Dzis porusze temat sasiadów.
Ja jestem osoba bardzo towarzyska i szukam zawsze wszedzie mozliwosci poznania kogos nowego, chetnie zagaduje ludzi i nie jest dla mnie problemem porozmawianie z innymi, no chyba, ze wygladaja podejrzanie, lub nieprzyjemnie pachna. Wtedy unikami takich osob.
Moi sasiedzi sa chyba jacys dziwni, obok drzwi mieszka rodzina z 2 letnim chłopcem. Matk ajest cały dzien sama z dzieckiem do 19- 20:00, bo maż tez pózno wraca z pracy. Jestesmy tylko na dzien dobry. Probowałam zagadnac, ale ona jakos z daleka mnie zawsze mija.
Zrobilismy impreze integracyjna, przyszedł tylko jeden sasiad z góry. Potem robił impreze, ale nas juz nie zaprosił. Może to my jestesmy jacys dziwni?
Mamy tylko 6 sasiadów. No i z domków obok, witamy sie przez okno.
Zauważyłam, że ludzie niechetnie nawiazuja nowe znajomosci, sa jacys tacy zamknieci, a wieczorem wszyscy maja pospuszczane żaluzje, osiedle wyglada na wymarłe.
Teraz to juz sie czesto sasiedzi nawet nie znaja. kIedys kazdy miał tabliczke na drzwiach z nazwiskiem i o wszystkim sie duzo wiedziało, była wieksza integracja, teraz juz tylko bezimienny nr na domofonie.
Czy tylko my mamy sasiadów, czy Wy tez macie podobnych. A może sami tez staracie sie omijac sasiadów z daleka? Jak to jest naprawde?
A może przesadzam i sie czepiam?
pozdr
20 odpowiedzi na pytanie: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
ja jestem podobna do ciebie….
zawsze jeszcze mieszkając u rodziców – wszystkich sie znało w bloku – wszak tyle lat mieszkało sie sciane w ściane….
potem po przeprowadzce na studia do krakowa trafiałam na fajnych sąsiadów – niezaleznie od wieku – było miło – sympatycznie…..
dopiero tutaj – wracając do olkusza po latach – ale wynajmujac mieszkanie – zdałam sobie sprawe co to znaczy niecierpiec az do szpiku kosci swoich sąsiadów… Nie bede opowiadac szczegółów – ale imprezy w nocy – bez wzgledu na pore nocy i tygodnia – z muzyka, krzykami, bieganiem po mieszkaniu to u nich normalne – podobnie jak przesiadywanie ze znajomymi na klatce (bo jak kiedys sie spytałam dlaczego na klatce – przeciez maja wolne mieszkania w tych porach co siedza) – to powiedzieli “BO MY BLOKERSI JESTESMY”!!!
ja zawsze im zwracam uwage… Nie pozwole aby 20-latkowie rządzili całą klatką…. Ale na tym konic – nikt wiecej nigdy sie nie odezwal – nikt nie poparł naszego nocnego latania do nich….. Nikt nawet nie wychywlił głowy z domu – WSZYSCY CHYBA ZASTRASZENI!!! udaja ze nic sie nie dzieje – bo tak jest wygodniej…….
i w ten oto sposób wiem co to znaczy niecierpiec swoich sasiadów -……:-((
o sasiadach.
Własnie ze wzgledu na blokersów i rózne podejrzane typki nie chciałam mieszkać na wielkim osiedlu pełnym bloku, ale tera juz stwierdziłam, że najlepiej jest mies samodzielny domek. Nikt ci nie mówi, ze za duzo smieci wyrzucasz, że jestes za głosno, że mu trawnik depczesz, znajomi sasiadów nie parkuja na twoim miejscu parkingowym i mogłabym jeszcze troche wymieniac, ale po co? Wiadomo o co chodzi.
