Piszę do Was pod zmienionym nickiem. Powodem jest sprawa z jaką się do Was zwracam.
Doszłam do etapu, w którym moje małżeństwo nie ma raczej sensu i przymierzam się do złożenia pozwu o rozwód.
Mam w związku z tym kilka pytań do Was:
1. Rozwód ma być bez orzekania o winie – nie chcę bawić się w udowadnianie winy, babranie się w sprawach intymnych, takich, które mogą boleć. Chcę załatwić to szybko. Czy w związku z tym stracę coś?
2. Czy we wniosku rozwodowym mogę (powinnam) zawrzeć informację o alimentach na dziecko? Czy raczej jest to osobna sprawa?
3. Mieszkamy wszyscy (ja, mąż i dziecko) w mieszkaniu, które przed ślubem dostał aktem darowizny mój mąż. Rozumiem, że mi nic się nie należy, ale co z dzieckiem? Czy jemu coś przysługuje? (nie mamy rozdzielności majątkowej).
4. Co z majątkiem innym?
Zależy mi na tym, by skorzystać z wszystkich możliwości tak, by nie stracić niczego, co z mocy prawa mi i naszemu dziecku przysługuje w takiej sytuacji, a nie jestem w ogóle zorientowana w temacie.
Za wszystkie sugestię dziękuję.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Pozew o rozwód
obiecuję, że zapamiętam i już nigdy w życiu kobyły z Ciebie nie zrobię
Wiesz, to może być różnie w różnych miejscach, skoro nie jest to ściśle sprecyzowane przepisami. Ja nigdy się jakoś zbytnio w to nie zagłębiałam. Wiedziałam natomiast, jak mają znajomi i w rodzinie pozałatwiane dlatego napisałam.
Spróbuj tutaj poczytać:
😉
Tak jakos mi sie zawsze inaczej czytalo twojego nika 😉
Ale sie nie gniewasz co 🙂 😉
nie jestem tak na bank pewna, ale chyba jest okreslone, ze alimenty nie moga przekraczac jakiegos % zarobkow. nie sa brane jednak pod uwage zadne zobowiazania ojca /kredyty, pozyczki, rachunki, etc./. znam tylko 2 czy 3 osoby pobierajace alimenty na dzieci i ich wysokosc jest smiesznie niska – wlasnie ze wzgledu na zarobki ojca. jeden z moich kolegow z pracy placi alimenty na corke w wysokosci 500 zl. brutto zarabia 1700 zl. byla zona skladala wnioski o podwyzszenie wiele razy i bez rezultatu – kolega mowi, ze na kazdej rozprawie sedzia uzasadnia w ten sam sposob: alimenty sa uzaleznione od dochodu i nie moga wynosic wiecej, niz iles tam %. alimenciarzowi musi pozostac jakas kwota na zycie.
60 % zarobków, ale chyba netto
bardzo mozliwe.
dla mnie paranoja byloby ustalanie wysokosci alimentow na podstawie sredniej krajowej. bo niby skad i jakim prawem sad moze nakazac czlowiekowi placic wyzsze alimenty, niz ow zarabia? nie mozna zakladac, ze kazdy z placacych alimenty ma lewe dochody. to tez jest czlowiek, ma swoje zycie, wydatki /chocby podstawowe/, czesto nowa rodzine i kolejne dziecko… wyrok sadu nakazujacy placic wiecej, niz wynosi dochod, bylby chyba sam z siebie niezgodny z prawem…
A dla mnie to nie jest paranoją, bo jednak matka, która zostaje sama z dzieckiem, musi mu zapewnić jakiś byt bez względu na to, czy chleb kosztuje 1,50, czy 3zł. Skoro ona musi stawać na rzęsach by jakoś funkcjonować, to czemu druga strona ma mieć inaczej. To nie wina kobiety (tak przeważnie i teoretycznie), że chłop sobie znalazł np. drugą d……. i machnął jej dzieciaka. Skoro tak zrobił, to znaczy, że go na to stać. No chyba, że myśli fiutem, a nie głową, ale to też nie problem tej pierwszej.
Tu nie chodzi o to, ile zarabia facet, który ma płacić alimenty, tylko o to, że bez względu na to, czy on pracuje, czy leży do góry brzuchem dziecko i tak trzeba ubrać, nakarmić i wykształcić. A to, czy i ile takiemu panu zostanie pieniędzy w kieszeni po wyłożeniu na dziecko zależy już tylko wyłącznie od niego samego. Od tego, na ile jest obrotny i pracowity. Taka jest prawda.
Wszyscy dookoła płaczą, że niby nie ma pracy, ale gdzie się człowiek nie ruszy, tam firmy kogoś potrzebują i znaleźć nie mogą. Ludzie zrobili się wygodni. Skoro mogą siedzieć i pierdzieć w stołek na bezrobociu niż się trochę wysilić i zarobić parę groszy, to wolą walnąć się do góry brzuchem i nic nie robiąc czekać, aż im państwo da.
