do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

Mam kilka pytań do mamuś, których maluszki były owinięte pępowiną. Od 28 tyg wiem, że mój synuś ma na szyi pętlę pępowiny, co niestety każde kolejne usg tylko potwierdza 🙁
Lekarz zdawał się tym wogóle nie przejmować (bardziej bali się czy dzidzi na czas się obróci bo długo miał główkę pod moimi żebrami ) Mały obrócił się, poród zbliża się szybkimi krokami… A ja tak bardzo się boję. Nie bólu i porodu ale tego, że nagle na ktg usłyszę że tętno spada i czeka mnie błyskawiczna cesarka….boję się o dzidzię i że podczas porodu cały czas będę myśleć o tej nieszczęsnej pępowinie…
Czy wy wiedziałyście o tym że dzidzia jest owinięta? Czy wyszło to dopiero po porodzie? Czy były jakieś komplikacje?
….. Najbardziej,,interesują mnie” owinięcia wokół szyi, bo te wydają mi się najgroźniejsze…wiem że wiele dzieci rodzi się różnie owiniętych – wokół brzuszka, rączek, nóżek…. Napiszcie proszę jak to było u was

pozdrawiam

GOSIA i

14 odpowiedzi na pytanie: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

  1. Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

    Marta urodzila sie owinieta pepowina wokol szyi…podczas porodu tetno bylo sprawdzane co chwilke.. Nie zaczela od razu plakac…i oczywiscie mialam moment paniki…. Ale to trwalo chwilke…otrzymala 10 punkt w skali A. na badanie usg nie pokazalo ze mala jest owinieta

    Twoj przypadek jest o tyle lepszy ze lekarze juz wiedza…o pepowinie..i na pewno bede obserowac wnikliwie twoj stan i dzidziusia… Nie powiem ci.. Nie martw sie…bo bedziesz sie martwic do ostatniego momentu….i doskonale cie rozumiem..
    ale wszystko bedzie dobrze..zobaczysz!!
    powodzenia!!:)

    KaSieK i MaRtuSiA (pol roczku)

    • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

      Moja Ola była dwa razy owinieta wokół szyi. Niestety nic nie wiedziałam a na usg nic nie wyszła czyli najprawdopodobniej po ostatnim usg mogła się opętlić.
      Dowiedziałam się dopiero po urodzeniu. Poród przebiegał bez komplikacji, nie było żadnych problemów.
      Nie martw się na zapas i tak jesteś do przodu bo lekarze będą wiedzieli i w porę mogą zainterweniować.
      Pozdrawiam i powodzenia

      Sabka z Szymkiem ( 24.10.2002 r) i Olą (4.02.2004)

      • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

        Natusia była 2 razy owinięta pępowiną. Położna zdjęła ją w trakcie porodu (rodziłam siłami natury) – gdy główka już prrawie na zewnątrz. Nie było w związku z tym żadnych powikłań w trakcie porodu i już po – w trakcie rozwoju 🙂

        Kaśka z Natusią (2 lata + 1 miesiąc 🙂

        • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

          O tym,że MikuS jest owinięty pępowiną dowiedziałam się 3 dni przed porodem. Lekarz podjął decyzję o cesarce i miał rację. Mikuś miał trzy pętle wokół szyi i jedną wokół barku. Miał marne szanse na normany poród. Ale nie bój się, najważniejsze że o tym wiesz, na pewno będziesz brana pod uwagę do szybkiej cesarki.
          pozdr

          Gunka i Miś(24.03.1993) i Mikuś(15.12.2003)

          • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

            kochana, zastanów się. do momentu odcięcia pępowiny dziecko oddych nie przez płuca, a przez pępowinę właśnie. nie ma więc znaczenia czy owinie się ona wokół szyi dziecka, czy wokół jego nogi. ważne jest to by nie zacisnęła się i by cały czas, do ostatnich chwil zaopatrywała organizm maleństwa w tlen.

            jesli boisz się, że coś może się stać, a wcale ci się nie dziwię, to zrób wszystko by urodzić przez cesarskie cięcie. sama jestem po i bardzo cieszę się z takiego rozwiązania ciąży.

            pozdrawiam cieplutko!

            iza i kubuś (08.01.2004)

            • Re: do mamuś… (uwaga dłuuugie)

              Napiszę Ci jak było u mnie, nie chcę Ci nic radzić, nie mam pojęcia co by było gdybym podjęła inne decyzje.

