Wojna domowa

[Zobacz stronę]

Jakim byliście związkiem, zanim urodziły się dzieci?

Chyba partnerskim. Mieszkaliśmy w mojej kawalerce, pracowaliśmy, żywiliśmy się głównie na mieście. Śniadania robiliśmy, jak kto chciał, czasem Paweł wychodził rano po bułki. Bałagan? To się jakoś sprzątało. Sprawy takie jak wyniesienie śmieci albo gotowanie nigdy nie były problemem. Mówię ‘chyba byliśmy’, bo teraz nie jestem pewna, czy wiem, co to jest związek partnerski. Pamiętam taką scenę. Gosia miała rok, przyszła do mnie koleżanka feministka, niezależna, samotna. Około 18 z pracy wrócił Paweł, usiadł przy stole, a ja mu podałam rosół. Rozpętała się karczemna awantura. Ta dziewczyna nie mogła tego pojąć, zaatakowała mnie. Dla mnie to było przegięcie. Ale z drugiej strony pomyślałam, że jest coś bardzo niepokojącego w tym geście. I że nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek zdarzyło się, że wracam do domu, a Paweł serwuje mi kolację.

troche o mnie a troche pewnie o kazdej z nas?
i umniejszanie wlasnej pracy?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Wojna domowa

  1. czepiacie się

    moja panna wczoraj miała ślubowanie na przedszkolaka, trzy dni w tygodniu tatuś prowadza dzieci do p-kola, jeszcze spia kiedy wychodzę, przygotowałąm sukienkę, rajstopki i bluzeczkę, wpadam na przedstawienie i co widzę: dzieć w gertrach i bluzeczce takiej jak na codzień (co mam zrobić? zabić? no pytam co?)

    • Zamieszczone przez rena12
      czepiacie się

      moja panna wczoraj miała ślubowanie na przedszkolaka, trzy dni w tygodniu tatuś prowadza dzieci do p-kola, jeszcze spia kiedy wychodzę, przygotowałąm sukienkę, rajstopki i bluzeczkę, wpadam na przedstawienie i co widzę: dzieć w gertrach i bluzeczce takiej jak na codzień (co mam zrobić? zabić? no pytam co?)

      …to wina nie/mam… nie/żon

      ja mam 5ciu braci i myślę, że… ten typ tak ma. A kobieta – często nie potrafi “go” naprostować, albo po prostu “typ” niereformowalny

      Sam “taki” baaardzo rzadko sam wpadnie na to, o co chodzi…

      • Zamieszczone przez szpilki

        Jakim byliście związkiem, zanim urodziły się dzieci?

        Nie rozumiem ludzi z artykułu. mają pretensje do siebie, a o tym nie gadają.
        Gość, który mówi ze nie kąpie dzieci bo mu to satysfakcji nie sprawia – porażka, na miejscu żony dawno spuściłabym go windą po schodach.

        U nas na początku było tak, że ja pracowałam na cały etat + fuchy, studiowałam jeden kierunek dziennie, a drugi wieczorowo. W weekendy dawałam korki i pisałam dwie prace magisterskie. Mąż pracował na etat 8h dziennie. Ja zajmowałam się tylko nauką i zarobieniem na tą rodzinę, małż ogarniał zakupy, posiłki, sprzątanie. Przez ten czas ani razu pralki nie włączyłam nawet.

        Później było tak, że ja pracowałam po 12h dziennie 7 dni w tygodniu, a małż 5 dni po 8h. Po powrocie do domu miałam już “czas wolny”, nie pisałam żadnych prac, więc razem sprzątaliśmy, gotowaliśmy itd.

        Teraz jak jestem w ciąży pracuję 6 dni w tygodniu po 10-12h. Małż nadal 5 dni po 8h. Po powrocie z pracy jestem zmęczona, wiec się kładę. Wtedy małż też się kładzie, bo też jest zmęczony, a ja dostaję szału. W domu nic nie jest zrobione, brudne naczynia czekają na zapakowanie do zmywarki, pranie w łazience wysypuje się z koszy.
        W niedzielę (mój dzień wolny od pracy) gotuję obiady na cały tydzień (no chyba ze mam coś innego do roboty) i nadrabiam zaległości w ogarnianiu domu. Wtedy małż też się z chęcią do tego włącza i działamy razem.

