Żyję w niechcianym trójkącie

Długo zastanawiałam się czy na forum odnoszących się do tematów macierzyństwa i ojcostwa mogę pisać o swoim problemie, który nie zalicza się do tej tematyki. Może nie na tym forum powinnam o tym pisać ale jednak napiszę bo stwierdziłam, że właśnie Wy możecie mnie lepiej zrozumieć, odczuć moją trudną sytuację, że tu mogę otrzymać wsparcie psychiczne i zrozumienie mojego problemu, którego naprawdę bardzo potrzebuję.
Mój kochany mąż rozumie niemal wszystkie moje smutki, problemy, jest naprawdę wspaniały, tego jednak problemu jak dotąd nie zdołał zrozumieć i po wielu próbach wyłożenia mu tego jak chłopu na miedzy wiem, ze już nie zrozumie. Bardzo cierpię z tego powodu.
Od pół roku jesteśmy małżeństwem, dostaliśmy od jego rodziców 2 pokojowe mieszkanie. Wiem, że wielu z Was może i nawet tego jeszcze nie ma. Być może zbyt wiele rządam…. Miesiąc po naszym ślubie wprowadził się do nas jego młodszy brat, który zaczął studia w naszym mieście. Rodzina i brat mojego męża mieszkają dosłownie na drugim końcu Polski, mój Paweł w moim mieście robił te same studia, które zaczął teraz jego brat. Robi teraz doktoratj. Ich rodzice uznali, że dobrze by było by na początku, może przez około pierwszy rok by Sebastian zamieszkał z nami, pomożemy mu wtedy w adaptowaniu się w nowym mieście,środowisku, uchronimy przed złym wpływem studenckiego środowiska. Rodzice tez nieźle spłukali się kupując to mieszkanie więc byłoby to dla nich pewne odciążenie bo Sebastian płacił by mniej za mieszkanie z nami niż za akademik. Pytali mnie czy się zgadzam. Cóż mogłam powiedzieć? Nie mogłam przecież odmówić. Tymbardziej, że na razie mieszkanie zapisane jest przez 5lat na ich ojca- mojego teścia.Zgodziłam się więc, w duchu jednak wszystko we mnie protestowało. Powiedziałam sobie wtedy jednak, że nie mogę myśleć tylko o sobie bo to egoistyczne. Już wtedy jednak podejrzewałam, że dzieląc dość małe mieszkanie(43m2) z obcym tak na prawdę dla mnie chłopakiem ( bo znaliśmy się tylko z moich 3 odwiedzin w ich rodzinnym mieście), zostanę w pewien sposób pozbawiona pełnej swobody życia, intymności. Przecież wiecie jak ważne jest takie bycie sam na sam ze swoją ukochaną osobą przynajmniej na początku wspólnej drogi. Przed ślubem nie mieszkałam z Pawłem. Czekaliśmy z utęsknieniem na ten i inne piękne momenty naszego małżeńskiego życia. W swoim domu rodzinnym znosiłam wcześniej straszny terror psychiczny od rodziców aż do ostatnich dni dzielących nas od ślubu. Nie było mi/ nam łatwo. Marzyłam wprost o tym by wreszcie móc zamieszkać z moim mężem, uciec od tego wszystkiego, od tego całego nieustannego napięcia, w którym żyłam na codzień, znaleźć wreszcie spokój i ciszę. To miało nam zapewnić nasze małe mieszkanko. Niestety Sebek zamieszkał z nami. Zajął jeden z naszych dwóch pokoi. Niedługo potem dowiedziałam się od niego, że ma zamiar mieszkać z nami do końca studiów- 5 lat. Krew mnie doslownie zalała. Ryczałam tygodniami po kątach, w łazience, na balkonie.Do dziś nie podjęłam z nim tej kwestii, nie zaprotestowałam bo nie wiem jak mam to zrobić. Nie wiem skąd wzięła się ta sprzeczność uzgodnień. Czy tylko on sobie tak to wyobraża i nie wie nic o naszym uzgodnieniu z rodzicami, czy też to celowe- czyli że zarówno on jak i jego rodzice- moi teściowie planowali właśnie by został on z nami tyle ile się tylko daj- całe studia. Nie rozmawiałam z Sebkiem o tym bo jak mam mu to powiedzieć, że co”możesz mieszkać u nas rok a potem szukaj schronienia w akadmiku?”. To przecież bardziej jego i mojego męża mieszkanie niż moje. Jest przecież zapisane na ich ojca. Czuję się w sytuacji bez wyjścia. Gdy się postawię i zaprotestuję sprawię wielki zawód mężowi
