycji stojącej (interwencja kuratorium wynikala z zemsty rodzica, bo ucznia złapano na piciu alkoholu w szkole, a wg rodzica to jest czepianie sie belfra, wiec jak chcial, to teraz niech ma za swoje).
                    Zgadnijcie, ktora osoba miala potem problemy?

                    3. Generalnie nauczyciele tylko sie czepiaja. Sa to sfrustrowane osoby, ktore z radoscia wpisuja jedynki i dla wlasnej satysfakcji upominaja mlodziez palącą w toaletach i kopiącą mlodszych.
                    Na szczescie mlodziez jest o tym systematycznie informowana przez rodzicow i dzieki temu wie, gdzie jest czyje miejsce.

                    4. Wystarczy poczytac forum (nie ten watek, ogolnie). Jedna jedynka naszej pociechy, jedno zaniedbanie pani w przedszkolu – sa czasami pretekstem do opisania wszelkich niedoskonalosci kadry wszelkich placowek. Ten sam komunikat mlodziez otrzymuje w domach. Efekt moze byc tylko jeden.
                    Oczywiscie nieustajacy wzrost autorytetu 😉 takze rodzicow 😉
                    Rodzice tej problemowej mlodziezy sobie przeciez swietnie radza, tylko szkola im dzieci popsula.

                    Nie wiem, ale mam mieszane odczucia odnoscie Twojego postu, czy piszesz powaznie, czy mial byc on – powiedzmy jakas satyra czy zlosliwoscia??
                    Bo Ad 1. Dyrektor w tej kwestii nie ma nic do powiedzenia,bo to urzad moze kogos zatrudnic, pod warunkiem ze ma pieniadze, a nie zatrudni tylko do stania na dyzurach…
                    Ad3.?? To chyba zart?
                    Ad4. Co do tego punktu to zgadzam sie, jedno potkniecie i mozna zycie w wiezieniu spedzic mimo ze bylo sie naprawde dobrym pedagogiem. A i tak wlasnie zawsze jest wina nauczyciela, rodzice nie patrza, ze w domu dzieci nie wychowuja (o czym tu mowic, moi uczniowie – 4 klasa podstawowki, legalnie ogladaja Wlady Moch – na zebraniu wspomnialam a rodzice zdziwieni o co mi chodzi, przeciez to bajka…. )

                    Zamieszczone przez ulaluki

                    A co do skuteczności nauczyciela… Myślę, że na współpracy na lini nauczyciel-wychowawca-pedagog-dyrektor można wiele osiągnąć, oczywiście nie zawsze się da coś zrobić

                    No wlasnie, po 1 ta linia jest dosc dluga i nie zawsze wszystkie osoby chca, a po 2 czasem nawet wspolpraca nie pomaga ( o czy pisalam we wczesniejszych postach)

                    A ja i tak uwazam, ze bardzo duzo winy w tym wszystkim co sie dzieje to wina nie tylko nauczycieli (tak, sa niekompetentni nauczyciele, osoby ktore sie do tego nie nadaja) ale w suzej mierze to wina wlasnie rodzicow.
                    Wlasnie chocby zakazy stawiane w szkole – oburzeni rodzice, ze jak mozemy zabierac komorki, jak mozemy karac ich dzieci, jak mozemy zadawac prace domowa itd wiec co my mozemy zrobic?
                    A ze moje dzieciaki sa jeszcze malutkie, to nieraz slyszlam ich opowiesci (to takie ufne istotki i przychodzily do mnie i opowiadaly) jak to rodzice w domu nadawali na pania X ze jest glupia itd czy na Pana Y ze wogole jest beznadziejny, wiec jak ma dziecko podchodzic do Pana X i Y jezeli ich najwiekszy autorytet – rodzice, uwazaja ze on sa beznadziejni?

