Wysiadam albo już wysiadłam

Zacznę od tego, że choć bywam na naszym forum na co dzień i wiem, że część z Was może połapać kim jestem to zdecydowałam się na zmianę nicka, bo nie do końca chcę być rozpoznana.
Może wyjść długi post – to info dla tych dziewczyn, które nie dysponują zbytnio czasem.
O co chodzi? Otóż o to, że chyba nie kocham już swojego męża i ojca mojego dziecka.
To trwa już jakiś czas, dłuższy czas i z dnia na dzień coraz bardziej to sobie uświadamiam, że żyję pod jednym dachem z kimś, do kogo praktycznie nic nie czuję.
Inaczej – nie jest mi zupełnie obcy, martwię się o niego, ale nie ma we mnie już tych uczuć, które czułam jakiś czas temu. Łapię się na tym, że cieszę się, gdy on ma wychodne – spotkania z kumplami, bo wówczas zostaję sama w domu z dzieckiem i jest mi tak dobrze. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Gdy on wychodził drżałam, jak długo nie wracał potrafiłam maltretować go telefonami itd, a dziś jak go wieczorem nie ma spokojnie kładę się spać nie zastanawiając się wiele, czy aby coś mu się nie stało, o której wróci, w jakim stanie wróci itd.
Kolejna sprawa – chodzi mi o nasze codzienne życie. Od pewnego czasu zauważyłam, że on w ogóle nie angażuje się w sprawy naszego domu. Ma kompletnie w nosie sprzątanie, dbanie o porządek itd. Potrafi wrócić z pracy i przez całe popołudnie nie robić nic – inaczej – albo siedzi przy kompie, albo ogląda TV albo śpi. Ja zazwyczaj wracam do domu o wiele później (często około 18) i w domu nie jest nic zrobione. Marzeniem ściętej głowy jest obiad na stole, odkurzone pokoje, pozmywane naczynia, dziecko otoczone opieką. Z resztą dzieckiem i tak się nie zajmuje, bo ja po drodze z pracy odbieram dziecko i razem wracamy do domu. Nie ma w ogóle szans na to, by dziecko zostało przez tatę odebrane wcześniej. A do tego mój szanowny mąż oczekuje, że ja zanim wrócę do domu to jeszcze zakupy zrobię, co oczywiście czynię, bo inaczej lodówka by pustkami świeciła, wpadam z dzieckiem i nie wiem w co łapy włożyć.
Dziś miara się przelała kolejny raz. Wróciłam do domu z dzieckiem około 19. Zastałam oczywiście śpiącego męża, który po naszym wejściu do domu usiadł na fotelu i czekał, aż mu podam obiad. Obiad zjadł, talerz odniósł do kuchni i wrócił do pokoju oglądać TV. Dziecko go na chwilkę zawołało do pomocy przy kompie, wszedł do pokoju, zamienił z dzieckiem 2 zdania i wrócił do oglądani TV. Jak się ogarnęłam troszkę stwierdziłam, że pójdę z dzieckiem do dużego pokoju, w którym mąż przebywał, bo chciałam wieczór spędzić w trójkę. Niestety nie udało mi się to, bo tatuś był tak zajęty oglądaniem TV, że na głośniejszy śmiech dziecka regulator głośności TV sięgał maksimum. Stwierdziłam, że nie będziemy tatusiowi przeszkadzać i wróciłam do pokoju dziecka. Po jakiejś godzinie lew wyszedł z jaskini, poszedł się umyć, rozłożył tapczan i zasnął błogim snem, a ja po 12 h poza domem, bez chwili wytchnienia siedziałam do 23:00 z dzieckiem próbując nie zalać się łzami z niemocy.
