Nie wiem czy to odpowiedni watek na wylewanie z siebie smutku zlosci bezradnosci…
Oto moja historia,tzn mojego smutku.
REMONT.
krotki zarys okolicznosci towarzyszacych
-mieszkam z majka na wynajetej chacie(do 30lipca)
-maz tak jakby pracuje w warszawie(ja zdolnym slasku jestem)
-kasa sie konczy
-remont nie
-do remontu wynajelam kuzyna,ktory ma tez normalna robote w kopalni,wiec pracuje po godzinach
-mowil ze szybko pojdzie…idzie juz prawie 2 miechy… A do zrobienia zostaly meble w kuchni,2 szafy wnekowe,pokj majki(gladzie i malowanie)
Moja mama mowila, ze kuzyn moze nie da sobie rady,wiec proponowala kolesi od lazienek,ale kuzyn bal sie o swoje osprzetowanie,wiec mial sobie zalatwic pomocnika,ale nie wyszlo.zrobil sam,ale wszystko jest opoznione.za 0 dni mam sie tam wprowadzac,nie mam kasy na meble,
Najbardziej mnie doluje, ze mama moja narzeka WIECIE TAKIE PROTEKCJONALNE MAMOWE,AVNIE MOWILAM,ALE WIADOMO WSZYSCY TYLKO CHCA ZAROBIC NA KIMS,A PO CO OBIECYWAL,JAK IE DAJE RADY NOW IECIE,,,,wiem ze ma po czesci,duzej racje,ale mnie ti tak doluje ze jedyne na co mam ochote to wyjsc z domu i nie wrocic.wiem ze powod moze byc błachy,ale ja tak reaguje.wlasnie rycze,a mieszkanie kupili moi rodzice,ciagle na cos kase dokladaja,nie moge wiec powiedziec im tak bezposrednio, ze TO MOJA SPRAWA;-/
maz tez doklada swoje trzy grosze, ze za malo za nim tesknie jak wyjezdza, ze nie jestem ochotna do igraszek ze dziecko jest dla mnie najwazniejsze,i
ze spodziewal sie ze z remontem jest lepiej.takie gadanie doluje mnie bo czuje sie odpowiedzialna za to wszystko, ze glupia bylam, ze ek,myslalam ze kuzyn sie wyrobie.wiem ze pisanie moje bez skladu i ladu,ale nie mam glowy do literatury w tym momencie.do niczego mam w ogole glowe.czuje sie glupia, ze nie realizuje sie, znajoc warunki i swoje szczescie bede pracowac jako kasjerka(nie ujmuja nic kasjerkom,),a plany takie lotne mialam Pani od animacji kult…tak w marzeniach!dziewczyny mam wrazenie, ze jestem poprostu nieudacznikiem co nic nie potrafi zrobic, zalatwic,nie umiem cwaniaczyc,walczyc o swoje,myslec chyba juz tez nie potrafie.mam dosc.i nie zniose juz krytyki, ze sama sie wladowalam w to wszystko.spedzilam w irl 3 lata,myjac tylki, zeby kupic sobie mieszkanie i nawet to mi nie wyszlo.jedyne co mi wyszlo to dziecko.w sumie najwazniejsze na swiecie,ale musze miec dla tego dziecka warunki.zaczyna m sie gmatwac w zeznaniach wiec koncze.glupio mi ze tam marudze.jesli to nie miejsce na to, to kochana Pani Moderatorko prosze to gdzies wywalic
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Prośba o wsparcie nie krytyke;-)
No i to myślenie już znacznie lepiej wygląda:)
Wiesz… remon ma to do siebie ze NIGDY sie nie konczy co nawyzej przerywa sie na jakis czas wiec w pewnym momencie trzenba sie poprostu wprowadzic i tyle… u nas mimo że mieszkamy od lutego 2007 to ciagle cosdo roboty jest… nadal nie mamy drzwi do sypialni i do pokoju Jasia a do łazienki i pralnie takie paskudy które nie pasujado niczego… ale mieszkamy u siebie po swojemu – ostatnio zrezygnowałamz kupna mikrofalówki – doszłam do wnioskuze nie potrzebuje i zrobiłam w miejscu na mikofalówke – szfke tylko jeszcze nie ma drzwi. zreszta jedyne lustro w domu to mjałe w łazience – ale da sie zyc:)
taaaaaaaa
dokladnie jest jak piszesz
Znasz odpowiedź na pytanie: Prośba o wsparcie nie krytyke;-)