(to przecież jego ukochany młodszy brat- życzy mu jak najlepiej), zapracuję na niechęć lub wręcz antypatię i wrogość zarówno szwagra jak i jego rodziców. To dopiero 6 miesięcy po ślubie nie chcę kłocić się z własnymi teściami, być z nimi w złej relacji(to naprawdę sympatyczni, serdeczni i szczerzy ludzie). Czuję się tak źle z tym wszystkim w środku. A Sebek to skądinąd naprawdę miły,sympatyczny chłopak ale jeszcze niedojrzały życiowo no i strasznie leniwy, nastawiony na gotowe. Mieszka u nas jak w hotelu *. Ma wszystko, wszelkie wygody: jedzenie, spanie, komputer, internet, często też podwożenie na uczelnię. Czuję się dużo mniej swobodnie w tym mieszkaniu niż on. Ciągle muszę chodzić kompletnie ubrana, wciąż nie zapominać o szlafroczku, staniczku, majteczkach bo przecież nie może zobaczyć mnie w negliżu. Ja się po prostu go krępuję i wstydzę. Kochać się z mężem też nie mogę swobodnie. Naprawdę często w sytuacjach intymnych zasłaniam sobie usta by nie słychać było jak reaguję. A jestem z natury bardzo spontaniczną osobą.Wyobraźcie sobie jakie to krępujące, drzwi z względu na specyficzny kształt wejścia do naszego pokoju(łuk) mamy tylko jako typ przysłonięcia, j nie mamy jak szczelnie ich domknąć. Nie mogę bez skrępowania tulić się do mojego męża, szeptać mu czegoś osobistego, sprzeczać się, kłócić, godzić czule bo wiecznie gdzieś obok jest Sebek i wszystko słyszy. Ponieważ mój Paweł pracuje nad projektami siedząc z nim przy kompie ramię w ramię, nie ma mowy o intymności w rozmowach. Sebek wie wszystko o naszym życiu małżeńskim, o naszych planach o tym, że ja już chcę mieć dzidziusia i dlaczego a mąż wolałby jeszcze zaczekać. Wie o nas wszystko. Nie czuę się jak pani tego domu. Wciąż przemykam z naszego małżeńskiego pokoju do kuchni, łazienki- To jedyna, rozsądna przestrzeń dla mnie. W jego pokoju tak naprawdę nie ma dla mnie miejsca bo mój mążjak wspomniałam tam ciągle pracuje na komputerze a w tym czasie Sebek bawi się całymi godzinami na drugim, łóżko rozbabrane całymi dniami, nie ma nawet gdzie usiąść, gdzie przystanąć bo jest po prostu bajzel. A ja marzyłam o pięknym estetycznym, czystym domu. Zapomnij.
Właściwie niemal wcale nam nie pomaga. Najchętniej spędza czas właśnie przed tym komputerem, grając, przesiadując na gadu-gadu,słuchając muzyki My natomiast jesteśmy od całej reszty, od wszelkiej brudnej roboty, my robimy zakupy,obiad, sprzątanie, on najczęściej przychodzi na gotowe. Jestem w tej chwili już po prostu tak wściekła i zrozpaczona gdyż nie raz mu mówiłam o swoich odczuciach- nie wiele się zmienia. Potrafi zadziornie odpowiadać “a dlaczego ja mam to zrobić?”,albo “nie dziś”,” jutro, później to zrobię”. Zawsze rozrywka jest dla niego najważniejsza. Piszę te długie- chaotyczne wywody bo czuję w sobie już taką agresję i mam taki awers do kwestii jego mieszkania z nami, ze naprawdę nie jestem już w stanie tego opisać. Nie zdzierże tego dłużej to dopiero pół roku a ja już wariuję. To rzutuje na moją relację z mężem, psuje ją. Nie widać tego jeszcze ale ja czuję, że to nie ma dobrego na nas wpływu. Zwierzając się mężowi ze swoich odczuć, błagając go by coś zrobił w kwestii wyprowadzki swego brata sprawiam mu wielką przykrość, stawiam w trudnej sytuacji wobec jego własnych rodziców, którym powinniśmy być wdzięczni za dach nad głową. Mój Paweł pyta się mnie w takich sytuacjach zasmucony do głębi ” co on ci tak przeszkadza, za co ty go tak nienawidzisz?” a ja go przecież nie nienawidzę, przecież lubiłabym go nawet bardzo gdyby mieszkał poza naszym domem. Dlaczego teściowie tak bez wyobraźni pozbawili mnie/nas swoje dzieci tych pierwszych radosnych samotnych- tylko we dwoje miesięcy po ślubie. Gdy urodzą się dzieci już nigdy nie będzie tego okresu w życiu. Nie nauczyłam się mieszkać jeszcze dobrze z jednym mężczyzną a już kazali mi z dwoma. Dla jedynaczki to niełatwe. Uwierzcie. A jak będę chciała zajść w ciąże, urodzi się maleństwo to co kisić się będzie ze szwagrem w ciasnym pokoiku? Nie….,wiem on dopiero w takiej sytuacji by się od nas wyprowadził, nie zniósł by tego płaczu, i całego ambarasu wokół dziecka. Czasem głupio sobie myślę w głowie, ze zajdę w ciążę już teraz by on się wyprowadził już za te 9 miesięcy. Dziecka jednak nie można traktować jako środka do osiągnięcia takiego celu.
BŁAGAM, PROSZĘ NAPISZCIE MI COŚ POCIESZAJĄCEGO, NAPISZCIE CO O TYM MYŚLICIE, CZY ROZUMIECIE MÓJ PUNKT WIDZENIA TEJ SPRAWY, CZY ROZUMIECIE TEŻ MOJEGO MĘŻA, NAPISZCIE NAJZUPEŁNIEJ SZCZERZE CO SĄDZICIE. OGROMNIE TEGO POTRZEBUJĘ BO CZUJĘ SIĘ PASKUDNIE NIE MOGĄC ZNALEŹĆ ZROZUMIENIA. JEŚLI MYŚLĘ EGOISTYCZNIE TEŻ MI O TYM NAPISZCIE. DZIĘKUJĘ Z SERCA. KASIA

