Żałuję, że wyszłam za niego za mąż

Zmieniłam nicka, ponieważ muszę się wygadać, a tak naprawdę nie mam komu.

Od jakiegoś roku nie potrafię sobie sama ze sobą poradzić.
Jest mi potwornie źle i nie widzę żadnego wyjścia z sytuacji, w której się znajduję.

Żałuję, że wyszłam za mąż za tego właśnie człowieka.
Po prawie 5 latach małżeństwa nie czuje do niego nic. Jest po prostu facetem, z którym mieszkam, sypiam od czasu do czasu. Nie pociąga mnie fizycznie, emocjonalnie. Seks traktuję jako rzecz zrobioną dla świętego spokoju.

A wiecie. Najgorsze jest to, że on mnie kocha, jest dobrym mężem, wspaniałym ojcem. To jest najgorsze, bo nie mam sumienia, siły rozstać się z nim, pozbawić masze dziecko taty, którego uwielbia. Chęć wyrwania się z domu wzięłam za wielką miłość i będę płacić za to przez całe życie.

Nie oczekuje od was porady, bo tu nie da się chyba nic poradzić.
Musiałam się wygadać, bo dzisiaj coś we mnie pękło.

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Żałuję, że wyszłam za niego za mąż

  1. Re: Załuję……

    krzywdę wyrządzisz całej Waszej trójce zostając w związku, w którym nic nie czujesz… To bardzo trudne decyzje..

    Kaśka z Natusią (4,5 roku 🙂

    • Wiesz co ja bym zrobiła w takim formalnym związku? Poszukałabym w sobie tego czegoś czego najbardziej od dziecka pragnęłam. Ja chciałam miec chwile i miejsce tylko dla siebie – na pisanie książek gdzies w swoim malym wiejskim domku. Bez takiego miejsca nie potrafiłam nawet skończyc malowania rozpoczętego obrazu… A teraz poszłabym do dobrego terapeuty-psychologa aby przegadac to, dotrzec do samej siebie. Nie kazdy psycholog musi pasować chociaz kazdego obowiązuje zachowanie tajemnicy. Moje dziecinstwo było wsrod rodzicow pozornie zgodnych ale z matką egoistką, zimną, wyrachowaną i pustą kobietą, i ojcem – w koncu zapijajacym wszelkie ich problemy. Trafiłam do psychologa z poradni leczenia uzależnień – tam rozpoznłam ze jestem DDD czyli dzieciem z rodziny dysfunkcyjnej. To ułatwiło mi podjęcie wielu decyzji. Życzę odwagi i determinacji – w odnalezieniu tego co tak naprawdę wazne dla Ciebie, a co nie ma na celu ranienia innych ale uszanowanie siebie i męża, jeśli na to zasługuje. Moj okazał się tak samo jak moja matka – bezwzględnym manipulatorem. U Ciebie moze być zupełnie inaczej. Powodzenia.

  2. Re: Załuję……

    No cóż, musisz zrobić to co uważasz za słuszne, pomyśl nie tylko o dziecku, męzu ale również o sobie. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie :” Czego JA chce” i czy będzie to dobre. Najgorsze jest to ze w niektórych sytuacjach, to wlasnie dzieci cierpia najbardziej, ale nieraz przez udawanie czegoś, czego nie ma, dzieci też też cierpią.

    Ty przecież wiesz co mas zrobić !!!

    Ania & Kuba & Marcel

    • Re: Załuję……

      A potrafilabys od niego odejsc?
      Taka decyzja wymaga duzo odwagi i nie kazda z nas potrafilaby sie zdecydowac na ten krok.