                    • Dyrektor ma duzo do powiedzenia, a nie nic. O zatrudnieniu napisalam jako jednej z form poszukiwania wyjscia – ale nie jedynej. Jak nie da rady, musi zrobic cos innego – jego obowiazek. Oczywiscie, ze nie zatrudni kogos do samych dyzurow. Mozna to zrobic inaczej.
                      Mozna – widzialam na wlasne oczy 😉
                      A jak nie ma nikogo, to rzeczywiscie niech dzieci ze szkoly nie wypuszcza 😉
                      w koncu regulamin dyzurow zalezy od niego w znacznej mierze.

                      Reszta nie byla ani satyrą, ani zlosliwoscia 🙂 Z przebiegu watku na pewno widac, jakie mam stanowisko i z czyjego punktu widzenia to pisalam 🙂

                      Oczywiscie, ze to wszystko, co sie dzieje, to nie wina nauczycieli. Nie dlatego sie mlodziez katuje, ze kogos nie bylo na dyzurze. Czy czlowieka od takich czynow powinna hamowac czyjas ciagla opieka?
                      Czy jakis inny hamulec, przez kogo innego i gdzie indziej zamontowany?
                      (pytanie retoryczne)

                      • Dyrektor ma duzo do powiedzenia, a nie nic. O zatrudnieniu napisalam jako jednej z form poszukiwania wyjscia – ale nie jedynej. Jak nie da rady, musi zrobic cos innego – jego obowiazek. Oczywiscie, ze nie zatrudni kogos do samych dyzurow. Mozna to zrobic inaczej.
                        Mozna – widzialam na wlasne oczy
                        A jak nie ma nikogo, to rzeczywiscie niech dzieci ze szkoly nie wypuszcza
                        w koncu regulamin dyzurow zalezy od niego w znacznej mierze.

                        Reszta nie byla ani satyrą, ani zlosliwoscia Z przebiegu watku na pewno widac, jakie mam stanowisko i z czyjego punktu widzenia to pisalam

                        Oczywiscie, ze to wszystko, co sie dzieje, to nie wina nauczycieli. Nie dlatego sie mlodziez katuje, ze kogos nie bylo na dyzurze. Czy czlowieka od takich czynow powinna hamowac czyjas ciagla opieka?
                        Czy jakis inny hamulec, przez kogo innego i gdzie indziej zamontowany?
                        (pytanie retoryczne)

                        Pewnie, ze dyrektor ma duzo do powiedzenia, ale w kwestii zatrudniania pracownikow itp niewiele 😉 A jezeli chodzi o dyzury, to jezeli jest mala szkola to naprawde jest z tym ogromny problem, bo brakuje nauczycieli (przeciez musimy miec chociaz jedna przerwe zeby cos zjesc czy isc do toalety). Zreszta, sama wiem jak stoje na dyzurze – mimo ze wydaje mi sie, ze pilnuje te dzieciaki, to wiem, ze nie da sie wszystkiego przyuwazyc (ja jestem na jednym koncu korytarza, a na drugim dzieciaki sie tluka, zanim ja tam dotre, to moze sie cos stac naprawde zlego).
                        A my dzieciaki na dwor nie wypuszczamy i niewiele to zmienia – zreszta w tym artykule to chyba bylo mowa o sytuacji po lekcjach??

                        No wlasnie nie wiem z czyjego punktu to pisalas, bo mialam wrazenie ze to jest atak na nauczycieli (szczegolnie punkt 3), potem jednak odebralam to jako cos innego . Takze nie wiem.

                        I ostatnie zdanie – zgadzam sie i uwazam, ze tez troche przesadza sie teraz, ok, to byla rzeczywiscie ciezka sytuacja, ale rodzice naprawde popadaja w paranoje, chuchaja i dmuchaja na dzieci i leca do szkoly niezaleznie od tego jaka krzywda dziecku sie dzieje. A takie ekstremalne przypadki przynajmneij u nas zdazaja sie bardzo rzadko i byly zawsze w szkolach ( i nie tylko).

                        • Swiki, u nas na korytarzu dyżuruje dwie osoby na krótkiej przerwie, a na długich trzech nauczycieli.
                          Lea o nauczycielach pisze okiem rodziców. Bynajmniej ja tak odebrałam.

