Psychika dziecka

Szukałam pracy, takiej gdzie mogę zabrać ze sobą córę. Szczęście albo i nieszczęście odezwała się Pani do pilnowania prawie 5 letniej dziewczynki, towarzystwo mojej córki jak najbardziej jej odpowiadało.
Ponieważ nie mam doświadczenia, oprócz życiowego oczywiście, do pilnowania dzieci, ugadałyśmy się że spędzę z nimi jeden dzień na próbę, odpłatnie ( pól ceny ) i jeśli jej mała będzie zadowolona to zgoda.
Od pierwszego dnia ” domowniczka ” zachowywała się jak ” u siebie “. Oglądały to co ona chciała, bawiły się w to co ona zaproponowała. Moja zadowolona z tej całej sytuacji, że jest u kogoś i ma nową koleżankę zgadzała się na wszystko. Dobrze, pierwszy dzień, ale na dłuższą metę tak nie można, nawet córa by w końcu powiedziała że coś jest nie tak.
Pomyślałam że domowniczka też szczęśliwa z tej sytuacji się zapomniała w pierwszy dzień, i tylko obserwowałam. Ale nic się nie zmieniło na drugi i trzeci dzień, jak rządziła tak rządziła. Nie będę wychowywać cudzego dziecka, ale jeśli cierpi na tym moje zareaguję. Przy następnym “rządzie” jaka bajka będzie lecieć ( moja już była gotowa się zgodzić, chociaż widziałam
coś tam chciała powiedzieć), wtrąciłam się. Wzięłam domowniczkę na bok, nie chciałam żeby moja przy tym była bo po co, i wytłumaczyłam jej że bardzo brzydko się zachowuje, że może oglądną bajki na zmianę, raz mojej córy raz jej, a potem razem się w coś pobawimy… i się zaczęło. Zgodziła się na mój układ ale zauważyłam że po zabawie zaczęła szturchać i wyzywać od głupich moją, wyżywała się? Sytuacja wymknęła się z pod kontroli, zaczęła bić lalkami i książkami po głowie moją córę
Wkroczyłam do akcji i wzięłam małą pod pachy, z zamiarem wyprowadzenia jej z pokoju a ta mnie… ugryzła. Widziałam jakiś szał w oczach tej małej, była tak wściekła że nie mogłam jej uspokoić, musiałam zadzwonić do matki.
Całe zajście skończyło się na tym że to moja zaczęła bić, a ugryzienie to sobie wymyśliłam. Oczywiście pożegnałyśmy się na stałe czerwone ze złości, każda broniąc własne dziecko. Na odchodne moja usłyszała ” na ucho “, słyszałyśmy to obydwie, że jest głupia.
Matka nawet nie zareagowała zamykając za mną drzwi z zapłatą w ręku.
Są ludzie i ludzie, nie wtrącam się do wychowywania, każdy robi po swojemu, po mnie spłynęło to jak po kaczce.
Ale po mojej córze nie, strasznie to przeżyła, ogólnie jest nieśmiała,
towarzyska dopiero po przeanalizowaniu
sytuacji ;). Teraz potrafi się budzić w nocy z płaczem krzycząc imię tej dziewczynki, katastrofa. Ma dopiero cztery latka i analizuje po swojemu tą całą sytuację, staram się tłumaczyć duuużo.
Miała iść do przedszkola, dostała się całe szczęście z czego jestem bardzo bardzo zadowolona. Strasznie się cieszyła że idzie do przedszkola, wręcz skakała z radości. Teraz jest mnóstwo pytań, czy tam też będą ją bić i gryzć, i czy obce panie też są takie niedobre, i że ogólnie nie chce tam iść.
Boję się że ta cała sytuacja może na nią wpłynąć aż nadto… I że chyba za bardzo to przeżywa

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Psychika dziecka

  1. Zamieszczone przez majowamama
    A zaspokoisz moją ciekawośc i napiszesz co było powodem, ze przerwałaś dziewczynkom oglądanie bajki, pomimo, że Twoja nie mówiła, że jest coś nie tak, a wręcz przeciwnie – zadowolona z nowej sytuacji-jak piszesz zgadzała się na wszystko?
    Wnioskuję z tego zdania, że nie cierpiała, jak piszesz dalej, bo była gotowa się zgodzic na kolejną bajkę, kiedy ty… nazwijmy to umownie: “wyszłaś przed orkiestrę”

