Filip jest dzieckiem niesamowicie żywym.
Dla niego siedzenie w ławce 45 min i kaligrafowanie jest niewykonalne niemalże.
W tym czasie będzie się wiercił, kręcił, etc.
W szkole siedzi w ostatniej ławce, co koncentracji kompletnie nie sprzyja.
Rozmawialiśmy z Panią, że on siedząc w tej ostatniej ławce bez nadzoru ‘oka’ nie ogarnie się.
Posiedział z przodu kilka dni i znowu siedzi na końcu i… są problemy.
Zresztą, sama siedziałam całą edukację w ostatnich ławkach i wiem, że atmosfera jest sprzyjająca rozpraszaniu się:)
Moje pytanie jest takie – jak załatwić to z innej strony. Wystarczy przynieść zaświadczenie od lekarza pierwszego kontaktu, że dziecko ma problem z koncentracją uwagi i ona zaleca, żeby siedział bliżej, był lepiej kontrolowany (bardziej jego praca, zeszyty) czy muszę się udać do psychologa po takie zaświadczenie, żeby było “poważne”?…
Żeby nie było – Pani nam przyznaje rację z tym jego nieogarnięciem i niemożnością wysiedzenia na lekcji, przesadza Go na krótki czas (ja widzę poprawę wówczas) a za chwilę Filip znowu mi przynosi farmozony w zeszytach, wklejone, zrobione jak popadnie, źle zrobione… Pytam Go gdzie siedzi i odpowiada, że znowu z tyłu:(
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Jak sprawić by…?
Wiem generalnie o co Ci chodzi i o które przepisy
Ale to jest totalna nadinterpretacja 🙂
Oczami wyobraźni widzę jak kurator oświaty wkracza w sytuacji, w której szkoła odmawia dostosowania warynków i metod bo uczen nie chodzi na zajęcia
Dobra
Teoretycznie
Masz dziecko z dostosowanie ze względu na niższe niże przeciętne mozliwosci intelektualne albo uposledzone w stopniu lekkim
Dziecko pochodzi z patologicznej rodziny, leje sie alkohol strumieniami wszyscy w domu mają w D. aby stoswoać się do zaleceń – pomagać mu systematycznie, ćwiczyć z nim, itd.
Dodatkowo dziecko ucieka z zajęc dydaktyczno wyrównawczych
Co zrobisz?
Nie dostosujesz?
Że się tak zapytam – będziesz dziecko słać do szkoły normalnej, czy innej? Pytam, bo nie piszesz o jakie problemy chodzi, a skoro już w zerówce musi mieć pomoc… Nie każda zwykła placówka jest w stanie stworzyć odpowiednie warunki, nawet jeśli rodzic by pękł. W naszych szkołach było sporo przypadków, gdy trafiały do nas dzieci z problemami, które okazywały się je przerastać i rodzice nie chcąc dalej krzywdzić dzieci zmuszeni jednak byli przenieść je do szkoły specjalnej.
Jeśli dziecko jest zaniedbywane przez rodziców i jest pozostawione samo sobie, to zgłaszam to do odpowiedniej instytucji. Wyrównywanie braków jest w takiej sytuacji najmniejszym problemem.
Jakich instytucji i co one robią?
Jest jakiś efekt?
Jeżeli rodzic nie zapewnia dziecku opieki, nie interesuje się nim, lub dopuszcza do niewypełniania obowiązku szkolnego, wówczas sprawę zgłasza się do Kuratorium, które to bada sprawę i podejmuje decyzję co dalej. Niektóre sprawy kończą się sądowym ustanowieniem opieki kuratoryjnej dla dziecka, grzywnami dla rodziców, odebraniem prawa do opieki i różnymi innymi, nieciekawymi dla rodziców rozwiązaniami.
U nas w szkole będzie się właśnie rozpoczynała (kolejna już) tego typu sprawa.
Utopia
Inaczej – rodzina z 8 dzieci, matka w kolejnej ciąży, ojciec pije, ale jakąś tam kasę przynosi – komu mam zgłosić? Matka nie chce pomocy – zaprzeczy przy pytaniu prze policję, nie wyśle męża na leczenie – dziecko bez szans na wspomaganie w rodzinie – moje pytanie ponawiam – dostosujesz warunki nauczania?