      • Re: Załuję……

        No proszę 🙂 Oby codzienność Ci się jak najdłużej inaczej patrzyła na

        Kas

        • Re: Załuję……

          Zuziu- to naprawdę trudny dylemat i problem, o którym piszesz. Nie chcę go trywializować swoimi przemądrzalskimi radami bo po prostu współczuję Ci szczerze takiej sytuacji i nawet nie chcę myśleć jak bym żyła z takim samym problemem jak Twój. Jeśli mogę jednak coś brzmiącego może mądralińsko- ale uwierz nie jest to mim zamiarem napisać z tego co pojawiło się w mojej głowie po przeczytaniu Twojego postu to to, że najzwyczajniej i nie ma to brzmieć umiejszająco- przechodzisz właśnie po prostu bardzo poważny kryzys małżeński jaki dotyka na pewnym etapie wspólnego życia zdecydowanie większą część małżeństw. Podobno a mogę o tym trochę napisać bo jestem bliska zawodowo również psychologii i pracy terapeutycznej oraz mam trochę innych doświadczeń z podobną tematyką byłam kiedyś tak profilaktycznie z moim świeżutkim mężem notabene żeby było zabawniejw 3 miesiącu po naszym ślubie) na katolickim meetingu dla małżeństw w większosci zdecydowanej były to pary po przejściach lub w trakcie wielkich kryzysów-z planem rozstania lub rozwodu a wszystkich par tam było ze z 40 więc też sporo świadectw kryzysów i załamań. Meeting ten czy weekend małżeński bo tak się to zwalo polegało na spojrzeniu na swoją obecną relację z małżonkiem i taką jaką była kiedyś, rozmowę w oparci o specjalne metody o wzajemnych uczuciach, żalach, pretensjach i wszystko to pod okiem prowadzących – szukanie do siebie nawzajem nowej drogi, nowej jakości miłości wcale nie gorszej a za to trwalszej i głębszej. Ja tam obserwowałam niebywale ciekawe rzeczy-czasem wręcz niewyobrażalne przemiany zwłaszcza mężów, prawdziwe łzy i wzajemne powroty, pojednania, jakąś iskrę powracających uczuć.Liderzy 3 małżeństwa- w różnym wieku-prowadzący ten kurs- udawadniający nam wiele zjawisk nie byli gołoslowni- oni wszyscy w trakcie trwania swojego kryzysu małżeńskiego byli kiedys o krok od rozstania, rozwodu teraz świadczyli o tym jak bardzo ich związek odżył dzięki przełomowi i pracy nad emocjami. Widać było i mówię to bez ściemniania głębokie uczucie jakim się przy tym wszystkim, w przypadku przynajmniej dwóch z tych par widac było kompletne przeciwieństwa charakterów.
          Przez to Zuzia da się przejść ale w odbustronnej świadomości tego kryzysu i można wtedy, wierzę w to odnaleźć za jakiś czas niekoniecznie długi wspólną, nową jakość bliskości I pogłębienie miłości. Natomiast co pewne jak słońce gdy się nic z tym nie zrobi będzie się tylko w samotności konać i umierać i frustrować i być głęboko, dotkliwie pobitym nieszczęściem i wtedy rzeczywiście ten czas będzie jedynie etapem zbliżającym Was jedynie i w nieunikniony sposób do smutnego końca Waszego związku a myślę, że szkoda, wielka szkoda. Taki kryzys jak Twój w rzeczywistości jest końcem wielu związków, w których nie podejmuje się wspólnej trudnej rozmowy o swoich uczuciach i niedoświadczaniu miłości oraz w dalszym etapie nie podejmuje się trudnej walki o siebie. Jeśli mu nie mówisz co czujesz i czego już nie umiesz czuć to jak ma się facet zmienić, jak ma popracować nad sobą by stać się dla Ciebie atrakcyjnym partnerem, oparciem, kimś kogo o dziwo jednak pragniesz. W tej chwili pewnie odrzuca Cię na myśl o tym, że możesz go jeszcze zapragnąć ale to może się zmienić. Potrzeba jednak pracy nad tym- wspolnej pracy. A tak na koniec moim zdaniem nie powinnaś się z nim kochać jeśli jest to dla Ciebie przykre- to strasznie nieuczciwe wobec niego. Okłamujesz go ciałem. Powiedz mu, że nie jesteś już w stanie z chęcią się z nim kochać bo od długiego czasu walczysz z potworną oziębłością i czujesz, że już tak dalej nie możesz, że umierasz i że to nieuczciwe udawać uczucia, których nie masz w tej chwili w sobie i że prosisz go (jeśli chcesz oczywiście tego) o rozmowę o wzajemnych uczuciach i ich braku- czy to w ogóle zauważa co sę w Waszym związku dzieje i zaproponuj mu by walczył o Ciebie jeśli mu na Tobie zależy ale też powiedz czego cI brakuje w kwestii potrzeb emocjonalnych bo to od tego że się jest zaniedbywanym najpierw emocjonalnie pojawia się później rozdrażnienie na widok małżonka, obrzydzenie do niego obejmujące jego nawyki, postępowanie, zachowania, jego wygląd, czuje się awersję seksualną wobec niego.
          Jeszcze raz wybacz mi moralizatorstwo i trzymaj się umęczona kobieto- życzę Ci byś była jeszcze szczęśliwą i spełnioną kobietą. KASIA