              W 36 tyg. zrobiłam sobie prywatnie usg dopplerowskie. Lekarz stwierdził, że pępowina idzie za bark i się napina. Powiedział mi, że widziałby mnie w szpitalu, ale że nie był moim lekarzem prowadzącym więc nie dał mi skierowania, tylko na moją prośbę na wyniku usg odręcznie dopisał kilka słów o tej pępowinie. Poszłam spanikowana do mojego lekarza, który pępowiną się nie przejął, ale dał mi skierowanie dla mojego spokoju. Na moje pytanie czy muszę jechać do szpitala natychmiast, czy może jutro, odpowiedział mi, że “to zależy od pani wytrzymałości psychicznej. może pani jechać teraz, albo czekać jak się zaczną skurcze”.

              Swoja wytrzymałość psychiczną oceniłam jako nie za dużą, odczekałam 4 dni (na upranie i poprasowanie ciuszków i spakowanie wszystkich toreb do szpitala) i w piątek wieczorem zgłosiłam się do szpitala. Na marginesie – w piątki nie ma sensu iść do szpitala, lepiej w poniedziałek. Przez cały weekend płakałam w poduszkę, że niepotrzebnie tam przyszłam, bo nikt się nie interesuje co jest wpisane w karcie pacjenta, tylko: położenie ręki na brzuchu, “czuje pani skurcze? nie. to świetnie” i idą dalej.

              Dodatkowo 2 lekarzy mnie wydrwiło “proszę pani, jakbyśmy mieli kłaść do szpitala wszystkie z dzieckiem owiniętym pępowiną, to by nam miejsc nie starczyło. To jest 40% ciąż”.
              Już miałam się wypisać na własne życzenie, kiedy w końcu w poniedziałek pojawiła się poważniejsza ekipa, zrobili mi badania i porozmawiali ze mną.

              Czułam się świetnie, żadnych skurczy czy innych zwiastunów akcji porodowej. Pytałam się kiedy mnie wypuszczą – “Proszę pani, skoro już tu pani trafiła, z takim rozpoznaniem nikt pani nie wypuści. Nikt nie weźmie na siebie takiej odpowiedzialności.” Czułam się fatalnie, wydawało mi się, że popełniłam błąd, że będę kisnąć kolejny miesiąc na patologii ciąży, przemierzając tam i spowrotem krótkie korytarze, czy wpatrując się w sufit leżąc na drucianym łóżku.

              Spędziłam tam pół 37 i cały 38 tydzień. Przez cały czas robiono mi ktg 4 razy dziennie, żeby kontrolować tętno dziecka. Raz na tydzień usg dopplerowskie. Pierwszego dnia 39 tygodnia zrobiono mi usg, lekarze stwierdzili, że pępowina jest niebezpiecznie napięta, występuje ryzyko zamartwicy i jak najszybciej będę mieć cesarskie cięcie. Byłam w szoku – jeszcze o 8 zjadłam śniadanie, a o 9:30 dowiedziałam się, że za 3 godz. będę mieć cc.

              Dobrze, że tak szybko, nie zdążyłam się pobać 🙂 Łucja urodziła się zdrowiutka, 10 pkt w skali Apgar, płakała zaraz po wyciągnięciu z brzucha, nie mam z nią żadnych problemów. I gdy sobie teraz pomyślę, że mogłabym nie być w szpitalu i nie wiedzieć, że pępowina się napina, że mogłabym czekać sobie w domu na skurcze… ciarki mnie przechodzą.

              Nie mam pojęcia co by było gdyby. Ale jednego jestem pewna – moje dziecko urodziło się zdrowe, a ja zrobiłam wszystko co mogłam, żeby tak się stało.

              Kinga i Łucyjka (03.02.2004)

              • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                Mój synek owinięty był pępowiną na szyi, ale dowiedziałam sie o tym dopiero po porodzie. Nie było w związku z tym żadnych komplikacji, dostał 3 x 10 pkt., poród był b. szybki.
                To, że dziecko jest owinięte nie oznacza, że będą problemy – ale rozumiem Twoje obawy.
                pozdrawiam i życzę pomyślności!

                • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                  mojej kolezanki córka była owinieta ze trzy razy. urodziła sie wczesniej. było tak: – ok 36 tyg kolezanka poszła umówic sie z połozną. okazało sie ze ta polecomna w terminie bedzie miała urlop. kolezanka sie zdenerwowała i jej skoczyło cisnienie (a ze miała bardzo wysokie normalnie to wyszło ponad 200). zostawili ja w szpitalu z tym cisnieniem i monitorowali ktg. cos tam było nie tak i całą dobe dawali jej nitrogliceryne w kroplówce zeby rozszerzyc naczynia i poprawic przepływy pempowinowe (nie wiedziała o owinieciu). Po tej kropówce (w jej trakcie) miała koszmarny ból głowy – skutek leku. ale sie okazało ze to nie pomogło i robia cesarke. to był 36 tydz. malutka wazyła 2650, 3 razy owinieta, koszmarna żółtaczka bo konflikt grup głównych. popodłączali ją do jakis kroplowek, naswietlali, lezała w inkubatorku. poczatek był i brzmiał strasznie. ale bardzo szybko doszły obie do siebie, dziecku własciwie nic nie dolegało. w domu były chyba do 2 tyg. dziewczynka rozwija sie super, jak miała 1,5 roku to znała wiersze na pamiec – nie całe, tylko babcia mówiła wierzyk a ona dopowiadała. czyli zadne owiniecie jej w rozwoju nie zaszkodziło. wczesny poród był raczej z winy mamy. no teyle ze mała jest strasznie żywa i szaleje (tak jak wczesniej w brzuszku – w koncu musiała nieżle sie krecic zeby ta pempowina tak sie poplątała). wim ze miała pętle na buzi. kolezanka mówi ze jak płacze lub jest zmarznieta to ma jakąś białą pręge (jakby tam było gorzej ukrwione)

                  • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                    Jagodka byla owinieta dwa razy na glowce…
                    Cala ciaza przebiegala OK. Na kilkia (juz dokladnie nie pamietam czy 2 czy 4 dni przed) porodem bylam na USG i wszystko bylko OK.
                    Jagodka owinela sie pepowinka podczas porodu i tetno zaczelo radykalnie spadac do 50 uderzen serduszka na minute. Rodzilam bardzo szyko ( caly porod z dojazdami i KTG 4 godziny 🙂 a po 3 partych mialam Jagodzie na brzuchu, ale juz byla mowa o cc. Dziecko mnie uratowalo przed cc, bo tak szybko przyszlo na swiat (niektore babeczki partych maja przez godzine ) a porod moze trwac do kilkunastu godzin…
                    Podczas porodu powiedzieli mi ze nie beda mnie nacinac (sama popekalam, cale szczescie troche ) bo porod szedl tak szybko… Jak tetno zaczelo spadac Jagodce, to przewrocono mnie na lewy bok i wsadzono jakies sady do srodka aby sprawdzic tetno bo na monitorach calkiem zaniklo :((
                    Jagodka dostala 9 punktow w skali APGAR a w 10 min. rowniez 9 za kolor skory ( byla jak to u Jagodek bywa fioletowa )…
                    Rozwija sie prawidlowo i jest fajna BABECZKA

                    Buziaczki i szybkiego, malo bolesnego porodu i zdrowej pieknej dzidzi CI zyczymy


                    Jagoda01.08.03

                    • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                      Zastanawialam sie czy pwinnam Ci napisac i Cie niepokoic, ale u mnie bylo podobnie. W 36/37 tyg. poszlam na usg i sama zapytalam lekarza czy przypadkiem dzidzius nie ma pepowiny na szyi. Powiedzial, ze skoro pytam to musi mi odpowiedziec, ale normalnie by nie powiedzial. Oli mial pepowine na szyjce. Wpadlam w panike, a on mnie uspokoil, ze 50% dzieci ma pepowine na szyi, ze dzieci czesto sie nia tak bawia itp. Wiele osob mnie uspokajalo, a ja nawet usiasc sie balam, zeby tej pepowiny nie scisnac ;( To byl czwartek. Z wynikiem do mojego lekarza poszlam we wtorek (ostatni dzien 37 tc) i on zareagowal bardzo “ostro”. Powiedzial, ze on by nie ryzykowal, ze to juz za wysoka ciaza na takie ryzyko, ze dziecko sie poddusi, no i nastepnego dnia o 9 mialam juz cc. Oliwierek mial pepowine na szyi i na stopie. Wlasciwie jestem wdzieczna mojemu lekarzowi za przyspieszenie cc, bo nie wiedamo jak by sie to skonczylo. Najlepszym rozwiazaniem bylby Twoj pobyt w szpitalu i kilka razy dziennie kontrolowanie tetna dzidziusia. Faktycznie jest tak, ze duzo dzieci rodzi ie z pepowina na szyi i nic sie nie dzieje zlego. Gorzej pewnie z Twoim samopoczuciem i obawa o Maluszka. Trzymam kciuki – bedzie dobrze!!!!

