Dziecko wolnego chowu ;)

[Zobacz stronę]

Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Dziecko wolnego chowu ;)

  1. Wychodząc na chwilę do sklepu spokojnie zostawiam tylko Antka, Zośkę zawsze zabieram ze sobą, samej Zosi też nie zostawiam, bo zwyczajnie nie chce, mówi, że się boi.
    Co do zabawy samemu pod blokiem – nie wiem, kiedy właściwy czas nastąpi, może to są moje lęki, może rozsądek – pamiętacie “przygodę” Figowej Ptyśki? Z samochodem i interwencją dziadka?

    • Zamieszczone przez vieshack
      Ula, masz młodsze dzieci
      moje zaraz skończy 7 lat, nie wyobrażam sobie wszędzie prowadzac ją za rękę. To normalne że jest coraz bardziej odrębna, ma swoje sprawy, swój świat, w który będzie się coraz dalej zapuszczać. Wychodzi sama na dwór – pierwszych kilka razy patrzyłam na nią z okna. Nie oddala się. Podwórko mamy wydzielone, ogrodzone, można co prawda prysnąć przez bramę wejściową do bloku, ale gdybym nie spróbowała jej zaufać, nie wiedziałabym czy mogę.
      Będziesz się bała spróbować i co dalej? Do kiedy będziesz prowadzać i przyprowadzać ze szkoły, wychodzić z nim na dwór?
      Idzie do sklepu za róg naszego domu – a jaka dumna jest z tych swoich zakupów i z tego, że ona sama umie.
      Ja wychodziłam na podwórko w podobnym wieku co moja córka, zostawałam sama i nie uważam że cudem przeżyłam. Uważam że miałam normalne dzieciństwo i na takie chcę mojemu dziecku pozwolić.

      No właśnie o tym pomyślałam. Mam młodsze dzieci to raz, dwa bardzo ruchliwą mam ulicę obok siebie, sama muszę się dobrze pilnować.

      • Zamieszczone przez k8_77
        jak przeczytałam ten artykuł, to pomyslałam, że zaraz zacznie się licytacja, która z mam jest bardziej cool – zastawia dzieci same w domu, puszcza na rower bez kasku itp. 😉

        wydaje mi się, ze w wychowaniu dziecka potrzebny jest rozsądek, a nie założenie, że bedziemy wychowywać tak czy inaczej. a ze poczucie rozsądku każdy z nas ma inne – stąd róznice.

        moim dzieciom pozwalam na dużo, ale nie stosuje zasady “uderzy się, to zapamieta”. mogą taplać się w blocie i nie jeść nic przez dwa dni, jak mają ochote, ale na rower pojdą w kasku, a przez ruchliwą ulice ze mną za rękę.

        jak kazdy czlowiek mam tez swoje fobie. jako matka z fobiami i właścicielka psa ze zgroza wyczytałam o pozwalaniu na pogłaskanie warczącego psa sasiadów. nastepny warczacy pies moze nie byc psem sasiadow…:/ moje dzieci wychowujace sie w zgodzie i obopólnej miłości z 40 kg z owczarkiem niemieckim mają jasno powiedziane, ze do obcych psów (niezaleznie od wielkosci) rąk nie wyciągamy. i koniec. i zadne tam “bo on nie gryzie”.

        Tu się zgodzę.

        • Zamieszczone przez ulaluki
          No właśnie o tym pomyślałam. Mam młodsze dzieci to raz, dwa bardzo ruchliwą mam ulicę obok siebie, sama muszę się dobrze pilnować.

          ale z biegiem czasu namawiam do próby zaufania dziecku

          • Zamieszczone przez beamama
            Wychodząc na chwilę do sklepu spokojnie zostawiam tylko Antka, Zośkę zawsze zabieram ze sobą, samej Zosi też nie zostawiam, bo zwyczajnie nie chce, mówi, że się boi.
            Co do zabawy samemu pod blokiem – nie wiem, kiedy właściwy czas nastąpi, może to są moje lęki, może rozsądek – pamiętacie “przygodę” Figowej Ptyśki? Z samochodem i interwencją dziadka?

            Ja bym się nie nakręcała takimi przygodami.
            Bo jaka jest alternatywa? Trzymanie dziecka pod kloszem, przy maminej spódnicy? Tylko do kiedy? W końcu samo się ze smyczy urwie. To już chyba lepiej mieć pod kontrolę te pierwsze wyjścia, popatrzeć sobie przez okno jak się zachowuje jak jest samo, ewentualnie zareagować na to, co nam się nie podoba żeby utrwalić co wolno, a co nie.
            Te przygody, o których piszesz to nie jest plaga naszych czasów. Czy nasi rodzice byli w takim razie mniej przewrażliwieni czy bardziej beztroscy? Ja sama pamiętam drogę do szkoły przez park, w którym pan pokazywał genitalia i chciał cukierkami częstować, miałam powiedziane żeby chodzić dookoła, inną drogą – i chodziłam inną. Moje dziecko ma wbite w główkę że nie można się do nikogo obcego jak jest sama odzywać, nie podchodzić, nie reagować, a w razie czego wołać nas na całe gardło.