Ponieważ ceny i zarobki krajowe idą w każdym kraju mniej więcej jednym, ustalonym torem, ich proporcje są średnio mniej więcej stałe, dlatego uzależnienie alimentów od średniej karjowej ma wg mnie znacznie większy sens, niż uzależnianie ich od dochodu konkretnego przypadku, bo o ile na nasze zarobki mamy wpływ, o tyle na koszty utrzymania już nie do końca.
Dziękuję Wam za wszystkie porady. Pozew napisany czeka na ostateczną decyzję – muszę skonsultować się jeszcze z jakimś prawnikiem odnośnie tych alimentów i tym, czy na jednej sprawie wszystko załatwię. Na stronach internetowych różne są w tym temacie opinie, ale za Wasze naprawdę bardzo dziękuję.
]
dobrze, że dodałaś “np” bo znam wiele par, gdzie sytuacja wygląda inaczej,
gdzie faceci zostają złapani na dziecko i to Panie myslą “fiutem” a raczej portfelem, a potem zasłaniają się dzieckiem, wykorzystują je jako kartę przetargową i sposób na życie…
Obowiązek wychowania, utrzymania dziecka, łozenia na jego potzreby bez wzgledu na rodzaj związku miedzy rodzicami lub jego brak spoczywa w równej czesci na obojgu rodzicach, chyba że sąd zadecyduje inaczej.
I tak jak bywa w życiu np w małżeństwie – czasem się zdarza utrata pracy, zdrowia etc i wtedy większość obowiązków niestety spada na matkę lub ojca – równiez bywa różnie.
Pamietaj, że kwota alimentów każdorazowo może ulec zmianie, tak jak pisała kalcz – można składać wniosek o ich zmniejszenie, zwiekszenie…
Weź pod uwagę, że jedni zarabiają minimum – najniższą ustawową krajową, a inni jej krocie… wiec w jednym i drugim przypadku płacenie od średniej krajowej byłoby dla mnie chore.
Owszem, można występować o zmniejszenie/zwiększenie świadczenia alimentacyjnego, ale większość ludzi po pierwszych przejściach w sądzie i niechęci spotykania drugiej, byłej połowy, często nie ma już sił na dalsze dochodzenia.
Bruni – Oczywistym jest, że osobą, która psuje związek nie zawsze jest facet. Nigdzie nie napisałam, że tak jest. Odniosłam się po prostu to statystyk.
Również uważam, że obowiązek utrzymywania latorośli leży po obu stronach. I gdyby to matka miała płacić alimenty, a facet wychowywać dziecko, to moje myślenie w tej materii byłoby identyczne. Gdybym miała za niskie dochody w stosunku do kosztów utrzymania się (i płacenia alimentów), to szukałabym dodatkowych źródeł dochodu, tak by moje dziecko mogło żyć na przeciętnym poziomie.
Niestety większość ludzi ma innych w d….pie. Poczytaj, jaki odsetek osób nie wywiązuje się z obowiązku płacenia alimentów. Toż to jest problem na skalę ogólnokrajową. Panowie/Panie zrobili co chcieli (czyt. dziecko), a potem zostawiając je czują się zwolnieni/zwolnione z obowiązku łożenia na nie i albo nie płacą nic, albo grosze i to raz od wielkiego dzwonu, bo twierdzą, że nie mają. Ale samochodami się rozbijają, chałupy stawiają i kolejne dzieci płodzą.
A co do: “Weź pod uwagę, że jedni zarabiają minimum – najniższą ustawową krajową, a inni jej krocie… wiec w jednym i drugim przypadku płacenie od średniej krajowej byłoby dla mnie chore.”, to uważam, że to chore nie byłoby, a na pewno nie bardziej, niż stosunek naszych dochodów do cen wszystkiego. Skoro muszę mieć pieniądze na chleb, na ubrania, to tak samo muszę mieć pieniądze na płacenie na spłodzone dziecko. Nikt nie patrzy na to, ile zarabiasz, na to, że Twoja pensja jest śmiesznie niska – benzyna idzie w górę, ceny metra kwadratowego rosną, wszystko co się wiąże z naszą egzystencją kosztuje co raz więcej, w przeciwieństwie do naszych dochodów. Ale my przecież żyjemy i z tego, co dookoła widać, w większości przypadków mamy się całkiem nieźle. Dlaczego więc, skoro mamy kasę na wypasione bryki, albo i kilka w jednym domu, nie mielibyśmy mieć na dziecko. Skoro możemy zarobić na przyjemności, to dlaczego nagle nie możemy móc zarobić na inne, nawet ważniejsze rzeczy. A co, może dziecko gorsze, albo mniej ważne jest?!