          • Re: Załuję……

            Oj coś mi się wydaje, że potrzebujesz powiewu świeżości w Waszym związku….
            Może warto zacząć od szczerej rozmowy?
            Może warto podrzucić dziecko/dzieci babci, cioci, siostrze ( niepotrzebne skreślić) i wyjechać gdzieś razem na weekend? Wspólne kino, teatr, koncert, restauracja, kolacja przy świecach…
            Może to tylko kryzys, a może warto skorzystać z pomocy specjalisty ( terapia małżeńska)?
            Warto nad tym się zastanowić, coś działać.
            Jeżeli nic z tego nie wyjdzie, to…ja uważam, że warto żyć bez siebie niż obok siebie…

            Kinga lat 11 i Igor – 1,5 roku

            • Re: Załuję……

              Spróbuj powalczyć! Napewno jak wychodziłaś za niego za mąż darzyłaś go miłością. Może jeszcze nie za późno ratować Wasz związek.Jeśli jednak uważasz, ze zrobiłaś wszystko i nie jesteś ani nie będziesz z nim szczęśliwa to choć napewno nie łatwa to decyzja,ale bycie razem w takiej sytuacji nie ma sensu.
              Pozdrawiam cieplutko i życzę powodzenia!

              Dorota i Antoś(24.03.2005)

              • Re: Załuję……

                Bardzo ci dziękuję, za to co napisałaś.
                Mam nad czym mysleć 🙁

                • Re: Załuję……

                  Mój mąż po przeczytaniu tego postu stwierdził, że jesteś jak bohaterka środkowej nowelki z ” Godzin”.

                  • Re: Załuję……

                    Wydaje mi sie, ze to nie czas na rozstanie. Jesli utwierdzasz meza w przekonaniu, ze wszystko gra, a tu nagle go zostawisz, to wtedy dopiero zrobisz mu wielka krzywde. On chyba nie zasluguje na takie cos.
                    Inaczej jesli w koncu zdobedziesz sie na odwage z nim porozmawiac (zgadzam sie z wieloma punktami z postu Kasiejki) i sprobujecie (byc moze) znalezc wspolnie jakies wyjscie. Nawet jesli ostatecznie sie nie uda, to przynajmniej przestaniesz wreszcie udawac. I wtedy bedzie mozna juz pomyslec o rozstaniu.
                    Mam nadzieje, ze sie Wam jednak uda jeszcze skleic to wszystko – chocby dlatego, ze nie ma zbyt duzo dobrych ojcow i mezow zarazem. Trzymaj sie!

                    mama majowego synka ’05

                    • Re: Załuję……

                      masz rację Majówko

                      Kaśka z Natusią (4,5 roku 🙂

                      • Re: Załuję……

                        Jakie tematy zostają poruszane na tych rekolekcjach?

                        Główny temat to Dialog Małżeński. Często małżonkowie wykorzystując autorytet osoby prowadzącej nauki, na siłę chcą zmieniać druga stronę. A przecież, gdy prowadzi się dialog to zmienia się samego siebie… i dlatego z tych rekolekcji nie robimy klubu dyskusyjnego. Jest to raczej czysta wymiana doświadczenia i nasze odpowiedzi z reguły wyprzedzają pytania uczestników… Osoby wyjeżdżające uświadamiają sobie, że otrzymały pakiet odpowiedzi na pytania, które rodzą się w małżeństwie. Pracujemy nad tym, by ludzie, którzy ze sobą przebywają już wiele lat i przyzwyczaili się do siebie i wkładając siebie w pewne stereotypy, w “szuflady”, żeby nagle zobaczyli współmałżonka zupełnie inaczej, żeby uwierzyli, że jest możliwy dialog, tam gdzie nawet toczy się otwarta wojna. Jeśli nie ma dialogu trzeba się zbroić: wyostrzać słowa, atakować, trzeba pamiętać, co osoba powiedziała, żeby w odpowiednim momencie to przeciw niej wykorzystać i pokonać ją… I jak wiemy niejednokrotnie dochodzi w naszych rodzinach do przemocy psychicznej i fizycznej…