pozdr
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
ja z moimi sąsiadami wymieniam codzienne grzeczności, ale nie ciągnie mnie do bliższych z nimi zażyłości. I nie uważam że Ty lub ja jesteśmy dziwne 🙂
Kaśka z Natusią (2 lata + 2 miesiące 🙂
nasi sa cudowni
…wrowadzilismy sie 6 lat temu do bloku z 73 roku.
na przeciwko mieszkalo malzenistwo (niestety jutro jest jeg pogrzeb) starsi panstwo maja 6 dzieci, 16 wnuczat i prawnuka a Jagode traktowali jak wlasna wnuczke. sasiadka potrfila (potrafi) przyniesc obiad jak za duzo nagotuje, czy ciasto. poniewaz dorabiaja do emerytury handlujac roznymi rzezcami nie zlicze ile dziewczynki od nich nadostawaly… Jak Kamilka sie urodzila to przyszli z zabawkami ubrankiem i paczka pieluszek…. u nich ciagle przebywa rodzina i pamietam jak po pierwszym moim spacerze tu wylecial zienc by mi wniesc wozek. jak mnie sasiadka widzi przez okno jak wracam do domu to ta 73 letnia kobietka wybiega by pomoc mi wniesc wozek…
wczoraj jak sasiadce skladalam kondolencje to wyplakala mi sie w ramie…
wiem ze takich sasiadow nie znajde juz nigdzie….
z klatki i z bloku ludzie naogul zagaduja ale sa i tacy jak napisalas ale to wyjatki, mysle, ze ci u mnie to generalnie prosci ludzie nie super bogaci, ktorym roznie sie w zyciu ukladalo, ludzie starej daty i moze dla tego tacy sa…
Agnieszka mama Jagody(09-10-97) i Kamili(03-04-03)
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Mnie sie trafili wpsaniali sasiedzi, co okazalo sie juz podczas przeprowadzki, gdy pojawily sie problemy techniczne, mianwicei przekrecil sie nowy zamek zalozony tego dnia rano i nie moglam sie dostac do domu, wiec sasiedzi rozwiercali mi drzwi a sasiadki zaprosily na kawke. U nas na pietrze sa 3 mieszkania, sasiedzi z dwoch pozostalych przyjaznia sie a ja zostalam niejako przez nich “zaadoptowana”. Wiem, z emoge na nich liczyc, gdy zostaje sama z malym, co zdarza sie niestety czesto- jedna z nich zostaje z Kacprem gdy chce sobie odpoczac- oczywiscie place za to, ale mam zaufanie i pewnosc, ze Kapcero jest zadowolony. Jest tez na tyle fajnie, ze kiedy chce miec spokoj, nie nachodza mnie- a u siebie nawzajem siedza non stop- chyba zaakceptowaly to, ze ja nie przepadam za ciaglym lataniem po sasiadach, ale czasami wybieramy sie do siebie na kawke czy winko. no i jakby cos sie dzialo, to do nich jak w dym!;) No i dodam jeszcze, ze jedna z sasiadek ma klucz do mojego domu, nawet jak wyjezdzam na tydzien…
Kazdemu zycze takich relacji klatkowych!
Pozdrawiam:)
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
My wprowadziliśmy się 2 lata temu do starego bloku. Mieszkańcy mają po. ok. 20 – 30 lat więcej niż my. Ciągle o nas mówią “nowi”. Długo w ogóle nie wiedziałam kto tu mieszka bo cały dzień w pracy a pamięci do twarzy nie mam. Także nie bardzo jest z kim się zaprzyjaźniać ale druga sprawa jest taka, że ja nie potrafię o tak do kogoś podejść, zacząć rozmawiać. W internecie nie sprawia mi to problemu – to chyba takie kalectwo społeczne?…. Zawsze wydaje mi się, że może się narzucam. Jednak gdyby ktoś, tak jak Ty, próbował nawiązać kontakt, na pewno bym podjęła rozmowę. Twoi sąsiedzi są dziwni – a może moi mówią o mnie, że jestem dziwna?…
Reno & Nadia (07.02.2004)
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Ja to jestem taka nietowarzyska jak Twoi sąsiedzi…
Wogóle dziwak ze mnie… Redford wie o czym mówię…
W zasadzie dobrze mi z tym…
Nikogo prawie nie znamu siebie w klatce, choć mieszkam tu już chyba 3 lata… Witam się tylko z sąsiadem (drzwi obok moich) i jedną starszą panią z drugiego piętra (zaczepiła mnie kiedyś)…
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Naprawde to nie znam swoich sasiadow. Mieszkam a USA, dookola sami amerykanie, a oni nie utrzymuja kontaktow z sasiadami. Naprawde sporadycznie. Ale nie narzekam.
