Też w Realu, w sobotę. No ale w moim przypadki pani wykazała więcej empatii i przekazała informację przez głośniki. Moj syn też 3 latek się znalazł po ok 15 minutach.
To co przeżyliśmy, to tylko my wiemy. A dziś znalazłam to
[Zobacz stronę]
Przezyłam szok, chyba kobieta dzieci nie ma… Innego tłumaczenia nie znajduję.
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Zginęło mi dziecko w sklepie
Można dodać, że np. Adaś czeka czy coś w tym stylu, żeby nie brzmiało tak “grobowo” (ani jak ogłoszenie matrymonialne 😉 )
mlodszy mi cieka w sklepach nagminnie
rozplynal sie kiedys jak kamfora w ikei – znalazla go obsluga i zwrocila uwage, bo mlody wykrecacl zarowki z gablotki wystawowej
tymczasem ja odchodzilam od zmyslow
coz, chyba sie po prostu zdarza i osobiscie sadze, ze w sumie odpowiedzialnosc rzeczywiscie ciazy na rodzicu
przy czym zaznaczam, ze nie isze tego z wyrzutem wobec innych, bo sama mam dzieci kompletnie niepoprawne
do wozkow nie wkladam – ze wzgledow higieny – cholera wie, po czym dziecko w butach stapalo, a potem do tego samego kosza wkladam zywnosc
zreszta moi nie ulegaja zadnej sklepowej pacyfikacji
u nas dziala wyznaczanie zadan – np. ty pchasz koszyk, a ty ciagniesz – daja rade;)
odkad wykombinowalam system, ajkos latwiej zakupy ogarnac
o to chodzi że u nas nie można bo te pipy na taboretach to są strasznie proceduralne i po akcji z dzieckiem i tak wysłucę… nasz market nie jest jakiś ogromny na szczęście i da się go obejść w dwie minuty :)… a co do wkładania dzieci do wózków to:
jeżeli wózek ma siedzonko, a dziecko nie waży więcej niż 15 kilo śmiało można posadzić
ale jeżeli wózek nie ma siedzonka bądź dziecek już większy to niech idzie z boku lub zostaje w domu 🙂
Pozdrówki 🙂
Moja Gabi kiedyś się zgubiła w tesco tzn. tylko dla mnie się zgubiła bo po prostu poszła za tatusiem po mleko nie uprzedzając mnie o tym. Myślałam ze zawału dostanę jak się odwróciłam i jej nie było. Biegałam jak szalona po sklepie a za 2 min, które dla mnie trwały wieczność patrzę a ona uśmiechnięta idzie z tatą:Młotek:
a to nie, z samymi zakupami to raczej klopotu nie ma, tez sie zwykle umawiamy, ale nawet jak nie, to i tak nie ma parcia na to, co mu sie zachce, nie robi afer.
klopot jest, jak biega luzem, a ja go proboje usidlic w jednym miejscu za reke, wtedy sie buntuje, bo nie moze ogladac z bliska, dotykac, przemieszczac sie.
w wozku jedzie, w wozku ma ruch, jest wysoko, ja zagaduje, pytam o rade i jakos leci.
a tak bardzo juz na temat, to dokladnie dzis “znalazlam” dziecko 😉
bylysmy dzis z kol + nasze dwie 8smio-latki w ksiegarni polaczonej ze starbucks(em) maja tam swietny kawalek dla dzieciakow z zabawkami, ksiazkami, malenkimi stoliczkami.. mozna pic kawe, przegladac prase, ksiazki, mozna sie naprawde zasiedziec, zawsze jest sporo rodzicow z mlodzieza. no i sie napatoczyl na nas taki pochlipujacy, na oko 5 latek, nie trzeba bylo specjalnie zgadywac, zeby wiedziec o co chodzi. spanikowany bardzo, tylko kiwal glowa, jak sie zapytalysmy czy mame zgubil. chwile potem pani bez zadnego problemu oglosila komunikat i szybciutko mama sie znalazla.
Czyli można!:)
tora- jak widzę Twój podpis, to mam ciarki zawsze;)
I co? przewróci się czy nie?;)
Wiecie swojego czasu w laboratorium badałam zanieczyszczenie wózków sklepowych – nawet tych nowych i gołym okiem rewelacyjnie czystych i za kazdym razem ilosci i różnorodności bakterii przekraczały duuuużo normy dla chlewni
Wszyscy mi się dziwią, że nie zwracam uwagi na dzieci siedzące wewnątrz wózków, ale jednocześnie nie wierzą czego nie widać gołym okiem.
w sumie to powinien… w koncu prawdziwe zycie jest poza ekranem 😉
śmieczne się robi jak masz dwójke dzieci wózkową i wtedy robi się “zabawnie”
mnie się sytuację zdarzają takie jak mam swoje i młodego sasiada muszę podejść do sklepu. Wtedy Sebek ląduje w koszyku, a młody sąsiad tam gdzie miejsce na dzieci. Sebek ma zdejmowane buty dla higieny. Nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi.
Co do sytuacji w realu, w każdym markecie jest ochrona i kamery, nie rozumiem dlaczego nie zachowano się jak należy.
Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem rzecznika Reala że nie mają procedur na takie zdarzenie. Pracowników ochrony na markecie jest sporo, szwendają się po obiekcie jak i monitoring patrzy.
Nigdy nie zdarzyło mi się by ktokolwiek odmówił szukania dziecka jak pracowałam w tesco czy leclerku.
Nie zgubiłam jeszcze Sebka, ale pewnie wszystko przede mną, czasem on wędruje sam obok wózka, wie jednak że ma się pilnować, bo ja nie będę za nim ganiać, tfu tfu na razie nie nam wychodzi.
3 latek potrafi wg mnie szybko sie przemieszczać i dla zabawy schować w szafce w sklepie i się nie odezwać.
Każdemu się może zdarzyć, mojej koleżance córka w wieku chyba 4-5 lat wsiadła do windy jak ona zamykała drzwi. Szukała jej ze 4 godziny z policją.
Moja mama zostawiła mnie pod sklepem w wózku, weszła jednym wejściem wyszła innym. Dopiero babcia zwróciła jej uwagę w domu że brakuje dziecka
o Marko zawał gwarantowany
nieźle
Znasz odpowiedź na pytanie: Zginęło mi dziecko w sklepie