PS. PISAŁAM SZYBKO I BEZ SPRAWDZANIA POPRAWNOŚCI TEGO TEKSTU BO KORZYSTAŁAM Z TEGO, ŻE KOMPUTER BYŁ CHWILOWO WOLNY…. CO JEST WIELKĄ RZADKOŚCIĄ)

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Żyję w niechcianym trójkącie

  1. Re: Żyję w niechcianym trójkącie

    Rok temu byłam w identycznej sytuacji, mieszkałam z mężem, córką i bratem męża w mieszkaniu mojej teściowej,która mieszka aktualnie ze swoim drugim mężem w innym mieśćie. Założenia mojej teściowej odnośnie właściciela mieszkania były prawie takie same jak u Was: czyli kiedyś mieszkanie miało zostać przepisane na mojego męża. Niestety nie skończyło sie to happy endem.
    Sytuacja od początku mnie drażniła, żadnej intymności, ciągłe uważanie co mówie, co robie, sprzątanie całego mieszkania (ale u szwagra w pokoju nigdy! nie sprzątałam), no i do tego jeszcze małe dziecko. Narastała we mnie złość i niechęć,mój mąż uważał że przesadzam. Uwierzył mi niestety po czasie. No więć było to tak: w marcu zeszłego roku mężowi trafił sie dobrze płatny wyjazd do Szwecji na 2-3 miesiące, zdecydowaliśmy że pojedzie a ja dam sobie rade, zresztą kiepsko było z pieniędzy więc innego wyjścia nie było.Gdy Rafał wyjechał zaczęł sie dla mnie koszmar! Szwagier już nie krył sie ze swoją złośliwością, bezczelnością, wchodził mi do pokoju bez pukania, grzebał w moich rzeczach, brał sobie z lodówki nasze jedzenie i wiele innym okropnych rzeczy i sytuacji. W końcu widząc że sobie radze (wstawiłam zamek w dzwi pokoju, wezwałam brata aby pokazać mu że nie jestem sama) wyrzucił mnie z mieszkania z Milenką na rękach, jedyne co zabrałam to łóżeczko i torbe z kilkoma ubraniami. Zagroził,że mnie zabije więc co miałam robić?! Zamieszkałam u mamy do czasu przyjazdu Rafała. Gdy wrócił przeprowadziliśmy sie do moich rodziców i mąż zerwał jakiekolwiek kontakty z bratem. O mieszkaniu możemy sobie już tylko pomarzyć, ale wole mieszkać u rodziców lub wynajmować niż znowu przeżywać gehenne mieszkania z tym człowiekiem!!!
    A jeśli chodzi o teściową to kolejny raz pokazała że nie moge na nią liczyć…
    Smutne to ale może w ten sposób jakoś ci pomoge, pokaże jak takie chore sytuacje mogą sie skończyć.
    Musisz przekonać męża że na dłużej niż rok szwagier mieszkać z Wami nie może.Jeśli przekonasz męża to już wszystko sie ułoży.
    pozdrawiam


    Jusi & Milenka ur.27.05.03.

    • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

      klucze po ustaleniu zasad :)) Ale może faktycznie byłoby to pole do nadużyć ze strony młodego człowieka. Tym nie mniej jednak i jemu coś się należy, więc pomyslałam, że taki gest byłby dobrze widziany przez rodziców i brata. W rodzinie ciągle trzeba przecież prowadzić wysokiego szczebla dyplomację 😉

      Ale doświadczeń tegoi typu nie mam i raczej mieć nigdy nie będę, więc napisałam co mi się wydawało za dobry pomysł. Dzięki za oświecenie mnie w kwestii dzielenia sie kluczami.

      pozdrawiam

      Szymon 8/12/2003

      • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

        Oj, Kasiu, kiepska sprawa, kiepska. Tym bardziej, że jesteś sama z tym. Twój mąż pewnie też wolałby mieszkać tylko z Tobą, ale dla niego ta sytuacja jest dużo prostsza, w końcu to jego brat, z którym mieszkał ileś tam lat i się go nie krępuje. Zresztą faceci inaczej rozumują, mój mąz zaraz powiedziałby, że przesadzasz, przecież nic takiego sie nie dzieje…
        Uważam, że pomysł Laminji z akadaemikiem jest super!!! To właśnie wyjście z sytuacji. Młody zasmakuje życia studenckiego, będzie sobie żył w swoim syfie i przekona się że żeby zjeść trzeba kupić i zrobić. A do Was niech wpada na niedzielne obiadki
        Niestety sprawa jest delikatna, ale argument Twojego męza o opiece nad rodzicami jest kompletnie nietrafiony. W końcu Seba jest zdrowy, młody i raczej nie potrzebuje opieki, choć po tym co piszesz, myślę że on sądzi, że powinno być jak u mamusi. Posprzątane, ugotowane, uprane i uprasowane. Cóż, czas dorosnąć!
        Główka do góry, będzie dobrze!