            • Zamieszczone przez maduxia
              no na zakupy szybkie na przyklad, do lekarza…

              ja nie mam auta więc wyjeżdżanie nie wchodzi w grę 😉
              chyba że rowerkiem

              a na powaznie idę zwykle do sklepu na osiedlu, nie ma mnie max. pół godziny….
              dziecko wie co w międzyczasie wolno, a co nie, że drzwi nie otwierać, domofonu nie podnosić.

              pierwszy raz miałam dużego stracha, teraz stało się to normą dla nas.

              są sytuacje kiedy nie mam wyjścia, teraz np jestem sama z anginową Niną, której nie wywlokę z domu ze sobą do sklepu, jedzenie trzeba kupić, a mąż ma ciężki okres w pracy, wychodzi rano i wraca ok 22
              cieszę się że dziecko przyzwyczajone i nie mam problemu jak zrobić zakupy

              • ja sie niestety nakrecam i mam wyobraźnie ogromną, co powoduje, ze rzadko spuszczam
                eFa ze wzroku.
                pare razy był sam na dole w warzywniaku – 10m od klatki chodnikiem…
                Jemu ufam, że załatwi sprawe- ma 7 lat, wie jak ma iść, na co zwracać uwagę (samochody wjeżdzające do garażu, ma sie zatrzymać jak przed ulicą i rozejrzeć…)….
                Natomiast nie ufam obcym ludziom… Wystarczy chwila, ulamek sekundy:(
                Nie chce kusić losu. Jest zbyt mały by zrobić cokolwiek, jestem za niego w pełni odpowiedzialna… On idzie do sklepu, stoje na klatce, raz zbiegłam na dół, bo nie było go, a była kolejka, Serce chciało mi wyskoczyć.
                Jesli chodzi o rowery i inne bajery, to jestem taka, ze kask na łeb, wykład i sio…
                myśl, młody człowieku! spadniesz raz, drugi i sie nauczysz, zeby się nie wydurniac. tak było, na szczescie obyło się bez złamań i poważnych urazów.

                NIe zostawiam samego w domu!
                Zbyt wiele zasłyszanych sytuacji – matka gotowała obiad w kuchni, dziecko było w pokoju obok i wypadło z X piętra…
                Tłumaczyłam, mówiłam, ze tak nigdy nie wolno zrobić, ale…

                Są pewne granice i one są indywidualne… zależne od rodziców i dziecka, otoczenia.
                Nie ma co dyskutować nad tym wszystkim…
                Zimny chów?
                Dla mnie to niepodbieganie przy każdym potknieciu do dziecka i otrzepywanie mu kolanek, to nieroztkliwianie się i ciagłe głaskanie po główce, nie zawiązywanie dziecku bucików w nieskończoność… nie umiesz się ubrać, zawiązać butów – idź nago, boso!
                Nie będziesz jadł kolacji, trudno – idź głodny spać… i inne adekwatne do wieku, rozwoju i umiejetnosci dziecka sytuacje…
                Natomiast nie mogę się zwolnić z okazywania miłości i odpowiedzialności za Syna dokąd nie poczuję, że jest na tyle duży, myslący, odpowiedzialny, bym w pewnych sferach mogła mieć do niego po prostu zaufanie i wiedziała, że wyposażyłam Go tak aby potrafił się obronić przed pewnymi sytuacjami, zagrożeniami… Czasem wystarczy, by umiał powiedzieć “nie”, mieć swoje zdanie, ale też by umiał sie obronić fizycznie np. przed napaścią.

                • Zamieszczone przez gacka
                  Nigdy nie potraktowałabym upadku z huśtawki jako swoją porażkę wychowawczą – dla mnie to po prostu wypadek. I nie ma w sobie nic z głupoty – mojej czy dziecka.
                  Tak jak upadek dziecka z roweru (pech by chciał, że złamałoby łapę albo tak nieszczęśliwie upadło, że kask niewiele dał) – bo przecież mogę sobie zarzucić, że nie nauczyłam dziecka zasad korzystania z roweru, ale założyłam kask i już jest ok? To już porażką nie jest?
                  Dla mnie to wszystko są po prostu wypadki, a te mają to do siebie, że trudno je przewidzieć, nikt się w nie świadomie nie pcha i oczywistym jest również to, że jeśli można to trzeba minimalizować ich skutki.

                  kask jest tez dlatego ze po ulicy jeżdzą inny uzytkownicy. i mogą najechac….

