Wirtualna przyjaźń- coś groźnego?

Witam!
Jakie jest wasze zdanie na temat wirtualnej przyjaźni między facetem a kobietą. Mojej przyjaciółki mąż ma taką wirtualną przyjaciółkę, przyjaciółka przez przypadek się o tym dowiedziała

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Wirtualna przyjaźń- coś groźnego?

  1. Zamieszczone przez karola77
    oczywiście że wie 😀 i małżonka przyjaciela też wie:D

    no to luzik 😀

    • Zamieszczone przez karola77
      oczywiście że wie 😀 i małżonka przyjaciela też wie:D

      i cale forum 😉

      • Zamieszczone przez bruni
        skoro przyjaznie sie tu wirtualnie z którąś z Was, to czy od razu informuje o tym małżonka?
        nie zawsze, nie od razu…
        skoro uważam, że taką samą przyjaznią obdarzam mężczyznę, to mam meldować od razu mężowi? po co?

        ps. mam przyjaciela w realu:) to dopiero frajda:p

        ps2. poza tym uwazam, ze chyba nadużyłam w tym watku co najmniej raz słowa ‘przyjaźń’;)

        Bruni, czy gyby Twój mąż miał taką “przyjaciółkę” wirtualną jak Ty masz “przyjaciela”, to nie przeszkadzałoby Ci to? Bo ja to mam tak, że mnie by mój przyjaciel nie przeszkadzał, ale przyjaciółka męża baaaaaardzo;-)

        • Zamieszczone przez Lea
          i cale forum 😉

          friends forever:p

          • Zamieszczone przez cezek
            Bruni, czy gyby Twój mąż miał taką “przyjaciółkę” wirtualną jak Ty masz “przyjaciela”, to nie przeszkadzałoby Ci to? Bo ja to mam tak, że mnie by mój przyjaciel nie przeszkadzał, ale przyjaciółka męża baaaaaardzo;-)

            moj mąż ma koleżanki w realu…jakoś nie jest typem, który szuka przyjaciółek/przyjacioł w necie.
            sytuacja jest złożona – czasem mi przeszkadza, gdy spedza z tymi koleżankami czas, a czasem nie- zależy jak i gdzie ten czas spedza:)
            rekę na pulsie to zawsze trzeba trzymać…

            • Zamieszczone przez bruni
              moj mąż ma koleżanki w realu…jakoś nie jest typem, który szuka przyjaciółek/przyjacioł w necie.
              sytuacja jest złożona – czasem mi przeszkadza, gdy spedza z tymi koleżankami czas, a czasem nie- zależy jak i gdzie ten czas spedza:)
              rekę na pulsie to zawsze trzeba trzymać…

              Zasada ograniczonego zaufania, zawsze się sprawdza;-)

              • Zamieszczone przez cezek
                Osobiście wydaje mi się, że taką wirtualną przyjaciółkę można łatwo “urealnić”. Gdybyś miała takiego przyjaciela w necie, to po jakimś czasie nie chciałabyś go zobaczyć???

                niekoniecznie – ja mam takiego przyjaciela (choc “przyjaciel” to za duzo powiedziane) w Argentynie 🙂

                • Zamieszczone przez bruni
                  moj mąż ma koleżanki w realu…jakoś nie jest typem, który szuka przyjaciółek/przyjacioł w necie.
                  sytuacja jest złożona – czasem mi przeszkadza, gdy spedza z tymi koleżankami czas, a czasem nie- zależy jak i gdzie ten czas spedza:)
                  rekę na pulsie to zawsze trzeba trzymać…

                  hehe, no wlasnie 😉 Moj maz (z racji mojej ciazy) czasem sam idzie tanczyc (tanczymy oboje salse) i wtedy ja nie czuje sie najlepiej wiedzac, ze gdy mnie nie ma, on obtancowywuje wszystkie dziewczyny z kursu, a co poniektore wcale nie wiedza, ze on jest zonaty. A wiadomo jakie sa Czeszki ;-))))) I jaka jest salsa 🙂

                  Gdyby mial przyjaciolke wirtualna to wolalabym o niej nie wiedziec. Oczywiscie zakladamy calkiem niewinna przyjazn, jak niewinne sa te jego wypady na tance (niestety bez treningu zapomina sie figur).

