28.11.2012 r, środa. Nie wiedzieć czemu kolejny mój poród zaczyna sie od wizyty w toalecie. Godz. 7:30, jemy z Pablem śniadanie. Nagle mnie właśnie goni do kibelka… Znowu trochę mnie czyści. W pewnym momencie słyszę takie “pyk” w środku brzucha, jakby Ksaw kopnął sie porządnie nóżką w nóżkę. Jak wstaje to wylatuje ze mnie trochę przezroczystego płynu. Czy to wody? Po dwóch krokach nie mam wątpliwości, bo znów trochę wycieka. Wody są lekko różowe. Mowie M, ze to dzisiaj! Mam spokojnie dwie godzinki, wiec oddelegowuje chłopaków, idę do wanny umyć włosy i sie wydepilować tu ówdzie. Wychodzę z łazienki, jest 8:15. Wody powoli sie sączą. Zamawiam taksówkę na 9, suszę włosy, dopakowuję torbę. O 8:30 pierwszy łagodny skurcz, drugi 10 minut później. Zjadłam dwie kanapki, ubrałam się. Kolejny skurcz znowu 10 minut, następny dopada mnie juz w windzie. Właściwie to takie bóle miesiączkowe, spokojnie wytrzymuję, więc wiem że jeszcze mam sporo czasu. Taksówka czeka, jedziemy jakieś 5 minut. Przy wychodzeniu z taksy łapie mnie porządniejszy skurcz. Kierowca wnosi mi walizkę na izbę. Tam tłumy. Ja opieram sie o ścianę głęboko oddychając. I tu mała anegdota: kobita ok. 50lat pyta, czy mi tez słabo. Mowie, ze nie tylko, ze rodzę. Ona wpadła w panikę – ludzie, ona rodzi, karetkę, szybko! Myślałam, ze padnę ale na spokojnie powiedziałam, ze po to jestem na izbie położniczej. Od razu przyjęli mnie bez kolejki. Wywiad środowiskowy, skurcze ciągle co 8-10 minut. Podczas badania 3 cm rozwarcia. Wychodzę z IP o 9:25. Czekam chwilę, w tym czasie dzwonię do M, żeby powoli sie do mnie zbierał. Wchodzę do sali na przebranie i o dziwo skurcze staja sie mega częste. Jest 9:30, dzwonię do M, żeby jednak sie pospieszył. 10 minut później (tyle zajęło mi przebranie przy skurczach) jadę na porodówkę. Tam chwile czekam, studenci zbierają ode mnie wywiad i jest przygotowywana sala. 9:45 wchodzę na sale porodowa, niestety mam podpinane ktg. Zostaje sama. Pierwszy skurcz – jakoś daje rade. Drugi skurcz, lekko z poczuciem jakby parte… Nie wytrzymuje i trochę wyje z bólu. Zbiegają sie ludzie, mam usiąść. Pytam o zzo… lekarz rozwiewa moje wątpliwości – jest 9 cm. Badają mnie jeszcze dwie osoby, a ja mam juz ewidentne parte. Główka wyczuwalna. Nareszcie wchodzi M. Na zegarze 10:03. Położna pyta czy chce rodzic w pozycji klęczącej. Mówię, że ok. Boli koszmarnie, w trakcie partego próbuje sie obrócić. Potem przestaje czuć skurcze, jest jeden wielki ból. Czuje jak wychodzi główka, oddycham jak oszalała i jednocześnie prę. Wychodzi główka, jeszcze ramionka. Krzyczę że boli, ale oddycham i prę. Wyślizguje sie ze mnie ciałko – od razu przestaje boleć. Obracam sie na plecy, dostaje Ksawcia na piersi. W porównaniu z Pablem jest taki duży! I cały w mazi płodowej. Całuje cudną owłosioną główkę, biorą go na ważenie. Tam asystuje M a ja znów na klęczkach rodzę łożysko. Mały waży 3040g i mierzy 56cm. Nasz ekspresowy Ksawery! Potem widzę w książeczce zdrowia – czas II etapu porodu: 5 minut 🙂
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Ekspresowy Ksawery
Gratulacje ztforeczko!!!
No, tak to można rodzić 🙂
Serdecznie gratuluję 🙂
Gratuluję
Ksawcio express 😉
Jejku gratuluje 🙂 ucaluj syncia. jak sie czujecie? :))
dopiero dziś tu dotarłam 🙂
poród rzeczywiście ekspres 🙂
Żeby tradycji stało się zadość 🙂
Wszystkiego najlepszego synku!! Rośnij zdrowo, wesoło i może jednak trochę ciszej 😉
:Kocham:
ostatnio myslałam o Tobie i tak mi sie wydawało, ze Ksawcia rok sie zbliza 🙂 wszystkiego najlepszego dla Roczniaka :Róża: niech rosnie zdrowo, i wesoło
I ja się dołączam do urodzinowych życzeń, wszystkiego najlepszego dla malucha 🙂
wszystkiego najlpeszego.
Znasz odpowiedź na pytanie: Ekspresowy Ksawery