Sfera intymna już dawno między nami wygasła. Łapię się na tym, że unikam kontaktów z nim. Każdy jego dotyk sprawia mi jakby ból, kocham się z nim i nic nie czuję, a robię to tylko dla świętego spokoju, ale kombinuję jak mogę, by nie dochodziło u nas do przytulania. Chciałabym jeszcze jedno dziecko, ale nie ma na to szans. On nie chce i koniec.
Wspólne plany, marzenia? Co to w ogóle jest? My już dawno o takich rzeczach nie rozmawiamy. My praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Ja już nawet nie mam sił, by się starać, by coś się zmieniło. Już nie mam koncepcji. Wszelkie próby rozmów kończyły się zawsze awanturą, w czasie której dowiadywałam się, że to wszystko moja wina, bo to ja nie dbam o dom, ja nie dbam o niego, że ja mam w d… jego potrzeby, że nie jestem żoną, bo żona to dba o męża (czyt. pierze, sprząta, prasuje, gotuje, zajmuje się dzieckiem, lata do pracy, wieczorem z uśmiechem na twarzy przyodziewa seksowną bieliznę i serwuje mężowi seans erotycznych wrażeń i doznań) i do tego nigdy nie narzeka i to żona powinna o wszystko zadbać, by dom był domem. Ja kimś takim wg niego nie jestem. Bo nie jestem, a to dlatego, że nie daję rady. Czy ja jestem źle zorganizowana? Czy może jestem nieudacznikiem? Co robię źle? Gdzie popełniam błąd? Jak Wy sobie czas organizujecie, że macie na to wszystko, czego wymaga ode mnie mój mąż czas?
Nie daję rady. Wysiadam zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nie chcę tak żyć, nie tak chciałam żyć, nie takiego ojca chciałam dla swojego dziecka, ale nie umiem się wyplątać z układu w jakim jestem.
Wiem, co mi poradzicie – mam z nim przeprowadzić porządną rozmowę, mam postawić warunki dotyczące podziału obowiązków itd, albo spieprzać z tego związku najszybciej jak się da. Ale ja nie umiem, nie mam odwagi, nie mam w ogóle wizji na inne życie, choć też nie chcę takiego życia jakie mam. Patowa sytuacja jak dla mnie.
Boję się samotności, choć i tak w niej tkwię. Boję się zaryzykować innego życia, bo nie mam na nie wizji. Mamy masę wspólnych zobowiązań więc czuję się za nie odpowiedzialna. Ale nie daję już sobie rady. Ostatnio dołączyło do tego wszystkiego pogorszenie się mojego zdrowia. Jestem po serii badań u różnych lekarzy. Przede mną jedno dość istotne badanie, które może postawić niezbyt miłą diagnozę i wizję dłuższego leczenia, choć większość specjalistów u których byłam stwierdzali, że to wszystko przez nerwy i życie w ciągłym stresie i zalecają spokój. Tylko jak go osiągnąć? Jak żyć bez stresu jak wszystko jest na mojej głowie, a na koniec dowiaduję się, że jestem kiepską żoną, matką i kochanką?
Ech – wygadałam się troszkę. Chyba jest mi ciut lżej. Z góry przepraszam za lekki chaos w wypowiedzi, ale piszę na gorąco.
Gdzie jest lepszy świat? Znacie takie miejsce?