                      Asia i Oliwierek 14.01.2004 r

                      • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                        Kacper był owinięty dwa razy: wokół szyi i wokół brzuszka. Nie wiedziałam o tym – lekarz zatail tę informację przede mną – niby dla mojego dobra. Poród miałam ciężki i zakończył się cięciem, ale nie z powodu pępowiny! cieszę się, ża tak się zakończyło to wszystko (chodzi mi o cięcie). Synek jest bystrym dzieciakiem, robi “kosi łapci…”, pokazuje gdzie jest światełko, kwiatek, dzwoneczki itp. Fizycznie też rozwija się wyśmienicie. Jak narazie wszystko jest OK.
                        Z perspektywy czasu i swoich doświadczeń, jeśli obawiasz sie naturalnego porodu, walczyłabym na twoim miejscu o cesarkę. Perspektywa takiego porodu napewno cie uspokoi.
                        Z drugiej strony – mój szwagier urodził się natyralnie z pępowiną na szyi i jest najlepszy na roku…

                        Trzymaj się

                        Ulka i Kacperek (15 lipca 2003r.)

                        • Re: dziękuję

                          Troszkę się uspokoiłam…dobrze usłyszeć ze często kończy się to dobrze….wiem zresztą że z reguły tak jest, jednak wiem, że czasem zdarzają się tragiczne wypadki….. Niestety czasem daleko nie trzeba szukać….
                          Staram się normalnie funkcjonować, ale często wpadam w straszną panikę….jestem po stracie jednego dziecka…..

                          Jeżdzę codziennie na ktg, dziś jadę na usg dopplerowskie, ale….to uspokaja tylko na chwilę. Nawet położenie się w szpitalu niewiele zmienia (leżałam tydzień i z nerwów schudłam 2kg…) Jak rzekł pan ordynator,,wiele rzeczy możemy przewidzieć podczas obserwacji i im zapobiec, niestety czynnik pępowinowy jest nie do przewidzenia” – w sensie takim, że większość dzieci jest owinięta i o niczym to nie świadczy, a w ciągu kilku sekund dzidzia może tak się okręcić, że…..

                          Boże nie będę już wam zawracać głowy. Mam nadzieję że niedługo rozgoszczę się tu na dobre…..

                          pozdrawiam

                          GOSIA i

                          • Re: dziękuję

                            Jeszcze na pocieche… 🙂
                            Moja pierwsza córcia też była owinięta pępowina wokół szyi… gin na usg powiedział to bez żadnych “tajemniczo – straszących” wstępów….
                            Powiedział, że mam się nie niepokoić bo “kabelek” pępowinowy jest bardzo elastyczne i wiele trzeba żeby działo się coś złego. jula urodziła się wielka – przeszło 4,5 kg i info o pepowinie przydało aię o tyle, ze przy wychodzeniu główki położna wsunęła palce i odciągnęła ją od szyjki. mała dostała 10 pkt. ma 2 latka i super się rozwija! (np.: pięknie mówi całymi zdaniami, oowiada, śpiewa piosenki…)
                            Mam nadzieję, że poziom pocieszenia choc troszkę podniosłam… 🙂

                            • Re: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                              Ja sie urodzilam z pepowina owinieta wokol szyi a to bylo juz ponad 26 lat temu. Przysporzylo to troche obaw mojej mamie, jednak nic mi sie nie stalo. Rozwijalam sie dobrze, bylam i jestem zdrowa, nigdy nie mialam klopotow w nauce – wrecz przeciwnie. Skonczylam studia z bardzo dobrymi wynikami a teraz pisze doktorat. Przepraszam za nieskromnosc ale chce Ciebie pocieszyc. Pomysl ze 26 lat temu medycyna byla daleko w tyle z dniem dzisiejszym.. Nic sie nie martw.
                              Mewa i Fasolka (8.11.2004)

                              Znasz odpowiedź na pytanie: do mamuś, których maleństwa owinięte były pępowiną

                              Dodaj komentarz

                              Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                              Logo