Dziecko wolnego chowu ;)

[Zobacz stronę]

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Dziecko wolnego chowu ;)

  1. myślę, że kask to nie nadopiekuńczość, raczej normalna zasada bezpieczeństwa

    • Zamieszczone przez ewaizosia
      Przewrażliwiona raczej nie jestem ale jeśli chodzi o kask to jestem bezwzględna. Nasza sąsiadka (w wieku Zosi) spędziła tydzień w szpitalu po tym jak jadąc na rowerze niefortunnie upadła, uderzyła glową o beton i straciła przytomność. Zosia zawsze jeździ w kasku i tutaj będę stanowcza.

      Mój kuzyn niefortunnie spadł z betonowego murka, po którym wiele razy biegał – skończyło się podobnie jak w przypadku Waszej sąsiadki – nie zakładam sytuacji, w której wypuszczę Julę na podwórko w kasku, bo przypadkiem wpadnie na pomysł wejścia na murek i z niego spadnie.

      • Zamieszczone przez ania_st
        no akurat moi na pojazdach tylko w kaskach z tych samych powodów dla których zapinam pasy w samochodzie

        Zamieszczone przez kama28
        myślę, że kask to nie nadopiekuńczość, raczej normalna zasada bezpieczeństwa

        Dokładnie.

        • Zamieszczone przez kama28
          myślę, że kask to nie nadopiekuńczość, raczej normalna zasada bezpieczeństwa

          Normalna – od pewnego czasu.
          Ja kasku na głowie w życiu nie miałam i mieć pewnie nie będę.
          Tak jak nie jeździłam w samochodzie w foteliku – nawet nie kojarzę, bym w pasy była zapinana. Ale też faktem jest, że za naszych czasów nie było tylu samochodów na ulicach więc i niebezpieczeństwo jakby mniejsze. Tylko czy na pewno mniejsze?

          • Zamieszczone przez gacka
            Mój kuzyn niefortunnie spadł z betonowego murka, po którym wiele razy biegał – skończyło się podobnie jak w przypadku Waszej sąsiadki – nie zakładam sytuacji, w której wypuszczę Julę na podwórko w kasku, bo przypadkiem wpadnie na pomysł wejścia na murek i z niego spadnie.

            W życiu nie wszystko da się przewidzieć – takie przypadki jak Twojego kuzyna również się zdarzają. Ale jeśli chodzi o konsekwencje upadku z roweru – można przynajmniej starać się unikać tych drastyczniejszych.

            • Zamieszczone przez gacka
              Normalna – od pewnego czasu.
              Ja kasku na głowie w życiu nie miałam i mieć pewnie nie będę.
              Tak jak nie jeździłam w samochodzie w foteliku – nawet nie kojarzę, bym w pasy była zapinana. Ale też faktem jest, że za naszych czasów nie było tylu samochodów na ulicach więc i niebezpieczeństwo jakby mniejsze. Tylko czy na pewno mniejsze?

              zgadzam się, że za czasów naszego dzieciństwa nikt nie słyszał o kaskach, fotelikach czy pasach w spacerówkach (!) ale nie zawsze porównywanie tego co teraz z przeszłością się sprawdza. dziś jest większe natężenie ruchu przede wszystkim, a to że dziś foteliki i pasy są to może akurat po prostu dobrze? może to nie przesada i nie wymysł i zarobek producentów, tylko taka potrzeba.

              • Zamieszczone przez gacka
                Normalna – od pewnego czasu.
                Ja kasku na głowie w życiu nie miałam i mieć pewnie nie będę.
                Tak jak nie jeździłam w samochodzie w foteliku – nawet nie kojarzę, bym w pasy była zapinana. Ale też faktem jest, że za naszych czasów nie było tylu samochodów na ulicach więc i niebezpieczeństwo jakby mniejsze. Tylko czy na pewno mniejsze?