                          A o wypadkach to masz racje, zdarzały się kiedys i się zdarzają.
                          U nas w podstawówce chłopak wlał kwas solny do butów uczniów. To była afera

                          • Dyrektor ma duzo do przydzialu obowiazkow, np. u personelu – oraz do egzekwowania pewnych spraw, do wyznaczania stref dyzurow, czestotliwosci zmian i liczebnosci nauczycieli, wspldzialania z monitoringiem, portierem etc.
                            Do takiego podzialu dyzurow, by np. zmiany dyzurow nie byly absurdalnie dlugie, a przy tym nierealne (nie wszedzie sie dba o to, by zawsze byla jakas przerwa w ciagu dnia wolna – nie ma przepisu, ze musi byc 🙁 ).

                            Z wypadkami to jak na lekcji wf. Jak dziecko dostanie pilka a nauczyciel byl – to ok, zdarza sie. Jak nie bylo – to jest jego wina i zaniedbanie. Oczywiscie, ze dyzury w sposob fizyczny rzadko takim sprawom moga przeciwdzialac. Przeciez nawet bedac rodzicami, nie potrafimy czasami zapobiec wypadkowi, ktory ma miejsce na naszych oczach, a mamy wtedy do opieki jedno, dwoje czy troje…
                            Dyzury jednak na pewno jakos ograniczaja masowe zle zachowania, dzialania jawnie niebezpieczne, prowokacyjne czy popisowe, wkraczanie osob obcych, zniszczenia czy agresje. Ograniczaja. Bo to sa spore grupy mlodych ludzi w jednym miejscu i o wypadek naprawde latwo.

                            Swiki – pisałam kilka razy, ze nie czytalam artykulu i wypowiadam sie ogolnie o tym, co moga nauczyciele i jak wygladaja dyzury. W tamtej sprawie i tak gdybym przeczytala, wiedzialabym za malo, by cos powiedziec, wyrokowac. Wiec nie wiem, kiedy i co sie tam dokladnie stalo i czyja to byla wina. Kto odpowiadal np. za opuszczenie terenu szkoly (teren szkoly nie konczy sie na samym budynku) i czy gdyby nie stalo sie to tam, to staloby sie 5 minut pozniej za rogiem gdzies… Ale oczywiscie ze same dyzury nie rozwiaza wszystkiego, skoro mlodziez jest sklonna robic takie rzeczy.

                            Nie wiem jednak, co masz na mysli, mowiac, ze gdy nie wypuszczacie dzieci na dwor, to niewiele zmienia. W jakim sensie niewiele zmienia? Bezpieczenstwa czy dyzurow?
                            U mnie to zmienia o tyle, ze potrzebne sa dodatkowe 4 osoby na dyzurach na dworze. Zmienia tez to, ze mlodziez nie kisi sie w szkolnych murach przez tyle godzin dziennie. Zmienia takze to, ze o wiele trudniej jest zapanowac nad mlodzieza na dworze i trudniej jest zahamowac wstep obcych osob – gdy tego dostepu nie bronia po prostu zamkniete drzwi, a niskie ogrodzenie i bramka. No i mniej uczniow pali w szkole, a wiecej probuje uciec, by zapalic po drugiej stronie ulicy.
                            Pewną roznice stanowi takze liczba ofiar wojny na sniezne kulki 🙁

                            • po przeczytaniu pierwszego postu juz wiem dlaczego plakałam ostatnio gdy uswiadomiłam sobie, że za kilka miesięcy mój najstarszy idzie do szkoły

                              • Zamieszczone przez Lea
                                Dyrektor ma duzo do przydzialu obowiazkow, np. u personelu – oraz do egzekwowania pewnych spraw, do wyznaczania stref dyzurow, czestotliwosci zmian i liczebnosci nauczycieli, wspldzialania z monitoringiem, portierem etc.
                                Do takiego podzialu dyzurow, by np. zmiany dyzurow nie byly absurdalnie dlugie, a przy tym nierealne (nie wszedzie sie dba o to, by zawsze byla jakas przerwa w ciagu dnia wolna – nie ma przepisu, ze musi byc 🙁 ).