Miliony takich przypadków
W większości rodzina niewydolna wychowawczo
wczoraj miałam spotkanie z pedagogami i mówili, że w większości takich przypadków ze strony rodziny jest mur – muszą soboe radzić na terenie szkoły
Nie wiem kto Wam interpretował przepisy ale zrobił to błędnie
Warunki, wymagania się dostosowuje bez względu na współpracę ze strony rodziny i dziecka
Ciapa, ja mówię o przypadkach zaniedbania edukacji, a nie tylko o samych sytuacjach gdy mamy do czynienia z alkoholizmem. Na patologie szkoła nic nie poradzi, ale jeśli rodzic odmawia kontaktu ze szkołą i wyrządza dzieciom szkodę na polu edukacyjnym, to już szkoła jak najbardziej może, a wręcz powinna interweniować. Inna sprawa, że dorosły z żadnej rodziny nie przyzna się do problemów w stadku.
Przykład z mojej klasy. Gimnazjum. Ojciec do szkoły zapisuje do pierwszej klasy swoje dwie córki i informuje, że sam je wychowuje, że matki nie ma. Wszyscy mu współczują, obiecują wsparcie itd., itp. Dziewczynki są ciche, spokojne, ale starsza ma widoczne problemy z nauką. Nie chodzi tu o lenistwo, ale zwyczajne problemy w zrozumieniu i przyswojeniu materiału w jakiejkolwiek formie. Problem sygnalizuję bodajże w drugim m-cu nauki wychowawczyni, która cieszy się, że ktoś dostrzegł to samo, co i ona (jest polonistką z uprawnieniami do prowadzenia zajęć kompensacyjnych dla dzieci z różnymi zaburzeniami).
c.d. N. bo mi się kotlety na patelni palą 😉
cz.2.
Żal nam faceta, bo przecież jest sam, a tu jakieś poważne problemy. Chcemy mu pomóc, a przede wszystkim pomóc dziewczynce, bo zdajemy sobie sprawę, że sama się z problemem nie upora. Zapraszamy go do szkoły na rozmowę. Zapraszamy jeden miesiąc, drugi……. i trzeci. Facet ewidentnie nas unika. Wreszcie za którymś razem, dzwoniąc do domu wychowawczyni doznaje szoku, bo telefon odbiera kobieta, jak się okazuje MATKA dzieci, która jest cała i zdrowa i ma się świetnie!!! Do rozmowy jednak nie dochodzi bo matka dziewczynek stwierdza, że ona się szkołą nie zajmuje, że to działka jej męża i……… odkłada słuchawkę!!! Cała Rada Pedagogiczna jest w szoku. Niby samotny ojciec…., a tu proszę, matka cała i zdrowa.
I cp z tego, że kurator?
Niewiele zdziała.
Taka prawda, że instytucje niewiele zmieniają.
Grzywny dla rodziców?
Nie spotkałam się z takim rozwiązanie, a jeśli to z czego ściagną?
My też mamy problemy, teżmamy pedagogów, w alkoholiczej rodzinei neiwiele pomoże,opróczpomocy materialnej dlatych dzieci, zgłoszenie opiece.
TRudno wymóc, aby dziecko chodziło do szkoły, a co mówić na zajęcia dodatkowe.
My respektujemy zalecenia bez względu, czy dziecko chodzi na zajęcia dodatkowe, czy nie.
nie sądzę, aby kuratorium zezwoliło zabronić nauczycielom pisać np dyslektykowi wydłużonego egzaminu, bo nie chodzi na zajęcia dodatkowe.
Kuratorium nie ma nic do rzeczy, ono może sobie pozwalać, czy nie, jak mu się podoba. Nauczyciela obowiązują przepisy, a te w przypadku egzaminów (np. gimnazjalnych) są jasne. Nie ma uczestnictwa w zajęciach, nie ma dłuższego czasu na pisanie egzaminu.
Sądzisz, że jak się z czymś nie spotkałaś, to nie istnieje? 😉
A czemu urwałaś moje zdanie?;)
No i gdzie napisałam, że nie istnieją?
