Od jakiegoś czasu walczę z “kryzysem laktacyjnym”, po każdym karmieniu odciągam jeszcze marne ilości mleczka, przystawiam dziecko jak najczęściej, piję herbatki na laktację, jem kminek, piję piwo karmi, ostatnio też słyszałam o tym, że podobno sok z jabłek pomaga, zainteresowałam się homeopatią… Nie wiem czy coś mi jeszcze zostało, a efektów na razie nie widać. Po dwóch i pół godzinie od karmienia odciągam 70ml… Za to teraz mam jeszcze taką przypadłość, że jak już odciągnę co sie da przy pomocy laktatora (prawie wywlekam się na lewą stronę!) czuję niesamowite swędzenie piersi przechodzące w takie drobne igiełki. Czy to normalne, kiedyś, gdy jeszcze miałam pokarmu ile trzeba nie czułam czegoś takiego?
Ania i Alicja (1.05.2004)
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: walczę z “kryzysem laktacji’
Re: walczę z “kryzysem laktacji’
Szlag mnie trafia jak słysze, że głodziłam moje własne dziecko. Przecież jak dziecko płacze z głodu to poprostu przystawiasz je do piersi i ono sobie ciumka po mału ile potrzebuje, nawe co 30 min. jeśli jest taka konieczność. A co ty czekałaś aż się z tego głodu wypłacze
Oczywiście nie wszystkie dzieci są takie same, tak jak pisze autorka postu jej dzidzia się denerwuje jak nieleci i rozumiem że czasem (powtarzam czasem) lepiej jest dokarmić.
Ale oskarżać nas o głodzenie własnych dzieci !!!!!!
Ania i Bartuś (26.04.2004)
Re: walczę z “kryzysem laktacji’
przeciez nie oskarzam….tylko czasem podczas kryzysu jest ZA MALO mleka…. i dziecko i tak sie nie naje. To jesli juz wyciagnie wszystko to moze lepiej podac butelke zeby dziecko dojadlo a nowe mleko zdazylo splynac do piersi a nie za 30 min dac mu znowu piers w ktorej jest jakas minimalna ilosc….
wiadomo ze jak dziecko nadal jest glodne to sie denerwuje jak nie leci….
Re: walczę z “kryzysem laktacji’
Myslę że nie można być fanatykiem jednego sposobu karmienia, w szpitalu, w którym rodziłam pielęgniarki w tajemnicy przed lekarzami dokarmiały dzidziusie sztucznym mlekiem. Wykończone mamy mogły czasami się zdrzemnąć i właściwie te które chciały karmić piersią, to na pewno karmią. Ja jestem tego przykładem. Po powrocie ze szpitala dokarmiłam dziecko dwa razy – przez dwie kolejne noce. Pozwoliło mi to troche sie przespać, a karmię i tak piersią. Mam koleżankę, która jak usłyszała, że dokarmiłam dziecko powiedziała, że na pewno nie będę karmić piersią. Pomyliła się. Na pewno nie można przesadzać i dla własnej wygody podawać sztuczne mleko często, to faktycznie skończy się brakiem laktacji. Dzisiaj byłam z Alisią na szczepieniu – przez 6 tygodni przybrała z 3800 na 4900 (wskoczyła na 10centyl) – a ja “walczyłam z kryzysem laktacji”. Podczas tego kryzysu dokarmiałam ją odciągniętym mlekiem. Pozwoliło to mnie poprawić laktację, a Alisi ładnie przybierać na wadze. Nie darowałabym sobie gdybym dziś dowiedziała się, że dziecko źle przybiera, poczułabym się złą matką.
Ania i Alicja (1.05.2004)
Re: walczę z “kryzysem laktacji’
No dokladnie- jak ktos chce karmic to bedzie- mimo dokarmiania….A czasem naprawde dokarmienie jest potrzebne a nie “bron Boze” zakazane….
Znasz odpowiedź na pytanie: walczę z “kryzysem laktacji’