        Gosia i Hania 20.05.2004

        • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

          Dziewczyny- cały czas śledzę ten wątek i dziękuję z serca za kolejne wypowiedzi. Wpycham się teraz do komputera jak nigdy, marudzę tak długo aż któryś z chłopów mnie wpuści. Ten pomysł z akademikiem lub choćby ze stancją jest naprawdę dobry, zresztą od początku tak to z moim Pawłem rozumieliśmy. Początek u nas, dla oswojenia się z nową rzeczywistością i rozbiegu dalej to już na własną rękę w akademiku. Oczywiście jeśli była by taka potrzeba byłoby też nasze wsparcie. Ile on by się nauczył o życiu. Takie rzucenie na głębię wyszłoby mu tylko na dobre, facetom to potrzebne zwłaszcza tym, których mamusie wychowują na styl synusia o dwóch lewych rękach, czyniąc w ten sposób krzywdę im samym, ich przyszłym żonom, dzieciom. Wiecie mimo momentów samodzielności i inicjatywy ze strony Sebka często czujemy się jak półroczne małżeństwo z 21 letnim synem. Kompletna paranoja.
          Powiem Wam na koniec inną ciekawostkę: mój mąż jeszcze kiedy studiował z przyczyn finansowo- kumplowskich mieszkał przez wszystkie 5 lat studiow ze swym przyjacielem Jarkiem w mieszkaniu podarowanym mu przez matkę. Po dwóch latach Jarek się ożenił z ich wspólną dobrą koleżanką i tak już mieszkali razem przez kolejne 3 lata w identycznym niemal jak nasze metrażem 2 pokojowym mieszkanku. Bardzo zbliżony układ. Podziwiam tę Sylwię,że wytrwała dzielnie do końca ale ona też już miała pod koniec a może i dużo wcześniej dość tego niezręcznego układu mimo, że oni wszyscy traktowali się jak przyjaciele i naprawdę każdy odpowiedzialnie przyjmował na siebie różne obowiązki a mój Paweł w dość wydatny sposób wspierał ich finansowo. Mój mąż tam- od Sylwi i Jarka i dzięki ich mądremu panowaniu nad tym układem nauczył się wszystkiego o życiu, trochę o realich małżeńskich, obowiązkach, odpowiedzialności i jest teraz naprawdę zaradnym, pracowitym facetem. Może też stąd mój mąż porównując mnie być może do Sylwi- sądzi, że skoro ona tak żyła i nie marudziła i umiała nie dawać sobie wejść na głowę- wyznaczała granice to ja też powinnam to potrafić? Pewnie i rodzice mojego Pawła przywołują w głowach ten przykład z życia ich starszego syna bo znają Sylwię i Jarka- spędzili nawet u nich kilka dni i widziel,i że to dość zdrowo funkcjonowało. Trudno więc może im wszystkim się dziwić, że nie potrafią oceniać tego i myśleć o tym dziwnym układzie tak jak ja. To też jeden z czynników osłabiających moje argumentacje i świadczące o tym zdaniem męża, że przesadzam. Oni byli dla Pawła obcymi w sumie ludźmi a przyjęli go na 5 lat pod swój dach, ja jestem rodziną….. więc powinnam z otwartymi ramionami pewnie, co? Eh, szkoda gadać. Ale skomplikowane to życie co? Im więcej opowiadam tym bardziej to chyba dostrzegacie. ŚCISKAM SERDECZNIE WAS WSZYSTKIE. DZIĘKI.
          ps. A Panowie czemu się nie odzywają? Nie macie ochoty czytać tego tasiemca- tak wiem, rozumiem. Powinnam Wam napisać jakieś exstra krótkie streszczenie? Figa z makiem- tak nie umiem, chyba nawet się nie da. Proszę napiszcie jakieś jedno, dwa zdanka- niech Wam żonki opowiedzą tę historię. Możecie nawet napisać, że jesteśmy wszystkie przeczulone wariatki- ( i tak oczywiście nie weźmiemy sobie tego do serca)ale miejcie w tej sprawie też swoje zdanie. Jak mówiłam cenię też Wasze opinie- nie jestem seksistką. Poprostu wiem, że ze względu na płeć patrzymy na różne rzeczy z różnych perspektyw i chcę zrozumieć Wasze spojrzenie.
          Kasia

          • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

            Rozumiem Cie doskonale i tez bym była wsciekła gdybym musiala tak zyc przez 5 lat. Ale wiesz co ja bym spróbowala troszke dac dla tego brata do zrozumienia ze to jest Twój dom. Bardzo mile i uprzejmiea nawet niby zartem zaczelabym mu zwracac uwage zeby zaczal sprzatac bo mozna sie przewrócic w tym pokoju, co jakis czas tak zupelnie przy okazji gdy bedzie wychodzil wsadzialbym mu w rece kosz ze smieciami do wyrzucenia i powiedzialbym z pieknym usmiechem :”moze wyrzucisz je mój ulubiony bracie męza “, z jeszcze wiekszym usmiechem po zjedzonej przez niego kolacji (zrobionej przez Ciebie) zapytalabym sie smakowalo?on powie tak,a ty na to :no to teraz musisz mi sie a to odwdzieczyc i zmywasz naczynia… itd Wiadomo ze jesli bedziesz robic to w formie zlosci czy awantury to tesciowie sie obraza,maż tez bedzie krzywo patrzyl.Ale jesli zrobisz to umiejetnie to on poczuje sie gosciem w tym domu i jesli bedzie musial cos w nim robic to nie bedzie moze chcial mieszkac w nim 5 lat.
            pozdrawiam, zycze wytrwalosci i powodzenia