                        W wielu małżeństwach istnieje problem braku umiejętności rozmowy…

                        Tak! Bardzo często dwoje małżonków nie potrafią rozwiązywać swoich problemów w sposób cywilizowany… Dać szansę drugiej stronie, żeby mogła się wypowiedzieć. Nie potrafią działać poza schematami, jakie sobie przez lata stworzyli i dochodzi do złej oceny. Najpierw muszę poznać siebie samego, swoje uczucia. Muszę potrafić nazwać te uczucia, określić co się we mnie dzieje, jeśli dochodzi do sytuacji konfliktowej, kiedy ta druga strona mnie rani… Następnie – w tym momencie przychodzi moment na psychologię w obrębie małżeństwa – muszę poznać odczucia także tej drugiej strony, jak ona rozumie problem naszego konfliktu. Dlatego potrzebne jest zastosowaniem kilku zasad, oczywiście same zasady nie są cudownym wynalazkiem, żeby wprowadzić miłość, zgodę i pokój w małżeństwach, ale są bardzo dobrą pomocą do budowania jedności, czasem bardzo trudnej, czasami niemal zerwanej zupełnie, ale budowania jej po to, by stworzyć oazę miłości, trudnej miłości dla wzrastających dzieci…

                        Jakie to są zasady?

                        Pierwszeństwo słuchania przed mówieniem. Często tylko informujemy się, ale nie słuchamy, nie potrafimy usłyszeć tego, czego ta druga strona nie potrafi zwerbalizować… Człowiek dialogu powinien czytać słowa, te które się kryją w głębi serca. Na rekolekcjach często mówimy, ze Pan Bóg dał człowiekowi dwoje uszu do słuchania i tylko jedne usta do mówienia, po to tylko żebyśmy dwa razy więcej słuchali, zwłaszcza współmałżonka.

                        Następna zasada: Pierwszeństwo dzielenia się przed dyskutowaniem. W dyskusji często używamy argumentów obiektywnie już sprawdzonych, używając słów: moim zdaniem, tak powinno być. Powołujemy się na autorytety, oczywiście, że one mogą mówić prawdę, ale nie zawsze musi ona pasować do danej sytuacji konfliktowej. Nie możemy twierdzić ze moje osobiste doświadczenie, to co się dzieje w moim sercu jest znane mojemu współmałżonkowi… Często w czasie dyskusji druga strona zaczyna nas pouczać, mówić co i jak mam robić, nie znając mojego wnętrza. Dlatego ta zasada jest bardzo ważna. Jeśli jest jakiś problem należy go “położyć na stół” i nie oceniając siebie wzajemnie porozmawiać jak każda ze stron go przeżywa. Wtedy jest możliwość spotkania się gdzieś w środku nawet przyznania drugiej stronie racji.

                        Zasada trzecia: Pierwszeństwo rozumienia przed ocenianiem. Staram się zrozumieć najbardziej pierwotne intencje działania osoby, jeśli tylko oceniam efekt działania, mogę posądzić druga stronę o to ze miała złą wole i nie zobaczę prawdy danego wydarzenia. Nie tak dawno jedna para opowiadała mi, ze jedno z nich jest bardzo punktualne, drugie natomiast wręcz odwrotnie spóźnia się i bardzo często na tym tle dochodzi do konfliktów. Pewnego razu były urodziny teściowej, małżonek wiedział, że nie może się spóźnić… Wyszedł z pracy wcześniej, kupił kwiaty, wsiadł do samochodu i… spóźnił się. Był korek na ulicy i nie mógł dojechać, a nie miał komórki, żeby powiadomić żonę. Od samego progu został przez żonę zbesztany, wyzywany, że nie szanuje teściowej, nie szanuje jej rodziny, znów znajduje wymówkę: “Taki właśnie jesteś”… Małżonek został oceniony nie zrozumiany w swych pierwotnych intencjach, a w swojej złości wypowiedział tez parę nie miłych słów… Poszli na te uroczystość humorach nie najlepszych, potem trzy dni ze sobą nie rozmawiali… Pokłócili się o głupotę praktycznie…