                  Kaski moim kupilismy jak jeżdzili w fotelikach rowerowych. tu dziecko nie ma najmniejszej mozliwosci ratunku i ochrony. Jako ze mają to zakłądam im ale raczej pry rolkach niż rowerze…. ale powinnam

                  Nawet ucząc dziecka jazdy na rowerze nie przewidziny ze poleci na bok i walnie głową w krawęznik. Inaczej sei upada idąc a inaczej na rowerze, tu ręce trzymają kierowice i nie reaguje ciało…. Co do rolek to chyab nie ma wątpliwosci – w kocu to kółka, człek do konce nie kontroluje (o czym wie moje utłuczone dupsko….. :))

                  • Zamieszczone przez maduxia
                    ja u siebie zauwazyłam niepokojący objaw, tzn ja chyba zawsze ta miałam- jak idziemy chodnikiem, to ich za ręce trzymam zawsze normalnie mam wrażnie, że jak na chwileczkę puszczę, to mi od razu na ulicę wyskoczą ze zgrozą patrzę na matki, które idą gadając między sobą, a dzieci lecą, nie biegną, 50 metrów przed nimi : to chyba niedobrze?

                    cieszy mnie to, że moje chłopaki chcą sami być coraz bardziej samodzielni, no Stsiek to wiadomo, przylepa, ale Antonio o tym wyjeździe z zerówką od września gadał, a to nie dość, ze daleko to jeszcze na 6 dni…. a wiele dzieci z jego grupy o wyjeździe bez rodziców nawet słyszec nie chciało… więc dumna jestem z niego

                    to chyba zalezy od dziecka. jakbym wiedziała ze moje jest mądre to bym puszczała. ale ze wariuje jak pijany zając i sam sobie wiele razy robi krzywde to za nic mu nie ufam i ma isc za ręke….

                    na szczęscie nigdzie z nimi nie chodze….

                    edytuje

                    ostatnio Bartek skał po łózku i spadł, a mąz zaczął krzyczeć “dlaczego ty tak szalejesz, nie uwazasz, zrobisz sobie krzywde….”

                    i dostałąm ataku smiechu bo przypominają mi sie wszystkie blizny mojego męza (tu gwóżdz w policzku bo wchodził na stary domek, tu szptycha w nodze….. itp…). No jak moje dziecko odziedziczyło tendencje po tatusiu to go do 18 z oka nie spuszcze 🙂

                    A tak na serio to ja jesten bardziej za wolnym chowem. chce aby dzieci sie same bawiły, radziły, rozwiązywały własne konflikty… A mój mąz kaze mi ich z oka ne spuszczac. jak jestesmy razem to on sie nimi 100% zajmuje albo wymaga abym ja ich pilnowała….

                    • Zamieszczone przez bruni

                      Są pewne granice i one są indywidualne… zależne od rodziców i dziecka, otoczenia.
                      Nie ma co dyskutować nad tym wszystkim…
                      Zimny chów?
                      Dla mnie to niepodbieganie przy każdym potknieciu do dziecka i otrzepywanie mu kolanek, to nieroztkliwianie się i ciagłe głaskanie po główce, nie zawiązywanie dziecku bucików w nieskończoność… nie umiesz się ubrać, zawiązać butów – idź nago, boso!
                      Nie będziesz jadł kolacji, trudno – idź głodny spać… i inne adekwatne do wieku, rozwoju i umiejetnosci dziecka sytuacje…
                      .

                      Wydaje mi się, że skupiłyśmy się na omawianiu tylko jednego aspektu pod tytułem “kiedy dziecko samo na ulicy”.
                      Ja też inaczej zrozumiałam wypowiedź – bardziej pod kątem zostawienia dziecku wyboru co chce robić po szkole, jakie mieć hobby itd.
                      Oczywiście można dziecku coś pokazać, coś zaproponować – ale jak nie chce… No to nie chce… Moja Aśka w zeszłym roku została niemal napadnięta przez panią ze szkoły baletowej – bo postawa, bo ładnie się rusza… Ja byłam za, pani namawiała, ale dziecko poszło na zajęcia i stwierdziło, że się nudzi – no to się nudzi i już… Nie poszłyśmy więcej.