                                Z wypadkami to jak na lekcji wf. Jak dziecko dostanie pilka a nauczyciel byl – to ok, zdarza sie. Jak nie bylo – to jest jego wina i zaniedbanie. Oczywiscie, ze dyzury w sposob fizyczny rzadko takim sprawom moga przeciwdzialac. Przeciez nawet bedac rodzicami, nie potrafimy czasami zapobiec wypadkowi, ktory ma miejsce na naszych oczach, a mamy wtedy do opieki jedno, dwoje czy troje…

                                Wiec nie wiem, kiedy i co sie tam dokladnie stalo i czyja to byla wina. Kto odpowiadal np. za opuszczenie terenu szkoly (teren szkoly nie konczy sie na samym budynku) i czy gdyby nie stalo sie to tam, to staloby sie 5 minut pozniej za rogiem gdzies… Ale oczywiscie ze same dyzury nie rozwiaza wszystkiego, skoro mlodziez jest sklonna robic takie rzeczy.

                                Nie wiem jednak, co masz na mysli, mowiac, ze gdy nie wypuszczacie dzieci na dwor, to niewiele zmienia. W jakim sensie niewiele zmienia? Bezpieczenstwa czy dyzurow?
                                Pewną roznice stanowi takze liczba ofiar wojny na sniezne kulki 🙁

                                W takim razie, jezeli nauczyciel nie musi miec niby wolnej przerwy, to kiedy niby ma isc chocby do wc? Jezeli ma stac kazda przerwe i potem odrazu leciec na lekcje, zreszta, zejscie z dyzuru i przejscie do pokoju po dziennik a nastepnie do klasy tez zajmueje jakis czas i dzieciaki sa wtedy bez opieki i tego nie da sie uniknac.
                                Zgadzam sie, ze dyrektor decyduje o dyzuracj ilosci nauczycieli itd, tylko jezeli w skzole jest tylu nauczycieli, ze ledwo wystarcza, aby stal jeden na kazdej przerwie i na kazdym pietrze, to co ma zrobic, przeciez nas nie sklonuje a kasy na wiecej etatow nie ma, a portrier nie moze sprawowac dyzuru, to ze robi to np dodtakowo, to jedna sprawa, ale w razie wypadku, on nie odpowieada, czyli defakto nie bylo nikogo na dyzurze.
                                Ok, teren szkoly nie konczy sie za murami budynku, ale to co, wychodzic z tymi dzieciakami na dwor? I rozganiac je potem zeby wyszly poza furtke, to ktos powie ze to tez jeszcze terne szkoly, bo pod szkola, albo moze nie ch rodzice przychodza po swoje dzieci i wtedy nei bedzie problemu rzadnego 😉
                                A co do tego zdania, ze gdy nie wypuszczacie dzieci na dwor, to niewiele zmienia, to chodzilo mi o bezpieczenstwo i kontrole nad dzieciakami, ze tak samo trudno nad nimi zapanowac i w srodku budynku i na zewnatrz i rozne zdarzenia moga sie pojawic i tu i tu.

                                I tak, zgadzam sie ze dyzury napewno ograniczaja i hamuja pewne zachowania, ale nie sa w stanie ich wogole wyeliminowac i jezeli tak bardzo niby martwimy sie o nasze pociechy, to dlaczego to widac dopiero, jak naprawde cos stanie sie powaznego, dlaczego nei ma rodzicow na wywiadowkach, dlaczego maja problemy z tym, jak wzywa ich sie do szkoly na rozmowy indywidualne? Dlaczego nei korzystaja z pomocy pedagogow, psychologow i innych osob bedacych w szkole? Bo sie nie chce,m bo nie ma czasu, bo praca, a potem wlasnie jest to co jest. Wiec naprawde moze nie oczerniajmy najpiierw wszystkich dookola, tylko spojrzmy z czystym sumieniem na siebie i powiedzmy sobie, czy naprawde sami robimy wszystko, aby wyeliminowac takie sytuacje? I teraz nie pisze jako nauczyciel, tylko jako przyszly rodzic. Czy mam prawo pograzac wszystkich dookola, nie robiac samej nic, aby bylo lepiej?