                        Czwarta zasada najważniejsza: Zasada przebaczenia. W momencie, kiedy nie przebaczymy nie jesteśmy w stanie przyjąć Pana Boga do naszego życia, nie jesteśmy w stanie zrozumieć ogromu miłości, która wybaczyła nam wszystkie grzechy. Kiedy przebaczam (nawet, jeśli to jest jednostronne rozbrojenie), jeżeli przebaczam tej osobie, która mnie krzywdzi, która mnie nie rozumie, nie słucha ani nie wczytuje się w pierwotne intencje w podejmowaniu decyzji, jeżeli przebaczam to uwalniam samego siebie, żeby iść w przyszłość, nie jestem już człowiekiem, który na nowo rozdrapuje rany, przywołuje chwile dramatyczne ze swojego życia.
                        Kontakt:
                        Centrum Duchowości Świętorodzinnej
                        ul. Stawowa 6
                        87-720 Ciechocinek
                        tel.: 0-54/ 283-46-15
                        e-mail: [email][email protected][/email]
                        Z jakim stażem małżeńskim przyjeżdżają pary na rekolekcje?

                        Gościliśmy pięćdziesięcioletnie małżeństwo i także trzytygodniowe… Ci młodzi powiedzieli, że przyjechali, bo nie chcą powtarzać błędów swoich rodziców, a pięćdziesięciolatkowie: “Żona spakowała mnie do walizki i tu przywiozła – powiedział jubilat – ale dziękuje Bogu, że przyjechałem, bo zobaczyłem moja żonę w zupełnie innym świetle i potrafię jej znów powiedzieć, że ja tak bardzo kocham”.
                        Mnie owe rekolekcje bardzo zainteresowały i na pewno pojedziemy z mężem,żeby mocniej siebie kochać.
                        Pozdrawiam – Ula

                        • Re: Załuję……

                          Weszłam, by tylko doczytać wątek, bo wczoraj musialam wyjść z domu a dziś jestem w pracy. Jednak nie powstrzymam się i podzielę się póki co luźną refleksją jedynie. Przypomniala mi się moja ulubiona bohaterka filmowa, Barbara Niechcic. Ona żyła całe życie mitem romantycznej miłości. A zdała sobie sprawę, że kocha swojego Bogumiła tak naprawdę dopiero wtedy, gdy go już przy niej zabrakło. Ten film mi towarzyszy ponad pół życia. I wciąż odkrywan w nim nowe wątki. Kiedyś wzruszalam się sceną w nenufarach a teraz myślę o tym jak trudno jest utrzymać uczucie w trudnej codzienności. Namiętność pojawia się, wybucha, przygasa i tak sie toczą kolejne dni i lata. To jest prawdziwe życie. A szukanie nieustającego pasma wielkich namiętnych przeżyć romantycznej miłości to mit, który zaszkodził już bardzo wielu związkom, które miały szanse trwać i się we własnym tempie rozwijać. Resztę napisały Kasiejka i Juttajazz

                          Magda, Iga(10) i Filip(7)

                          • Re: Załuję……

                            Mój Boże, nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem… Prawie sie poryczałam czytając Twoje słowa, bo wszystko wróciło do mnie…
                            Starając się ratować moje małżeństwo rozmawiałam z mężem, mówiłam o tym co mnie boli, czego chcę, pytałam jak mogę “usprawnić” moje małżeństwo. Rozmowy bez echa. Bo wg niego wszystko było ok. Nie chcę pisać o tym bardziej szczegółowo.
                            Chodziliśmy do psychologa ale już wtedy podjęłam decyzję o odejściu. Nie potrafiłam żyć z człowiekiem,ktorego nie kochałam.
                            Z perspektywy 1,5 roku czasem zastanawiam się czy na moją decyzję wpłynęła niedojrzalość któregos z nas i brak chęci naprawy wszystkiego czy też nasz związek od poczatku był skazany na niepowodzenie a ja tego nie widziałam…
                            Życzę Ci dużo siły i podjecia słusznej decyzji.

