Witajcie! Właśnie dowiedziałam się o istnienu forum. Jestem jedną z Was, tzn. osobą która bardzo chce mieć dziecko, która walczy o to już od kilku lat – jak na razie bez powodzenia, której nie obce są momenty załamania i zwątpienia. Jestem na etapie drugiego podejścia do IVF. Zdecydowaliśmy się na to po upływie ponad roku od pierwszej próby. Tak naprawdę nie jestem pewna czy dobrze robimy – kosztuje mnie to wiele nerwów, nie wiem jak zniosę ewentualne niepowodzenie, nie bez znaczenia jest również strona finansowa zabiegu, a poza tym targają mną dylematy moralne. Jestem katoliczką, a postawa Kościoła w materii zapłodnienia in vitro jest wiadomo jaka. Czy którejś z was też nie obce są podobne rozterki?Jak sobie z tym radzicie? Mam w sobie tyle miłości, którą chciałabym dać dziecku. Obdarzam tą miłością dzieci sąsiadów, rodziny, ale serce kroi mi się jak dowiaduję się o ciąży kolejnej z koleżanek, czy kogoś z rodziny. Zastanawialiśmy się z mężem nad adopcją. Jest to dla mnie jakieś wyjście, myślę, że mam w sobie tyle miłości aby pokochać obce dziecko. Trudniejsze do przyjęcia jest to dla mojego męża. I dlatego, pomimo wszystkiego, zdecydowaliśmy się na kolejną próbę INF. Cieszę się, że mogę komuś o tym wszystkim opowiedzieć. To przynosi ulgę. Poza tym czytanie Was sprawia, że nie czuję się sama ze swoim problemem. Pozdrawiam. Ania.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Witajcie
do Agi
Też się cieszę, że piszesz. Jedziemy na tym samym wózku więc pomagajmy sobie, przynajmniej duchowo. Ja też prawie z nikim nie rozmawiam o tym – tylko z dwiema koleżankami, a i one poprostu nie są w stanie mnie zrozumieć. Od dawna chciałam nawiązać kontakt z kimś, kto też przez to przechodzi, no i wreszcie dowiedziałam się o forum. Panuje tutaj naprawdę życzliwa atmosfera, wszyscy są gotowi do pomocy i wreszcie nie czuję się sama. Jestem chyba radośniejsza.
Myślę, że z tym weselem to powinnaś sobie odpuścić. Uda się!!! Przecież jesień 2001 jest nasza!!!
Do Szamatowicza chodziłam do jego prywatnej poradni MedGyn, ale zabieg był w szpitalu. Teraz leczę się w Kriobanku. Chyba w zbliżonym czasie będziemy w Białymstoku, bo ja zaczynam ok 25 września. Nie zanudzasz, pisz co chcesz i ile chcesz. Pozdrawiam Cię ciepło. Ania.
Re: do Ani
Cieszę się, że będziemy razem w Białymstoku. Musimy koniecznie się spotkać. Przed chwilą napisałam “apel o wsparcie” bo będę sama w Białymstoku (18 – 26 września) na USG a mężuś dojedzie poźniej. To niesamowite, że można porozmawiać z tyloma osobami które tak doskonale znają problem, siedzę od 21,00 czytam i piszę i nie mogę się oderwać a już jest 23,13. W pracy tylko sprawdziłam czy są jakieś wiadomości ale nie czytałam bo ciągle ktoś mi zaglądał, teraz jestem u męża w robocie i nie moge przestać, całe szczęście, że nie ma dzieci w domu (ha, ha, ha) bo przecież nie mogłabym tu siedzieć tyle czasu. Pozdrawiam, Aga.
