moja starsza córa -obecnie pierwszoklasistka, co jakiś czas dostaje kilka zł na łakocie w szkolnym sklepiku,razem około 5-7 zł/ mc.
ufna ta moja gadzina i pożycza kase koleżankom, później nie może jej odebrać
ostatnio koleżanka poprosiła żeby moja pożyczyła jej 1zł. młoda tak zrobiła, dnia następnego koleżanka powiedziała, że nie ma takich pieniedzy, następnego dnia stwierdziła,że nawet w domu nie ma złotówki, dała jej 20 gr i powiedziała, że wiecej jej nie odda Kama smutna ale co zrobić… dzisiaj ta sama koleżanka przyszła znowu pożyczać – młoda już nauczona powiedziała, że już raz została oszukana przez nią i jej nie da
szkoda mi jej… bardzo, nie chodzi o sumę – wiadomo, chodzi o to jak to moje dziecię musi brutalnie dla siebie uczyć się skąpstwa. odkłada sobie te pieniążki co dostaje, nie zawsze jak ma kase, to sobie coś kupi, bo chce mieć na coś lepszego albo żeby kupić i sobie i przyjaciółce a tu… dupa
nie wiem jak to załatwić, czy mam pogadać z dziewczynką? uważam, że z tym dzieckiem nie powinnam dyskutować bo nie jestem jej opiekunem, chyba raczej z jej rodzicami…tylko czy zostanę dobrze zrozumiana?nie chodzi mi o kwotę, chodzi mi o fakt pożyczania i nie oddawania, chodzi mi o moje dziecko… jeżeli ktoś nie ma to moje dziecko potrafi się podzielić (przeważnie) ale jak ktoś deklaruje oddanie… to to już co innego… a nie nie mam i Ci nie oddam… uczę moją córkę, że zawsze musi oddawać, nawet 1 gr jeśli pożyczy od kogoś…
rozpisałam się…
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: jak to załatwić?
u marcina w przedszkolu w piątki maja dzien zabawkowy i kazde dziecko moze cos przyniesc. Na poczatku marcin nosił ale odkąd koledzy mu zepsuli drzwi z nowego autobusu to za chiny nie zabierze zabawki do przedszkola.mówie mu w piątek rano zeby cos zabrał bo inne dzieci będa miały i jemu będzie żal,to on mówi ze nie chce bo znów mu zniszczą i on woli się bawic przedszkolnymi zabawkami:) praktyczny jest przynajmniej:)
Ja własnie dlatego,żeby sobie nic nie kupował sam-wiadomo,kupi to czego mu zabraniam-nie daje kieszonkowego do szkoły.Dostaje przecież sniadanie,soki,czasami cos słodkiego. Przynajemniej nie kusi.
Raz przyniósl 3,50-powiedziasł,że kolega mu pożyczył,bo chciał sobie coś kupić w sklepiku.
Wytłumaczyłam mu,że nie wolno pozyczac,jeśli chce cos kupić musi to uzgodnic ze mną.A kase musiał oddać.
Czasami wymieniał sie na jakieś drobne zabawki,ale zawsze kazałam mu oddawać.Lub miał to uzgodnić z kolegą,czy jego mama sie na to zgadza.
Rozmawiać z rodzicami nie mam zamiaru-dzieciaki muszą nauczyć sie,że takie sprawy muszą sami rozwiązywać. Chyba,żeby chodziło o coś poważnego.
Dorota i
mineło trochę czasu więc może po fakcie ale ja w takiej sytuacji pogadała bym z wychowawczynią nie mówiąc jakie dziecko, poprosiła bym aby pani wychowawczyni poruszyła na jakiejś lekcjji temat poźyczania i oddawania, oraz by ewentualnie poruszyła temat na wywiadowce, zupełnie bezosobowo.
Znasz odpowiedź na pytanie: jak to załatwić?