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Wysiadam albo już wysiadłam

  1. Re: Lista podziału obowiązków

    Spoko, nie mialam wczoraj czasu przeczytac wszystkich wpisow, a jak przeczytalam Twoja liste, to pomyslalam, ze kolejna babka, ktora zarabia sie po lokcie, codziennie zasuwajac na blysk chalupke ;-))
    Co do moich domowych relacji, to tez niestety, mimo tylu lat mieszkania pod jednym dachem (im dluzej, tym gorzej) musze podstawowe czynnosci egzekwowac! Jeszcze, jak mielismy tylko Olivke, nie byl to dla mnie problem, obejsc jedno dziecko, mieszkanie i jeszcze miec czas dla siebie, zwlaszcza, ze Olivka byla naprawde dzieckiem, ktorego nie odczuwalo sie w domu. Gdy bylam w ciazy, maz pomagal mi duzo, nie moge powiedziec, w zasadzie walczylam z nim, zeby cos tam zrobic, przy czym sie trzebba schylic, cos podniesc itd. Jak urodzilam Victorie, czulam sie jakby dluzna mu to, ze on robil wiele za mnie, i jakis taki obowiazek dania mu wypoczynku!! Czujesz jaka ze mnie wariatka- za miast myslec o sobie- to ja w koncu toczylam sie ostatnie miesiace, bylo mi ciezko, zle, to ja rodzilam i po jednym dniu po porodzie wyszlam ze szpitala, bo chcialam wracac do Olivki, i w zasadzie od kiedy wrocilam do domu zabralam sie ostro za nadrabianie strat wynikajacych z mojego “bezruchu ciazowego”. Taka durna jestem- zamiast posiedziec z 3 dni w szpialu, odpoczac, nabrac sil itd. to nie! I oczywiscie w domu zero odpoczynku- czulam sie po porodzie az za dobrze! Wtedy stwierdzilam, ze na poczatku, kiedy wyszlo cale zmeczenie, nie jest wcale tak latwo obejsc dwoje dzieci, kiedy np. w tym samym czasie sklada sie kolacja Olivii i mycie Vicki!! Nie wiedzialam, za co mam sie wziasc, mala sie drze, duza czeka na kolacje, wezme sie za kolacje, to ta sie bedzie drzec, wezme sie za mala, to duza poczuje sie odrzucona, i dopiero musialam powiedziec mezowi, np. daj kolacje, albo umyj mala, sam jakos dziwnie na to nie wpadl, poza tym zauwazylam, ze latwiej przyszlo Olivii przywyknac do pojawienia sie nowego czlonka rodziny, niz mojemu chlopu!!!! I tak to sie konczy, wieka milosc, ktora nakazuje obskakiwanie naszych chlopow i oszczedzanie ich, w momencie przyplywu obowiazkow i problemow, zamienia sie w ogromna zlosc do niego, zal a nawet chwilowa nienawisc!! To wszystko robi zmeczenie i nawal obowiazkow i wszystko, co sie na to sklada. Piszesz, ze lubisz, gdy maz wychodzi- oczywiscie- wtedy postepujesz wg. swojego planu, wszystko porobisz, polozysz dziecko i masz czas TYLKO dla siebie! Nic szczegolnego! Pomysl, czy gdybys np. miala mozliwosc wyjechac, sama z mezem, gdzies na pare dni, zeby bylo tak, jak na poczatku, czy mialabys na to ochote? jesli tak, to mysle, ze to nie wygasle uczucie- tylko jakis gniew, ktory powinien minac w momencie odpoczynku, chwilowego braku zajec, po to, by porozmawiac o zyciu i postanowic pewne rzeczy!! A moze poprostu Ty potrzebujesz jakiegos parodniowego “restartu”?? Powiem Ci, ze sama go potrzebuje, ale nie mam mozliwosci. Moje wszystkie bezdzietne kumpele zostaly 400 km w miescie, w ktorym mieszkalismy do zeszlego roku. Teraz jestem w wielkim miescie, czasami czuje sie zagubiona, zla na zmiane i w przyplywie zlosci zawsze szantazuje meza, ze jak nie bedzie mi pomagal i dalej bedzie tak wygladac, to jak sie skonczy wychowawczy, to pakuje dzieciaki i tam wracam, bo nadal czeka tam na mnie praca. Po ostatniej ostrej rozmowie chyba wzial powaznie, bo troche sie zmienil! Zycze Ci, bys zanalazla rozwiazanie swoich problemow, bo jednak nie jest latwo samej zyc, tak, jak pisalas, zrob sama sobie bilans, bo tez tkwic w zwiazku bez przyszlosci, tylko dla “dzieci” to podobno tez bez sensu. Ale czy to napewno brak milosci? czy moze chwilowy “prak pradu? ;-))) Ciezko cokolwiek doradzac. Pozdrawiam i przepraszam za dlugosc odpowiedzi, mam nadzieje, ze nie zasnelas ;-))))

    Agata i Olivia 27.07.04 i Victoria 08.03.07 :-))

    • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

      No własnie rozmowy miałam na myśłi ale jeśli jak pisze to nie przynosi efektów to tylko pozostaje to co napisałam wczesniej robić wszystko tylko dla siebie i dla dziecka. Może to mu da do myślenia a jesłi nie to musisz podjąć decyzje dobra dla siebie i zastanowić sie czy chcesz dalej tak iść przez życie. Mam nadzieje jednak że to chwilowy kryzys jakie bywaja w małżęnstwie.
      Niestety własnie finanse nas ograniczaja w wielu sytuacjach.