Re: Oryginalnie
Bardzo Ci zazroszczę Twojego podejścia, jestem katoliczką (nie wiem czy mogę tak o sobie mówić po podjętej przeze mnie decyzji o in vitro) ale po sześciu latach małżeństwa i przy naszych chorobach nie mogę już czekać dłużej bo wiem, że nie ma na co. Pewnie powiesz, cuda się zdarzają ale ja modliłam się i czekałam sześć lat. Przez trzy lata co miesiąc “byłam w ciąży”, przytyłam 15 kg i straciłam nadzieję na cud. Myślałam o adopcji bo wiem, że mogłabym pokochać dziecko pomimo, że nie nosiłabym go pod sercem. Jednak mój mąż nie może tego zaakceptować dopóki nie wyczerpiemy wszystkich możliwości. Cały czas targają mną wątpliwości. Zastanawiałam się np. czy negatywne wyniki inseminacji (sześciu) nie są spowodowane moimi wyrzutami sumienia. Zastanawiam się również kim będzie moje dziecko poczęte wbrew woli Boga. A poza tym czy na przykład Bóg nie daje mi jakiegoś znaku. Kocham bardzo mojego męża i wbrew moim przekonaniom podjęłam taką decyzję a dalej wola Boga. Pozdrawiam gorąco i trzymam kciuki żeby wam się udało. Agnieszka.
Re: IVF
Aguś, bądźmy w kontakcie – jesteś pionierką w tym czasie. Zdawaj relacje na bieżąco. Ja też jestem przed swoim pierwszym razem… Jeśli będzie u nas wszystko ok to ta chwila czeka mnie w II poł. października.
Re: IVF
A dlaczego nie miałoby się udać za pierwszym razem? Ja miałam przeczucia, że mi się uda do póki nie przeczytałam artykułu w ZWIERCIADLE. A teraz różnie bywa, czekam z niecierpliwością na rozpoczęcie cyklu i stymulację, chociaż boję się kolejnych kilogramów które są jak na razie jedynym efektem leczenia. Ale tym razem musi się udać. Pozdrawiam gorąco, Agnieszka.
do Ani
Piszę znowu bo zaczęłam się zastanawiać czy Szpital to dobry wybór może lepiej byłoby prywatnie. Nie wykonano mi jakichkolwiek badań, mało tego Doc. Grochowski nie chciał nawet oglądać mojego dwuletniego “dobytku”. Właściwie jestem już po trzech latach leczenia (w skrócie rok DIANA ze względu na odrobinę zawyżony testosteron, zmiana lekarza dwa lata – trzy inseminacje, odczulanie i znów trzy inseminacje, zmiana lekarza i okazało się, że “winny” jest mąż a mój problem to pryszcz. Doc. Grochowski mówił dużo złych rzeczy o moim poprzednim lekarzu. Zrobiło mi się bardzo przykro bo bardzo mu ufałam i nie słychałam rad najbliższych żeby skonsultować się z kimś innym. Straciłam dwa lata i “trochę” kasy, ale najgorsza była nadzieja. Po każdej inseminacji czułam się w ciąży, nawet rozpoczęcie nowego cyklu mnie nie przekonywało (przecież zdarza się, że kobieta ma krwawienie). Dopiero przygotowanie do kolejnej inseminacji i USG w którym widać było nowe pęcherzyki mnie przekonywało. Boję się żeby znowu czegoś nie przeoczono, zwłaszcza, że mam bardzo cienkie endometrium. Przecież to może być problemem przy zagnieżdżaniu. Pełna niepewności Agnieszka.
Re: Oryginalnie
Jewka, napisałam do Ciebie prywatnie. Będę wdzięczna za odpowiedź. Jola
Re: IVF
Nie wierzę tylko dlatego, że już tyle razy było; “teraz to już na pewno”…
do Jewki
Gratuluję przekonaia o Waszej wyjątkowosci. Gratuluję wiedzy co dobre a co złe i właściwych wyborów. Przychodzi mi się tutaj na myśl taki jeden /z dwóch/ co to modlił się w świątyni słowami: “Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie,…”.
Ani ja, ani mój mąż nie jesteśmy tacy wyjątkowi. Jesteśmy słabi, błądzimy, targają nami wątpliwości, nie zawsze wybieramy właściwą drogę. Nie było nam łatwo zdecydować się na in vitro, ta decyzja nie zapadła w ciągu jednej wizyty u lekarza. To dojrzewało w nas kilka lat, w czasie którch toczyłam ze sobą walkę. I nadal nie wiem czy właściwie postępujemy decydując się na to. Nadal mam wątpliwości, pisałam o tym.