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Ja mieszkam w nowym bloku. na nowym osiedlu warszawskim. Niestety tutaj o jakieś komunikacji międzysąsiedzkiej ciężko cos powiedzieć pozytywnego. Swego czasu próbowałam nawiązać kontakty, lecz tak naprawdę to nic z tego nie wyszło. Za ściana mam sąsiadkę z nieznacznie starszym synkiem i do tej pory, z mojej inicjatywy mówimy sobie tylko dzień dobry. Ale najlepszym przykładem komunikacji sąsiedzkiej jest fakt, iż sąsiadkę z mojego piętra (jest 13 mieszkań) wczoraj poznałam przez nasze forum. O tym, że jest małe dziecko na piętrze wiem bo słyszałam kwilenie noworodka, lecz samej mamusi nie widziałam… Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni, bo troszkę mi szkoda czasów, gdy szło się do sąsiadki po “szklankę cukru” jak to miało miejsce u rodziców.
,
Re: o sasiadach.
Oj napewno nie w bliżniaku.Ja mam sąsiadów których bym z chęcia zabiła. Przeszkadza im dosłownie wszystko co robimy.
LESZCZYNKA,Mati,Natka i Emi.
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
A co Redford wie, czego ja nie wiem?
Ona wyjechała n a2 tyg do Chorwacji wiec nie moge jej zapytać.
pozdr
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Mieszkam w nowym, niedużym bloczku i wcześniej ( zanim pojawił się Szymek ) prawie nie znałam sąsiadów. Kłanialiśmy się sobie, ale niewiele rozmawialiśmy. Teraz kiedy wychodzę z małym na spacer okazało się, że w mojej klatce jest sporo dzieci, spotykamy się często na spacerach, rozmawiamy itp. Fakt posiadania dzieci działa niebywale integrująco. Bliższe kontakty utrzymujemy z sąsiadami z mieszkania obok a nasza znajomość sięga z kolei czasów, kiedy wyjeżdżając do rodziców na święta przeżyliśmy włamanie do naszego mieszkania. To właśnie sąsiedzi powiadomili policję o zajściu, a nas zaprosili na kawę gdy po powrocie do splądrowanego domu czekaliśmy na patrol do 3 nad ranem..
No a teraz niebawem czeka nas kolejna przeprowadzka na nowe miejsce i od nowa sąsiedzi, parapetówki, poznawanie się itp.