    Tak, zafascynowana sytuacją pierwszym dniem nie powiedziała nic, jak i po kolejnych dniach. Dziewczynka była tak ” władcza ” a może też zadowolona z sytuacji, że może chciała się pochwalić swoimi bajkami, zabawkami itp.. To normalne, każdy chce się przecież pochwalić. Dobrze, głupia nie jestem, niech się chwali, niech pokazuję.. obydwie skakały z radości.

    Nie przerwałam im oglądania bajki, ale kłótnie jaką i w jakiej kolejności będą oglądać. Moja się nie skarżyła, jeśli o to Ci chodzi.
    A w takiej sytuacji na co miała się skarżyć? Weszła do obcego domu to się dostosowała, była zdezorientowana.
    Po 3 dniach władczych wymogów chciała się odezwać, krzyki ją zamknęły, mnie też

    • Zamieszczone przez majowamama
      ”nawet córa by w końcu powiedziała że coś jest nie tak”
      “Przy następnym “rządzie” jaka bajka będzie lecieć ( moja już była gotowa się zgodzić, chociaż widziałam
      coś tam chciała powiedzieć)”

      Zrozumiałam z tego, że Twoja nic nie mówiła, że to Tobie się nie podobały rządy tej drugiej dziewczynki, dlatrego zapytałam.
      Nie wspomniałaś, że się kłóciły o programy w tv.
      Opisałaś swoja na “biało”, tamtą na “czarno”, dlatego odruchowo poczułam sympatie do tamtej dziewczynki, a Ty zarysowałaś mi sie po tym opisie jako osoba nieobiektywna. Ale to tylko moje własne odczucia po przeczytaniu….
      Zastanawia mnie jeszcze pojęcie : “Dziecko bezstresowe”. To znaczy, ze to dziecko się nie stresuje, czy nie stresuje opiekuna?

      Nie wspomniałam że kłóciły się o program w tv, bo o takim nawet nie wspomniałam
      Podasz przykład – biało i czarno?
      I nie napisałam o dziecku bezstresowym…
      Kurcze czepiasz się czy co?

      • Zamieszczone przez mamoli

        Pomimo tego dziękuję Bruni za wiedzę, twoje słowa jak i moja opieka nad dziećmi nie nadają się do oceny sytuacji – śmierdzi mi tu przemądrzalstwem i czymś jeszcze…

        jak Ci śmierdzi, zatkaj nos…
        faktycznie- w kwestii wychowania dzieci mam więcej jakby Ci powiedzieć – intuicji i dobrego przykładu w naturze niż “przygotowania” w formie fakultetów…
        oceniłam sytuacje po tym jak to opisałaś… popełniłaś tyle oczywistych błedów, że ciezko mi uwierzyć w Twoje faktyczne przygotowanie.
        nawet jesli góre wzieły emocje, tym gorzej. a juz sam tekst, że nie jesteś od wychowywania cudzych dzieci i nie zamierzasz tego robic świadczy o tym, że
        miałaś złe podejście…
        niejednokrotnie zostawałam z dziećmi cudzymi +moje własne…
        i bywało różnie, bo różne są dzieci… i tez natknełam sie na gagatka wychowywanego w kulcie “walcz o swoje”, a konkretnie jak Ci coś nie pasuje, to przywal koledze… moj eF był okladany dość długo… żadne moje nauki na dłuższą mete nie skutkowały, bo wkraczał rodzic i od nowa dawał przyzwolenie. rozmowa, bardzo grzeczna z rodzicami, nie pomogła, bo rodzic nie widział w tym nic złego – przecież nie chcieli mieć synka fajtłapy, któremu inne dzieci coś zabiorą… suma sumarum poradzilismy sobie z tym – ja i chłopcy, choć “gagatek” nadal wyżywał sie, ale juz na innych egzemplarzach, a ja do dziś jestem jedną z jego ulubionych cioć.
        a takich historii mogłabym Ci napisać co najmniej kilka.