                W pasach nie jeździłam, w kasku również nie. Ale do dziś pamiętam jak miałam 6 lat i upadłam zjeżdżając z górki na rowerze. Miałam podejrzenie wstrząśnienia mózgu, kilka dni trzymali mnie w szpitalu. A dla mnie najgorsze było to że nie mogłam obejrzeć kolejnego odcinka “Niewolnicy Isaury”. Może gdybym jechała w kasku nie straciłabym tego odcinka

                • nie jestem nadopiekuńcza,wręcz przeciwnie. Moje dzieci jeżdżą na rowerach bez kasku(fakt,tylko po piaszczystym podwórku),starszy robi młodszemu często śniadanie,czy kolacje. Bywa że starszy (6 lat) zostaje z młodszym (3 lata) w czasie gdy ja jadę do sklepu,lub do lekarza(warunek mój wewnętrzny żeby całość nie trwała dłużej niż 45 minut)
                  Ja miałam 5 lat jak zostawałam czasem w domu,gdy byłam chora na kilka godzin bo rodzice pracowali,i jak widać żyję i miewam się nienajgorzej:)
                  Dodam tylko,że nie mam w domu gazu,więc nie zatrują się dzieci nim,podwórko jest ogrodzone i chronione przez psa,no i…mieszkam na głębokiej wsi,więc raczej nic chłopcom specjalnego nie grozi,poza ewentualnym siniakiem jeśli się pokłócą;)dziewczynki na razie zabieram wszędzie ze sobą,ale za 4-5 lat będę je tak przyzwyczajać jak chłopców,żeby były samodzielne:)

                  • Zamieszczone przez ewaizosia
                    W życiu nie wszystko da się przewidzieć – takie przypadki jak Twojego kuzyna również się zdarzają. Ale jeśli chodzi o konsekwencje upadku z roweru – można przynajmniej starać się unikać tych drastyczniejszych.

                    Drastyczniejszych czyli jakich? Czym w konsekwencji różnił się upadek Waszej sąsiadki od upadku kuzyna mego?
                    Nie kwestionuję konieczności jeżdżenia w kasku na rowerze i być może za lekko ten temat traktuję i czas ten kask jednak dziecku na głowę włożyć, by jak piszesz zminimalizować skutki upadku, bo tak naprawdę przewidzieć niczego się nie da, ale nie podchodzę do tematu na zasadzie – to podstawa bezpieczeństwa, bo na przykładzie kuzyna czy nawet własnych doświadczeń z dzieciństwa uważam, że można sobie krzywdę zrobić nawet na zwykłej huśtawce – sobie i innym uczestnikom zabawy.

                    • Zamieszczone przez kama28
                      zgadzam się, że za czasów naszego dzieciństwa nikt nie słyszał o kaskach, fotelikach czy pasach w spacerówkach (!) ale nie zawsze porównywanie tego co teraz z przeszłością się sprawdza. dziś jest większe natężenie ruchu przede wszystkim, a to że dziś foteliki i pasy są to może akurat po prostu dobrze? może to nie przesada i nie wymysł i zarobek producentów, tylko taka potrzeba.

                      Może – w tym tkwi sedno sprawy.
                      Pewności mieć nie będziemy i dlatego lepiej faktycznie dmuchać na zimne i nie bronić się przed tym, co nowe. Dlatego też bez zająknięcia sadzam Julę w foteliku. Nad kaskiem od dziś myślę

                      • Zamieszczone przez gacka
                        Może – w tym tkwi sedno sprawy.
                        Pewności mieć nie będziemy i dlatego lepiej faktycznie dmuchać na zimne i nie bronić się przed tym, co nowe. Dlatego też bez zająknięcia sadzam Julę w foteliku. Nad kaskiem od dziś myślę

                        Chyba fajnie ;-)))

                        • Zamieszczone przez ewaizosia
                          W pasach nie jeździłam, w kasku również nie. Ale do dziś pamiętam jak miałam 6 lat i upadłam zjeżdżając z górki na rowerze. Miałam podejrzenie wstrząśnienia mózgu, kilka dni trzymali mnie w szpitalu. A dla mnie najgorsze było to że nie mogłam obejrzeć kolejnego odcinka “Niewolnicy Isaury”. Może gdybym jechała w kasku nie straciłabym tego odcinka

                          Pewnie mogłoby się skończyć mniej drastycznie.
                          Inna historyjka z rodziny – kuzynka moja jak miała chyba z 8 lat jeżdżąc rowerkiem uderzyła w betonowy słup – straciła dwie przednie stałe jedynki, miała rozcięte czoło – do dziś ma sztuczną szczękę i bliznę na czole. Jej mama tak przeżyła ten wypadek, że młodsza córka (dziś 20 lat) na rowerze nigdy nie siedziała, bo mama bała się konsekwencji wypadku rowerowego. I nie były w stanie jej przekonać argumenty o kaskach.