                  O moim Argentynczyku kiedys tam wiedzial (znamy sie wirtualnie juz kope lat). Potem kontakt sie urwal, teraz znow odnowil, ale meza nie informowalam, bo po co. Znajomosc jest bardzo niewinna, a poza tym dla mnie ma dodatkowa zalete, bo sobie hiszpanski cwicze 🙂
                  Bez meza, ha!

                  • Zamieszczone przez karola77
                    Ja mam takiego wirtualnego przyjaciela, nidgy sie nie spotkaliśmy, znamy sie od 5 lat, a poznaliśmy sie na gg zupełnie przypadkowo 😀

                    Sadzac po podpisie to nasze dzieci uwielbiaja ta sama bajke 🙂

                    • Zamieszczone przez bruni
                      to lekko smierdzi… bo sie nie przyznał… czyli coś jest nie tak…
                      niekoniecznie z tą przyjaznią,…
                      brzydko mi tu tez pachnie ‘przypadkiem się dowiedziała’ – nic sie nie dzieje przypadkiem!

                      Wiesz, bruni, mi tu dodatkowo śmierdzi bo to Ona grzebała i szukała.
                      Fakt, On nie powiedział, bo może nie chciał być rozliczany z wolnego czasu, który pewnie poświęcał na rozmowy z przyjaciółką/koleżanką/znajomą… niech się nazywa jak chce, ale czasami z partnerem nie da się porozmawiać o duperelach lub wręcz przeciwnie, o Bogu i filozoficznych aspektach życia/śmierci.

                      Przyjaciel, ktoś bliski płci przeciwnej, jeśli jest na zdrowych zasadach, wbrew pozorom może dużo dobrego wnieść do związku.
                      A takie szperanie i wąchanie jest zdradą zaufania i traktowania siebie po partnersku.
                      Ponadto, często “wywąchane” rzeczy urastają do niewyobrażalnych rozmiarów…

                      Nie grzebać, pytać, dużo rozmawiać i… mieć prywatnego przyjaciela 🙂

                      Pozdrawiam

                      • Zamieszczone przez ivoonna
                        Sadzac po podpisie to nasze dzieci uwielbiaja ta sama bajke 🙂

                        Mama uwielbia bo Michał to chyba jeszcze nie wie co uwielbia 😀

                        • Dla mnie jakaś tolerancja w związku musi byc.
                          Jak M. wychodzi z domu- ja nie wnikam, nie dzwonię, chyba że zatęsknię:)
                          Zresztą on dzwoni często, więc już nie mam potrzeby bo wyszłoby, że wyszedł po to by pogadac ze mną przez telefon;)

                          Ja mam taką męską przyjaźń-uciekam, tam, jak muszę naładowac akumulator, odpoczac itd. M. cudownie to zaakceptował ( choc nie nadwyrężam tego) i jestem mu za to choooolernie wdzięczna! to dla mnie chyba największy przejaw miłości i zaufania do mnie ze str. męża.

                          Ostatnio sam mnie wsadził w samochód i zawiózł 120km…zostawił na dwa dni i wiedział, że mi to pomoże. No i jak ja mam go nie uwielbiac???:)

                          • Zamieszczone przez duszencja
                            Wiesz, bruni, mi tu dodatkowo śmierdzi bo to Ona grzebała i szukała.
                            Fakt, On nie powiedział, bo może nie chciał być rozliczany z wolnego czasu, który pewnie poświęcał na rozmowy z przyjaciółką/koleżanką/znajomą… niech się nazywa jak chce, ale czasami z partnerem nie da się porozmawiać o duperelach lub wręcz przeciwnie, o Bogu i filozoficznych aspektach życia/śmierci.

                            Przyjaciel, ktoś bliski płci przeciwnej, jeśli jest na zdrowych zasadach, wbrew pozorom może dużo dobrego wnieść do związku.
                            A takie szperanie i wąchanie jest zdradą zaufania i traktowania siebie po partnersku.
                            Ponadto, często “wywąchane” rzeczy urastają do niewyobrażalnych rozmiarów…