                      No i to niby wydaje się zrozumiałe. Ale np. ostatnio rozmawiałam z matkę, której 10 letni syn ma NAKAZ chodzenia na taekwondo (pasja matki). Gwoli ścisłości – mama opowiadała jak to przed każdym treningiem jest awantura, że on nie chce… Rozumiem, że dziecko powinno się ruszać, ale skoro coś mu nie odpowiada… Mieszkają na wsi, mają wielkie podwórko, miejsce na wycieczki rowerowe – czy naprawdę syn musi ćwiczyć to co mama?

                      Pytanie do mam starszych dzieci: czy w Waszej ocenie jeśli dziecko nie interesuje się jakimś przedmiotem, to czy fundować mu z tego przedmiotu korepetycje, czy odpuścić i pozwolić interesować się tymi przedmiotami co chce?

                      • Nie rozumiem idei fundowania korepetycji z przedmiotu, którym dziecko się nie interesuje – chodzi o to żeby zmuszać dziecko do zainteresowania się właśnie tym, a nie innym przedmiotem?
                        W ogóle nie rozumiem idei korepetycji bez specjalnej potrzeby….
                        Dla mnie korepetycje to ostatnia deska ratunku w przypadku np zagrożenia z przedmiotu, niedostatecznych ocen. Jeśli dziecko nie jest w stanie poradzić sobie powtarzając materiał, ucząc się, prosząc o pomoc regularnego nauczyciela, to wtedy można spróbować poprosić o pomoc innego, który być może przystępniej mu problem wyłoży.
                        Korepetycje dla rozwijania zainteresowań dziecka to nieporozumienie moim zdaniem.

                        • Zamieszczone przez vieshack
                          Nie rozumiem idei fundowania korepetycji z przedmiotu, którym dziecko się nie interesuje – chodzi o to żeby zmuszać dziecko do zainteresowania się właśnie tym, a nie innym przedmiotem?
                          W ogóle nie rozumiem idei korepetycji bez specjalnej potrzeby….
                          Dla mnie korepetycje to ostatnia deska ratunku w przypadku np zagrożenia z przedmiotu, niedostatecznych ocen. Jeśli dziecko nie jest w stanie poradzić sobie powtarzając materiał, ucząc się, prosząc o pomoc regularnego nauczyciela, to wtedy można spróbować poprosić o pomoc innego, który być może przystępniej mu problem wyłoży.
                          Korepetycje dla rozwijania zainteresowań dziecka to nieporozumienie moim zdaniem.

                          Wieszak, zaczynałm to samo pisać…
                          podpisze się więc

                          • Zamieszczone przez kurczak

                            Pytanie do mam starszych dzieci: czy w Waszej ocenie jeśli dziecko nie interesuje się jakimś przedmiotem, to czy fundować mu z tego przedmiotu korepetycje, czy odpuścić i pozwolić interesować się tymi przedmiotami co chce?

                            trudno mi gdybac w tej chwili
                            imo nic na siłe
                            ale nie dopuszczę, aby ”olanie” przedmiotu stwarzało zagrożenie pozostania w tej samej klasie

                            Zamieszczone przez vieshack

                            Korepetycje dla rozwijania zainteresowań dziecka to nieporozumienie moim zdaniem.

                            a tu się nie zgodzę

                            albo napiszę, bo nie koniecznie rozumiem
                            jeśli będę widziec, ze dzieć będzie się czymś interesował, wiązał z tym przyszłość, to jak najbardziej porwiemy się na rozsądne korepetycje; bo zdaję sobie sprawę z tego, że moja wiedza w pewnych dziedzianach jest niewystarczająca, zeby zaspokoić pragnienie wiedzy nastolataka;

                            sama chodziłam na korepetycje; i w moim przypadku to miało sens;

                            • Zamieszczone przez EwkaM
                              trudno mi gdybac w tej chwili
                              imo nic na siłe
                              ale nie dopuszczę, aby ”olanie” przedmiotu stwarzało zagrożenie pozostania w tej samej klasie

                              a tu się nie zgodzę

                              albo napiszę, bo nie koniecznie rozumiem
                              jeśli będę widziec, ze dzieć będzie się czymś interesował, wiązał z tym przyszłość, to jak najbardziej porwiemy się na rozsądne korepetycje; bo zdaję sobie sprawę z tego, że moja wiedza w pewnych dziedzianach jest niewystarczająca, zeby zaspokoić pragnienie wiedzy nastolataka;

                              sama chodziłam na korepetycje; i w moim przypadku to miało sens;

                              tak ok, ale jesli dziec humanista wyślesz go na korki z fizyki to to jest bez sensu

                              • Zamieszczone przez maduxia
                                ogólnie rzecz biorąc sie zgadzam
                                kilka rzeczy mnie zdziwiło
                                a niektóre stosuję, tzn. staram się
                                rano z Antoniem gadalam, odebrał telefon alleluja!
                                oczywiście tego zęba, co go miał w kieszeni, juz zgubił
                                szykowali się na wycieczkę, w góry dzisiaj idą 🙂

                                a tak wogle, to mnie od zawsze do takiej nadopiekuńczości skłaniała mama, niestety :(.

