Natalka miala urodzic sie 27 pazdziernika. 5 listopada, byla to sroda wieczorem, a dokladnie 21 godzina, puscily mi wody plodowe! Cala srode, probowalam roznych domowych sposobow, aby przyspieszyc porod…podzialalo…?dzieki Bogu, nareszcie… zaczyna sie…hurra?-pomyslalam. Narazie boli zadnych nie mialam. Pojechalismy z adasiem do szpitala. Jejku jak sie cieszylam, ze nareszcie ruszylo, ze juz niedlugo zobacze moja spoznialska Natalenke, ze to juz juz juz. W szpitalu bylismy okolo 22 godz. Najpierw polozna zrobila mi KTG, trwalo ono chyba z poltorej godziny, poniewaz wykres pokazywal, ze tetno Natalki jest w niektorych momentach za niskie. Skurcze byly slabe, rozwarcia zero, nawet szyjka jeszcze byla. Potem zostalam wyslana na badania do Pani doktor, ta musiala sie upewnic, ze to faktycznie wody plodowe ze mnie wyplynely… test potwierdzil, ze to wody i Pani doktor stwierdzila, ze jezeli do rana nie dostane tych prawdziwych skurczy to beda musieli wywolywac porod, poniewaz nie mozna czekac, bo moga sie dostac bakterie i nastapic infekcja.
Przy slowach?wywolywac porod? poczulam jak mi ze strachu pot splywa po pleckach. To byl dla mnie HORROR. Matko jak ja sie balam tego cholernego wywolywana, slyszalam tyle nieciekawych histori na ten temat, z drugiej strony po co sluchalam?, przez to mialam uprzedzenia gdybym nic nie wiedziala, moze wszystko potoczyloby sie inaczej…
Lekarka chyba widziala moj strach, bo powiedziala, ze jest dobrej mysli, ze skurcze przyjda same, jakby nie bylo to lekkie skurcze juz sa. A tetnem dziecka mialam sie nie przejmowac, bo czasem dzieci robia takie figle, ze lapia za pepowine i tamuja przeplyw krwi.
Potem jeszcze raz zrobili mi KTG, tetno Natalki bylo ok. Byla 2 w nocy. Adasia odeslali do
do domku, obiecali po niego zadzwonic, gdybym zaczela nagle rodzic.A ja zostalam odprowadzona na sale i mialam wrocic na porodowke gdyby bole sie nasilily…. Lezalam sobie z pol godzinki i modlilam sie, zeby przyszly te prawdziwe skurcze…, nagle szum huk, przywiezli na sale dziewczyne po porodzie, rozmawiali z nia, podali jej kolacje, wiec o spaniu nawet nie mialam co marzyc. Zreszta skurcze byly coraz mocniejsze, wiec nie moglam sobie znalezc wygodnej pozycji do spania. Byla chyba 3.30, wrocilam na porodowke, bo bole sie nasilily i nie chcialam stekac i sie wiercic i przeszkadzac dziewczynie spac.
Znow KTG, tak bole byly juz calkiem calkiem, ale rozwarcia zero i szyjka caly czas bylaL. KTG robili mi do 5. 30 nad ranem, bo caly czas wychodzily jakies niepoprawnosci z tetnem Natalis. Zaczelam sie bac. Skurcze byly nieregularne. Szyjka zniknela, a rozwarcie bylo na pol cm. Powiedzieli, ze mam isc na sale, wykapac sie, zjejsc sniadanie i przyjsc na wywolywanie porodu. Poszlam na sale i zaczelam plakac. Ja nie chcialam wywolywanego porodu. Slyszalam, ze to sa straszne bole, duzo gorsze od tych naturalnych, ze wywolywanie czesto nie daje dobrych efektow i konczy sie cc.
Pomyslalam sobie, ze lepiej, by bylo od razu zrobic cc, wyjac w koncu Natalis, a nie ryzykowac, nie rozumialam za bardzo co dzialo sie z jej tetnem. Poloza miala powazna mine, gdy przygladala sie wykresowi. Strasznie sie balam, ale jeszcze mialam wielka nadzieje, ze nagle same przyjda te prawdziwe, regularne skurcze, ze szybko urodze i wszystko bedzie dobrze.
O 7.30 do szpitala przyjechal Adas, moj kochany maz. Opowiedzialam mu wszystko, powiedzialam mojemu misiowi ukochanemu, ze chce poprosic lekarza, zeby zrobili mi cc.
Adas na wszystko co mowilam sie zgadzal. Kazali nam czekac na rozmowe. O 8.30 przyjeli nas, bylo trzech lekarzy, jeden z nich byl glownym szefem oddzialu. Placzac prosilam o cc.
Glowny szef, patrzyl na mnie jak na wariatke, byl zly, ze taka jestem glupia i ze nie chce rodzic normalnie, troche krzyczal, mowil, ze cc moze w najgorszym wypadku skonczyc sie moja SMIERCIA. A ja sie pytalam tylko, czy przy cc sa jakies ryzyka dla dzidziusia, stwierdzil, ze raczej nie. W koncu machna reka ze slowami?dobra, bedzie pani miala cc? i wyszedl. Gdy wyszedl to ta mloda lekarka, ktora stala obok mnie, zaczela mnie namawiac bardzo milym glosem, zebym jednak sprobowala wywolywania, ze przeciez tak naprawde to niewiem jak to jest, ze warto sprobwac, a cc mozna zrobic w kazdej chwili. Zgodzilam sie!
Sprowalam!
O 9.00 dostalam pierwszy czopek. Caly czas robili mi KTG i kontrolowali tetno. Przyjechala moja mama, skurcze zniknely calkowicie. Lezalam sobie, a Adas siedzial obok i czytal gazete. O 13.00 nareszcie mnie wyposcili na spacer. Mama pojechala do domu. Chodzilismy z Adasiem dookola szpitala, wrocily bole, przystawalismy co chwilke, ja gleboko oddychalam, bole byly dosyc silne i wracaly mniejwiecej co minute lub dwie, czyli nadal nieregularnie. Juz sobie marzylam o rozwarciu przynajmiej na 3 cm. Pomyslalam sobie, ze to wywolywanie wcale nie jest takie zle, ze da sie wytrzymac.
O 15.00 wrocilismy na porodowke. Zbadali mnie i szok dla mnie: rozwarcie bylo na jeden palec!!!!!!!!
Podlaczyli mnie do KTG. Dostalam podwojna dawke czopkow. Kilka minut pozniej zaczelo sie….. Dostalam baaaaaaardzo silnych boli, skurcz szedl w gore spadal i od razu znow w gore i tak ciagle. Jak to bolalo!!!!!. Jaki to byl potworny bol!!!! Zawolalam o jakis srodek przeciwbolowy, dostalam zastrzyk w noge. Nic nie pomoglo bole byly nadal potworne. Caly czas robili KTG. Teraz musze przyznac, ze przez ten bol to juz niewiem co sie dzialo dokladnie, czy dostalam jeszcze jakies srodki czy nie, juz nie pamietam…. Wiem tylko, ze prosilam o znieczulenie, ale kazali mi czekac, bo ktos byl zajety…. Wiem tylko, ze strasznie klnelam, krzyczalam, nikt do mnie nie przychodzil ze znieczuleniem, a bol nie ustepowal. Pozatym musialam isc do WC, a nie moglam z powodu tego KTG. Krzyczalam do Adasia, ze chce umrzec. A on biedny tylko siedzial i nic nie mowil (bo mu zabronilam). I on kochany nic nie mowil, tylko poprostu byl! To ze byl bylo dla mnie bardzo wazne, tyle znaczylo…. gdy na niego spojrzalam, wtedy, to mi go tez bylo zal, pomyslalam sobie jak bardzo go kocham….
O 18.30 w koncu mnie zbadali. Ja oczywiscie mialam niezle wizje, ze teraz to pewnie juz bedzie rozwarcie jak lala. Wizje byly skromne, minimum 5 cm. Wolalam sobie wyobrazac 5 cm i marzyc, ze gdy powiedza mi ze rozwarcie jest na np 8 cm to bedzie niezla radocha…lepiej radocha niz odwrotnie, czyli wyobrazam sobie 8 cm a oni mowia mi o 5 cm…tak sobie myslalam…. A oni mnie Badli i nic nie mowili, wiec zapytalam jak tam rozwarcie, rozwarcie bylo na 1,5 cm. Zaczelam plakac, WYC, zalamalam sie kompletnie. Cala noc nie spalam, caly dzien w bolach, a tu 1,5 cm rozwarcia. Krzyczalam, ze juz nie wytrzymam nawet minuty, ze chce cc. Powiedzieli, ze przyjdzie do mnie jakas tam wazniejsza lekarka i ze mna porozmawia.Dostalam tez jakis srodek przeciwbolowy, dzieki niemu bole, byly slabsze i zadsze czekam… Niewiem dokladnie o ktorej przyszla, chyba okolo 19.30 godz. Taka zmierzla czarownica. Ja znow od nowa swoje, ze che cc, ze rano obiecali mi cc(oczywiscie tej milej lekarki, ktora obiecala mi cc juz nie bylo.. )w razie gdyby porod nie szedl do przodu.
A ta zaczela na mnie ryczec, ze gadam glupoty, ze ja strasuje, ze sama niewiem co mowie. Pytala Adasia co on na to, a Adas nie wiedzial co on na to, powiedzial, ze ja sama musze wiedziec, bo to ja mam bole i cierpie. A ona, ze on tez musi wiedziec, bo ja jestem w szoku i niewiem co gadam i tak naokraglo. Ogolnie powstalo zamieszanie i dosc ostra wymiana zdan.
Wyszla, wrocila chyba o 21.30, a ja znow walczylam z bolami, rozwarcie stanelo w miejscu…. Niewiem dolkadnie jak to bylo, bo jakos juz mi sie wszystko myli, wiem tylko, ze w koncu sie zgodzila.
Szybko zaczeli przygotowywac mnie do operacji, przyszedl anestezjolog. Chcialam byc uspana, ale on preferowal zzo. Zgodzialm sie, wszystko mi bylo obojetne. Kazal mi cos czytac i podpisac. A polozna poganiala, ze juz musimy jechac na dol na sale operacyjna, wiec nie zdazylam przeczytac( i tak reka mi sie trzesla, ze nie moglam trzymac tego papieru) tylko?podpisalam?. Cieszylam sie, ze w koncu to wszystko ruszy do przodu, bedzie mialo koniec. Nareszcie.
Jechalam na dol w windzie i niczego sie nie balam, cieszylam sie…. Nareszcie bede miala wszystko za soba, zobacze Natalenke… Nareszcie.
Adas mogl byc przy operacji, ale dopiero po tym jak zrobili mi znieszulenie, bo przy wbijaniu znieczulenia musiala byc pelna koncentracja. anestezjolog, byl bardzo mily. Powiedzial, ze jestem szczupla to nie bedzie problemu z wbiciem igly do kregoslupa. Trzymano mnie z dwoch stron, jedna kobieta i jeden facet. A anestezjolog szukal odpowiedniego kregu. Szukal 15min, po 15 minutach oswiadczyl, ze to nie ten kreg, ze bedzie probowal wyzej, po 10 minutach okazalo sie ze to tez nie ten wyzej, ponowne probowal nizej. (trzeba tu dodac, ze caly czas czulam skurcze, a musialam siedziec skulona w zupelnym bezruchu) Facet ktory mnie trzymal z jednej strony glaskal mnie po glowie i pocieszal. W koncu anestezjolog wkol igle, chyba po pol godzinie. Adas mi potem powiedzial, ze juz myslal, ze mi robia to cc i ze sie rozmyslili co do jego obecnosci przy operacji.
W koncu zawolali Adasia, a ja czulam, ze znieczulenie zaczyna zaledwie dzialac. Nagle ni z tego nie z owego zaczeli mnie ciac, a ja wszystko czulam, mowie do anestezjologa, ze ja czuje, a on do mnie, ze teraz to juz za pozno. JEZU!!!!!!! Nagle czuje rece w moim brzuchu, rece ciagna wyrywaja, straszny bol, ale ja sie cieszylam, bo wiedzialam, ze teraz przynajmiej wszystko posuwa sie do przodu, ze niedlugo bedzie koniec. Bol byl straszny, mysle, ze raz bardzo glosno krzyknelam, ale Adas mowi, ze nie krzyczalam, sama juz nie wiem. Niewazne.
Spojrzalam krociutko na Adasia, Adas byl blady jak kreda… a moze mi sie tylko wydawalo…moze to to swiatlo tylko dawalo taki efekt?
Ciagneli, wyrywali no i wyrwali… Nareszcie…. slyszalam ze ktos krzyknal 22.33, wiec Natalka juz byla po tej stronie brzucha, ale nie krzyczala. Dlaczego? anestezjolog caly czas stal przy mojej glowie, powiedzial mi ze Natalka juz jest. Zapytalam dlaczego nie placze, a on na to ze zaraz zaraz… no i w tym momencie uslyszalam krzyk Natalki, mojej coreczki. Tak to byla moja coreczka. W tym czasie mnie szyli. Potem pokazali mi Natalke, tego nie da sie opisac. Ja tylko na nia patrzylam, trzeslam sie calusienka, nie moglam pohamowac tych ruchow, poprostu trzeslam sie jak galareta. anestezjolog, powiedzial ze to maly szok i ze mogl by mi cos na to poradzic, ale wtedy bym zasnela (powiedzialam, ze niczego juz nie chce, bo gdybym miala spac to mogli mnie przeciez od razu uspic ehhh szkoda slow) bylam taka szczesliwa. To byla moja corka, to ja ja 9 miesiecy nosialm w swoim brzuchu, jejku jakie szczescie, jakie szczescie ze cos tak cudownego spotkalo wlasnie mnie!!!!
Natalis wazyla 3550g i miala 52 cm dlugosci.
P. S. Po zabiegu anestezjolog przeprosil mnie, ze dal mi za malo znieczulenia, powiedzial, ze czasem tak jest, ze da za malo i wtedy pacjetka czuje bol, a czasem za duzo i wtedy ma trudnosci przy oddychaniu. Powiedzial mi, ze mnie to jednak dal sporo za malo tego znieczulenia…
P. S2. Jestem bardzo szczesliwa i zadowolona, ze zgodzili sie zrobic cc. Wogole nie zaluje swojej decyzji. A nastepnego dnia jeden doktror powiedzial mi, ze jezeli ja jestem zadowolona to i oni sa zadowoleniJ)) no wiec? Wszystko skonczylo sie dobrzeJ
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
20 odpowiedzi na pytanie: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
Hej, wyglada na to, ze mialas trudny i bardzo dlugi porod. Super, ze wszystko sie dobrze skonczylo. Gratuluje Ci Natalki. Powiedz prosze jak dlugo goila Ci sie rana po operacji i kiedy po raz pierwszy wstalas do dzidziusia.
Pozdrawiam,
Iwka 🙂
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
hej iwka!
wstac musialam juz nastepnego dnia, czyli w piatek( do toalety). dzidzius byl caly czas przy mnie, lezala najczesciej ze mna w lozku, a gdy lezala u siebie w lozeczku to mi ja podawali do karmienia, bo ja jej nie potrafilam podniesc. Od soboty poludnia robilam juz wszystko sama
(podnoszenie, przewijanie itp.) Przez niecaly tydzien chodzilam lekko zgarbiona i skulona z powodu bolu rany, a potem nie bolala mnie juz wcale. Teraz jestem juz ponad miesiac po porodzie i jej nie czuje. Jesli chodzi o wyglad to ranka od poczatku byla bardzo malutka i cienka i goila sie swietnie. Oczywiscie jeszcze jest widoczna i lekko czerwona… ale ogolnie to nie ma o czym gadac:)
pozdrowienia!
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
hey pozdrawiam i gratuluje natalki.jest śliczna.pięknie i szczegółowo opisałaś swój poród czasami mi przechodziły dreszcze że mnie tez to spotka już nie długo.pozdrawiam nel i dzidzia 25.01.04
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
niepotrzebnie przeczytalam 🙁 balam sie koszmarnie porodu ale tyeraz boje sie o milion razy bardziej jesli to jeszcze mozliwe 🙁
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
a ja mam goopie pytanie. gdzie rodzilas? 🙂
pozdrawiam
ania (11.02.2004)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
ale byłas dzielna gratulacje. A ten anastezjolog toidiota chyba jakiś
LESZCZYNKA I EMILKA (23.09.03)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
Boże,a le się nacierpaiłaś!!!!! strasznie ci współczuję i jestem zaskoczona, z ena koniec podsumowujesz cały poród”dobrze, ze się zgodzili na cc” przeciez się nie chcieli zgodzic- co za klan doktorów- pewnie chodzi o pieprzone koszty operacji- a tu kobieta chce umrzeć z bólu…
Gratuluję wytrwałości i cudownej córeczki…i mężusia..
Anita – 22 lutego- ZOSIA
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
Iwuś! normalnie się poryczałam:((
A myślałam, że w Niemczech to robią cesarki ot tak- chcesz to masz. Nie mogę zrozumieć, że kazali CI sie tak męczyć i narażalki Natalkę (tyle godzin bez wód). ehhh a ja myślałam, że mój był ciężki.. mój był pikuś w porównaniu z Tobą:) tylko do tej pory nie wygoiło mi się jeszcze wszystko:( ehhh ten Jasiek rozpruwacz:)
Buziaczki dla Dzielnej Mamy:)
Aba i Jaś (04.11.03)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
zycze Ci bardzo szybkiego i malo bolesnego porodu!
glowa do gory wszystko bedzie dobrze:)
powodzenia
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
ja musze sie przyznac, ze RACZEJ unikalam tego kacika przed porodem:)
teraz gdy jest juz po to czesciej tu zagladam.
zycze Ci szybkiego i latwego porodu! powodzenia!
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
w bremen=niemcy polnocne
tez pozdrawiam
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
dziekuje za mile slowa!
ale sie w koncu sie zgodzili, a szczesliwa jestem bo natalka sie zdrowa urodzila, a to jest najwazniejsze.
masz racje, ja tez jestem pewna, ze to o kase chodzilo, niestety…
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
ABA! no coz, tak sie kobieta musi nacierpiec!
A dzielna mama to ja niestety nie jestem, nie mialam
wyboru, gdybym miala to bym stchurzyla juz na samym poczatku….:)
Natalka nie byla bez wod, bo tylko troche mi wyplynelo….
dzieki Bogu juz wszystko za nami, no nie?
trzymaj sie abus!
pozdrowienia dla Jaska i pokaz w koncu jakies jego zdjecia:)
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
nie bylam dzielna:) nie mialam wyboru, gdybym miala to bym uciekala, az by sie za mna kurzylo:)
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
hihihhi
Pożyczyliśmy właśnie aparat cyfrowy i może jutro się pojawią:)) chociaż z naszym pechem i zdolnościami to nie wiem:)) w każdym razie staramy się:))
Aba i Jaś (04.11.03)
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
W trakcie czytania co chwile tylko mowilam; “biedna dziewczyna!”. Wiesz ten opis porodu jest jakis duzo straszniejszy niz pozostale…wspolczuje Ci takich meczarni. Bylas bardzo dzielna:))
Pozostaje mi tylko zyczyc sobie i innym oczekujacym szybszego postepu porodu…..ojej…
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
To okropne!!!!!!!!! Jak mogłaś tyle cierpieć, ja na porodówce byłam cztery godziny i myślałam ze juz nic gorszego nie mogło mnie spotkać( chodzi o ból) a jednak sa rzeczy gorsze. Dzielna jesteś! Pozdrawiam!
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
Gratuluje Ci córuni 🙂 Szkoda tylko ze musiałas az tyle wycierpiec.
pozdrawiamy
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
No i całe szczęście, że wszystko się dobrze skończyło. Jest na świecie cudowna mała kobietka.
Gosia i Artek
Re: JAK RODZILA SIE NATALKA:)
dziekuje!
widze ze twoja emilka urodzila sie w tym samym dniu
co jasiek od aby:)
pozdrowienia
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Znasz odpowiedź na pytanie: JAK RODZILA SIE NATALKA:)