      • Re: Lista podziału obowiązków

        To ja mam bilans taki;
        pranie-po równo

        rozwieszanie-tak samo

        prasowanie- ja częściej, ale on swoje koszule prasuje sam!

        szafy-JA!:)

        podłogi-on

        kurze-ja

        mycie okien-on

        mycie lodówki- częściej on

        zmywanie- ja

        Ogólnie -nie narzekam!:)
        Ale wszak nie tylko o sprzątanie w związku chodzi i o to, co kto robi!
        I kryzysy też bywają! Oj, bywają!;)


        iMat2,7l

        • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

          to moze tak na zimno – czysto teoretycznie pomysl, co bedzie w przypadku ewentualnego rozwodu: co z mieszkaniem (czy jest wasze, czy na kredyt – jesli tak, to ile zostanie po splaceniu zobowiazan, ile przypadnie tobie), samochodem (analogicznie jak w przypadku mieszkania), ile zarabiasz, ile oficjalnie zarabia maz i jakich alimentow mozesz oczekiwac, jakie sa twoje dochody i czy kwalifikujesz sie do otrzymania wszelkich dodatkow dla samotnych matek, czy mozesz liczyc na realna i materialna czyjas pomoc dlugoterminowa (rodzicow, rodzenstwa, kogos z rodziny, przyjaciol). spisz sobie wszystko – nie moze byc az tak zle, zebys nie byla w stanie utrzymac siebie i dziecka. uwierz mi – naprawde, jesli ZOBACZYSZ, ze jednak mozesz zyc samodzielnie, to nabierzesz wiekszej pewnosci siebie. jesli nawet spedzisz z tym mezem reszte zycia, to ze swiadomoscia, ze ” w razie czego” jestes samowystarczalna i jestes z nim nie z musu,ale dlatego, ze taki byl TWOJ WYBOR. a moze masz mozliwosc podjecia pracy poza warszawa – w jakims mniejszym miescie, gdzie taniej mozna kupic mieszkanie?
          nie ma sytuacji bez wyjscia – czasami sa bardzo trudne i skomplkowane, ale nie beznadziejne!

          • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

            To ja Ci poradzę inaczej.
            Weź urlop w pracy, zarezerwuj sobie kwatery gdzieś nad morzem lub w górach czy jedź do rodziny jak masz taką możliwość daleko od niego na 2-3 tygodnie. Sama z dzieckiem.
            Odpocznijcie od siebie, nie dzwoń, nie rozmawiaj z nim, nie pisz sms-ów.
            Przemyśl wszystko i on tez bedzie miał na to czas.
            Wrócisz i porozmawiacie, na czysto z perspektywy tych 2-3 tygodni. Zobaczysz co czujesz bez niego i on bez ciebie i wtedy podejmnij decyzję.

            Edysia & Natalka 2l 10m

            • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

              Kryzys trwal ok. 3ms. myslalam na bank, ze zakonczy sie rozwodem. Sa ponad pol roku po slubie i facet chyba przechodzil jakis dziwny etap bo problem tkwil po jego stronie. Bylo rozczarowany zwiazkiem (szczegol, ze byli ze soba 7lat) myslal chyba, ze po slubie bedzie lepiej, ze wszystko sie zmieni i nawet charakter partnerki Nie wiem co sie stalo ale juz jest ok. sa teraz nawet razem na wakacjach oby to sie nie powtorzylo. Pozdrawiam

              Staś Zosia

              • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                Ja i mój M. jesteśmy rok po terapii małżeńskiej. Fakt, M. też chciał iść i poszedł. Warto było i pomogło. Jak przeczytałam Twojego posta od razu pomyślałam o takim rozwiązaniu, bo uważam, że za dużo u Was uraz i sami sobie nie poradzicie. Ale jeśli twój mąż nie chce chodzić na wizyty to idź sama. Naprawdę! To może – choć nie musi – pomóc. Nasza pani psycholog tak uważała, ponieważ każdy związek wykształca sobie pewne schematy reagowania w sytuacjach kryzysowych. Jeśli nawet jedna osoba jest schematu świadoma (a tu może pomóc w tylko dobry psycholog) to jest w stanie zachować sie inaczej, czyli odejść od schematu. To zaś zaskoczoną drugą stronę zmusza do myślenia i często do zmiany zachowania. rzecz jasna nie od razu. Pozdrawiam i życzę wytrwałości – wiem jakie to trudne, ale warto walczyć, Ja też czasem myślałam o tym że lepiej by mi było samej. I tęskniłam za mężem sprzed kryzysu.


                Agnieszka i Małgosia

                • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                  Olej!!!!
                  Skoro nie potrafisz sie z tego wyplatac – rozumiem – poprostu olej!!!! Bo inaczej zwarjujesz!!! Nie ma sensu plakac… Twoj synek Cie potrzebuje – bo z tego co piszesz ojca juz dawno nie ma. Zabez syna na pizze, nie wroc do domu o zwyklej godzinie, nie gotuj obiadu dla niego jak nie maswz ochoty… Moze on z Toba porozmawia i zauwazy ze cos sie zmienilo… Twoj maluch Cie kocha i warto zadbac o siebie dla niego!

                  • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                    W odpowiedzi na:


                    Wiem, co mi poradzicie – mam z nim przeprowadzić porządną rozmowę, mam postawić warunki dotyczące podziału obowiązków itd, albo spieprzać z tego związku najszybciej jak się da. Ale ja nie umiem, nie mam odwagi, nie mam w ogóle wizji na inne życie, choć też nie chcę takiego życia jakie mam. Patowa sytuacja jak dla mnie.


                    Nie masz odwagi na co?
                    … Na rozmowę z nim?
                    … Na konsekwencje tej rozmowy i podjęcie odpowiednich działań?
                    … na życie w pojedynkę, z dzieckiem oczywiście?
                    Czego się boisz?

                    I przyłącze sie do zdania, że jak zaczniesz sama siebie szanować to inni (w domyśle twój mąż) też zaczną cię szanować, liczyć się z tobą.

                    11.07.05

                    • Re: Lista podziału obowiązków

                      Agatko – nie zasnęłam, a Twój post bardzo mi się podoba. Jest w nim mnóstwo prawdy, takiej życiowej, codziennej.
                      Już od dłuższego czasu myślę o tym restarcie, ale po pierwsze nie mam na to szans ze względu na pracę, a po drugie nie stać mnie najzwyczajniej w świecie na to, by sobie wyjechać gdziekolwiek. Temat kasy to też inna bajka w moim małżeństwie, ale nie będę się w niego zagłębiać. Wg mojego męża jesteśmy biedakami i ile kasy by w domu nie było to zawsze nas na nic nie będzie stać.
                      Mam nadzieję, że kiedyś (tylko kiedy?) naprawdę znajdę rozwiązanie swoich problemów. Czekam co prawda na ten czas już kupę miesięcy, ale może kiedyś…

                      • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                        U mnie problem polega na tym, że już nie mam kompletnie motywacji i ochoty na kolejną rozmowę. Brakuje mi po prostu chęci, bo doświadczenie nauczyło mnie, że na dłuższą metę to nie przynosi żadnych rezultatów. Zmiana jest chwilowa, ale problem polega na tym, że mój mąż nie potrafi sprecyzować swoich oczekiwań, nie umie nazwać po imieniu uczuć jakie w sobie ma więc siłą rzeczy ciężko jest się nam porozumieć. Ja mam świadomość tego, że ja też bez winy nie jestem, że na pewno w jakimś stopniu przyczyniam się do tego, że między nami się nie układa, ale dla mnie najważniejsze jest to, bym wiedziała nad czym mam pracować, co mu przeszkadza, co mam zmienić, a tego niestety nigdy nie mogę się dowiedzieć, bo nasze rozmowy zazwyczaj kończyły się tym, że słyszałam lakoniczne stwierdzenia, że jemu się wiele rzeczy nie podoba, a na pytanie o szczegóły słyszę “wszystko”. Dlatego z czasem doszłam do wniosku, że te rozmowy do niczego nie prowadzą, powodują jedynie podniesienie ciśnienia, zbaczanie na tematy poboczne, nerwy i w konsekwencji ciche dni.
                        Obawiam się, że nie mam już złudzeń, że to nie jest chwilowy kryzys. To trwa już zbyt długo niestety.

                        • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                          Na chwilkę obecną zrobiłam szybki bilans i niestety wypada tragicznie. Praktycznie zostałabym na lodzie, bez dachu nad głową i z marną pensją, która nie starczyłaby mi na opłacenie wynajętego mieszkania i życie z dzieckiem. Nie mam pojęcia na jakie dodatkowe pieniądze kwalifikuje się samotna matka, bo nigdy się tym nie interesowałam. Możesz mi coś podpowiedzieć?
                          Co do pracy w innym mieście – nie mieszkam w Warszawie, a tu, gdzie mieszkam to niestety zarobi są na bardzo niskim poziomie, co oczywiście nie idzie w parze z opłatami i ogólnie codziennym życiem. Ale postaram się dla swojego spokoju zrobić taką głębszą analizę sytuacji i tak jak radzisz – zawsze będę miała jakąś alternatywę. Być może to też wpłynie na to, że jak już się miarka naprawdę przeleje to nie będę się bała zrobić tego kroku w postaci próby życia bez męża.

                          • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                            Gdyby to wszystko było takie proste…
                            Anie urlopu wziąć nie mogę, ani wyjechać gdziekolwiek, bo kasy na to nie mam. A wiem sama, że bardzo by mi się taki wyjazd przydał, bo marzę o nim. Najlepiej chciałabym pojechać zupełnie sama, bez dziecka, zaszyć się gdzieś, odpocząć, nabrać sił, spojrzeć inaczej na pewne sprawy. Tylko niestety – możliwości brak.

                            • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                              Mój mąż nie pójdzie ze mną na żadną terapię. Twierdzi, że on problemu nie ma, a jak ja go mam to sama mam się leczyć. Też myślałam o takiej indywidualnej terapii, ale mnie na nią nie stać

                              • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                                Staram się jak mogę olewać, ale mam tak głupi charakter, że długo tak nie ciągnę. Momentalnie dopadają mnie wyrzuty sumienia, łapię się na tym, że szukam w sobie winy, tłumaczę sobie, myślę, że może źle robię olewając, bo tym samym daję mężowi do zrozumienia i podstawy do myślenia, że ja naprawdę jestem złą żoną, że się na nią nie nadaję, że tak naprawdę to on ma rację twierdząc, że jestem do d…
                                Takie błędne kółko.
                                Potrafię zaciąć się wieczorem i np. nie robię mężowi śniadania do pracy, ale wstaję w środku nocy trapiona wyrzutami sumienia i przygotowuję mu kanapki. Kiedyś naprawdę zapomniałam zrobić mu tego śniadania i po przebudzeniu, rano, gdy się zorientowałam, że mu go nie zrobiłam wpadłam w panikę i szybko wysyłałam do niego sms z przeprosinami. Chore prawda?

                                • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                                  Dokładnie – nie mam odwagi na to wszystko o czym piszesz.
                                  Nie mam pojęcia jak miałabym zacząć rozmowę z nim.
                                  Boję się konsekwencji tej rozmowy.
                                  Nie mam odwagi powiedzieć mu, że odchodzę.
                                  Nie mam odwagi odejść.
                                  Nie mam odwagi zaryzykować życia jako samotna matka.
                                  Nie mam odwagi spróbować żyć bez niego.
                                  Nie mam odwagi, a przede wszystkim chęci do walki o nasz związek.

                                  A szacunek do siebie? Muszę powoli sobie przypomnieć co to w ogóle jest.