            Zaglosuj na Natalke[Zobacz stronę]

            • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

              chcialas poznac opinie jakiegos mezczyzny, wiec ci jedna troche przyblize. rozmawialam z mezem o twojej sytuacji. oboje bysmy starali sie uciec z takiego ukladu. jestesmy teraz od dwoch miesiecy na emigracji. ze wzgledow finansowych mieszkamy z naszym pracownikiem i jego bratem. uklada nam sie calkiem dobrze, nie mozemy na chlopakow narzekac, ale…brakuje nam troche prywatnosci. marzy nam sie chodzenie po domu w samych majtkach itp, itd. wiec w pewnym sensie jestesmy w stanie cie zrozumiec.
              przede wszystkim powinnas pogadac z mezem. pokazac mu jak ty sie w tym czujesz. jezeli on nie bedzie stal po twojej stronie to sprawa bedzie bardzo ciezka.
              w nastepnej kolejnosci powinnas bratu wyznaczyc pewne obowiazki i granice. slub bralas z mezem a nie z jego bratem, wiec nie musisz sie godzic na sprzatanie po nim i godzenie sie na wszystkie zachcianki i inne takie. moj maz ma 16 letniego syna. przyznam sie ze czasem ciezko mi mieszkac razem (chwilowo on jeszcze jest w polsce). ustalilismy ze ja nie bede po nim sprzatac – kazdy ma w domu jakies obowiazki. no i cos co dla mnie jest bardzo wazne: sypialnia jest tylko nasza. od roku dzielimy ja z nasza cora, ale nikt inny nie jest tam mile widziany. mysle ze tez powinnac tak zrobic.
              no i powinniscie postawic sprawe jasno: rok i papa. zebyscie nie czuli sie zle wobec rodzicow mozecie pomoc bratu (czasem go dokarmic itp), ale mieszkacie osobno. powiedzcie wszystkim jasno o co chodzi.
              my jestesmy bardzo antyrodzinni, wiec w takiej sytuacji albo bysmy sie wyprowadzili, albo niech sie obraza… Ale to juz ostatecznosc. teraz musicie sprobowac ogarnac to bardziej dyplomatycznie.
              zyczymy wam madrych decyzji i swietego spokoju polaczonego z prywatnoscia.
              pisz jak na to zapatruje sie maz….zapomnialm: mysle ze powinniscie z mezem sie dogadac, bo nie ukrywajmy ze jestes teraz miezy mlotem a kowadlem. z jednej strony nie chcesz krzywdzic meza z drugiej sama sie meczysz…

              powodzenia
              ania i konrad

              Ania i Oliwka

              • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                Dzięki, będę tak dziękować Wam bez końca- za to, że macie tak czułe, rozumiejące serducha i nawet mężów skłaniacie do dyskusji na ten temat. Aniu W. staram się tak przemyślnie przemawiać do brata mojego męża. Staram się być serdeczna i prosić o różne działania na rzecz domu. Czasem to pomaga choć on lubi brać mnie na przetrzymanie. Czarująco się uśmiecha milczy wyczekująco gdy go o coś poproszę,tak jakby zabawiał się w badanie mnie na ile będę twarda w tej prośbie, czy się nie złamię i pewnie nie zrobię tego sama lub nie poślę Pawła. Czasem myślę sobie tak: ok. niech nic nam nie pomaga, niech spędza czas nic nie robiąc lub bawiąc się kompem,dzięki temu będę miała, jakby doszło do jakiejś poważnej rodzinnej narady, potężny atut w ręku za tym, że jego obecność nic nam nie ułatwia życia, że tylko mamy jednego nieporadnego nieboraka do odkarmienia więcej. A tak mogliby mi wmówić, że on jest dla nas cenną pomocą w domu i będzie nam ciężej bez niego. Trudno wyczuć jak to najlepiej rozegrać. Ściskam. Kasia

                • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                  Jusi23- opis Twoich perypeti życiowych czytałam już jakiś czas temu. Podobnie jak inne opowieści dziewczyn ta historia poruszyła mnie bardzo ze względu na absolutnie chore, patologiczne wręcz zachowanie Twojego szwagra i to co zrobił Tobie i Milence. Aż mi się włos na głowie zjeżył. Koszmar. Mój szwagier jest na szczęście inny, do głowy by mu raczej nie przyszlo by tak postąpić. Pa. K.

                  • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                    Kasiejko- może to moje życie faktycznie zakręcone czasami bywa, ale uwierz mi nie na co dzień spotykają mnie takie historie. Do dziś choć minął rok na wspomnienie strachu który wtedy czułam dreszcze przechodzą mi po plecach.
                    Ale co tam, kolejne doświadczenie życiowe, tak trzeba sobie tłumaczyć. Najważniejsze, ze nasze małżeństwo na tym nie ucierpaiało, a wręcz odwrotnie.
                    A szwagier mój trzeba to przyznać-ma kłopoty ze zdrowiem psychicznym, zwłaszcza odkąd zostawiła go żona, to egoista który widzi tylko siebie i swoje potrzeby, tacy ludzie nigdy nie dogadają sie z innymi, nie uznają kompromisów.
                    Ciesze sie,że twój szwagier do mojego podobny nie jest!
                    Trzymaj sie, będe śledzić jak sytuacja sie zakończy, pisz!
                    pozdrawiam


                    Jusi & Milenka ur.27.05.03.