                          • Zamieszczone przez kama28
                            Chyba fajnie ;-)))

                            No nie żebym aż taka lekkomyślna była – kask kupiła wraz z pierwszym rowerkiem. Tylko później coś o nim zapomniałam

                            • Zamieszczone przez vieshack
                              No to moja Nina zdecydowanie jest dzieckiem wolnego chowu 😉
                              Stawiam na samodzielność bo uważam, że to coś waznego. I pozwalam dziecku poznać uroki dzieciństwa, które sama pamiętam, z czasów gdy nieco inaczej podchodzono do dziecięcej swobody.
                              Nina od roku wychodzi sama na podwórko, ma tam przyjaciół, bawią się, przeżywają przygody, jeżdżą na rowerach, ganiają. Wie że z podwórka nie wolno się oddalać i tego nie robi. Ja nie stoję w oknie i nie stróżuję gdzie jest i co robi.
                              Chodzi sama po drobne zakupy do sklepu, zostaje sama w domu kiedy ja wychodze na zakupy.

                              A ja wolę jednak nie spuszczać dziecka z oczu. I wcale się tego nie wypieram.

                              Dziecko jest tylko dzieckiem, nie ma tyle myślenia zachowawczego. trudno mu przewidzieć sytuacje.

                              <Można dać poczuć dziecku samodzielności, ale z boku obserwować.
                              Ja nie ufam dzieciom na tyle, by wiedzieć że nie zrobią głupstwa. Nawet tym najbardziej rozsądnych.
                              My byliśmy tak chowani jak ty piszesz. Cudem uniknęliśmy uszkodzenia ciała czy śmierci.
                              Zostawalismy sami, łazi po meblach, a te meble spadały, przewracały się.

                              Puszczeni na dwór poszliśmy na stawy, cudem nie utopiliśmy się wyciagająć buta.
                              Podpaliliśmy dom, włączając żelazko i zostawiając na ubraniu.

                              No i przejscia przez ulicę zza autobusu.

                              Bo dzieci są tylko dziećmi.

                              Tak jest, że wypadek jest na tysiące przypadków, ale jest i może nas to dotyczyć.

                              Nie jestem za trzymaniem dziecka na smyczy ale też za niepuszczaniem samopas

                              Potrafi się obsłużyć w kwestiach żywieniowych, często zrobi i nam kanapki jak ją coś najdzie
                              Dużo bawi się sama, potrafi zorganizować sobie czas nie angażując w to rodziców. Jasne, spędzamy też czas razem, ale nie domaga się ciągłej uwagi a
                              [quote]
                              To akurat uważam za słuszne
                              [quote]

                              Ja uważam że dziecko samodzielności potrzebuje

                              Tak, ale żeby nie przesadzić w niedopiekuńczość.

                              • Zamieszczone przez kama28
                                zgadzam się, że za czasów naszego dzieciństwa nikt nie słyszał o kaskach, fotelikach czy pasach w spacerówkach (!) ale nie zawsze porównywanie tego co teraz z przeszłością się sprawdza. dziś jest większe natężenie ruchu przede wszystkim, a to że dziś foteliki i pasy są to może akurat po prostu dobrze? może to nie przesada i nie wymysł i zarobek producentów, tylko taka potrzeba.

                                a akurat kwestia pasów,czy fotelików jest u mnie na pierwszym miejscu. Często (raz na 3 miesiące )jeżdżę z dziećmi do rodziny oddalonej o 400km od mojego miejsca zamieszkania-nie wyobrażam sobie żeby nie miała cała czwórka odpowiedniego “ekwipunku”. Chociaż akurat moje dzieci zawsze są w fotelikach i przypięte pasami nawet jeśli jedziemy przysłowiowe 200metrów.

                                • Zamieszczone przez Figa
                                  Nie wiem czy na temat,
                                  wczorajsza wymiana zdań:
                                  P.: to co, jedziesz jutro do W. mamo? [na twarzy mina dokądnie taka -> ]
                                  Ja: tak, jadę.
                                  P.: Wspaniale! 3 DNI BEZ MATKI!!! [mina bez zmian]

                                  Jakoś nie lubię czytać artykułów, które polaryzują metody postępowania z dziećmi.
                                  Albo robisz tak i jesteś cool, albo robisz inaczej i pokiwamy głową nad twoim niewłaściwym podejściem 🙂
                                  Każda rodzina mieszka w innym miejscu, ma innych sąsiadów, inne otoczenie.
                                  Jak się z rozsądkiem dopasowuje mniej więcej do okoliczności
                                  i pozwala dziecku dorastać i się usamodzielniać na miarę potrzeb i oczekiwań dziecka uwzględniając okoliczności,
                                  to moim zdaniem jest git.