                                  • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                                    Jeśli chcesz żeby się zmieniło na lepsze to raczej nie masz wyboru, przynajmniej porozmawiać musisz.

                                    Musisz umieć tupnąć nóżką i powiedzieć basta dotąd NIE dalej.
                                    A konsekwencją rozmowy NIE musi być odejście, ale wypracowanie nowych reguł/ norm w życiu.

                                    Wybacz, że będę tak bezpośrednia, ale jeśli masz za przeciwnika tchórza to czy będziesz sie z nim liczyć, nieeee, bo wiesz, że masz ten mecz wygrany.
                                    A nawet jeśli masz za przeciwnika kogoś nieco słabszego, ale inteligentnego, umiejącego zaskoczyć, mającego swoje zdanie to już musisz się z nim liczyć.
                                    A tu przecież nie chodzi to jakiś głupi mecz tylko o twoje życie. A twój mąż widocznie potrzebuje, żeby nieco nim wstrząsnąć.

                                    Z całego serducha życzę ci siły i powodzenia.

                                    11.07.05

                                    • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                                      Witaj, hmm…………. Niestety identycznie jest u mnie….i jestem juz coraz bardziej nastawiona na to zeby od niego odejsc, tylko szkoda mi dziecka, ale tak jak ty juz wysiadłam, coraZ wiejcej mysle ze juz jestem prawie zdecydowana odejsc, ale jeszcze mam cichą nadzieje ze cos sie zmieni, a w głebi duszy tak naprawde modle sie zeby Bóg dał mi siłe nA odejscie, narazie jeszcze nie mam odwagi, ale jestem o wiele blizej podjecia takiej decyzji niz miesiac temu.

                                      Cały czas ropzważam za i przeciw rozwodu i wszystko co jest z tym związane. Męczę sie, i najlepiej sie czuje jak nie ma go w domu.
                                      Przykre ale prawdziwe.

                                      pozdrawiam i trzymaj sie

                                      Młoda i

                                      • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                                        Nie wiem skąd jesteś, ale np. we Wrocławiu świeccy psychologowie maja darmowe dyżury przy parafiach właśnie w ramach poradnictwa rodzinnego i jest to dostępne dla wszystkich. Może skorzystaj z takiej opcji. W większych miastach warto tez pytać w duszpasterstwach akademickich. Sądzę, że i swieckie instytucje oferują darmowe porady psychologów, ale tu niestety nie wiem gdzie szukać, bo ja bałam się takich porad ze względu na potencjalną poradę, że rozwód itd. a to dla mnie w grę zupełnie nie wchodziło.
                                        Faktycznie terapia to droga sprawa. Ale może wystarczy kilka spotkań. We Wrocławiu funkcjonują też rożne telefony zaufania. Myślę że i taki z psychologiem sie znajdzie. Jakbyś była w dużej potrzebie to mogę podać ci numer “naszej” pani psycholog, być może ona będzie wiedziała gdzie szukać tańszej lub darmowej pomocy. Tyle że ona z Wrocławia właśnie. Ale może znajomych ma. Trzymam kciuki.


                                        Agnieszka i Małgosia

                                        • Re: Wysiadam albo już wysiadłam

                                          Kitka, już odpowiedziałam ci niżej, ale jeszcze chcę napisać, że ja przechodziłam dokładnie to samo. I dokładnie takie same uczucia mną targały. Chcę ci powiedzieć, że warto jeszcze zawalczyć właśnie po rozmowie z psychologiem, myślę że jakaś opcja darmowa się znajdzie. Mam tylko własne doświadczenie z jednym egzemplarzem ale, uwierz mi nie sądziłam, że może być tak dobrze, choć wcale nie jest idealnie i długa droga przed nami do pełnego porozumienia. A co do kryzysu to nigdy nie jest chwilowy. Niestety. U nas istniał chyba od początku małżeństwa (2001) i apogeum osiągnął po urodzeniu Maśki. wtedy wylazły po prostu wszystkie niedograne sprawy. Było wtedy strasznie. mam nadzieję, że i u was skończy się dobrze.


                                          Agnieszka i Małgosia

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Wysiadam albo już wysiadłam

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general