Bejka i Szymek 25.01.2004
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
ja mialam sympatycznych a przedewszystkim mlodych sasiadow w poprzednim miejscu zamieszaknia. Bylo to nowe osiedle i widac bylo duzo ludzi mlodych. My pierwsi zapukalismy do sasiadow obok..widzialam przez 3 lata, jak rozwija sie i rosnie ich coreczka a potem urodzila im sie druga..my juz wtedy staralismy sie o dziecko. No i kiedy juz sie przeprowadzalismy nagle sie okazalo ze bedzie impreza..wlasnie taka integracyjna i ze bylismy zaproszeni.. No ale niestety nie poszlismy juz na nia.Kontakty sie pourywaly nawet z sasiadami obok…powiedzmy, ze nie zachowali sie w porzadku wtedy kiedy potrzebowalam pomocy. Teraz mieszkamy w wiezowcu…tutaj trudno o blizszze znajomosci. No chyba ze z sasiadami z twoijego pietra.pomijam juz to ze kojarze tylko kilka osob z klatki.Obok mieszka malzenstwo z 11 letnia corka..sa dosyc mlodzi.. Ale nie utrzymujemy z nimi kontaktow.Za to moi tesciowie mieszkaja w domku na wsi i tam zaprosili sasiadow z pobliskich domkow…bardzo sympatyczni ludzie…Wszystko zalezy od tego na ile czlowiek jest otwarty na drugiego czlowieka i czy chce utrzymywac z nim regularny kontakt. Pode mna mieszka pani, dlugoletnia kolezanka tesciow, z ktora czesto rozmawiam a nawet ja zpraszam na kawe, moge jej zaufac ona ma moje klucze, ja jej..w razie jakiegos niebezpieczenstwa..A np sasiedzi z gory sa tak upierdliwi, glosni, ze nawet nie mam ochoty ich spotykac przypadkiem.tak to wyglada u nas.
Pozdrowienia
mola i Antos(16.10.03)
<img src=”/upload/8/41/_265015_n.jpg”>
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
U mnie troszkę inaczej:)
Mieszkam w podwarszawskim miasteczku w domku jednorodzinnym. Znam tu prawie wszystkich, wszyscy mnie znają: od księdza proboszcza poprzez wszystkich sprzedawców, fryzjerów, nauczycieli po grabarza 🙂
Ludzie mają rozmaite pomysły ale przeważnie są serdeczni i mili. Raczej wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Czasem jest to wygodne, ale nie zawsze… Jak mieliśmy z mężem po naście lat długo byliśmy obiektem skandalu dla miejscowego “kółka żywego różańca”. Ale te same starsze panie modliły się za zdrowie moje i synka w czasie gdy robiono mi cc w wolomińskim szpitalu…
Być może to że znam wielu ludzi w tym ponad osiemnastotysięcznym mieście ma związek z moją osobowością- dużo mówię ale tyle samo staram się usłyszeć od rozmówcy. A ci najbliźsi sąsiedzi- po szklankę cukru mogę udać się w kazdym kierunku, ale najczęściej trafiam do tych z naprzeciwka bo oni przy okazji ratują masażami mój zmaltretowany kręgosłup:)
Gosia i Kubuś 18.11.2003
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
Nie cierpie większości swoich sąsiadów i unikam ich jak mogę – chociaż mieszkamy razem od ponad 20 lat (na jednej ulicy), ale wiekszość znajomych pożeniła sie z totalnymi (przynajmniej dla mnie) idiotami. Nienawidze plotek i dosco polo, nie umiem cały czas rozmawiać o tym jak w Polsce jest żle i o tym jakie wszystko jest drogie i jak wszyscy nas wykorzystują, nie cierpie rad typu moje dziecko w tym wieku….
Chyba tez jestem dziwna
Kaska i Mikołaj 18.09
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
jestem trochę samotnikiem. coś w stylu – mój dom – moja twierdza. nie mam jakiejś specjalnej łatwości w nawiązywaniu kontaktów, ale jeśliby ktoś wyiągnął do mnie rękę, napewno bym podjęła.
mieszkam od roku w szeregowcu, ludzie wprowadzają się poamlutku, niewielu mamy narazie sąsiadów. z większoscią jesteśmy na serdeczne dzień dobry, czasem parę słów przy okazji i to wszystko.
ostatnio wymogłam na moim mężusiu, który od ludzi w życiu prywatnym właściwie ucieka, żeby jednak wykorzystać lato i ponawiązywać bliższe kontakty. narazie mamy długaśną listę znajomych, może nam chociaż troszkę z tego wyjdzie
Re: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?
O ludzie… Myśle GARFIELD a piszę REDFORD!
Redford, przepraszam, że Cię tu wezwałam na świadka… Oczywiście, że nie o Ciebie mi chodziło! Przepraszam!