                                Patrz na nich, nie pilnowałaś ich, idź z nimi, to są małe dzieci…..
                                ona do tej pory uważa, że dzieci 6,5 i 3,5 nie moża na sekundę z oczu spuścić, bo cos sie stanie.

                                ja swoją Marysię prawie 5 letnią puszczam samą do sasiadki. Musi przejśc sama przy ulicy co prawda nie ruchliwą. Sąsiadka swojej córki do Marysi nie puszcza. Chyba jestem nieodpowiedzialna 😛

                                • Zamieszczone przez rena12
                                  tak ok, ale jesli dziec humanista wyślesz go na korki z fizyki to to jest bez sensu

                                  ustosunkowałam się do rozwijania zainteresowań, a nie ich wzbudzania 😉

                                  • Zamieszczone przez EwkaM
                                    trudno mi gdybac w tej chwili
                                    imo nic na siłe
                                    ale nie dopuszczę, aby ”olanie” przedmiotu stwarzało zagrożenie pozostania w tej samej klasie

                                    a tu się nie zgodzę

                                    albo napiszę, bo nie koniecznie rozumiem
                                    jeśli będę widziec, ze dzieć będzie się czymś interesował, wiązał z tym przyszłość, to jak najbardziej porwiemy się na rozsądne korepetycje; bo zdaję sobie sprawę z tego, że moja wiedza w pewnych dziedzianach jest niewystarczająca, zeby zaspokoić pragnienie wiedzy nastolataka;

                                    sama chodziłam na korepetycje; i w moim przypadku to miało sens;

                                    ja rozwijanie zainteresowań widzę inaczej niż korepetycje

                                    • Zamieszczone przez EwkaM

                                      a tu się nie zgodzę
                                      albo napiszę, bo nie koniecznie rozumiem

                                      Ewa, ja to zrozumiałam tak: nie posyłać dzieciaka na korepetycje z nielubianego przedmiotu po to, żeby polubiło

                                      co do rozwijania zainteresowań: mi wystarczyły wybrane zajęcia fakultatywne, i chciałabym, żeby Antonio a potem Stasieniek jeśli zajdzie taka potrzeba wykorzystali maksymalnie dodatkowe zajęcia i kolka szkolne. No nie wiem, u mnie w szkole tak było- jak ktoś chciał więcej biologii to miał faka z biologii, i już, nie musiał do rozwijania zainteresowań brać dodatkowych korepetycji ja miałam polski i języki obce, wszystko w szkole, nie musiałam brać korepetytora

                                      korepetycje z fizyki brała w liceum moje siostra przez pewien czas, bo była jak barszcz cienka i w ząb nie rozumiała

                                      • Zamieszczone przez kotuś
                                        ja swoją Marysię prawie 5 letnią puszczam samą do sasiadki. Musi przejśc sama przy ulicy co prawda nie ruchliwą. Sąsiadka swojej córki do Marysi nie puszcza. Chyba jestem nieodpowiedzialna 😛

                                        i to jak!!! 😉
                                        poczekaj, już niedługo, osobiście ci te nieodpowiedzialność z tyłka wykopię

                                        • Zamieszczone przez maduxia
                                          Ewa, ja to zrozumiałam tak: nie posyłać dzieciaka na korepetycje z nielubianego przedmiotu po to, żeby polubiło

                                          co do rozwijania zainteresowań: mi wystarczyły wybrane zajęcia fakultatywne, i chciałabym, żeby Antonio a potem Stasieniek jeśli zajdzie taka potrzeba wykorzystali maksymalnie dodatkowe zajęcia i kolka szkolne. No nie wiem, u mnie w szkole tak było- jak ktoś chciał więcej biologii to miał faka z biologii, i już, nie musiał do rozwijania zainteresowań brać dodatkowych korepetycji ja miałam polski i języki obce, wszystko w szkole, nie musiałam brać korepetytora

                                          korepetycje z fizyki brała w liceum moje siostra przez pewien czas, bo była jak barszcz cienka i w ząb nie rozumiała

                                          o dokładnie
                                          są kółka zainteresowań w szkołach, jeśli dziecko wykaże chęć uczestniczenia, jasne, niech chodzi.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Dziecko wolnego chowu ;)

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general