        możesz sobie pisać co chcesz, wąchać ile chcesz, ale proponuję może jakieś wyprowadzanie psów odpłatnie albo opieka nad wychowaną już staruszką…
        sama nie wiem.

        a co do pytania o stan psychiczny Twojego dziecka, to współczuje, że obie z pracodawczynią zapomniałyscie o tym, ze patrzą na Was dzieci i że obie, nie tylko “ta zła Pani i jej córka” jesteście temu winne.
        teraz tak, jak proponuje Figa, trzeba z dzieckiem usiąść i je przeprosic – za swoje zachowanie, nazwać je po imieniu tak by dziecko zrozumiało i obiecać, że to sie wiecej nie przydarzy. Niestety, to że twoje dziecko teraz ma “traume” to Twoja wina.
        Jesli to już do Ciebie dotrze, wtedy łatwiej bedzie Ci nad sobą i swoim zachowaniem przy dziecku popracować:)

        to pisałam ja – bruni… ze szczerego i pachnącego serca:D

        • Nie ma co dalej wnikać, gdzieś błąd został popełniony i tyle. Z mojej strony zapewne też, ale człowiek uczy się na błędach.
          Teraz muszę tylko z małą to wyjaśnić, wierszyk na pewno wykorzystam.
          Jest mi strasznie z tym zle dlatego twoje wypociny Bruni że się nie nadaję
          sprowadziły mnie do śmierdzących słów 😀
          W sumie temat nie potrzebnie założony i napisany pod wpływem chwili, z tąd nieporozumienia.
          Mimo wszystko, obiektywne spojrzenie drugiej osoby baardzo pomaga.
          Porażkę przyjęłam i przełknęłam więc nie mam zamiaru przez pewien czas
          nawet wychodzić z cudzym psem 😉

          Edit bo zapomniałam:

          ” to pisałam ja – bruni… ze szczerego i pachnącego serca ”

          Mimo wszystko Twoja riposta doprowadziła mnie do oplucia monitora 😀 Dobre, dobre.

          • ja może troche nie na temat ale tak sobie pomyslałam, że nie ma co małej tłumaczyć, że dzieci są fajne i cacy bo wcale tak nie jest – to nie jest tak, że ta sytuacja nigdy nie wróci

            mojemu M przez 3,5 roku tłumaczylismy, że trzeba się dzilic, pomagać, nie wolno bic i dziecko było super- super popychadłem dla innych – rówieśnicy bili, zabierali, wyśmiewali a on nic nie robił, bo nie wolno

            przyszedł czas na tekst: bic nie wolno, ale dawać się tez nie wolno – M coraz lepiej sobie radzi w gronie rówieśników, mam wrażenie że wreszcie stał się jednym z nich -nie pozyczy kiedy nie chce, potrafi obstawać przy swoim, nawet uderzyć i ja wcale sie tego nie wstydzę wręcz jestem dumna z tego, że już nie jest chłopcem do bicia;

            ostatnio w naszej szkole nastolatek popełnił samobójstwo bo tak koledzy dali mu popalić – najgrzeczniejsze, najspokojniejsze dziecko w klasie, nie był jakimś tam sierotą, bardzo fajny, mądry człowiek – nie poradził sobie tylko z presją rówieśników, ich docinkami, wykorzystywaniem na każdym kroku – chyba nie o to chodzi, żeby dziecko było takie super idealne bo świat taki nie jest

            było troche mało na temat ale tak mi się nasunęło

            • nie zostawiaj tego bez komentarza, postaraj się małej wytłumaczyć sytuację, przyznaj się do błędu (Ciebie też poniosły nerwy i doszło do awantury) i daj jej się wygać może rozmowa pozwoli jej oswoić lęki i “przerobi z tobą to zdarzenie” powinno być lepiej, jeżeli sytuacja pozwoli (w trakcie rozmowy)spróbuj może trochę pożartować to szybciej rozładuje napięcie i mała zostawi to za sobą..