        Marzę, żeby wróciły czasy z początku związku.
        Niestety, małż robi coś, tylko jak widzi, że ja coś robię. Jak się położę – on nie zrobi nic.
        Nie tak się umawialiśmy – umowa była jasna od początku – ja utrzymuję rodzinę, mam na głowie rachunki, a on zajmuje się codziennymi sprawami, w które ja się włączam w miarę wolnego czasu i sił.
        I jak tu zrobić żeby stare dobre czasy wróciły?

        • Zamieszczone przez Asik.

          A ta część mnie po prostu rozłożyła na łopatki

          Mnie rowniez… O tych gazetkach i kolezankach.. i tych bawiacych sie w piasku dzieciach. Ha ha ha…

          • Przeczytałam tylko początek, za nerwowa jestem 😉 U mnie na szczęście udało się przez lata wypracować system, który oboje tolerujemy. Mąż kocha dzieci od ich narodzin, razem z ich kupami, pieluchami, katarami i grypami żołądkowymi. Jeśli chodzi właśnie o te “brudne sprawy” to najczęściej on jest przy dzieciach, ja jestem zbyt wrażliwa. Ja jestem od odrabiania zadań, zdrowego jedzenia, spraw szkolno-towarzyskich, mąż nie ma głowy do imion ich przyjaciół itp. Gotujemy w zasadzie razem w weekendy, choć teraz, kiedy jestem na zwolnieniu częściej sama coś robię, ale talerza pod nos nie ma po powrocie z pracy. Jedyny problem to porządki, oboje nie lubimy się przemęczać, przy czym mnie bałagan potwornie męczy a mąż go “nie zauważa”. Irytuje mnie to, że codziennie wieczorem muszę powiedzieć “posprzątaj Kocie kuwetę”, bo inaczej nie pamięta. Jednym słowem porządki z jego strony jak najbardziej, ale zawsze na moje hasło. Tak czy owak, jest w porządku i dobrze mi w moim domu 🙂

            • Zamieszczone przez beamama

              Mam kuzyna, który NIGDY nie przebrał dziecka z kupala, NIGDY (a ma dwoje) ja bym kurde, nauczyła

              I dziwić się, że potem się mówi, że oni ułomni są

              Ja jestem na tyle wredna, że też bym nie przebrała, taka próba sił kosztem odparzonej pupy dziecięcej 😉

              • Zamieszczone przez daga28
                Ja jestem na tyle wredna, że też bym nie przebrała, taka próba sił kosztem odparzonej pupy dziecięcej 😉

                Naprawdę?

                • przeczytałam do końca
                  i chyba zacznę bardziej doceniać M 😉

                  tak serio to mnie się nie mieści w głowie, że oboje pracują zawodowo ale w domu “czynności” są jej zadaniem a on jest od zabawy…

                  było tam takie jedno zdanie o tym, że wiele matek niestety wychowuje synów w poczuciu, że należy im się wszystko pod nos (czy jakoś tak) – jak do takiego wychowania dodać fakt, że często spod skrzydeł mamusi wchodzą w małżeństwo to katastrofa murowana

                  najlepsza szkoła dla faceta to pomieszkanie trochę na własny rachunek, mojemu M to bardzo dobrze zrobiło bo teściowa z tych co nieba synowi by uchyliła i wszystko pod nos podstawiła 😉