Dla mnie ten kraj jest porąbany. Nic tu nie wygląda tak, jak wyglądać powinno. Nie chcę już bardziej wchodzić w szczegóły……. Napisałam co uważam w tym temacie i tyle.
mata, nie bardzo zgadzam sie z tym co napisałaś, ale nie mam teraz czasu pisać, a szkoda.
strasznie podciągasz wszystko pod jeden punkt widzenia, w jednym kierunku…
a to nigdy tak nie jest, no ale nic… ponieważ nie mam czasu na dyskusje, to jej nie prowadzę:) – na razie. zmykam do pracy.b
chyba troche cie ponioslo.
ok, matka zostaje z dzieckiem /najczesciej/ i “musi zapewnic jemu byt”. w porzadku, ale to nie oznacza, ze dzieciak musi chodzic do prywatnej szkoly, miec dodatkowy angielski, lekcje tenisa i najnowszy model adidasow. obowiazek utrzymania dziecka spoczywa na obojgu rodzicach. mamusia takze musi karnac sie do roboty, a nie tylko lezec i pachniec i liczyc, ze byly maz zaplacic, bo musi.
jak napisalam – znam bardzo niewiele osob, ktore pobieraja alimenty, ale wlasnie jedna ze znanych mi mam z alimentow na dziecko spokojnie utrzymuje siebie i dzieciaka – oczywiscie siedzac non stop na zasilku dla bezrobotnych lub pracujac co najwyzej kilka miesiecy – tak, by zalapac sie za chwile na jakies kolejne zapomogi czy zasilki. a byly maz ma nowa, normalna rodzine, calkiem dobrze zarabia i babsko targa od niego, ile wlezie. co wiecej – zalozyla sprawe o podwyzszenie alimentow i sad… odmowil 🙂 wlasnie ze wzgledu na to, iz wklad mamuski w utrzymanie dziecka jest znikomy… /ojciec nie dosc, ze placi, to jeszcze kupuje dziecku ubrania, ksiazki, oplaca kurs angielskiego – i skrzetnie zbiera rachunki 🙂 /.
nie mozesz uogolniac i z gory zakladac, ze facet to gnoj, bo zostawil uciemiezona matke-polke, ze mysli tylko fiutem i co sezon zmienia laske na mlodsza… sa rozne sytuacje, nie zawsze /wbrew pozorom pewnie tez nie tak czesto, jak sie powszechnie sadzi/ ojciec za wszelka cene unika placenia. czesto jest tak, ze to mamuski sa pazerne, chciwe, chca jak najwiecej wydrzec – niekoniecznie dla dzieciaka.
no i kolejna sprawa, to czy gdyby ow pan nie rozwiodl sie z pazerna mamuska i byl nadal jej mezem, to czy mialby krasc, by sprostac wymaganiom chciwej zonki? /wtedy wcale sie nei dziwie, ze mezowie uciekaja do innych/. rozejrzyj sie dookola – zobacz, ile ludzi zyje za 2000 – 3000 na miesiac /na rodzine! czyli zarobek na lebka wypada 1000 – 1500 miesiecznie/. utrzymuja i siebie, i dziecko. jakos wystarcza. w momencie zas, gdy maz odchodzi, to nagle zonka wpada w szal i oczekuje, ze maz odda jej cala swoja pensje, bo “ona utrzymuje dziecko”. a on sam niech zdycha z glodu, mieszka u brata alberta i tyra 24h, coby szanownej bylej malzonce wysokie alimenty zapewnic… bo przeciez srednia krajowa powyzej 3000, wiec mezulo ma sie do tego dostosowac z alimentami.
CHORE, jak dla mnie.
zas co do zaradnosci panow to mysle, ze troche przesadzilas – glowe dam, ze wielu mezow /nawet forumek/ nie zarabia sredniej krajowej – i to nie dlatego, ze sa zyciowymi niedorajdami i leniami, ale dlatego, ze nie maja mozliwosci, niezbednych umiejetnosci, predyspozycji.
AniaOs – Pięknie przeinaczyłaś to, co napisałam. Tłumaczyć, wyjaśniać nie będę, bo wszystko już dokładnie napisałam – wystarczy przeczytać ze zrozumieniem.
rozwód
witam.mam_problem.jestem_z_kobietą_od_7_lat_i_mamy_dwie_coreczki,
jestesmy_rok_po_ślubie. Ale_nie_to_jest_problemem,poniewaz_od_4_lat_jestem_z_kims_kogo_naprawde_kocham_i_mamy_synka.chce_rozwodu_lecz_niewiem_jak
_to_zrobic,czy_podac_o_swoją_wine_rozejscia?,
żona_wiedziala_o_drugiej_kobiecie_i_o_tym_ze_wyjezdzalem_z_nią_za_granicę
wiele_rzeczy_było_również_ukrywanych,ale_zona_ten_miała_inny_związek.ślub_był_wziety_bo_są_dzieci,a_nie_z_mojej_miłosci.jak_dlugo_może_się_ciągnąć_
sprawy_rozwodowe???jak_mam_napisac_takie_podanie???
proszę_o_pomoc
jesli_można_to_na_meila
[email][email protected][/email]
lub_gg
8173686
pozdrawiam
piotr
Znasz odpowiedź na pytanie: Pozew o rozwód