              • mam moze troche inne podejscie do dzieci, ale mysle, ze najwiekszy problem pojawia sie, kiedy nastepuje jawna ingerencja doroslego w kontakty miedzy dziecmi
                kiedy dorosly usiluje zalatwiac problemy dynamiki grupy

                mysle, ze raczej zamiast skupiac sie na tym, ze corka ma traume po kontakcie z nieladnie zachowujacym sie innym dzieckiem, warto sprobowac pokazac wlasnemu dziecku, ze nalezy przynajmniej probowac negocjowac

                bezposrednia ingerencja doroslego czesto konczy sie brakiem zrozumienia ze strony dziecka, ktore zostalo skarcone – a tutaj masz szczegolnie trudna sytuacje, bo skarcilas dziecko, ktore bylo zdecydowanie na swoim wlasnym terytorium (jej dom, jej swiat, jej zabawki, jej filmy)

                najwyrazniej masz w domu dziecko, ktore daje sie dosc latwo ustawic (i to jest normalne, w kazdej grupie rowiesniczej sa liderzy i sa ci, ktorych sie przyslowiowo rozstawia po katach)
                na zimno oceniajac: chyba poszukalabym przyczyny, dla ktorej moje wlasne dziecko nie probuje negocjowac

                czy twoja corka jest jedynaczka? moze brak kontaktu z innymi dziecmi sprawia, ze czuje sie mniej pewnie w kontaktach z rowiesnikami?

                dla przykladu (a moze poparcia jakiejs tezy – moze niejasnej, ale jakos nie umiem jej lepiej sprecyzowac)
                mam w domu dwoch chlopcow – starszego – piecioipollatka ktory ucieka sie do prosb o pomoc doroslych w sytuacjach konfliktowych i trzyipollatka, ktory potrafi w miare rozsadnie tlumaczyc swoje racje starszemu bratu

                moze warto przecwiczyc z corka kontakty z innymi dziecmi? to na pewno lepsze niz “dorosla” obrona, bo przeciez nie zawsze bedziesz obok, zeby corke wspierac

                jeszcze mi przychodzi do glowy, ze kiedy moi dwaj zaczynaja wojne o to, co beda teraz robic i jakos nie moga sie dogadac, proponuje im jakies inne wyjscie

                np. wczoraj posprzeczali sie o kolorowanki
                wiec wyciagnelam puste kartki i zadalam im temat do rysowania bez kolorowanek

                starszy klasycznie troche powydymal usta, ale ostatecznie spor dalo sie zalagodzic bez “brania” strony ktoregokolwiek

                i jeszcze dopisek: zeby mnie nie posadzono, ze pisze posta nie na temat: co sie stalo juz sie nie dstanie i pewnie corka zapamieta nieprzyjemna sytuacje na jakis czas
                z mojego punktu widzenia trzeba zrobic wszystko, zeby umiala radzic sobie z takimi sytuacjami w przyszlosci

                • Zamieszczone przez kantalupa
                  mam moze troche inne podejscie do dzieci, ale mysle, ze najwiekszy problem pojawia sie, kiedy nastepuje jawna ingerencja doroslego w kontakty miedzy dziecmi
                  kiedy dorosly usiluje zalatwiac problemy dynamiki grupy

                  mysle, ze raczej zamiast skupiac sie na tym, ze corka ma traume po kontakcie z nieladnie zachowujacym sie innym dzieckiem, warto sprobowac pokazac wlasnemu dziecku, ze nalezy przynajmniej probowac negocjowac

                  i jeszcze dopisek: zeby mnie nie posadzono, ze pisze posta nie na temat: co sie stalo juz sie nie dstanie i pewnie corka zapamieta nieprzyjemna sytuacje na jakis czas
                  z mojego punktu widzenia trzeba zrobic wszystko, zeby umiala radzic sobie z takimi sytuacjami w przyszlosci

                  Ja negocjuję z własnym dzieckiem, często też odwracamy role…
                  Mam od dawna efekty takiego postępowania np.

                  (po kąpieli…)
                  – mamusiu, a może byś mnie powycierała, bo ja tak bardzo lubię jak mnie ktoś wyciera….

                  Ehhh,…. Argumenty…. 🙂

                  Znasz odpowiedź na pytanie: Psychika dziecka

                  Dodaj komentarz

                  Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                  Logo