Mata….ja rozumem wszytsko, mnie już nic nie dziwi, nic nie szokuje, chcę Ci pokazać, że pomimo tego, iż współpracy z rodzicami nie ma i dziecko nie uczęszcza na zajecia szkoła nie ma prawa odmówić dziecku uposledzonemu, z dysleksją, dysgrafią, dysortografią, o nizszych mozliwościach, autystycznemu…czy cokolwiek innego by wymyślić – przywilejów, jakie gwarantuje mu papierek z poradni
Szkoła nic nie może
Nie może również odmówic przyjecia dziecka do szkoły – nawet z umiarkowanym stopniem up, całkowicie niesłyszącego, niewidomego, skrajnie autystycznego…. i co z tego, że ja też rozmawiam z rodzicami, przekonuję, jak się uprą nie ma bata i szkoła MUSI zapewnić odpoweidnie warunki do nauki, odpowiednie metody i dostosować!
F bedzie chodził do normalnej szkoły bo
1. w naszej gminie jest tylko jedna szkola i to ogolna
2. najblizsza specjalna lub integracyjna jest 30 km od naszej miejscowosci
3. od wrzesnia F bedzie w grupie integracyjnej ( z jego rocznika jest 3 dzieci z orzeczeniem )
4. Na orzeczeniu jest napisane ze F moze uczeszczac do placowki ogolnej a owa placowka ma mu zapewnic takie wrunki jakie są mu potrzebne.
F ma autyzm wczesnodzieciecy i nigdy nie uczył sie w zadnym specjalistycznym osrodku ( nie liczę dodatkowych zajec. )
poszedł do p-la ogolnego jak mial 2,5 roku i od tamtej pory uczuy sie wlasnie w tym p-lu.
Ciapa – Oczywiście, szkoła przyjmie każde dziecko, nikomu nie odmówi, tylko że nie będzie w stanie zapewnić odpowiedniego traktowania dzieciom z bardziej skomplikowanymi schorzeniami, od tego są ośrodki specjalistyczne.
A co specjalnego traktowania, to szkoła może zapewnić je tylko w stopniu takim, na jakim pozwalają warunki, pewnych problemów nie przeskoczy choćby nie wiem, co, taka jest prawda. Ktoś może mieć nie wiadomo jakie wymagania i nie wiadomo jakie zalecenia, ale normalna szkoła jest tylko normalną szkołą, a nie ośrodkiem skupiającym fachowców z każdej dziedziny medycyny, czy psychologii 😉
Wracając do tematu korzystania z przywilejów, a uczęszczania na specjalne zajęcia, to ja już w tej chwili nie pamiętam dokładnie jaki dokument o tym mówi, ale pamiętam, że jest czarno na białym napisane, że prawo korzystania np. z dłuższego czasu pisania egzaminu gimnazjalnego przysługuje tym, którzy mając opinię z PP, korzystali w roku szkolnym z zajęć kompensacyjnych. To nie jest kwestia interpretacji zapisów, tylko po prostu jest taki zapis. Dużo się ostatnio u nas na ten temat mówiło i czytaliśmy konkretne dokumenty, bo się z kilkoma nauczycielami szykujemy do sprawy tych dwóch sióstr, o których wcześniej pisałam.
Kończąc ich temat powiem tylko, że:
– po tym, jak wreszcie ściągnęłyśmy ojca dziewczynek do szkoły, to ojciec wydzierał się na nas, że nie potrafimy uczyć, skoro nie jesteśmy w stanie nauczyć jego córki. Tłumaczenia, że dziecko jest do pewnego stopnia niewyuczalne i wymaga diagnostyki i pomocy specjalistycznej do niego nie trafiały. Ubliżał nam i w końcu wyszedł trzaskając drzwiami. Dyrekcja była nieustępliwa i w końcu, po tym, jak kilka razy nie przyszedł na umówione spotkanie, wymusiła na nim jednak zdiagnozowanie jednej z dziewczynek. Wszystko ciągnęło się strasznie długo. Ojciec nie chciał by wyszło na jaw, że jego młodsza córka jest upośledzona. Zupełnie przypadkowo dowiedzieliśmy się, że dziewczynki już w będąc w szkole podstawowej miały zmienianą placówkę, bo nauczyciele podejrzewając problemy, chcieli interweniować. Mało tego, zapisując je do nas, zapisał je pod zupełnie innymi imionami niż mają nadane na chrzcie. W toku nauczania próbował zmieniać nauczycieli, łudząc się, że nowi, którzy je przejmą, nie będą znali całej otoczki. Nie udało mu się to.
Opinia z poradni do szkoły trafiła na 2 tyg przed końcem pierwszej klasy dziewczynek (pomimo, że wystawiona została pod koniec pierwszego semestru). Stało w niej jak byk, że dziewczyna jest znacznie upośledzona.
W tej rodzinie zdecydowanie dzieje się coś złego. Dziewczynki nie uczestniczą w żadnych wycieczkach, wyjazdach. Trzymają się tylko ze sobą, są totalnie wyobcowane. Gdy się spóźnią, zapytane o powód, spuszczają tylko oczy i nic się nie odzywają. Nikt nie jest w stanie uzyskać od nich odpowiedzi na żadne pytanie, które choćby w najmniejszym stopniu odbiegało od tematu lekcji. Wtedy nabierają wody w usta i ignorują pytającego. Jak się odezwą, to tak cichutko, że w ogóle ich nie słychać. Wygląda to tak, jakby były zastraszane. Żyją we własnym świecie. Mieszkają daleko od szkoły i całe ich życie z tego, co się zorientowaliśmy kręci się wokół życia zawodowego ojca. Po lekcjach nie wracają do domu, tylko jadą do pracy ojca i czekają, aż on o 21.00 skończy by wrócić do domu. W domu chyba tylko nocują. Matka jest zepchnięta do roli…………. sama nie wiem już jakiej – jest, ale jakby jej nie było. Jest tylko ojciec, który od początku tego roku szkolnego ucieka od jakiegokolwiek kontaktu ze szkołą. Dyrekcja i wychowawczyni ślą polecone, których on odmawia przyjąć – wszystko wraca do szkoły z adnotacją, że adresat odmówił przyjęcia korespondencji.
Obie dziewczynki są zagrożone z kilku przedmiotów (ani ojciec, ani dziewczyny nawet raz nie przyszły rozmawiać w tej sprawie). Starsza, która planowo jest w danej klasie, upośledzona, nie daje sobie rady. Młodsza, która razem z nią przechodzi przez wszystkie klasy (pewnie po to, by wspomagać starszą), dodatkowo obarczona też sobie nie radzi.
Dyrekcja, ani wychowawczyni nie mają już na to siły. Dawały ojcu czas, ale nie mogą już dłużej patrzeć na to, jak się dzieciaki marnują. Wiem, że kilka tygodni temu sprawa została zgłoszona do kilku instytucji. Co będzie dalej, zobaczymy.
nie to u mnie takiego hardcoru to niema.
F ma autyzm, ale już w lekkim stopniu.Dwa lata temu bylo z nim zle. rok temu gdy go zdiagnozowano pod kątem autyzmu to bylo inne dziecko niz jest teraz. Nie mowił ( tzn mowił ale po swojemu, nikt oprocz mnie go nie rozumiał )
nerwowy byl strasznie ( z powodu swojej mowy ), ale baaaardzo chcial chodzić do p-la, bardzo lubił dzieci i kontakt z nimi.I F duzo malpował z dzieci. to nic ze te zle zachowanie tez, ale najwazniejsze bylo ze on chcial robic to co inne dzieci. A za nie ma u nas zadnego integracyjnego oddzialu, a nie mialam jak wozic go codziennie 30 km do i 30 km z p-la to uparlam sie na to nasze. I teraz widze ze dobrze ze bylam taka uparta i wyklucilam sie o indywidualne zajecia dla F, O traktowanie go tak jak zdrowego zupelnie chlopca ( nie chcialam zeby on czuł w jakis sposob ze jest inny ), a jego braki w mowie? prosilam kazdego kto mial z nim kontakt zeby zmuszaly go mowienia na takim poziomie zeby inni go zrozumieli.
u nas w gminie zazwyczaj dzieci z jakims uposledzeniem byly nauczane indywidualnie albo wysylano je do szkol specjalnych. Matki chyba dla swietego spokoju zeby nie zadzierac z dyrektorem nie mowily nic co moglo by sie mu nie spodobac. i trafilo na mnie. Pyskatą, wredną i taką co jak sie uprze to nie ma bata, a sie wykluce.