Więc właściwe pytanie Mousky powinno brzmieć:
“A co Garfield wie, czego ja nie wiem?”
A odpowiedź znajdziesz w poście “Zostawiam Małgosię” na forum “jedno- i dwu- latki”…
CZASY SIĘ ZMIENIAJĄ
Zanik więzi i kontaktów sąsiedzkich trwa już od kilku lat. Jestem socjologiem i kiedys nawet prowadziłam badania na podobny temat. Ludzie stają się zamknięci, ograniczają kontakty ze znajomymi a co dopiero z sąsiadami. Przyczyny są różne: tempo życia, strach i nieufność przed obcymi, koncentrowanie się na sobie, zmiana upodobań dot. spędzania wolnego czasu.
Wychowałam się na sympatycznym osiedlu, w blokach. Kontakty sąsiedzkie były zawsze częste i było to normalne. Sasiadom zostawiało się klucze, zapraszało się ich na imprezki i na zwykłe pogaduchy.
Zmiany zaczęły się gdy w latach 90-tych ludzie zaczęli się wyprowadzać do swoich domów, obsada sąsiedzka się zmieniła a “nowi” nie byli już tacy skłonni do kontaktów.
Mieszkam w domku, na obrzeżach miasta. Za sąsiadów mam ludzi starszych od siebie ( z jednej strony “ołma” która cały czas sprząta i zagląda zza firanek a z drugiej jeszcze sąsiad kończy budowę). Kontakty sąsiedzkie są bardzo powierzchowne, grzeczne ale chłodne. Ubolewam nad tym ale naprawdę – mimo moich szczerych chęci nie mam z kim się sąsiedzko zaprzyjaźnić. Z sentymentem wspominam czasy kiedy mieszkałam na osiedlu…
Aga i Ania 15 miesięcy
Re: CZASY SIĘ ZMIENIAJĄ
faktycznie, na ten temat mozna by napisac wiele prac sosjologicznych i szkoda, zę tak sie dzieje, może niedługo nastapi tendencja zwrotna.
pozdr
Re: CZASY SIĘ ZMIENIAJĄ
Kiedy sie przeprowadzalismy do nowego mieszkania (niecaly rok temu), usłyszałam, jak z okna obok mojej kuchni kobieta ok 35 lat krzyczy do dziecka, m/w 3-letniego, które było pod blokiem. Brzmiało to m/w tak: q… m… przestań ty s…..
W tym momencie odechciało mi się integracji. Efekt jest taki, że to mnie zna wiecej osób, niż ja ich. A mnie znają, bo uczę sporo dzieci z osiedla.
Czy uwazam tych ludzi za gorszych? Broń Boże. Raczej się boję… Nie chcę Mateusza uczyć takich słów i nie chcę zbliżać się do ludzi, którzy takie wiązanki regularnie puszczają na całe osiedle. Pomijam fakt, ze pewna kobieta po naszej przeprowadzce nachodziła nas na klatce, wymyslając rózne rzeczy. Np. ze szukał mnie brat (nie mam brata, a ona opisywała go, wymyslała szczegóły – co o mnie mówił itd.), innym razem chciała od nas zadzwonić do swojego tescia (a wiem, ze ta pani nie ma nawet meza), bo sie z nim pokłóciła itd (całej historii musiałam wysłuchac – ale nie mam telefonu, wiec nie wpusciłam jej do mieszkania. Ta kobieta przesiaduje pod blokiem i wszystkich zaczepia… poczułam sie obserowana. Jako nowa – i wiem, ze obserowana jestem, daje mi sie to do zrozumienia np. w sklepie – nie lubie plotek, a tam wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Trudno o prywatnosc na osiedlu. Choc nie mieszka mi sie tu źle.
Szkoda mi, ze ludzie się zamykają przed sobą, ale nie wyobrazam sobie imprezy integracyjnej dla całkowicie obcych ludzi w moim mieszkaniu.
Znasz odpowiedź na pytanie: wasi sasiedzi – jak to jest naprawde?