Dla mnie też On jest Panem Życia i Śmierci, ale przede wszystkim Jest Miłością. Stoję przed Nim, ja-mały człowiek, z ufnością, że On mnie nie opuści. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie. Ania.
do Agi
Nie wiem czy będę dokładnie w tym samym czasie co Ty. 17 września jadę na rozpisanie dokładnego “rozkładu jazdy” na 7-10 dni, wracam do domu i po tym czasie jadę na 7-10 dni. Dokładnie będę więc wiedziała dopiero 17 września. Gdyby mój pobyt zahaczył o Twój to bardzo chętnie się z Tobą spotkam. Czy wiesz już gdzie się zatrzymasz na czas pobytu tam? Przeczytałam Twój następny list z wątpliwościami – gdzie? To w szpitalu to też jest prywatnie. To jest tak, że każdy z nich prowadzi stymulację swojej pacjentki, a potem wszystkie, którym dojrzały jajeczka w danym dniu spotykają się w szpitalu i któryś z lekarzy, nie koniecznie ten co Ciebie prowadzi, przeprowadza punkcję, a najczęściej inny – transfer. Tak było przy moim pierwszym razie. Byłyśmy cztery – ja od Szamatowicza, pozostałe – każda od innego. Myślę, żebyś kontynuowała tak jak jest. Chyba wszędzie mają podobne wyniki. Pa, Ania.
do Betty
Moim lekarzem prowadzącym jest Wasilewski. Nie miałam wczesniej żadnego rozeznania jacy lekarze tam przyjmują i do którego warto byłoby iść. Po prostu w dniu, kiedy tam pojechaliśmy on właśnie był i tak już zostało. Czy Ty masz jakieś doświadczenie z którymś z nich?
do Ani
Po pierwsze muszę Ci powiedzieć, że strasznie się cieszę z tej naszej pisaniny. Po drugie bardzo mi się spodobał Twój list do Jewki (30/08/2001 20:11). Jeśli chodzi o lokum w B. to nie wiem, ściągnęłam hotele z internetu, lekarz polecał Garnizonowy, decyzji jeszcze nie podjęłam. Ostatecznie mogłabym się zatrzymać u rodziny (20 km od B.), narazie nie biorę tego pod uwagę. A może Ty coś byś polecała? Jesteś moim przewodnikiem w całej tej wyprawie. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, że się poznałyśmy. Pozdrawiam gorąco, Agnieszka.
do Olah
Absolutnie nie możesz tak pesymistycznie się nastawiać chociaż wiem z własnego doświadczenia, że łatwiej znieść w ten sposób ewentualną porażkę. Pamiętaj pozytywne myślenie jest bardzo ważne. Trzymaj się. Agnieszka. Ps. ja jestem tak pozytywnie nakręcona, że jak spadnę to z wielkim hukiem. Przeżyłam już sześć negatywnych inseminacji przeżyję kolejną porażkę, ale dzisiaj jestem przekonana, że się uda.
Re: do AgaR
Aga, ja wiem, że im bliżej będzie testu, tym większą będę miała nadzieję. Ale dla własnego zdrowia psychicznego nie mogę się pozytywnie nastawiać, bo co jeśli nie wyjdzie? (a to wg rachunku prawdopodobieństwa jest b. możliwe) Aga, ja nie mam żadnego przeczucia, kompletnie nic nie czuję! No cóż – każdy jest inny… Trochę Ci zazdroszczę – ale taki optymizm byłby dla mnie zabójczy.
Re: do Ani
Brawo! Mam podobne zdanie.
