Wściekłam się dziś wiecie, nie wiem jak u Was wyglądają szatnie, u nas jest to wąskie i długie pomieszczenie z szafkami wąziutkimi, dzieci mają kluczyki do nich. Dziś rano i w piątek też nie dało się tam w ogóle wejść, dlatego że każdy rodzic a czasami dwoje lub babcia do kompletu MUSIAŁ wejść z dzieciakiem do szatni i pomóc mu się rozebrać; mnie osobiście to wkurza bo miejsca jest mało, a jak się każdy wepchnie to dzieci nie są w stanie dojść do swoich szafek i się przebrać na czas, nie mogą odnaleźć swoich kolegów bo jeszcze przez kilka dni mają chodzić klasami do swoich sal; po jaką cholerę się wszyscy wpychają tam, przecież 7-latek jest w stanie po uprzednim pokazaniu mu znaleźć swoją szafkę i się przebrać, mój już w przedszkolu przebierał się sam, a co dopiero mówić o 1 klasie, ale nadopiekuńczy rodzice MUSZĄ tam wejść blokując innym dzieciom przejście i MUSZĄ pomóc dziecku zdjąć bluzę i buty, a poza tym MUSZĄ też się pałętać po korytarzu i dziecko za rączkę doprowadzić do samej sali chociaż mówione było żeby tego nie robić, nie łazić po szkole bo dzieci już zostały oprowadzone i mają przychodzić same, niech się kurczę uczą samodzielności
Może ja jakaś inna jestem ale bardzo mnie to denerwuje i poruszę tą kwestię dziś na zebraniu, ja nie mam potrzeby leźć za dzieckiem aż do szafki, zwłaszcza że mam ze sobą małą w drodze do przedszkola, tylko szkoda że nie każdy myśli tak jak ja, mam nadzieję że dyrektor ograniczy ten proceder
ogólnie mam wrażenie że niektóre mamusie gdyby mogły to by w ogóle siedziały w szkole ciągle, np. na stołówce pilnując dziecko czy zje obiad, widziałam już takie zjawisko w poprzedniej szkole gdzie do zerówki młody chodził
a jak jest u Was?
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: obecność rodziców w szatni i w szkole
Ja również, do szatni nie wchodziłam nigdy a od 3 tygodni porzucam dziecko przed szkołą.
Co do odbioru dzieci to robi to mój mąż.
Marta chodzi do świetlicy, domofon umieszczony jest przed drzwiami szkoły, podpisywalismy zgodę, że dziecko schodzi samo po wywołaniu domofonem…
szatnię mamy w tym roku ogromną (nie te boksy ktore ma reszta klas) tylko taką wielkie pomieszczenie na 4 klasy – dwie zerówki i dwie pierwsze klasy dzieci 6-cio letnich.
Ja do szatni wchodze – na korytarzu jest taki młyn, ze szkoda gadac, wiec czekam az sie dziecko przebierze w szatni, razem z innymi rodzicami.
Gdy go odbieram, tez czekam w tej szatni na ławce i czytam czekajac az Pani przyprowadzi dzieci.
U nas nie ma szatni, są haczyki i ławeczki na korytarzu… ale rodzicom [komukolwiek] nie wolno ot tak sobie się do południa szwędać po szkole, chyba że się wpiszą do księgi i takie tam;)
Dziewiątka, twarda jesteś! Popieram, nie ma to jak opiekuńcze skrzydła. Ja mojego kurczaka też muszę chronić.
Znasz odpowiedź na pytanie: obecność rodziców w szatni i w szkole