                            Aga i Ania 3,5

                            • Re: Załuję……

                              Kasiejka ma sporo racji.
                              Zuziu, przeszłam przez to samo, co Ty. Doskonale Cię rozumiem. Nam udało się odbudować nasz związek i miłość.
                              Jeżeli chcesz pogadać i poznać moje doświadczenia, pisz na priv.

                              Dominikka + Zuziaczek (23.08.04)

                              • Re: Załuję……

                                Jestem pod wrażeniem profesjonalnego w swoim przekazie i dotykającego sedna tego co dzieje się na takich weekendach małżeńskich postu Juty.
                                Ja mieszkanka Trójmiasta polecam takie weekendy organizowane przez IGNACJAńSKIE CENTRUM FORMACJI DUCHOWEJ- DOM REKOLEKCYJNY KS. Jezuitów w Gdyni
                                Ignacjańskie Centrum Formacji Duchowej
                                ul. Tatrzańska 35
                                81-313 Gdynia
                                wklejam link do tej strony:

                                Uspokajam też osoby nie będące blisko wiary i Kościoła, że weekend ten jest dla wszystkich niekoniecznie wierzących-prowadzą osoby świeckie- małżeństwa z przeróżnym stażem, ksiądz jeśli jest obecny na spotkaniach to raczej jako osoba z boku czasem dopowie jakieś podsumowanie i (przynam, że mądrze mówił u nas ksiądz i z ogromną pokorą wobec stanu życia, którego z doświadczenia własnego nie zna) ale zasadniczo ks. nie prowadzi tych spotkań. W weekendzie uczestniczy bardzo wiele par u nas było ze 40- z absolutnie przeróżnym stażem i z rozmaitymi powodami uczestnictwa. jest tak skonstruowany, że jest bardzo dużo czasu poświęconego na pracę w parach i spotkania z całą grupą wprowadzajace do późniejszej już pracy jeden na jeden- mąż- żona. Prowadzący na przykładzie zwykłych codziennych sytuacji wyjaśniają częste mechanizmy naszych wzajemnych reakcji- najczęstsze przyczyny problemów, jak kobiety zwykle reagują a jak mężczyźni,podają konkretne psychologiczne metody pokonywania takich problemów,wskazują na często niedostrzegane wzajemnie inne potrzeby- jest też na końcu czas wymiany doświadczeń poszczególnych małżeństw, czas na dzielenie się watpliwościami, pytaniami,odkryciami zmianami. Najbardziej zaskoczyło mnie na tych rekolekcjach to, że pary czasem ze stażem ponad 30 letnim podczas trwania tego weekendu zaskakiwali się sami takimi odkryciami na temat siebie, przyczyn tego, że tak się popsuło,że my świeżynki wtedy z mężem- 3 miesiące po ślubie bez bagażu zniszczeń byliśmy osłupieni gdyż z dystansu patrząc nie będąc uwikłanymi w emocje danej pary pewne ich odkrycia były dla nas zdumiewająco oczywiste. Emocje są potrzbne w relacji bardzo ale te same emocje mogą tak wiele przysłaniać i do tego warto dojść a własnie takie akcje jak te weekendy mogą w tym sporo pomóc. Dla wielu par ten czas okazał się weekendem miodowym i mam nadzieję, że dobre owoce pozostały na trwałe.

                                • Re: Załuję……

                                  Bardzo Ci Zuzanna wspolczuje….
                                  Bylam kiedys w takim zwiazku… ztych samych powodow… na szczescie bez slubu i dziecka…. 7 lat….dllllugie 7 lat…
                                  Teraz jest inaczej i jestem szczesliwa, ale to nie znaczy ze Ty nie bedziesz szczesliwa nawet w swoim malzenstwie. Chyba duzo zalezy od nastawienia… Skoro wiesz ze go nie zostawisz, moze poprostu wmow sobie ze go kochasz… Ja wiem ze to brzmi naiwnie, ale to chyba jedyne rozwiazanie, zeby nie dostac na glowe…

                                  • Ja mam podobnie. Ślub z niewłaściwych pobodek. Długo szukałam miłości. Nagle znalazł się ktoś kto zechciał ze mną być. Akceptację pomyliłam z miłością. W tym przeświadczeniu, że jestem akceptowana/kochana, zakochałam się sama. Dziś myślę, a nawet jestem pewna, że mąż wcale mnie nie kochał. Też bardzo długo szukał i się tak dobraliśmy-dwoje desperatów. Ja chciałam męża, dziecka, domu, on niekoniecznie tego samego, ale godził się na wszystko, bo chciał być z kimś/kogoś mieć. Nie związaliśmy się że sobą tylko wzajemnie wykorzystaliśmy brak sprzeciwu drugiej strony by zaspokoić swoje potrzeby. Oczywiście nie było w tym wyrachowania. Wtedy naprawdę wierzyliśmy, że każde z nas znalazło to czego szukało i przez chwilę byliśmy szczęśliwi. Rok mieszkania razem, ślub, kolejny rok, ciąża. Już przed ślubem nie byłam bardzo zadowolona z jakości naszego pożycia, ale powtarzałam sobie, że jestem ponad to, że seks nie jest najważniejszy. Przynajmniej seks był w miarę częsty. Po ślubie jakby ktoś przełączył guzik. Mąż zaczął spędzać wieczory oglądając mecze lub czytając w innym pokoju. Jak częstotliwość spadła poniżej 1/miesiąc zapytałam wprost o co chodzi. Tłumaczył się zmęczeniem po pracy. Z tym, że pracował dokładnie tak samo jak przed ślubem. Chyba podświadomie postawiłam wszystko na jedną kartę. Odstawiłam pigułki, zainicjowałam współżycie i od razu zaszłam w ciążę. Myślałam, że będzie lepiej. Mąż przyzwyczajony, że zawsze sama sobie radziłam, nie pomagał mi bardziej jak byłam w ciąży tak sam z siebie. O wszytko musiałam prosić, a jak dawałam radę, to działałam sama żeby się nie kłócić. Jak miałam pretensje to zaprzeczał, potem przepraszał, a potem nic się nie zmieniało. Musiałam się nawet wykłócić, żeby pojechał ze mną na pogotowie jak zaczęłam krwawić. Praca zawsze była ważniejsza. Od razu odmówił uczestniczenia w porodzie. Nie nalegałam, żeby nie czuł później obrzydzenia. Poród był traumą, po której syn spędził ponad tydzień na OIOM. Ja byłam na wykończeniu. Poczułam wtedy pierwszy raz wielki zawód, że mąż nie miał ikry, nie umiał, nie wiedział jak zadbać o mnie i dziecko, nawet ani razu nie rozmawiał z lekarzami. Dochodziłam do siebie 3miesiace. Mąż był za granicą. Potem “na siłę” go ściągnęłam załatwiłam pracę, sama też musiałam do pracy iść po pół roku po porodzie. Opiekę nad dzieckiem, pracę, dom musiałam sama organizować, a on tylko przeżywał, że zarabia mniej w Polsce. Skłamał, że nie przedłużyli mu umowy, a tak naprawdę się zwolnił i niby szukał pracy, ale przez kilka miesięcy musiałam nas utrzymywać. Zalatwilam mu kolejną pracę. Pracował miesiąc i się zwolnił. Przez cały czas dochodziło do awantur, bo chciał wracać za granicę, a ja chciałam, żeby został z nami. Wyjechał. Zostawił mnie dzieckiem, z domem, paleniem w piecu, 3000m2 działki do roboty. Powiedział, że wyjeżdża na przynajmniej rok lub dłużej… Stracił w moich oczach wszystko. Wrócił po 3 miesiącach. Powiedziałam, że będzie trudno odbudować związek i musi się na nowo starać żebym zobaczyła w nim mężczyznę, któremu mogę ufać, czuć się bezpiecznie i czuć się kochana. W odpowiedzi zaczął bez przypominania palić w piecu. “Przecież jestem” mówił. Nie sypiamy ze sobą od 3 miesiąca ciąży kiedy ciążę uznano za zagrożoną. Potem ciągle się kłóciliśmy, no i jak zapytałam dlaczego nawet nie przytuli mnie, to powiedział “to nie twoja wina, ja mam opory, bo za długo goilas się po porodzie”. No i potem wyjechał. Po jego powrocie miałam żal do niego i sama sobie odpuściłam też. I tak to trwa 4 lata. Mówię rozwiedzmy się, a on, że może to będzie dobre rozwiązanie. Nawet nie zawalczy, ani razu. I swoim zwyczajem nie robi nic. Dryfuje od dnia do dnia. Praca, stałe obowiązki, spanie. A ja obok niego. I też jak płaczę to patrzy. Bo ja się ciągle czepiam. To prawda. Bo już nie mam za grosz cierpliwości do niego i tego, że wszystko jest na mojej głowie. On coś zrobi, ale trzeba mu to powiedzieć, zaplanować, załatwić, przypomnieć. Jestem zmęczona. Myśląc o rozwodzie czuję się winna wobec synka, męża też, bo gdybym nie paplala o miłości to moglibyśmy dalej tak sobie żyć w tej komunie, jak współlokatorzy że wspólnym dzieckiem, domem i kredytem. Wstyd mi przed rodzicami, że im sprawię zawód, przyniosę wstyd. Żal mi domu, o którym marzyłam. Pytam wciąż siebie co jest że mną nie tak, mam śliczne zdrowe dziecko, męża, który nie pije, nie bije, pracuje, dom z ogrodem, pracę. On nie wniesie o rozwód, niczego jeszcze sam nie załatwił nigdy. Znów muszę to być ja. Ponieść odpowiedzialność za zniszczenie tego świata, rodziny naszemu synkowi. Ale prócz żalu i litości, czasem złości i zawodu, nie czuję nic. To jest spokojny, dobry człowiek. Tyle, że nie dla mnie. Przepraszam, że się tu wpisałam. To w końcu powinien być komentarz do Twojego postu. Poczułam, że muszę. Rozumiem Cię.

                                    • Ja tak zrobilam ! na to wspomnienie rozplywam się jeszcze dziś.ale nie polecam! Oboje mieliśmy rodziny i przy nich zostaliśmy. Bylam w podobnej sytuacji ,mąż dobry pomocny ,miał jednak dwie twarze ,raz wzywał a raz świata poza mną nie widział. Dusilam się w tym ok 10 lat bo 10 było chyba ok ,tylko jego plany były ważne.Kiedy wdalam sie we flirt- odżyłam ! na nowo chciało mi się ładnie ubrać dbaćo siebie ! brakowało mi chyba zainteresowania tego aby ktoś powiedział ze jestem piękna mądra że lubi ze mną poprostu gadać ,Niestety trudno jest na 2 fronty i sie wydało,i teraz dopiero mam piekło , nie filtruje juz 4 rok ,mieszkam z mężem bo ja nie chce sie rozwodzić a on chyba też się boi rozwodu.Gotuje mi za to systematycznie takie awantury że w sumie już nie zwracam na nie uwagi.Tkwię w tym…

                                      • A może zorganizuj jakąś extra atrakcję dla swojej rodzinki – wspólny wypad we trójkę z dzieckiem i atrakcjami dla Was wszystkich? Jakąś superpodróż poślubno – rodzicielską. W nowych fantastycznych okolicznościach zaszalejecie we troje, zobaczysz w nim to coś, dzięki czemu uwierzyłaś w Waszą miłość, złapiecie porozumienie i pokochasz go na nowo. Jako cudownego tatusia waszej pociechy i faceta, który jedt przy Tobie. Można zgubioną miłość odnaleźć, można ją dla Was trojga od nowa wypracować. Rozmawiaj z mężem, szukaj wspólnych punktów. Naucz go, co Ci sprawia przyjemność, pewnie chciałby, żebyś się nim cieszyła. Sama spróbuj popatrzeć na niego “świeżym okiem”. Jest o co walczyć.

                                        Znasz odpowiedź na pytanie: Żałuję, że wyszłam za niego za mąż

                                        Dodaj komentarz

                                        Mozarella w ciąży

                                        Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                        Czytaj dalej →

                                        Ile kosztuje żłobek?

                                        Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                        Czytaj dalej →

                                        Dziewczyny po cc – dreny

                                        Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                        Czytaj dalej →

                                        Meskie imie miedzynarodowe.

                                        Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                        Czytaj dalej →

                                        Wielotorbielowatość nerek

                                        W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                        Czytaj dalej →

                                        Ruchome kolano

                                        Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                        Czytaj dalej →
                                        Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                        Logo
                                        Enable registration in settings - general