oplaciło sie. F ma swietny kontakt z rowiesnikami, jest lubiany, po ostatnim badaniu psychologicznym jest na poziomie 5 latka ( rok temu jego rozwoj był rowny 2,5 letniemu dziecku ). Tak wiec widząc jakie F robi postepy bede nadal uparta i stane na glowie a bedzie on uczył sie w zwyklej szkole ze zdrowymi dziecmi ( czego dyrektor nasz rok temu nie przyjmował wogole do wiadomosci )
Nie mam wymagań by pani zajmowała się moim dzieckiem cały czas. Jesli takie odniosłaś wrażenie, to zupełnie mylnie.
Przypuśćmy, że w klasie na 23 dzieci, jest dajmy na to połowa takich dzieci, które wymagają większej uwagi, bo….(wpisać można dowolnie problem)…
Uważam, ze wiele zależy od zaangażowania Pani i Jej chęci współpracy z rodzicami by pomóc uczniowi, a ja takiej chęci i wspołpracy nie widzę, a jedynie jakąś dziką radość z wypunktowywania potknięć w formie uwag…
W dodatku to wszystko wbrew wcześniejszym ustaleniom po zebraniu, że eF będzie siedział bliżej, żeby Pani miała na uwadze, że nie odrabiamy za niego prac domowych ( co czynią inni rodzice), że on pakuje się sam, że uczymy Go samodzielności, odpowiedzialności…
Ok, zapomni czegoś – uwaga, ale jesli napisze fjutowy wiersz, ale zrobi to sam, a nie mama za niego zrobi, to chciałabym, żeby to było docenione.
Chciałabym, żeby Pani mając świadomość jego problemów ze skupieniem uwagi i wysiedzeniem na lekcji nie sadzala Go w ostatniej ławce, co sprzyja
dekoncentracji. Niewiele wymagam, tak mi się wydaje.
Nie wymagam monitorowania przez cały czas. Filip nie jest dzieckiem trudnym wychowawczo. Jest grzeczny, pilny, ale ma trudności z koncentracją. WYmagam jedynie by Pani upewniła się czy zarejestrował pewne fakty i pomogła mu w skupieniu się na przyswajaniu materiału sadzając Go bliżej, bo wtedy i kontrola łatwiejsza nad tym co pisze.
Ja pamiętam ze swojej szkoły, że nas w klasie było ponad 30.
Jeden nauczyciel jak chciał, to chodził miedzy ławkami i najmniejszy błąd w zeszycie wypatrzył, prosił o poprawienie, a inny przez x lat tyłka nie ruszył od biurka. Też trzeba było listę sprawdzić i innych formalności dopełnić.
Ot, cała filozofia.
Ja nie wymagam niemożliwego…
Bruni, całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś. Wiem natomiast, że ludzie są różni. Jeden faktycznie tyłka z krzesła przez całe 45 min nie podniesie, a inny nawet na chwilę nie usiądzie. Ja, o ile już faktycznie na pysk nie padam, to po klasie kursuję cały czas. Czasem aż mi uczniowie uwagę zwracają, że zaraz im się słabo zrobi od mojego chodzenia w kółko 😉 Na zaglądanie do zeszytu/książki reagują różnie. Jednym wisi, drudzy się stresują, a jeszcze inni przystanięcie przy jednym uczniu postrzegają jako okazję do pogadania i zajęcia się czymś, co się z lekcją nie wiąże, a co ją skutecznie rozwala. Rzucić okiem można, ale żeby naprawdę coś sprawdzić, podpowiedzieć trzeba już się na dłużej zatrzymać, a nie w każdej klasie można. Nie wiem, jaką klasą jest klasa Filipa. Ja przystawać i więcej uwagi poświęcać jednostkom mogę w nielicznych klasach 🙁 Ubolewam nad tym, bo widzę, że jak ma się więcej kontaktu z uczniem, to jego nauka wygląda zupełnie inaczej. Niestety jednak lekcja ma tylko 45 min 🙁
Znasz odpowiedź na pytanie: Jak sprawić by…?