                    • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                      Chore! Twoi teściowie kupili de fakto mieszkanie swoim synom! A nie Wam!

                      [obrazek] [Zobacz stronę]“><img src=”https://lilypie.com/baby1/051014/2/15/1/

                      • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                        o rety, przeczytałam wszystko, ja Cię Kasia podziwiam że jeszcze nie wybuchłaś i szlag cię nie trafił….ja jestem beznadziejna…. brałam ślub w Kolumbii i mieszkaliśmy pierwszy miesiąc (jeszcze przed śłubem) u teściów w malutkim mieszkanku……całymi dniami wychdziłam z naszego mikro pokoiku tlyko do toalety…. Nie wiem co mi sie porobiło, bo wszyscy mnie bardzo dobrze traktowali……. No nieważne…. A obecnie to ciężko mi znieść w domu obecność jakichś gości……. A już jak ich obecność się przedłuża to nie daj boże….. A już nocowanie u nas….mamy kolegę z Wawy dj’a i duuuuzo czasu mnie kosztowało przyzwyczaić się i pogodzić z myśla że raz na kilka tygodni on u nas śpi jak gra w Lubinie…

                        jestem jakaś chora psychicznie chyba…. Ale to mój dom…..

                        zapomniałam dodać że po przylocie do Polski pół roku mieszkaliśmy z moimi rodzicami

                        życze powodzenia we wdrażaniu planów i negocjacjach i udanego pożycia

                        • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                          Kata – ale mi uśmiech od rana przyprawiłaś do twarzy tym co napisałaś. Gratuluję przeczytania wszystkiego- dużą musiałaś mieć motywację. Jak miło, że w tym moim szamotaniu się z samą sobą tak czasem odjechanym emocjonalnie Ktoś jeszcze mnie podziwia za cierpliwość. Gdy chodzi o Ciebie to myślę, że jesteś jeszcze w takim okresie(ja w nim jeszcze jestem), że chcesz cieszyć się bliskością, intymnością męża, a oprócz tego masz też pewnie silnie rozwiniętą potrzebę posiadania swojego zacisza, w które nie wtargnie ktoś niepowołany, jakiś buldożer, który by rozwalił coś co tak pieczołowicie staracie się budować, pielęgnować. Rozumiem to wszystko bo sama też tak czuję i nie lubię gdy ktoś z gości przesiaduje nazbyt długo gdy ja nie mam na to ochoty. Osobiście staram się czasami siebie trochę w tym jednak temperować bo myślę, że nie można z domu robić takiej ufortyfikowanej twierdzy związkowi i dzieciom potrzebne są od czasu do czasu takie wizyty, odwiedziny, otwieranie drzwi dla innych to kształtuje szczególnie w dzieciach poczucie, że nie żyje się tylko dla siebie, że są też inni ludzie, którym należy poświęcić swoją uwagę, czas, zainteresowanie bo inaczej łatwo o egoizm. Nie łatwo czasem o to, to prawda, ja ciąglę nad tym pracuję ale w kwestii przechowywania szwagra tak długo to już chyba nieco inna sprawa( z tym nie umiem sobie poradzić) i Wasz, Twoje Kata opinie bardzo mnie podnoszą na duchu. Ściskam i pozdrawiam cieplutko. Kasia.
                          P. S.Jakie ładne to imię- Dorian.