                                Ululaki: u nas niestety nie ma az tylu nauczcyieli, takze macie i tak dobrze.

                                • No własnie prawo przewiduje np. to, ze matka karmiaca moze nakarmic dziecko po 4 lekcjach bodajze 😉 ale ze nauczyciel moze isc do toalety – nie przewiduje 😉
                                  Nie pytaj mnie, kiedy on ma to zrobic. Nie umiem odpowiedziec. U nas kiedys zmiany dyzurowe byly tak dlugie, ze nie mialam zadnej wolnej przerwy w ciagu dnia, a za to inny dzien mialam bez przerw. Trwalo kilka lat, zanim przekonalismy decydentow, zeby zrobic krotsze ale za to czestsze zmiany. Zmiany, wg ktorych moge isc do toalety co 3 godziny, a nie co 5 – 6.

                                  Co do rodzicow – wlasnie o to mi chodzilo w punkcie, ktorego nie rozumialas. Byl to punkt widzenia wielu z nich. Szkola ma wychowac dziecko (15 – letnie np.), dac mu opieke i jeszcze ma sama sie domyslac, co z nim robic – bo przeciez rodzic nie przyjdzie, zeby poznac chocby wychowawce, szczegolnie ze ten nauczyciel to jest d wołowa i sfrustrowaniec, ktorzy się tylko wyżywa. Niektorzy rodzice pod koniec edukacji swojego dziecka nie znaja nawet nazwisk, a co dopiero twarzy czy metod pracy nauczyciela. Zrestza czesc rodzicow ma dosc szkoly po wizycie na jednej przerwie. Ale nie przeszkadza im to w dalszym ciagu sie dziwic, ze nauczyciel moze miec gorszy dzien i wpisac uwage zamiast po raz 35. poprosic ucznia, by przestal np. spiewac na lekcji.

                                  Oczywiscie, ze nie wszyscy nauczyciele sa dobrzy. A nawet jak umieja dobrze nauczyc, to maja braki w umiejetnosciach pedagogicznych, mediatorskich czy jakis tam jeszcze. Bo ludzi idealnych nie ma – a juz szczegolnie takich, ktorzy jednoczesnie maja ogromna wiedze, umieją się nia dzielic z grupa ludzi najtrudniejszym wieku, zadzialaja do tego opiekunczo i wychowawczo na poziomie takim, ze rodzic w konforcie moze nie pofatygowac sie nawet na wywiadowke, nie jedza, nie sikaja, nie spia.
                                  Widocznie jednak, mimo ze tak czesto na nauczycieli sie narzeka, i tak znaczna czesc spoleczenstwa spodziewa sie, ze szkola sie tym dzieckiem zajmie w pelnym wymiarze – bo jak inaczej wyjasic to, ze sie rodzice nie chca kontaktowac?
                                  (wiem, ze w tym momencie wieksza czesc forumowiczek moze pomyslec – jakie to niesprawiedliwe, tak mowic, my takie nie jestesmy; jednak my tu jestesmy bardzo malo reprezentatywnym wycinkiem spolecznestwa; nie zawsze “lepszym” czy “gorszym” – to pewnie zalezy – nie jestesmy jednolita grupą… ale ja pisze w oparciu o wlasne doswiadczenia z setkami zywych, nie forumowych rodzicow; rodzicow fantastycznych tez jest sporo – ale to mniejszosc; czesc zreszta w czasie wizyty w szkole skupia sie na tym, zeby opowiedziec, jacy to zli sa ci inni rodzice… Trzeba by chyba zaczac od tego, czego sie wymaga od szkoly. Kim ma byc ten nauczyciel, na czym powinien sie skupic. Wg mnie zeby naprawde dobrze uczyl, powinien sie w wiekszej mierze do tych umiejetnosci ograniczyc i je w sobie doskonalic – bo obecnie stawia sie tak wysokie wymagania wobec dobrego nauczyciela, ze malo kto temu potrafi sprostac na rozsadnym poziomie i w efekcie mamy nijaką kadre; wlasnie malo kto swietnie nauczy, wyrobi sie z kazdym dyzurem nie sikajac, nie jedzac miedzy lekcjami, umiejac rozgonic bijace sie towarzystwo i z dobrej strony zainterweniowac psychologicznie, gdy naglą minuty; organizujac czas po lekcjach, poznajac kazdego z wychowankow i dbajac o kontakty z rodzicami w czasami absurdalnych godzinach, przygotowujac pomoce i dostosowujac wymagania do kazdego ucznia (powinnam miec w jednej klasie np. 8 roznych poziomow wymagan dla poszczegolnych dzieci i miec to rozpisane na tych uczniow imiennie i to realizowac w 45 minutach lekcji – ideal); wolalabym, zeby do szkoly przychodzili pracowac ludzie, ktorzy potrafia dobrze i ciekawie nauczac, a nie ktorzy tu pracuja, bo nie boja sie agresji, maja donosny glos lub straszna posture 😉 Niestety dla wielu nauczycieli radzic sobie z uczniami = nie dac sobie wejsc na glowe i wyrobic sie z robota papierkowa. Dyzury to osobny problem, bo w ich czasie stykamy sie z osobami, ktore nas nie znaja – w wielkich szkolach to mw. tak, jakby ktoras z forumowiczek przyszla na przerwe i probowala uspokoic plujacych na siebie nazwajem nieznanych jej 16 – latkow. Powodzenia w pacyfikowaniu tej anonimowej grupy na oczach rozesmianej gawiedzi. I to wszystko w czasie “wolnym od lekcji” – czyli na przerwie 😉 jesli sobie ktos z tym radzi, gotowy jest do pracy w szkole. Tylko czy to powinno byc kryterium? Wg mne jest w wielu szkolach. )

                                  • Zamieszczone przez Lea
                                    No własnie prawo przewiduje np. to, ze matka karmiaca moze nakarmic dziecko po 4 lekcjach bodajze 😉 ale ze nauczyciel moze isc do toalety – nie przewiduje 😉
                                    Nie pytaj mnie, kiedy on ma to zrobic. Nie umiem odpowiedziec. U nas kiedys zmiany dyzurowe byly tak dlugie, ze nie mialam zadnej wolnej przerwy w ciagu dnia, a za to inny dzien mialam bez przerw. Trwalo kilka lat, zanim przekonalismy decydentow, zeby zrobic krotsze ale za to czestsze zmiany. Zmiany, wg ktorych moge isc do toalety co 3 godziny, a nie co 5 – 6.

                                    Co do rodzicow – wlasnie o to mi chodzilo w punkcie, ktorego nie rozumialas. Byl to punkt widzenia wielu z nich. Szkola ma wychowac dziecko (15 – letnie np.), dac mu opieke i jeszcze ma sama sie domyslac, co z nim robic – bo przeciez rodzic nie przyjdzie, zeby poznac chocby wychowawce, szczegolnie ze ten nauczyciel to jest d wołowa i sfrustrowaniec, ktorzy się tylko wyżywa. Niektorzy rodzice pod koniec edukacji swojego dziecka nie znaja nawet nazwisk, a co dopiero twarzy czy metod pracy nauczyciela. Zrestza czesc rodzicow ma dosc szkoly po wizycie na jednej przerwie. Ale nie przeszkadza im to w dalszym ciagu sie dziwic, ze nauczyciel moze miec gorszy dzien i wpisac uwage zamiast po raz 35. poprosic ucznia, by przestal np. spiewac na lekcji.

                                    Oczywiscie, ze nie wszyscy nauczyciele sa dobrzy. A nawet jak umieja dobrze nauczyc, to maja braki w umiejetnosciach pedagogicznych, mediatorskich czy jakis tam jeszcze. Bo ludzi idealnych nie ma – a juz szczegolnie takich, ktorzy jednoczesnie maja ogromna wiedze, umieją się nia dzielic z grupa ludzi najtrudniejszym wieku, zadzialaja do tego opiekunczo i wychowawczo na poziomie takim, ze rodzic w konforcie moze nie pofatygowac sie nawet na wywiadowke, nie jedza, nie sikaja, nie spia.
                                    Widocznie jednak, mimo ze tak czesto na nauczycieli sie narzeka, i tak znaczna czesc spoleczenstwa spodziewa sie, ze szkola sie tym dzieckiem zajmie w pelnym wymiarze – bo jak inaczej wyjasic to, ze sie rodzice nie chca kontaktowac?
                                    (wiem, ze w tym momencie wieksza czesc forumowiczek moze pomyslec – jakie to niesprawiedliwe, tak mowic, my takie nie jestesmy; jednak my tu jestesmy bardzo malo reprezentatywnym wycinkiem spolecznestwa; nie zawsze “lepszym” czy “gorszym” – to pewnie zalezy – nie jestesmy jednolita grupą… ale ja pisze w oparciu o wlasne doswiadczenia z setkami zywych, nie forumowych rodzicow; rodzicow fantastycznych tez jest sporo – ale to mniejszosc; czesc zreszta w czasie wizyty w szkole skupia sie na tym, zeby opowiedziec, jacy to zli sa ci inni rodzice… Trzeba by chyba zaczac od tego, czego sie wymaga od szkoly. Kim ma byc ten nauczyciel, na czym powinien sie skupic. Wg mnie zeby naprawde dobrze uczyl, powinien sie w wiekszej mierze do tych umiejetnosci ograniczyc i je w sobie doskonalic – bo obecnie stawia sie tak wysokie wymagania wobec dobrego nauczyciela, ze malo kto temu potrafi sprostac na rozsadnym poziomie i w efekcie mamy nijaką kadre; wlasnie malo kto swietnie nauczy, wyrobi sie z kazdym dyzurem nie sikajac, nie jedzac miedzy lekcjami, umiejac rozgonic bijace sie towarzystwo i z dobrej strony zainterweniowac psychologicznie, gdy naglą minuty; organizujac czas po lekcjach, poznajac kazdego z wychowankow i dbajac o kontakty z rodzicami w czasami absurdalnych godzinach, przygotowujac pomoce i dostosowujac wymagania do kazdego ucznia (powinnam miec w jednej klasie np. 8 roznych poziomow wymagan dla poszczegolnych dzieci i miec to rozpisane na tych uczniow imiennie i to realizowac w 45 minutach lekcji – ideal); wolalabym, zeby do szkoly przychodzili pracowac ludzie, ktorzy potrafia dobrze i ciekawie nauczac, a nie ktorzy tu pracuja, bo nie boja sie agresji, maja donosny glos lub straszna posture 😉 Niestety dla wielu nauczycieli radzic sobie z uczniami = nie dac sobie wejsc na glowe i wyrobic sie z robota papierkowa. Dyzury to osobny problem, bo w ich czasie stykamy sie z osobami, ktore nas nie znaja – w wielkich szkolach to mw. tak, jakby ktoras z forumowiczek przyszla na przerwe i probowala uspokoic plujacych na siebie nazwajem nieznanych jej 16 – latkow. Powodzenia w pacyfikowaniu tej anonimowej grupy na oczach rozesmianej gawiedzi. I to wszystko w czasie “wolnym od lekcji” – czyli na przerwie 😉 jesli sobie ktos z tym radzi, gotowy jest do pracy w szkole. Tylko czy to powinno byc kryterium? Wg mne jest w wielu szkolach. )

