Dziewczyny bardzo, bardzo dziekuję Wam za wsparcie. Zawsze wydawało mi się, że słowa typu: “wszystko bedzie dobrze”, “nie martw się” są bardzo płytkie i rzucone tak troche na odczepnego (bardzo prosze bez urazy). Kilka dni temu przekonałam się, ze naprawdę przynoszą nadzieję. Czepiałam się każdej takiej wypowiedzi kierowanej do mnie i każdy post był dla mnie wielką otuchą.
Dziękuję, że mnie nie zostawiłyście.
Pobyt w szpitalu to nic przyjemnego. Płaczące dzieci, różne widoki, autentycznie twarde małe krzesełko (dobrze, że z oparciem) i zakaz rozkładania karimat. Ale to wszystko nic.
Najważniejsze, że lekarz, który operował Stasia, powiedział, że guzek przy wycinaniu rzeczywiście wyglądał jak ganglion. Ostatecznie jednak potwierzdić to może wynik histopatologiczny (jeszcze dwa tygodnie niepewności). Jeszcze kilku lekarzy widziało stópkę Stasia i każdy dziwił się miejscu potencjalnego gangliona (“śmieszne miejsce…”, “to dziwne…”), ale mam nadzieje, że to, co widział i stwierdził lekarz operujący można uznać za najbardziej prawdopodobne. Jeszcze więc te dwa tygodnie, ale już w większym spokoju…
Staś ciężko znosił brak picia przed i po operacji, potem dostał temperatury, wymiotował. Ale jest już ok. teraz wielkie wyzwanie przed nami, bo nie może stąpać na stópkę co najmniej do ściągnięcia szwów, czyli do przyszłego piątku (jeszcze więc cały tydzień…) Powinien leżeć (kompletnie niewykonalne), ale może też siedzieć (dzięki Bogu), ale nie może stawać. Ciężko to od niego wymóc. Nosimy więc go wszędzie, czytamy, żnosimy zabawki, pisaki i chyba złamiemy zasady dotyczące nieoglądania telewizji…
Z jednej strony mnie cieszy taka jego wyrywność do normalnej aktywności, bo przynajmniej daje nadzieję, że go to nie boli, ale z drugiej strony nie można na chwiklę spuścić z oka.
Ale tak bardzo się cieszę, że szpital już za nami. Oby tylko ten wynik był dla nas pomyślny… Mam na to wielką nadzieję.
Dziewczyny jeszcze raz dziękuję Wam za wsparcie i dobre rady dotyczące tego, jak się do tego szpitala przygotować.
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie i lecę zmienić męża w “przygważdżaniu” Stasinka do kanapy.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Jesteśmy już w domu
Re: Jesteśmy już w domu
Cieszę się bardzo, że będziesz go miała przy sobie. I on na pewno to poczuje. Chciałabym, żeby szpitale nie były w ogóle potrzebne. Niestety, to tylko takie marzenia.
Re: Jesteśmy już w domu
Dzieki, przykład niby inny, ale właściwie taki sam. Właśnie czegoś takiego mi brakowało. Nadziei mam więc znowu trochę więcej.
Re: Jesteśmy już w domu
Niby racja, ale jego gibkość i przemyślniść czasem jest większa ;-).
Choć wydaje mi się, że troszkę zrozumiał o co chodzi, ale czasem widać, że ma kompletnie dość (my zresztą też).
Re: Jesteśmy już w domu
ściskam, a właściwie przyciskam 😉 go dość często, ale od cioci Lei tylko uścisnę, dzięki
Re: Jesteśmy już w domu
tak sobie myślę że człowiek i bez krzesełka aby trwał jak głaz przy łóżeczku żeby tylko być z dzieckiem
cieszę się że już po i życzę pomyślnych wyników i udanej kontynuacji przygważdżania i uziemiania Stasia
15 m
Re: Jesteśmy już w domu
bardzo sięcieszę że już po wszystkim !! i że jesteście w domku!!
wszystko będzie dobrze i wyniki na pewno okażą się pomyślne!!
pozdrawiamy
ILONA I KUBEK3,5roku
Re: Jesteśmy już w domu
Masz rację, to krzesełko nie było najważniejsze, ale tak naprawdę stwarzało duże zagrożenie. Człowiek, mimo, że nie może spać, czasem się troszkę w środku nocy gibnie na takim niewygodnym sprzęcie. Wtedy nie tylko z dzieckiem jest problem, ale i z rodzicem… Ale cóż, oddział chirurgiczny był na miejscu ;-)…
Re: Jesteśmy już w domu
Czekałam na ten wątek 🙂
To co, teraz do ksiegarni po nowe książeczki i do wypożyczalni po kasety z bajkami… Współczuje konieczności przygważdżania, bo im się będzie Staś lepiej czuł tym będzie trudniej…
Bardzo sie cieszę, że to wyglądało jak ganglion i mam nadzieję, że niebawem się potwierdzi!
POzdrawiam
Kas
i…
Re: Jesteśmy już w domu
Też mam taką nadzieję.
Kasety z Krecikiem zostały zakupione, nowe pisaki, bloki, po książki muszę wysłać męża do lepszej księgarni, bo u nas na osiedlu oferta uboga.
Staś na szczęście dla naszych muskułów (he, he) i kręgosłupów na nowo odkrywa raczkowanie, które teraz jednak ma bardziej formę posuwania się na kolankach bez podparcia (przecież wiele rzeczy może ujść uwadze, kiedy człowiek się podpiera i w związku z tym głowę ma schyloną i mniej widzi ;-)).
Jest tym jednak coraz bardziej zniecierpliwiony. Teraz śpi, więc korzystam z chwilowego jego bezruchu.
Re: Jesteśmy już w domu
Michałek 14.08.2003
Re: Jesteśmy już w domu
Basiu, bardzo sie ciesze ze juz po zabiegu. Caly tydzien o Was myslalam. Jeszcze “tylko” i “az” dwa tygodnie i mam nadzieje ze bedziecie mogli spac spokojnie. serdecznie
Ewa i 2-letni Jaś
Re: Jesteśmy już w domu
Super! Cieszę się przeogromnie!
I trzymam kciuki za wynik badania – na pewno okaże się, że to ganglion!
Magda & Marcia 07.09.04
Re: Jesteśmy już w domu
Na razie jestem jeszcze w miarę spokojna, ale podejrzewam, że wraz z upływem dni będzie rósł stres, ale mam nadzieję, że to potem się już będę mogła rozluźnić. Dzieki za dobre myśli.
Re: Jesteśmy już w domu
Dzielni jesteście, a Staś zasługuje na medal Teraz już z górki, powodzenia życzę, bo utrzymać takiego malucha w jednym miejscu to dopiero sztuka, a na siedząco to już w ogóle wyczyn.
Znasz odpowiedź na pytanie: Jesteśmy już w domu