                          • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                            Kochane dziewczyny minęło sporo czasu.Długo nie pisałam bo jakoś tak ciężko było mi zmuszać się do pisania o tym wszystkim ale zaglądałam tu praktycznie codziennie mając nadzieję, że może jeszcze ktoś mi coś napisze co mnie podtrzyma na duchu. Nie jest lepiej. Dziś znowu przechodzę załamanie nerwowe bo Sebek wraca do nas po 10 dniach przedłużonego weekendu majowego, który postanowił spędzić w swoim rodzinnym mieście. Tak mogłam odpocząć, odetchnąć od jego narzuconej mi obecności, tak swobodnie mogłam się nareszcie czuć we własnym domu. Tak mi było dobrze z moim własnym mężem sam na sam nareszcie. Życie bez Sebastiana jest kompletnie inne- cudowne wprost choć takie zwykłe. Mój Paweł nadal tego nie rozumie wmawia mi: “przecież nic się nie zmieni, wszystko będzie tak samo”. Życie bez swobody w domu to nigdy nie będzie dla mnie to samo. Dziś wraca….to koszmar- mam dzień, ba przynajmniej tydzień żałoby z tego powodu. Ryczę już od wczoraj dosłownie wszędzie. Paweł pojechał po niego na dworzec a ja ryczę i tłukę się z myślami, popadam w rozpacz i wściekłość na przemian. Nie cierpię z nim mieszkać, nie chcę z nim mieszkać pod jednym dachem. Ta sielanka nie mogła trwać zbyt długo. Widać jako młode małżeństwo nie mamy prawa by mieszkać bez świadków. Targają mną takie emocje!!!!!! Nie mam już ochoty, siły by zmuszać się do bycia dla niego miłą. Nic złego mi nie zrobił ale jestem zła na niego, na nich wszystkich za to, że tak nam psują małżeństwo od samego startu, za to, ze nie padło ani jedno pytanie,wątpliwość z ich strony, że pewnie jest nam trudno tak żyć, że może nas to krępuje. Nikt nie poddaje tego w wątpliwość, nikogo to nie wprawia w zakłopotanie, że młodego kawalera ze studenckimi przyzwyczajeniami zrzucono na głowę i wtłoczono do domu poznającemu się dopiero mocniej,docierajacemu młodemu małżeństwu, które nigdy dotąd nie miało okazji dłużej cieszyć się zyciem sam na sam ze sobą. Nawet 1 tydzień miodowego miesiąca, którego nota bene nie mieliśmy z racji pracy przyszło nam spędzać z nim w trójkę w naszym współnym mieszkaniu!!!!!!!!!!!!!!!!! A ostatnio- z miesiąc temu gdy pojechałam do rodziny mojego męża na pogrzeb i był tam i mój Paweł i Seba i jakiś ich wuj poruszyli przy mnie przy stole temat jego mieszkania z nami i miałam okazję usłyszeć jakie są naprawdę zapatrywania moich teściów na to mieszkanie współnie. Myślałam, że nie wytrzymam, serce waliło jak oszalałe, słabo mi się zrobiło z przejęcia, gorąco na całym ciele(bo to mój bądż co badż temat egzystencjalnej wagi). Usłyszałam taką oto rozmowę, skierowaną pośrednio do nas pośrednio do wuja: ” No, Sebciu teraz mieszka u Pawła, zobaczymy jak długo, pewnie jak pojawi się dzidziuś to będzie za ciasno dla nich wszystkich i Sebuś będzie musiał poszukać pewnie jakiś akademik….” . A więc to dokładnie tak jak sobie myślałam wcześniej, co negował Paweł: dopiero jak urodzi się dziecko to może wtedy się wreszcie wyniesie bo może będzie za ciasno…….. A więc dziecko to jedyny sposób na pozbycie się go? Stawiają mnie w sytuacji bez wyjścia. A jeśli nie daj Boże nie mogłabym szybko zajść w ciążę to on będzie te pięć lat. Ja tego nie wytrzymam! Niestety przy tak dużym gronie rodzinnym nie było mnie stać na nic innego poza zaproponowaniem teściowej, że może poznoszę talerze po obiedzie do kuchni. Tam mogłam ulżyć swoim emocjom i trochę popłakać. Gdy Paweł zobaczył jak wytrąciła mnie ta sytuacja z równowagi i jak kwilę w jego ramionach, powiedział mi: Nie martw się Sebek nie będzie z nami mieszkał od września, porozmawiam z nim…” Nie wierzę jednak, że mój mąż będzie w stanie to zrobić i mam ku temu powody by nie wierzyć. A zresztą ja sama nie mam odwagi na tę rozmowę ani przy Sebku a już wogóle przy teściach nawet jeśli to Paweł będzie mówił a ja będę milczeć jak grób. Przecież to we mnie zobaczą inicjatorkę tej całej zadymy.Znienawidzą mnie. I nikt nawet nie doceni tego roku wyrzeczeń, braku intymności we własnym domu, skrępowania, znoszenia z cierpliwością jego lenistwa, grzecznego proszenia go po kilka razy o rzeczy oczywiste będące także jego powinnością,wyręczania go w obowiązkach, miłego zwracania się do niego, przynoszenia jedzenia pod samą gębę, znoszenia tego bajzlu w chałupie, wiecznie rozbabranego łóżka i niemożności korzystania swobodnie z drugiego pokoju. Nikt tego nie doceni a zamiast tego zasłużę sobie mimo, że nic złego przecież nie robię na miano podłej, egoistycznej synowej. Brak mi słów. Pomóżcie. Kasia

                            • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                              Kasiu, wybacz, mecze sie jak to czytam 🙁 Jesli nic nie chcesz zrobic w tej sytuacji to jak chcesz rozwiazac problem? Nikt z nas nie jest w stanie ci pomoc, to TY musisz zaczac dzialac. Mam nadzieje ze jednak twoj maz porozmawia z Sebastianem i ten sie od was wyprowadzi.
                              Wg mnie masz tzw syndrom ofiary i kazdy bedzie to wykozystywal i nikt nigdy nie bedzie liczyl sie z twoim zdaniem.
                              Pozdrawiam i zycze ci wszystkiego dobrego


                              Jola i Adrian (30.10.2000)

                              • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                                ZGADZAM SIE Z ILIANĄ:)


                                bruni i Filipek -2latka!!!