                                    No wlasnie dlatego nie wiem tak defakto, z czyjej perspektywy piszesz i patrzysz na to wszystko, bo po tym poscie, to jednak mam wrazenie, ze owszem z jednej strony jako rodzic, ale dosc krytyczny w stosunku do wlasnej osoby (i podoba mi sie to, bo sama staram sie byc taka w stosunku do siebie i zanim mam pretensje do wszystkich dookola zastanawiam sie, czy rzeczywiscie mam do tego podstawy) a z drugiej jednak jako nauczyciel, ktory patrzy “przez palce” na wlasnie podejscie rodzicow do nauczycieli.
                                    Nie zgodze sie do konca tylko z poczatkiem Twojego postu – wydaje mi sie (ale glowy ucic sobie nie dam) ze nie reguluje tego karta nauczyciela, ale reguluje prawo pracy (przerwy w pracy na jedzenie i wc) a co nie jest uregulowane w karcie nauczyciela obowiazuje wlasnie z przepisow prawa pracy.
                                    A wracajac do tematu, ja mam wrazenie, ze staralam sie dosc sumiennie podchodzic do swojej pracy i wykazywac sie na wszystkich frontach (ale nie przed dyra, tylko dawac z siebie wszystko dla dzieci) pomagalam w nauce, “wychowaniu” czesto zostawalam po lekcjach zeby rozmawiac z rodzicami i trudnymi dziecmi i co? Jakie to przynioslo efekty? Owszem, rodzice sa bardzo zadowoleni z mojej pracy i widzialam, ze doceniaja to moje zaangazowanie, ale… w pierwszym roku dyrekcja dostala pismo od jednego z rodzicow, ze ich syn wyladowal w szpitalu z ogromna depresja (prawie sie przekrecil z tego co wiem) z powodu pani od matematyki (czyt ja) oraz pani od angielskiego. Powod: ja zbyt ostro trzymam klase i zbyt duzo wymagam (w tej klasie byl ten uczen, ktory terroryzowal cala szkole – nigdy nie zbilam nikogo, rzedko podnosilam glos, ale mialam takie metody, ze dzieciaki siedzialy cicho, ot jak bylo za glosno to zadawalam duzo pracy domowej lub robilam czesto kartkowki z biezacych tematow – straszne… o zgrozo….) a pani od ang zbyt luzno ich trzymala i byl halas na lekcji itd. No i jak tu dogodz rodzicom i ich dzieciom. Po wyjasnieniach, okazalo sie, ze poradnia psychologiczna nie miala co napisac wiec w sumie wymyslili sobie w duzej mierze, ze ta choroba chlopca jest spowodowana tymi lekcjami i byli na tyle bezczelni w spreparowaniu dokukmentow, ze w dalszej czesci nie zmienili nawet imienia chlopca (wzieli gotowa poprzednia opinie dla innego dziecka przygotowana). I my tu mowimy o tym, jakie sa dzieci w stosunku do siebie.
                                    Zobaczmy jacy sa dorosli, nikt nie pomyslala jak zareaguje mlody nauczyciel, gdy przeczyta taka opinie na swoj temat, ze ktos daje mu do zrozumienia ze zniszczyl zycie mlodemu chlapakowi, ze przez niego dzieciak wyladowal w szpitalu – dol to malo powiedziane, glupie mysli jak jestem podla osoba itd i po wszystkim nawet nie uslyszalam od rodzicow przepraszam, ot tak sobie z tym przesli do porzadku dziennego, ze to takie nieporozumienie, taki incydent….

                                    Znasz odpowiedź na pytanie: w jakim świecie żyjemy ???

                                    Dodaj komentarz

                                    Angina u dwulatka

                                    Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                    Czytaj dalej →

                                    Mozarella w ciąży

                                    Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                    Czytaj dalej →

                                    Ile kosztuje żłobek?

                                    Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                    Czytaj dalej →

                                    Dziewczyny po cc – dreny

                                    Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                    Czytaj dalej →

                                    Meskie imie miedzynarodowe.

                                    Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                    Czytaj dalej →

                                    Wielotorbielowatość nerek

                                    W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                    Czytaj dalej →

                                    Ruchome kolano

                                    Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                    Czytaj dalej →
                                    Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                    Logo
                                    Enable registration in settings - general