                  • narzekam na tego mojego chłopa ale chyba zrobię mu trochę wolnego od marudzenia.
                    Pracowaliśmy razem, wracaliśmy M gotował potem zmywał, pierwsze robi lepiej, drugiego nie lubie. Urodzilo sie dziecko. przychodzil z pracy gotowal nam obiad bo ja nie ogarnieta bylam na poczatku. Imprezy gotuje, ja sprzątam po. Nie tyka żelazka ale jakieś wady ma każdy, moge chorowac, wyjeżdżać dziecko zywe po powrotcie ja mam jedzenie pod nos podstawiony. Obecnie ja wiecej w domu wiec gotuje podaje, rownosc? O rownosc nie walcze a o szacunek, ktory mam. Uslyszalam wielokrotnie robisz dobra robote bo ja nie potrafie tego czy tamtego, nie musze sie martwic – mnie to wystarczy. Zakupow nie lubie wiec sila rzeczy duze bierze M na siebie. To nie jest tak ze jak kobieta siedzi w domu to jest gorsza od tej co robi karierę. Kto wychowuje dzieci, dba o potrzeby? Ta pani ktora zarządza całym domem, dba o wszystko, ile osób to potrafi? Jak facet tego nie potrafi docenić to nei jest facetem a dupkiem takie jest moje zdanie

                    • Zamieszczone przez ulaluki
                      Naprawdę?

                      Tak. Mówię o sytuacji, kiedy mąż jest z tych co pieluchy nie dotknie, bo jest fuj a on taki wrażliwy.

                      • Zamieszczone przez zuzelka83
                        Nie rozumiem ludzi z artykułu. mają pretensje do siebie, a o tym nie gadają.
                        Gość, który mówi ze nie kąpie dzieci bo mu to satysfakcji nie sprawia – porażka, na miejscu żony dawno spuściłabym go windą po schodach.

                        U nas na początku było tak, że ja pracowałam na cały etat + fuchy, studiowałam jeden kierunek dziennie, a drugi wieczorowo. W weekendy dawałam korki i pisałam dwie prace magisterskie. Mąż pracował na etat 8h dziennie. Ja zajmowałam się tylko nauką i zarobieniem na tą rodzinę, małż ogarniał zakupy, posiłki, sprzątanie. Przez ten czas ani razu pralki nie włączyłam nawet.

                        Później było tak, że ja pracowałam po 12h dziennie 7 dni w tygodniu, a małż 5 dni po 8h. Po powrocie do domu miałam już “czas wolny”, nie pisałam żadnych prac, więc razem sprzątaliśmy, gotowaliśmy itd.

                        Teraz jak jestem w ciąży pracuję 6 dni w tygodniu po 10-12h. Małż nadal 5 dni po 8h. Po powrocie z pracy jestem zmęczona, wiec się kładę. Wtedy małż też się kładzie, bo też jest zmęczony, a ja dostaję szału. W domu nic nie jest zrobione, brudne naczynia czekają na zapakowanie do zmywarki, pranie w łazience wysypuje się z koszy.
                        W niedzielę (mój dzień wolny od pracy) gotuję obiady na cały tydzień (no chyba ze mam coś innego do roboty) i nadrabiam zaległości w ogarnianiu domu. Wtedy małż też się z chęcią do tego włącza i działamy razem.

                        Marzę, żeby wróciły czasy z początku związku.
                        Niestety, małż robi coś, tylko jak widzi, że ja coś robię. Jak się położę – on nie zrobi nic.
                        Nie tak się umawialiśmy – umowa była jasna od początku – ja utrzymuję rodzinę, mam na głowie rachunki, a on zajmuje się codziennymi sprawami, w które ja się włączam w miarę wolnego czasu i sił.
                        I jak tu zrobić żeby stare dobre czasy wróciły?

                        porozmawiać, ustalić, zrobić liste obowiazków;) serio u nas taka kiedyś obowiązywała…

                        • Zamieszczone przez Asik.
                          Niestety widzę w takim zachowaniu dużą winę żon/nie-żon
                          sporo z nich na początku po porodzie nie dopuszcza męża do opieki nad dzieckiem
                          bo chcą wszystko robić same,
                          a potem facet się przyzwyczaja, że to żona robi wszystko
                          i nie garnie się do dodatkowych obowiązków

                          ooo właśnie, mam znajome ktore marudza a bo chlop tego nie robi, tamtego, dzieckiem sie nie zajmuje, a po powrocie z maluchem do domu warczaly, nie rusz bo zrobisz mu krzywde, nie dotykaj, nie tak. To potem maja
                          M pierwszy raz przewijal, ubieral i mowi ze sie boi bo zrobi Sebkowi krzywdę. Powiedziałam że na pewno nie, a przewijanie to nie jest trudne. Na wakacja, Sebo mial 1rok 4 miesiace, ja bylam tylko od ubierania wieczornego i rannego, a takto tata byl. Po powrocie nie moglam sie ogarnac

                          • My chyba jacyś dziwni jesteśmy.
                            Jeśli męża nie było tygodniami to jasne, że cała praca spadała na mnie, ale w momencie, kiedy oboje jesteśmy na miejscu, nie ważne czy pracowałam czy nie, większością zajmujemy się jakoś tak razem (szczególnie dotyczy to spraw związanych z dzieckiem) na bieżąco dogadując się kto co robi.
                            Nie umiem sobie wyobrazić, że robię wszystko sama bo “muszę”, ale i z góry ustalonych sztywnych ram też jakoś nie widzę.
                            Dla mnie sam fakt zastanawiania się nad tym, albo ustalanie kto kąpie czy przewija dziecko jest trudny do wyobrażenia sobie, na dzień dzisiejszy.
                            Zastanawiam się też nad tym, że trudno mi nazwać to co robię w domu moimi czy męża obowiązkami.
                            Może to nie tylko kwestia partnerstwa dwojga ludzi, ale też przyjaźni, chęci zaoszczędzenia wspólnego czasu, lubienia przestrzeni, która jest wokół nas.

                            • Zamieszczone przez anko.
                              My chyba jacyś dziwni jesteśmy.
                              Jeśli męża nie było tygodniami to jasne, że cała praca spadała na mnie, ale w momencie, kiedy oboje jesteśmy na miejscu, nie ważne czy pracowałam czy nie, większością zajmujemy się jakoś tak razem (szczególnie dotyczy to spraw związanych z dzieckiem) na bieżąco dogadując się kto co robi.
                              Nie umiem sobie wyobrazić, że robię wszystko sama bo “muszę”, ale i z góry ustalonych sztywnych ram też jakoś nie widzę.
                              Dla mnie sam fakt zastanawiania się nad tym, albo ustalanie kto kąpie czy przewija dziecko jest trudny do wyobrażenia sobie, na dzień dzisiejszy.
                              Zastanawiam się też nad tym, że trudno mi nazwać to co robię w domu moimi czy męża obowiązkami.
                              Może to nie tylko kwestia partnerstwa dwojga ludzi, ale też przyjaźni, chęci zaoszczędzenia wspólnego czasu, lubienia przestrzeni, która jest wokół nas.

                              mamy bardzo podobnie.

                              ale po 2 macierzyńskim jakos mój J zapomniał się w swojej pracy…oboje mamy mocno nie normowany czas pracy i możemy/musimy się sami organizować…chwilę trwało zanim weszliśmy na “swoje” tory. Ja jakoś z przyzwyczajenia więcej robiłam w domu i dookoła..co w połączeniu z pracą i 2 maluchów owocowało permanentnym zmęczeniem. Jednocześnie w ramach oszczędności i rezygnacji naszej pani pomocy zostaliśmy ze wszystkim sami;)
                              dla przypomnienia i pozadku zrobiliśmy listę…wyszczegolnione rzeczy do zrobienia, podzilonena pół i tak tydzien na tydzień;) ot wspomnienie z dzieciństwa ( miałam tak z bratem;)) chwile funkcjonowało, potem już zatrybilismy;)

                              • Zamieszczone przez kaktus…
                                porozmawiać, ustalić, zrobić liste obowiazków;) serio u nas taka kiedyś obowiązywała…

                                Lista podziału obowiązku jest mniej więcej. Tylko małż nie ma czasu jej realizować “bo coś tam”. Najczęściej “bo jest zmęczony”, ale chyba nie będę przymuszać, bo na serce ostatnio narzeka, jeszcze mi się chłopina wykończy 😉

                                • Zamieszczone przez zuzelka83
                                  Lista podziału obowiązku jest mniej więcej. Tylko małż nie ma czasu jej realizować “bo coś tam”. Najczęściej “bo jest zmęczony”, ale chyba nie będę przymuszać, bo na serce ostatnio narzeka, jeszcze mi się chłopina wykończy 😉

                                  Tiaaa a to że Ty się możesz wykończyć to już mniej ważne, nie 😉

                                  • Przeczytałam ten artykuł tak z dwa tygodnie temu, w pracy 😉 I byłam w szoku – napisałam artykuł do gazety i nic o tym nie wiem 😀 Kobiece racje są bardzo “moje”, strona widzenia faceta nie pokrywa się (chyba) z tym co powiedziałby mój mąż. Ale on powiedzieć nic nie chciał, mimo podsuwania “wysokich” i chęci podyskutowania… Nie ważne.
                                    Najbardziej z artykułu zabolało mnie zdanie o tej zupie. Niestety bardzo. Bo ja gotuję, owszem. I jestem po południu w domu, owszem. I nie jest problemem nalać ta zupę jak facet wróci z pracy, owszem. Ale to, że kiedy jeden raz w tygodniu wracam z pracy po 20 na 99% nic na mnie w domu nie czeka to sprawia mi przykrość, niestety. I nawet sugestie nic nie pomogły, powinnam się cieszyć, że dzieci najedzone, wykąpane, spakowane itp. Oczekiwać jeszcze mojej obsługi to chyba przesada z mojej strony 😉 A, rozumiecie, chodzi mi o przysłowiową szklankę herbaty…. Echhhhhhhhh….

                                    • Zamieszczone przez Asik.
                                      Tiaaa a to że Ty się możesz wykończyć to już mniej ważne, nie 😉

                                      Złego diabli nie biorą

                                      • Zamieszczone przez kotagus

                                        Najbardziej z artykułu zabolało mnie zdanie o tej zupie. Niestety bardzo. Bo ja gotuję, owszem. I jestem po południu w domu, owszem. I nie jest problemem nalać ta zupę jak facet wróci z pracy, owszem. Ale to, że kiedy jeden raz w tygodniu wracam z pracy po 20 na 99% nic na mnie w domu nie czeka to sprawia mi przykrość, niestety. I nawet sugestie nic nie pomogły, powinnam się cieszyć, że dzieci najedzone, wykąpane, spakowane itp. Oczekiwać jeszcze mojej obsługi to chyba przesada z mojej strony 😉 A, rozumiecie, chodzi mi o przysłowiową szklankę herbaty…. Echhhhhhhhh….

                                        No właśnie tu chyba sedno problemu. Bo nie chodzi o to, żeby z jakichś feministycznych racji tej zupy nie podać, ale żeby u obu stron była świadomość, że w domu mnóstwo rzeczy samo się nie robi i, że to nie jest tak, że mąż/żona tę pracę uwielbia tylko w większości przypadków robimy to, bo zwyczajnie kiedyś to zrobione być musi. No i, że jak akurat mam więcej sił, czasu to fajnie byłoby tej drugiej stronie pójść na rękę.
                                        I z tymi słowy idę zmieniać pościel (nie cierpię tego, a akurat tego mój mąż tego nigdy nie robi ), a potem będę sprzątać w kuchni i robić obiad. Ale za to nie będę odkurzać i myć podłóg :).

                                        • u mnie jest tak, ze z jednej strony moj maz dzisiaj zrobil sniadanie dla 8 osob i mu korona z glowy nie spadla, z drugiej strony jak tylko moze to przesuwa granice swojej swobody na moja niekorzysc. juz sie nauczylam ze mniej wiecej co pol roku musze robic awanture prostujaca malzonka i wtedy cos na ksztalt partnerskiego podzialu obowiazkow wraca.

                                          na bank prostujaco na mojego malzonka wplywaja moje wyjazdy – nie bylo mnie caly sierpien, wrzesien i kawalek pazdziernika i chlopak doszedl do wniosku “strasznie ciezko jest miec dwoje dzieci, dom i prace” – twórcze nie?

                                          ale teraz siedze w domu i juz widze ze znowu przesuwa na moja strone obowiazki (a ja pracuje w tej chwili w 3 miejscach naraz) – bo on jest zarobiony i nie ma czasu.

                                          byle do lutego

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Wojna domowa

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general