Ja poszłam trochę dalej, może wiele forumowiczek zbulwersuję, ale uważam, że Kościół nie ma wyłączności na interpretację Bibli, nie jest też dla mnie autorytetem w dziedzinie moralności. Ja, tak samo jak każdy inny człowiek, mam swoje wyobrażenie Boga i mój Bóg mnie za to nie potępi, bo tym co zrobię nie skrzywdzę ani jednej osoby. Poza tym, gdybyśmy przyjęły postawę prawdziwych katoliczek to byśmy się musiały pogodzić z tym co nas spotkało “widocznie Bóg tak chciał”…
Re: do Ani
W lutym ubiegłego roku zatrzymywaliśmy się w Hotelu Pak-Pol, ale nie polecam. Cena była do zaakceptowania /chyba 55zł, 2-ka z łazienką/ ale sprawiał bardzo przygnębiające wrażenie. Jedna z poddających sie zabiegowi w tym samym czasie mieszkała w Pensjonacie Guliwer, którego zresztą ulotki były dostępne w szpitalu, i była bardzo zadowolona. Jest to pensjonat prowadzony chyba głównie z myślą o takich jak my. Podam Ci na wszelki wypadek namiary: ul. Celownicza 29 /wjazd od Kopernika/, tel.744-34-51, 755-38-37, 0602 174 291. Wtedy ceny były takie: 1-os.z telewizorem 50zł, 2-os.-60zł, 3-4 os.-po.30zł. Ogólnodostępna kuchnia, sala TV, parking strzeżony.
W moim Kriobanku mają zaplecze hotelowe więc nie muszę niczego szukać. Co do listu do Jewki to trochę się bałam, żeby nie przesadzić. Miło mi, że akceptujesz jego treść. Ania.
do Betty
My podobnie przeżylismy nieudaną pierwszą próbę IVF /stymulacja u prof. Szamatowicza, punkcja i transfer w szpitalu AM/. Myślę jednak, że powinniśmy być świadomi tego, że tylko ok. 40% zapłodnień droga naturalną kończy się ciążą, a w przypadku IVF ten procent waha się w zależności od wieku kobiety od 10 do 30. Nikt tego przed nami nie ukrywa. Tak więc niepowodzenie przy pierwszej próbie, gdzie ma się szanse średnio 1:4(5) – być może, że się zdarza – byłoby jednak naprawdę dość szczęśliwym przypadkiem. Wiem, robimy sobie nadzieję, że może nam właśnie się uda za pierwszym razem, ale spójrzmy realnie jakie naprawdę sa szanse tego.
Z tego co piszesz widzę, że jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji: podobna jakość plemników, dosyć duża ilość uzyskanych jajeczek, ICSI, podobna liczba uzyskanych zarodków, 2 przeniesione, pozostałe przeznaczone do ewentyalnego zamrożenia nie rozwinęły się z niewiadomych powodów /może po prostu były za słabe aby przeżyć/. U Szamatowicza praktycznie żadne badania przed, poza USG, nie były robione ani zalecane. Też nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Poruszamy się, jak większość, po omacku, nie mając właściwie innego wyjścia jak zaufać prowadzącemu lekarzowi. Te dwa uczucia: ból niepowodzenia i poczucie winy też nie są nam obce. Powstrzymywały nas one przez 1,5 roku przed podjęciem kolejnej próby. Czas jednak płynie nieubłaganie /mam 33 lata/ i nie pozwala nam dłużej czekać. Postanowiliśmy więc jeszcze raz dać sobie szansę. Pozdrawiam Ciebie i Twoją Ukochaną. Ania
do oli
O Olka Olka,nie moge się doczekać sabatu. Muszę Cie poznać.W poprzednim wcieleniu byłaś na pewno wojownikiem. M
Re: do Małgosi
Małgoś, zdziwisz się, bo tak naprawdę jestem spokojną kobietką, nigdy dużo nie mówię – lubię słuchać 🙂
Odzywam się wówczas, gdy sądzę, że mam na jakiś temat swoją opinię lub mogę w czymś pomóc opierając się na własnej wiedzy czy doświadczeniu. Jestem trochę dziwna – tak mówią przyjaciele, ale czasem spotykam się z ludźmi, którzy od pierwszego spotkania już mnie nie lubią i wszelkim moim poczynaniom zarzucają złośliwość, a ja w gruncie rzeczy jestem naiwna i wierzę w dobrą wolę wszystkich ludzi, których spotykam i nikomu (broń Boże) nie chciałabym zrobić nic złego. Tak Ci siebie opisuję, żebyś nie spodziewała się zbyt wiele po mnie – bo może się zawiedziesz.
Re: do Małgosi
No co Ty Olka, moze po prostu internet Cię bardziej osmiela, ale widze w Tobie pokłady siły. No to zweryfikujemy na sabacie. Już nie moge się doczekać. Pa, Małgosia
Znasz odpowiedź na pytanie: Witajcie