                            Nie grzebać, pytać, dużo rozmawiać i… mieć prywatnego przyjaciela 🙂

                            Pozdrawiam

                            tu mnie troche trafiłas:)
                            ja kiedyś też podszperalam coś i znalazłam…
                            malzonek moj udal sie na kawe z miłoscią z podstawówki!
                            najpierw spytał co ja na to, a ja na to, że “chyba Cię pogieło”…
                            i co?
                            odczekał i poszedł w tajemnicy:) nic mi nie mówił, bo “nie chciał mnie martwić i denerwowac”…
                            normalnie mnie zbujał. dostałam takiego szału, że szok – nie o to, ze poszedł, ale że zbujał i 3 tyg nie puścił pary z dzioba!
                            zrobiłam coś z czego nie jestem dumna i chyba nawet się wstydzę – weszlam na jego poczte, bo znam hasła – stad wiem… nie ukrywałam przed nim że tak zrobiłam…
                            haseł nie zmienił, ale tornado w chacie było takie, ze wiecej na kawe to sie chyba za moimi plecami nie umówi:)

                            • Zamieszczone przez ahimsa
                              Dla mnie jakaś tolerancja w związku musi byc.
                              Jak M. wychodzi z domu- ja nie wnikam, nie dzwonię, chyba że zatęsknię:)
                              Zresztą on dzwoni często, więc już nie mam potrzeby bo wyszłoby, że wyszedł po to by pogadac ze mną przez telefon;)

                              Ja mam taką męską przyjaźń-uciekam, tam, jak muszę naładowac akumulator, odpoczac itd. M. cudownie to zaakceptował ( choc nie nadwyrężam tego) i jestem mu za to choooolernie wdzięczna! to dla mnie chyba największy przejaw miłości i zaufania do mnie ze str. męża.

                              Ostatnio sam mnie wsadził w samochód i zawiózł 120km…zostawił na dwa dni i wiedział, że mi to pomoże. No i jak ja mam go nie uwielbiac???:)

                              chyba sie zakochalam w Twoim Mężu!!:p

                              • Zamieszczone przez bruni
                                chyba sie zakochalam w Twoim Mężu!!:p

                                Gdybym zauważyła choc cień zazdrości albo, że mu to psuje humor- to odpuściłabym tę znajomośc. Zbnamy się trochę- więc by udawac nie mógł;)
                                By nie było tak różowo dodam, że na pocz. reagował alergicznie na samo wspomnienie… Ale się przekonał. I teraz wie, że jemu NIC nie grozi ( ani naszemu związkow itd.) a mi pomaga. Więc jak ma miec zadowoloną babę w domu- to bilans jasny:p;)

                                • Zamieszczone przez Jane
                                  niekoniecznie – ja mam takiego przyjaciela (choc “przyjaciel” to za duzo powiedziane) w Argentynie 🙂

                                  No Argentyna to “troszkę” za daleko na bliższe spotkania, ale gdyby to miałoby być to samo miasto??? Z resztą każdy jest inny i nie można generalizować.

                                  • Zamieszczone przez ahimsa
                                    Dla mnie jakaś tolerancja w związku musi byc.
                                    Jak M. wychodzi z domu- ja nie wnikam, nie dzwonię, chyba że zatęsknię:)
                                    Zresztą on dzwoni często, więc już nie mam potrzeby bo wyszłoby, że wyszedł po to by pogadac ze mną przez telefon;)

                                    Ja mam taką męską przyjaźń-uciekam, tam, jak muszę naładowac akumulator, odpoczac itd. M. cudownie to zaakceptował ( choc nie nadwyrężam tego) i jestem mu za to choooolernie wdzięczna! to dla mnie chyba największy przejaw miłości i zaufania do mnie ze str. męża.

                                    Ostatnio sam mnie wsadził w samochód i zawiózł 120km…zostawił na dwa dni i wiedział, że mi to pomoże. No i jak ja mam go nie uwielbiac???:)

                                    A ciekawe co On przez te 2 dni sam począł, samiusieńki;-)

                                    • Zamieszczone przez cezek
                                      A ciekawe co On przez te 2 dni sam począł, samiusieńki;-)

                                      no chyba ręce ma?!

                                      • To też chyba zależy od urody owego przyjaciela. Mój mąż nie ma nic przeciwko mojej znajomości vel przyjaźni jeżeli wie, że facet nie jest w moim typie (ja mam bardzo określony typ). Gdyby jednak to miał być jakiś facet w moim guście to już zupełnie inaczej by reagował.

                                        • Zamieszczone przez bruni
                                          no chyba ręce ma?!

                                          Bruni, Ty tu wyskoczyłaś z takimi przyziemnymi sprawami jak gary, pranie itp. a ja tu o innych sprawach jak wypad np z kolegami tudzież koleżankami pod nieobecność żony;-)

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Wirtualna przyjaźń- coś groźnego?

                                          Dodaj komentarz

                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo