Zacznę od tego, że choć bywam na naszym forum na co dzień i wiem, że część z Was może połapać kim jestem to zdecydowałam się na zmianę nicka, bo nie do końca chcę być rozpoznana.
Może wyjść długi post – to info dla tych dziewczyn, które nie dysponują zbytnio czasem.
O co chodzi? Otóż o to, że chyba nie kocham już swojego męża i ojca mojego dziecka.
To trwa już jakiś czas, dłuższy czas i z dnia na dzień coraz bardziej to sobie uświadamiam, że żyję pod jednym dachem z kimś, do kogo praktycznie nic nie czuję.
Inaczej – nie jest mi zupełnie obcy, martwię się o niego, ale nie ma we mnie już tych uczuć, które czułam jakiś czas temu. Łapię się na tym, że cieszę się, gdy on ma wychodne – spotkania z kumplami, bo wówczas zostaję sama w domu z dzieckiem i jest mi tak dobrze. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Gdy on wychodził drżałam, jak długo nie wracał potrafiłam maltretować go telefonami itd, a dziś jak go wieczorem nie ma spokojnie kładę się spać nie zastanawiając się wiele, czy aby coś mu się nie stało, o której wróci, w jakim stanie wróci itd.
Kolejna sprawa – chodzi mi o nasze codzienne życie. Od pewnego czasu zauważyłam, że on w ogóle nie angażuje się w sprawy naszego domu. Ma kompletnie w nosie sprzątanie, dbanie o porządek itd. Potrafi wrócić z pracy i przez całe popołudnie nie robić nic – inaczej – albo siedzi przy kompie, albo ogląda TV albo śpi. Ja zazwyczaj wracam do domu o wiele później (często około 18) i w domu nie jest nic zrobione. Marzeniem ściętej głowy jest obiad na stole, odkurzone pokoje, pozmywane naczynia, dziecko otoczone opieką. Z resztą dzieckiem i tak się nie zajmuje, bo ja po drodze z pracy odbieram dziecko i razem wracamy do domu. Nie ma w ogóle szans na to, by dziecko zostało przez tatę odebrane wcześniej. A do tego mój szanowny mąż oczekuje, że ja zanim wrócę do domu to jeszcze zakupy zrobię, co oczywiście czynię, bo inaczej lodówka by pustkami świeciła, wpadam z dzieckiem i nie wiem w co łapy włożyć.
Dziś miara się przelała kolejny raz. Wróciłam do domu z dzieckiem około 19. Zastałam oczywiście śpiącego męża, który po naszym wejściu do domu usiadł na fotelu i czekał, aż mu podam obiad. Obiad zjadł, talerz odniósł do kuchni i wrócił do pokoju oglądać TV. Dziecko go na chwilkę zawołało do pomocy przy kompie, wszedł do pokoju, zamienił z dzieckiem 2 zdania i wrócił do oglądani TV. Jak się ogarnęłam troszkę stwierdziłam, że pójdę z dzieckiem do dużego pokoju, w którym mąż przebywał, bo chciałam wieczór spędzić w trójkę. Niestety nie udało mi się to, bo tatuś był tak zajęty oglądaniem TV, że na głośniejszy śmiech dziecka regulator głośności TV sięgał maksimum. Stwierdziłam, że nie będziemy tatusiowi przeszkadzać i wróciłam do pokoju dziecka. Po jakiejś godzinie lew wyszedł z jaskini, poszedł się umyć, rozłożył tapczan i zasnął błogim snem, a ja po 12 h poza domem, bez chwili wytchnienia siedziałam do 23:00 z dzieckiem próbując nie zalać się łzami z niemocy.
Sfera intymna już dawno między nami wygasła. Łapię się na tym, że unikam kontaktów z nim. Każdy jego dotyk sprawia mi jakby ból, kocham się z nim i nic nie czuję, a robię to tylko dla świętego spokoju, ale kombinuję jak mogę, by nie dochodziło u nas do przytulania. Chciałabym jeszcze jedno dziecko, ale nie ma na to szans. On nie chce i koniec.
Wspólne plany, marzenia? Co to w ogóle jest? My już dawno o takich rzeczach nie rozmawiamy. My praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Ja już nawet nie mam sił, by się starać, by coś się zmieniło. Już nie mam koncepcji. Wszelkie próby rozmów kończyły się zawsze awanturą, w czasie której dowiadywałam się, że to wszystko moja wina, bo to ja nie dbam o dom, ja nie dbam o niego, że ja mam w d… jego potrzeby, że nie jestem żoną, bo żona to dba o męża (czyt. pierze, sprząta, prasuje, gotuje, zajmuje się dzieckiem, lata do pracy, wieczorem z uśmiechem na twarzy przyodziewa seksowną bieliznę i serwuje mężowi seans erotycznych wrażeń i doznań) i do tego nigdy nie narzeka i to żona powinna o wszystko zadbać, by dom był domem. Ja kimś takim wg niego nie jestem. Bo nie jestem, a to dlatego, że nie daję rady. Czy ja jestem źle zorganizowana? Czy może jestem nieudacznikiem? Co robię źle? Gdzie popełniam błąd? Jak Wy sobie czas organizujecie, że macie na to wszystko, czego wymaga ode mnie mój mąż czas?
Nie daję rady. Wysiadam zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nie chcę tak żyć, nie tak chciałam żyć, nie takiego ojca chciałam dla swojego dziecka, ale nie umiem się wyplątać z układu w jakim jestem.
Wiem, co mi poradzicie – mam z nim przeprowadzić porządną rozmowę, mam postawić warunki dotyczące podziału obowiązków itd, albo spieprzać z tego związku najszybciej jak się da. Ale ja nie umiem, nie mam odwagi, nie mam w ogóle wizji na inne życie, choć też nie chcę takiego życia jakie mam. Patowa sytuacja jak dla mnie.
Boję się samotności, choć i tak w niej tkwię. Boję się zaryzykować innego życia, bo nie mam na nie wizji. Mamy masę wspólnych zobowiązań więc czuję się za nie odpowiedzialna. Ale nie daję już sobie rady. Ostatnio dołączyło do tego wszystkiego pogorszenie się mojego zdrowia. Jestem po serii badań u różnych lekarzy. Przede mną jedno dość istotne badanie, które może postawić niezbyt miłą diagnozę i wizję dłuższego leczenia, choć większość specjalistów u których byłam stwierdzali, że to wszystko przez nerwy i życie w ciągłym stresie i zalecają spokój. Tylko jak go osiągnąć? Jak żyć bez stresu jak wszystko jest na mojej głowie, a na koniec dowiaduję się, że jestem kiepską żoną, matką i kochanką?
Ech – wygadałam się troszkę. Chyba jest mi ciut lżej. Z góry przepraszam za lekki chaos w wypowiedzi, ale piszę na gorąco.
Gdzie jest lepszy świat? Znacie takie miejsce?
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Wysiadam albo już wysiadłam
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Kotuś – próbowałam Twojej taktyki – bycia miła, delikatną, nie robiłam wyrzutów, próbowałam obracać w żart, by rozładować atmosferę, starałam się okazywać mu, że się o niego martwię (robię to do dziś), ale nie mam już siły, nie mam motywacji, najzwyczajniej w świecie nie chce mi się już starać. Jestem właśnie na etapie totalnej niemocy i brakuje mi sił, by znów, kolejny raz próbować ratować wszystko, bo wiem, że to i tak niewiele da. Ciężko już teraz jest mi wykrzesać z siebie siłę na to, by walczyć.
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Wiem Madzia, wiem
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Aniu – tabelę zrobię, ale obawiam się, że tylko dla siebie.
Co do lamentowania, płaczu, narzekania – już sporo czasu temu przestałam to robić, bo przestałam robić cokolwiek, by ratować ten związek. Czasami mam jeszcze jakieś przebłyski, jeszcze odruchy obronne we mnie całkowicie nie wygasły, ale nie ma mowy o płaczu w obecności mego męża. To niedopuszczalne. Nie mam prawa do takich zachowań i o tym właśnie też już dziś pisałam – czasami chciałabym być słabsza niż mąż, mieć prawo do słabości, do gorszego dnia, bo po prostu wysiadam fizycznie i psychicznie. Pcham ten wózek już kupę czasu sama i z dnia na dzień jest mi ciężej.
Próbowałam akcji nic nierobienia, ale nie mogę pozwolić sobie na to, by w zlewie zalegały sterty brudnych naczyń, bo mi wstyd przed opiekunką, która przychodzi do dziecka i która nie ma jak przygotować obiadu czy herbaty, bo dojście do zlewu jest zablokowane przez zalegające gary. To samo z odkurzaniem – sama źle się czuję łażąc po dywanie czy panelach z okruchami i kołtunami kurzu, a do tego jakoś nie wyobrażam sobie, by dziecko musiało w takich warunkach przebywać i się bawić. Więc o ile na początku jakoś ten syf znosiłam o tyle z czasem, gdy mąż nie kwapił się do ogarnięcia robiłam to ja.
I jak w takich warunkach myśleć o sobie?
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Bo to byly bardziej takie pytania, na ktore wlasnie Ty musisz znac odpowiedz…
Roznych spraw sie w zwiazku szuka i rozne sprawy ten zwiazek potrafia wykluczac czy utrudniac.
Gdyby tak latwo bylo Ci doradzic… Nie jest – i nie podejme sie tego…
Na pewno jednak malzonek takze powinien sprobowac odpowiedziec na podobne pytania, jakie zadalam Ci w poprzednim poscie… Byc swiadomym tego, czego oczekuje.
Lista podziału obowiązków
Za Waszą poradą zrobiłam sobie taką listę z podziałem obowiązków w moim domu. Wygląda ona tak (czerwona to ja, a niebieski to mąż):
Pranie
zawsze
nigdy
Rozwieszanie prania
zawsze
nigdy
Składanie prania
bardzo często
bardzo rzadko
Prasowanie
zawsze
nigdy
Porządki w szafach
bardzo często
bardzo rzadko
Odkurzanie
zawsze
nigdy
Ścieranie kurzów
zawsze
bardzo rzadko
Mycie podłóg
zawsze
nigdy
Mycie okien
zawsze
nigdy
Pranie firan
zawsze
nigdy
Mycie naczyń
często
często
Trzepanie dywanów/pranie
zawsze
nigdy
Posiłki dla dziecka
zawsze
bardzo rzadko
Kąpiel dziecka/pielęgnacja
zawsze
nigdy
Ubieranie dziecka
zawsze
bardzo rzadko
Spacery z dzieckiem
bardzo często
bardzo rzadko
Zabawa z dzieckiem
zawsze
bardzo rzadko
Odbiór dziecka od opiekunki
zawsze
bardzo rzadko
Zakupy bieżące
bardzo często
bardzo rzadko
Zakupy tygodniowe
bardzo często
bardzo często
Rachunki
bardzo rzadko
bardzo często
Sprzątanie dużej szafy
bardzo często
bardzo rzadko
Sprzątanie łazienki
zawsze
nigdy
Planowanie remontów/inwestycji
zawsze
nigdy
Sprzątanie samochodu
bardzo często
bardzo często
Planowanie wyjść z dzieckiem/pakowanie
zawsze
bardzo rzadko
Drobne naprawy
bardzo rzadko
zawsze
Coś jeszcze powinnam ująć w takiej liście? Jak myślicie?
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
nic dodać nic ująć
a już ostatnie zdanie najbardziej mi się podoba
nawet dwa ostatnie
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
… Ale ja doskonale zdaje sobie z tego sprawe dlatego od razu napisalam, ze nie napisze Ci nic nowego tylko to o czym kazda kobieta wie. Jestem akurat na bierzaco bo niedawno tez ktos bliski z mojej rodziny mial podobny problem. Ciekawe czy pomoglby szantarz jesli nic innego nie skutkuje albo udajemy sie gdzies po pomoc albo koniec. Smutno mi, ze tak Ci sie wiedzie i mam nadzieje, ze ja nigdy nie bede musiala stanac przed takim dylematem bo tez sama nie wiedzialabym co zrobic. Przepraszam, ze tak malo optymistycznie ale na prawde bede trzymac kciuki zeby wreszcie mezus sie obudzil ze snu. Pozdrawiam mocno.
Staś Zosia
Re: Lista podziału obowiązków
To ja dla porównania zrobie swoją:
Pranie
ja: zawsze
on: nigdy
Rozwieszanie prania
ja: zawsze
on: nigdy
Składanie prania
ja: zawsze
on: nigdy
Prasowanie
ja: zawsze
on: nigdy
Porządki w szafach
ja: zawsze
on: nigdy
Odkurzanie
ja: czasem
on: czasem
Ścieranie kurzów
ja: zawsze
on: bardzo rzadko
Mycie podłóg
ja: zawsze
on: nigdy
Mycie okien
ja: nigdy
on: zawsze (to znaczy jak już są tak czarne że mało przez nie widać) ale ja okien nie tykałam 🙂
Pranie firan
ja: zawsze
on: nigdy
Mycie naczyń
ja: często (ale często też zmywarka)
on: nigdy, a brudnych rzeczy nawet do zmywarki nie włoży
Trzepanie dywanów/pranie
ja: nigdy
on: nigdy (nie mamy dywanów)
Posiłki dla dziecka
ja: zawsze
on: nigdy
Kąpiel dziecka/pielęgnacja
ja: zawsze
on: nigdy
Ubieranie dziecka
ja: zawsze
on: bardzo rzadko
Spacery z dzieckiem
ja: bardzo często
on: bardzo rzadko
Zabawa z dzieckiem
ja: zawsze
on: bardzo rzadko
Odbiór dziecka od opiekunki (przedszkola)
ja: często
on: często
Zakupy bieżące
ja: zawsze
on: nigdy
Zakupy tygodniowe
ja: zawsze
on: nigdy
Rachunki
ja: zawsze
on: nigdy
Sprzątanie dużej szafy
ja: zawsze
on: nigdy
Sprzątanie łazienki
ja: zawsze
on: nigdy
Planowanie remontów/inwestycji
ja: zawsze
on: nigdy
Sprzątanie samochodu
ja: –
on: – (nie mamy samochodu)
Planowanie wyjść z dzieckiem/pakowanie
ja: zawsze
on: bardzo rzadko
Drobne naprawy
ja: nigdy
on: bardzo rzadko, i musze mu go wielokrotnie prosić żeby coś zrobił.
Chyba dobrą decyzję podjęłam 🙂
Pozdrawiam
Kasia mama Pawełka
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
nie wiem, co Tobie doradzic w takiej sytuacji. wiem natomiast,jak ja bym postapila (wiem z doswiadczenia, bo z pierwszym mezem mialam lekko podobna sytuacje) – ja zostawilabym wszystko w cholere. pod wieloma wzgledami mam bardzo egoistyczne podejscie do zycia – ale to egoizm zdrowy. dbam o siebie, o poczucie wlasnej wartosci i godnosci, zycie mam jedno i chce je spedzic spokojnie i z czlowiekiem, na ktorym moge polegac (w kazdej sytuacji – nawet mycia garow), z ktorym moge sie DZIELIC zarowno radosciami,jak i obowiazkami. szkoda mi zycia na nerwy i uzeranie sie z kims, kto dba tylko o wlasny tylek a mnie traktuje jak sluzbe. jezeli prosze o pewne rzeczy, cos tlumacze, dyskutuje raz, drugi, trzeci i nic, to na co mam czekac? na cud? nie zdarzy sie. nie jestem zwolenniczka piatych czy dziesiatych szans – owszem, jedna, gora dwie moge dac – kazdy ma prawo popelniac bledy, mozna probowac je rozwiazywac, cos ustalic, wyznaczyc jakies nowe zasady wspolnego zycia. jezeli obydwie strony CHCA byc razem, to zadziala, a jesli ktos lekcewazy wszystko i wraca po tygodniu do starych nawykow, to o czym tu mowic? zycie jest jedno, szkoda marnowac go z osoba, ktora nas nie szanuje.
ania i makary 🙂
Re: Lista podziału obowiązków
to ja sie dopisze obok ze swoja lista:
Pranie
zawsze – prawie zawsze
nigdy – bardzo, bardzo rzadko
Rozwieszanie prania
zawsze – czesto
nigdy – czesto
Składanie prania
bardzo często – czesto
bardzo rzadko – czesto
Prasowanie
zawsze – bardzo rzadko
nigdy – bardzo rzadko (nienawidze prasowania, pawel tez, wiec tego po prostu nie robimy 🙂 kazde z nas prasuje swoje rzeczy wtedy,jak jest taka potrzeba)
Porządki w szafach
bardzo często – czasami
bardzo rzadko – czasami
Odkurzanie
zawsze – czesto
nigdy – czasami
Ścieranie kurzów
zawsze – czesto
bardzo rzadko – rzadko
Mycie podłóg
zawsze – czesto
nigdy – rzadko
Mycie okien
zawsze – bardzo rzadko
nigdy – bardzo czesto
Pranie firan
zawsze – zawsze
nigdy – nigdy
Mycie naczyń
często – czesto
często – czesto
Trzepanie dywanów/pranie
zawsze – nigdy
nigdy – nigdy (bo nei mamy dywanow, ale jak byl, to pawel odwozil do czyszczenia)
Posiłki dla dziecka
zawsze – bardzo czesto
bardzo rzadko – czasami (ale to dlatego, ze maz jest nieobecny w domu)
Kąpiel dziecka/pielęgnacja
zawsze – czesto
nigdy – czesto
Ubieranie dziecka
zawsze – czesto
bardzo rzadko – czesto
Spacery z dzieckiem
bardzo często -czesto
bardzo rzadko – czesto
Zabawa z dzieckiem
zawsze – bardzo czesto
bardzo rzadko – bardzo czesto
Odbiór dziecka od opiekunki
zawsze
bardzo rzadko
(u nas nianai jest w naszym domu, wiec ta pozycja odpada)
Zakupy bieżące
bardzo często – bardzo czesto
bardzo rzadko – rzadko
Zakupy tygodniowe
bardzo często – czesto
bardzo często – czesto (takie zakupy prawie zawsze robimy razem)
Rachunki
bardzo rzadko – czesto
bardzo często – rzadko
Sprzątanie dużej szafy
bardzo często – czasami
bardzo rzadko – czasami
Sprzątanie łazienki
zawsze – bardzo czesto
nigdy – bardzo rzadko
Planowanie remontów/inwestycji
zawsze
nigdy
(wszytskie tego typu sprawy uzgadniamy wspolnie – obydwoje zauwazamy wszelkie “potrzeby” mieszkania, domu,samochodu)
Sprzątanie samochodu
bardzo często – prawie nigdy
bardzo często – niestety za rzadko (i o to sa wojny…)
Planowanie wyjść z dzieckiem/pakowanie
zawsze – czesto
bardzo rzadko – czesto
Drobne naprawy
bardzo rzadko – czesto
zawsze – czesto
dodam do tego, ze pawel pracuje wiecej godzin dziennie,niz ja i ma takze zajete soboty (ja mam wolne).
z calego serca zycze Tobie, abys bardzo niedlugo mogla odpowiedziec przynajmniej tak,jak ja.
ania i makary 🙂
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
troche sprzecznosci w tym twoim poscie…bo z jednej strony mowisz, ze go juz nie kochasz, a z drugiej zadajesz mnostwo pytan..o co chodzi??..dlaczego jest tak a nie inaczej????????////itp…itd…..
aa..piszesz, ze chyba go juz nie kochasz…mysle, ze jednak to,,chyba,, swiadczy o tym, ze cos do niego czujesz…jesli tak..to staraj sie naprawic ten zwiazek, nie bedzie latwo, ale moze warto, jesli nie to uciekaj gdzie pieprz rosnie, nie ma sensu sie meczyc!!!..tez bedzie ciezko.. Ale warto.. bo nie ma nic gorszego jak toksyczny zwiazek…
wiiec teraz, odpowiedz sobie na pytanie…warto czy nie warto…//??
:))
claudia
Re: Lista podziału obowiązków
Powiem Ci szczerze, ze przeczytalam Twoja liste i w duchu zrobilam swoja, pomijam fakt, ze moj maz tez do najpracowitszych domownikow nie nalezy, ale ja tez jestem leniem!!! Rozwine moja mysl wg. punktow
Pranie:
-piore sama zawsze- bo ten jak sie zabierze, to albo wszystko czerwone, albo 3 numery za male wychodzi z pralki 😉
Rozwieszanie:
ja prawie zawsze
maz sporadycznie
Skladanie prania:
sciagam z suszarki, rozkladam na ziemi w sypialni koc, szpurtam pranie na ziemie i skladam, jak mam czas ;-)))
Prasowanie:
Nie prasuje wcale!!!!!! Tylko wtedy, kiedy cos jest do ubrania, ale tez nie wszystko, w koncu t-shirt nie musi byc idealnie gladki, no chyba, ze przed wyjsciem jakas koszule dla meza ;-))
Porzadki w szafach:
bardzo rzadko ( a jak nawet to porzadek na krotko ;-))
bardzo rzadko
Odkurzanie:
Pol na pol raz ja, raz on, w zaleznosci kto ma ochote 🙂
Scieranie kurzow:
Ja rzadko, za ta maz to robi czesto, ma alergie na kurz, niech sie wyzbywa alergenu ;-)))
Mycie podlog:
Zawsze ja (ale nie, zeby codziennie)
Mycie okien:
Zawsze ja, ale tez nie za czesto ;-))
Pranie firan:
Zawsze ja, bo byloby jak wyzej z praniem 🙂
Zmywanie naczyn:
mamy zmywarke, raz ja nastawiam, raz maz, zalezy 🙂
Dywanow nie trzepie, wszystkie posilki ja przygotowuje zawsze, codzienne mycie dzieci, to moja sprawa, jedyne co, to kapiel Olivii to obowiazek taty (moje madre dziecko zrobilo taki grafik ;-)), jesli chodzi o samochod, to jego sprawa, zakupy robimy zawsze razem, papierkowa robote, rachunki itd. to moja sprawa. Pomyslicie sobie- Boze, co za fleja ;-), nie, u mnie jest zawsze czysto, sprzatam, ogarniam codzinnie jak poloze dzieci. Ale jak mialabym wybierac, stac nad deska do prasowania, albo sobie usiasc i obejrzec film- to wybieram to drugie, okna tez moga poczekac, jak jest brudno, i sie przez 2-3 dni nie odkurzy, tez sie nic nie stanie!! A lepiej ten czas poswiecic dziaciakom. Wiele rzeczy, mimo, ze mi przeszkadzaja, i chetnie bym zrobila posprzatala, nauczylam sie olewac, inaczej nie dalabym rady, mialabym w domu jak w pudeleczku, ale po wychowawczym musialabym isc od razu na emeryture!!
A to, ze maz mnie czasami wkurza, to druga strona medalu, czasami jestem wsciekla, jak go potrzebuje, a on sie zajmuje jakimis pierdolami, to mowie, ze ma sie pakowac ;-))) Mam tez takie dni, ze rycze jak wol i mam ochote usiasc tu i sie zalic, jak mi bardzo zle. Kto wie, moze niedlugo doczekacie sie takiego postu ode mnie??
Mysle, ze gdyby Twoj maz byl Ci rzeczywiscie obojetny, nie przejmowalabys sie tym. Mysle, ze to przemeczenie, i fakt, ze my babeczki mamy 100% wiecej na glowie niz facet, sprawia, ze myslimy, ze mamy ich dosyc, bo zazdroscimy im ich lekkoduchostwa (jest takie slowo?) Czasami (przynajmniej u mnie) wina lezy w nas samych. Probujemy pokazac calemu swiatu, jakie to z nas twarde sztuki nie sa i ile to nie potrafimy zrobic bez niczyjej pomocy. Duzo dalo mi przeczytanie ksiazki “mezczyzni sa z marsa a kobiety z wenus”. Tam pisze, ze mezczyznie nalezy dawac krotkie i proste polecenia- jak psu- wtedy szybciej je wykona, i niespodziewajmy sie, ze facet sam wpadnie na to, ze trzeba nam pomoc, bo my, te mocne babki, skoro nie prosimy o pomoc-znaczy jej nie potrzebujemy- takie jest rozumowanie facetow!!
Agata i Olivia 27.07.04 i Victoria 08.03.07 :-))
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
A mi się wydaje, że naturalne w takiej sytuacji jest stawianie pytań o powody, dla których rozpada lub rozpadł się związek i takie pytania właśnie zadawałam i jakoś sprzeczności w tym nie widzę, ale punk widzenia zależy jak zwykle od punktu siedzenia
Oczywiście, że żywię w stosunku do męża jakieś ciepłe uczucia, bo przeżyłam z nim kupę lat, mam z nim dziecko więc siłą rzeczy jest kilka spraw i uczuć, które na pewno nas łączą. Jednak czasami dochodzi się do takiego etapu, że dwoje ludzi więcej dzieli niż łączy i w moim odczuciu mój związek właśnie taki jest.
A problem w tym wszystkim polega na tym, że kompletnie nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy warto ratować ten związek czy już nie ma dla niego szans stąd też między innymi napisałam tego posta licząc na to, że pomożecie mi w znalezieniu odpowiedzi na te pytanie lub podpowiecie z własnego lub kogoś doświadczenia, co powinno się zrobić, choć mam świadomość, że ostateczna decyzja należy do mnie. Wasze posty mogłyby otworzyć mi oczy na sprawy, których sama nie dostrzegam (i tak też niektóre z nich zadziałały), bo czasem łatwiej jest osobom stojącym z boku spojrzeć trzeźwym okiem niż osobie, która uwikłana jest w jakąś sytuację i nie ma obiektywnego i realnego postrzegania.
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Gosiu – nie ujęłam jednak wszystkiego w tej liście, bo jeszcze jest kwestia posiłków (śniadania, obiady, kolacje) – mężowi posiłki przygotowuję bardzo często, natomiast kompletnie nie działa to w drugą stronę.
No i druga strona medalu, bo poza obowiązkami są też przyjemności, ale obawiam się, że ta lista też nie wypadłaby z korzyścią dla mnie.
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Właśnie też zastanawiałam się nad szantażem, ale kiedyś słyszałam, że może to mieć krótkie nogi, bo jak np. powiem, że jeśli się nie zmieni, jeśli wciąż będziemy tak żyli i nie będę widziała z jego strony zaangażowania, czy chociażby próby zmiany sytuacji to składam pozew o rozwód, to by było to “wychowawcze” to powinnam słowa dotrzymać, a problem polega na tym, że nie wiem, czy jestem na to gotowa?
A jak się sprawa w Twojej rodzinie skończyła – jeśli oczywiście mogę wiedzieć?
Oczywiście nie życzę Ci, byś kiedykolwiek stawała przed takimi decyzjami, bo jak widzisz po mnie – są one cholernie poważne i naprawdę ciężko jest cokolwiek zdecydować.
W przebudzenie męża chyba już nie wierzę.
Re: Lista podziału obowiązków
Zazdroszczę tego kroku, który zrobiłaś, a przede wszystkim odwagi do jego wykonania.
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Tak Aniu – wiem, że jedyne co się nasuwa w takiej sytuacji to stwierdzenie: zostawilabym wszystko w cholere.
Ale co dalej? I właśnie w tym sęk, że mnie to dalej przeraża i chyba przerasta moje możliwości.
Mam setki pytań w głowie bez odpowiedzi. Mnóstwo rzeczy w moim przypadku jest nierealnych, chociażby ze względów finansowych, bo np. nie byłoby mnie stać na wynajęcie mieszkania, a mieszkać gdzieś bym z dzieckiem musiała.
Też właśnie marzę o tym, by żyć u boku kogoś, z kim będę dzielić zarówno radość jak i smutek, a niestety żyję zdana wyłącznie na siebie, a to mnie bardzo boli – ten brak współpracy, szacunku, zrozumienia, poczucia bezpieczeństwa itd.
Też wiem, że dawanie szans w nieskończoność nie ma sensu i dlatego ja właśnie jestem na etapie, w którym nie próbuję nawet tych szans czy kompromisów wypracowywać. Taka totalna apatia, brak chęci do działania i na cud już dawno nie liczę.
Też właśnie mam świadomość tego, że życie jest jedno i trzeba je przeżyć najlepiej jak się da. Chyba naprawdę jakiegoś kopniaka potrzebuję do działania. Czasami łapię się na myślach, że może lepiej by było, gdyby mój mąż pił i bił, bo wówczas może łatwiej by mi było podjąć decyzję o odejściu, a tak? Ech – życie…
Re: Lista podziału obowiązków
Ta lista to taki spis spraw czy obowiązków jakie są zazwyczaj w domach, ale muszę wyjaśnić, że nie jest tak, że wszystkie te czynności robię codziennie, bo to chyba zrozumiałe, że nie byłabym w stanie
Wiadomym jest, że okien nie myję i firan nie piorę co tydzień, odkurzacz u nas lata średnio 2 x w tygodniu, pralka także, prasuję zazwyczaj raz w tygodniu, dywan trzepię ze 2 razy na rok itd. Też potrafię olać sprzątanie i wybrać ciekawy film w TV czy po prostu spanie, nie jestem pedantką, która codziennie lata ze szmatką i ma muzeum zamiast mieszkania, często jest tak, że przez tydzień nie latam po domu i nadrabiam dopiero w weekend, ale właśnie problem polega na tym, że nie mam w tym wszystkim pomocy ze strony męża. Po prostu to wszystko wygląda tak, że jak ja nie zrobię to zrobione nie będzie i stąd moja złość i żal do męża.
W 100% się z Tobą zgadzam w tych zdaniach. Też czytałam tę książkę. U mnie jednak jest etap, gdy już mam dosyć powtarzania jak zdarta płyta tego samego milion razy. Już mi się po prostu nie chce za każdym razem o wszystko prosić, by potem usłyszeć, że ja tylko wymagam, a nie daję nic w zamian.
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
odpowiadam z wlasnego doswiadczenia…wiem, ze do pewnego momentu warto walczyc, chociazby zeby sie przekonac czy drugiej stronie zalezy..
sentyment do swojego ex mam do tej pory, co nie znaczy ze moglabym z nim byc, ogolnie odetchnelam z ulga po jego wyprowadzce, a uwierz.. decyzja nie byla latwa…
. Najlepiej rob co ci serce dyktuje..to najlepsza rada..3mam kciuki!
claudia
Re: Wysiadam albo już wysiadłam
Rozumiem Cię doskonale. Wydaje mi się, że w każdym związku bywają lub są takie momenty i dni, kiedy czujemy że mamy dość usługiwania.
Ja np. dwa dni temu miałam taki dzień
Bardzo często podczas zwykłej rozmowy, wychodzi to, że faceci zwyczajnie – inaczej postrzegają problem. Najczęściej po prostu nie widzą go. Dlatego też
Oni są jednak z Marsa…
Trzymam kciuki, żeby Twój mąż zrozumiał Ciebie
Znasz odpowiedź na pytanie: Wysiadam albo już wysiadłam