                                • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                                  Kasiu a może powinnas porozmawiac ze swoją teściową… Powiedzieć jej, że lubisz Sebska, ale to młody chłopak i jak to bywa robi bałagan, żyje w innym tempie. A Wam to nie pozwala na norlane życie rodzinne. Bo Sebek robi co chce jak dorosły, ale daje z siebie tyle co dziecko. Zapytaj czy pogniewaliby się gdybyście od września OPŁACILI mu akademik. Żeby tesciów nie obciążeć finansowo, ale w jakiś sposób to rozwiązać – bo mieszkanie nie jest duże, a Tobie jest trudno żyć w takim układzie. Albo pogadaj z Sebkiem sama i zapytaj go co o tym mysli… Bo takie męczenie się nie ma sensu – a jestem pewna, że można z rodziną jakoś się dogadać bez niszczenia relacji. Nawet jeśli na początku dojdzie do ochłodzenia stosunków – z czasem się poprawią. Powiedz że jeśli mu będzie w tym akademiku bardzo źle to najwyżej wróci do Was. A teraz mysl o wakacjach – jeszcze tylko niecałe dwa miesiące 🙂

                                  Szymon 8/12/2003

                                  • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                                    racja w 100%. kobieto,jezeli ty sama w koncu nie wezmiesz sie w garsc i nie pogonisz tego trutnia, to forumowe rady niewiele dadza… zreszta jakis czas temu laminja podpowiedziala – moim zdaniem rewelacyjny – pomysl na rozwiazanie problemu: po prostu oplaccie mu akademik (albo dajcie tyle na oplaty,na ile was stac) i po sprawie. takie naiwne liczenie na to, ze moze maz porozmawia, a moze ten troll sam sie domysli, a moze dziecko sobie sprawic, a moze tesciow olsni i zabiora pasozyta nic nie da. jak juz powiedzialam – przy takim biernym czekaniu i biadoleniu predzej rozwodu wlasnego sie doczekasz niz spokoju w domu.

                                    trzymaj sie i DZIALAJ!!!!

                                    • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                                      To bolesna prawda ale jednak prawda o mnie. Smutno mi się jednak zrobiło. Wiem, że to męczące. Chciałam po prostu wyrzucić to z siebie gdzieś. Naprawdę byłam zaskoczona i zażenowana, że to forum działa tak, że jak napisze się coś w starym temacie to przerzuca się to na pierwszą stronę. Przepraszam Was za to ciągłe biadolenie bez konkretnego działania. Całe życie w domu wpajano mi poczucie winy za wyrażanie swoich odczuć, poglądów. Nie miałam prawa mieć swojego zdania. niszczono mój wszelki opór i sprzeciw. Tak, wiem cierpię na syndrom ofiary. Z wieloma kwestiami sobie już poradziłam, z wieloma nie umiem. Dziękuję Wam za szczerość, doceniam ją, nie gniewam się oczywiście bo macie rację. K.

                                      • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                                        Kasiu – ech..
                                        sytuację masz trudną nieziemsko – ale skoro tak Ciębie to męczy to MUSISZ SOBIE USWIADOMIĆ, ZE TO TY MUSISZ COŚ Z TYM ZROBIC.
                                        Nikt inny
                                        Jak zrobic to bez pretensji? Moze właśnie tak jak opisujesz tutaj w formie listu. Skorzystaj z podpowiedzi dziewczyn – zaproponuj opłacenie akademika – wyjasnij, jak wazne jest byście wreszcie z męzem pomieszkali razem sami.
                                        Wszystko mozna napisać w liście jeśli boisz się, że zamuruje Cię i słowem się nie odezwiesz, albo, ze zaczniesz płakać, krzyczeć itp.
                                        List daje mozłiwość wyjaśnienia wszystkich swoich racji – nie daje mozliwości dialogu – ale zwerbalizujesz wreszcie swoje potrzeby i oczekiwania.
                                        Pamiętaj, ze to Ty sama robisz z siebie ofiarę ( zgadzam sie z Ilianą) a inni korzystają z okazji by się z Tobą nie liczyć – i NIKT tego nie zmieni jeśli TY sama nic nie zrobisz w tym kierunku.
                                        jak inni mają szanować twoje zdanie jeśli sama go nie szanujesz?
                                        Jak inni mają się z Toba liczyć, jesli sama tego nie robisz?
                                        Wiem, że radzić jest najłatwiej – będąc w konkretnej sytuacji dokonać zmian – to spory wysiłek i wielka odwaga – życze Ci więc wiele siły i odwagi
                                        Pozdrawiam bardzo ciepło dodając, ze NIGDY NIE POWINNAŚ PRZEPRASZAC ZA TO, ZE ŻYJESZ!
                                        uściski

                                        ika i Igor 01.04.2004

                                        • Re: Żyję w niechcianym trójkącie

                                          Powiem Ci szczerze – ja bym oszalała. I podejrzewam, że nie umiałabym siedzieć cicho, pewnie Sebastian już dawno sam wpadłby na pomysł, żeby jednak się wyprowadzić. Zresztą – co za chory pomysł? Młode małżeństwo powinno mieszkać samo, wiem, ze często jest to niemożliwe, ale może postaraj się porozmawiać spokojnie z mężem, w końcu wyszłaś za niego, a nie za niego i jego brata? Najbardziej dziwi mnie brak wyczucia Sebastiana i teściów…. A może czas przypomnieć, że pierwszy rok studiów się kończy i że czas poszukać czegoś innego?

                                          pozdrawia i powodzenia
                                          Magda

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Żyję w niechcianym trójkącie

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general