                                  Mając lat 11 chodziłam na spacery z niemowlakiem w wózku i 1,5 roczniakiem za rękę.
                                  Uważam, że to przesada w stronę nienadopiekuńczości, choć jestem od zawsze raczej odpowiedzialna
                                  i dzieciom nic specjalnego się nie stało.

                                  Tu się zgodzę.

                                  Genralnie należy każde zachiowanie dziecku tłumaczyć jak np przejście na psach, można puścić, ale trzeba mieć tą ewentualnośc, ze w razie czego dziecko się złapie.

                                  Ja nie chciałabym być nigdy w sytuacji, gdy takie super uczenie samodzielności bo to cool, skończyło się tragedią.

                                  • Zamieszczone przez gacka
                                    Drastyczniejszych czyli jakich? Czym w konsekwencji różnił się upadek Waszej sąsiadki od upadku kuzyna mego?
                                    Nie kwestionuję konieczności jeżdżenia w kasku na rowerze i być może za lekko ten temat traktuję i czas ten kask jednak dziecku na głowę włożyć, by jak piszesz zminimalizować skutki upadku, bo tak naprawdę przewidzieć niczego się nie da, ale nie podchodzę do tematu na zasadzie – to podstawa bezpieczeństwa, bo na przykładzie kuzyna czy nawet własnych doświadczeń z dzieciństwa uważam, że można sobie krzywdę zrobić nawet na zwykłej huśtawce – sobie i innym uczestnikom zabawy.

                                    Może źle się wyraziłam – chodziło mi o to że konsekwencjom upadku z roweru można starać się zapobiec. Jeśli chodzi o upadek z huśtawki czy muru – trudno wymagać żeby dziecko huśtało się w kasku. Jedyna możliwość uniknięcia takiego upadku to niewchodzenie na huśtawkę czy murek ale nie wolno dać się zwariować.

                                    • Ula, masz młodsze dzieci
                                      moje zaraz skończy 7 lat, nie wyobrażam sobie wszędzie prowadzac ją za rękę. To normalne że jest coraz bardziej odrębna, ma swoje sprawy, swój świat, w który będzie się coraz dalej zapuszczać. Wychodzi sama na dwór – pierwszych kilka razy patrzyłam na nią z okna. Nie oddala się. Podwórko mamy wydzielone, ogrodzone, można co prawda prysnąć przez bramę wejściową do bloku, ale gdybym nie spróbowała jej zaufać, nie wiedziałabym czy mogę.
                                      Będziesz się bała spróbować i co dalej? Do kiedy będziesz prowadzać i przyprowadzać ze szkoły, wychodzić z nim na dwór?
                                      Idzie do sklepu za róg naszego domu – a jaka dumna jest z tych swoich zakupów i z tego, że ona sama umie.
                                      Ja wychodziłam na podwórko w podobnym wieku co moja córka, zostawałam sama i nie uważam że cudem przeżyłam. Uważam że miałam normalne dzieciństwo i na takie chcę mojemu dziecku pozwolić.

                                      • Zamieszczone przez ewaizosia
                                        Może źle się wyraziłam – chodziło mi o to że konsekwencjom upadku z roweru można starać się zapobiec. Jeśli chodzi o upadek z huśtawki czy muru – trudno wymagać żeby dziecko huśtało się w kasku. Jedyna możliwość uniknięcia takiego upadku to niewchodzenie na huśtawkę czy murek ale nie wolno dać się zwariować.

                                        No to wrócimy do punktu wyjścia – wszystkiemu tak naprawdę można przeciwdziałać – zostawiając dziecko w domu i non stop je pilnować, bo wszędzie czai się niebezpieczeństwo. Komicznie by te dzieciaczki w kaskach w piaskownicy czy na huśtawce wyglądały nie?
                                        Dla części mam kask na rowerze to obowiązek, bo…???, ale nie widzą nic złego w tym, że dziecko na ulicy leci na tym rowerze w kasku 50 m przed nami blisko jezdni, po której śmigają samochody i ten kask na tej jezdni w kontakcie z samochodem niewiele da. I można tak w nieskończoność udowadniać słuszność jednego czy drugiego.
                                        W tym chyba właśnie tkwi to, w którym momencie każda z nas włączy sobie światełko pod tytułem “nie dajmy się zwariować”.

                                        • Zamieszczone przez ulaluki

                                          Ja nie ufam dzieciom na tyle, by wiedzieć że nie zrobią głupstwa.

                                          a kiedy zamierzasz zaczac?

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Dziecko wolnego chowu ;)

                                          Dodaj komentarz

                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo