Uwielbiam swoją teściową…..

Wybaczcie zmianę nicka, ale nie chcę, aby ktoś z mojego otoczenia przeczytał ten post i skojarzył go ze mną. Wiem, że niektóre z Was i tak będą wiedziały, kim jestem 🙂 ale cśś 🙂

Mam problem z teściową. Ręce mi opadły i już nie wiem, jak się zachować.

Mam, można powiedzieć, konflikt z teściową. Nie z mojej winy, bo najpierw – bez powodu – nienawidziła mnie, potem, kiedy mąż wyprowadził się z domu do mnie (miał 23 lata), nauczyła się mnie tolerować, jednak nasze stosunki trudno nazwać serdecznymi. No ale spotykamy się, zachowujemy, można powiedzieć, normalnie, na oko wszystko wygląda OK. Zdaję sobie sprawę, że wiele z tej normalności to pozory, no ale niby jest dobrze.

Podobne stosunki panują pomiędzy teściową a żoną brata mojego męża, siostra zaś jest na etapie znoszenia nienawiści (nieuzasadnionej) swojej matki do jej chłopaka. Żeby zilustrować, napiszę tyle, że teściowa np. odgrażała się siostrze, że “jak go spotka na ulicy, to go w mordę strzeli tak, że się nie podniesie” – cytat dosłowny, że to “pi….. Ny gówniarz” i inne, nieraz gorsze. (kiedyś tego typu teksty leciały na mój temat, plus inne epitety, m.in. że się puszczam , że jestem dziwką, że “jak już mu dałam d…py to się mnie trzyma jak głupi” i że “jak się kiedyś ze mną ożeni, to ona już nam tak życie umili, że się go nam w ogóle odechce”)

I jeszcze żeby miała powody…. Tymczasem naprawdę, poza tym, że może nie jestem pięknością, no ale nie o to w końcu chodzi, nie bardzo by się miała do mnie o co przyczepić, bo się dobrze uczyłam, na studiach miałam stypendium, rodzinę też mam raczej na poziomie, rodzice mieli firmę, dom, wiadomo było, że jeżeli się zwiążemy ze sobą na stałe, to będziemy mieli gdzie mieszkać itp. Chłopak siostry męża też jest facetem z klasą, wykształconym, przystojnym, nieźle sytuowanym, ma własne mieszkanie, samochód, stałą, dobrą pracę (ja wiem, że nie o to w życiu chodzi, no ale dla teściowej ma to wielkie znaczenie), bardzo się ze swoją dziewczyną liczy – nawet jak ostatnio remontował mieszkanie, to ona podejmowała większość decyzji co do wykończenia, a on wyciągał kasę i płacił 🙂 – mimo, że nie są nawet narzeczeństwem. Niejedna matka by do góry skakała z radości, że dziecko dobrze trafiło, no ale oczywiście nie moja teściowa.

To samo przechodził też brat męża (jest ich troje) – teściowa nienawidziła jego dziewczyny, dzisiaj żony – i z nią też dzisiaj jest “niby normalnie”. Siostra i jej chłopak są na etapie eskalacji tego konfliktu, u nas konflikt przycichł, bo ja się, można powiedzieć, podporządkowałam, a to błoto, którym obrzucono mnie (i moją rodzinę, bo i o nich nieraz teksty różne leciały), przyschło i udajemy, że go nie było (to znaczy oni udają, a ja staram się je obchodzić i nie pamiętać – z różnym skutkiem, bo to mimo wszystko boli). Nie wypominam w każdym razie, rozmowy na ten temat też nigdy żadnej nie było, a jeżeli nawet jakaś luźna dygresja się zdarzy, to udają, że nie słyszą. Ja rozumiem, że każdy chce dobrze dla swoich dzieci, że może im się wydawałam być zagrożeniem itp (chociaż w głowę zachodzę, dlaczego niby miałabym być), no ale są pewne granice; ja bym nie umiała nazwać dziewczyny swojego syna dziwką, nawet jej nie znając… Ech, długo by pisać.

Wracając… Jutro mam pewne święto. W sumie to nie chciałam robić żadnej imprezy, ale, po pierwsze – i tak zawsze się zjawiają nawet bez zapowiedzi (pozory wszak trzeba zachować), a po drugie, teść miał zabieg usunięcia żylaków i jest w szpitalu, więc teściowa siedzi właściwie sama w domu. Tydzień temu umawialiśmy się co prawda z siostrą męża i jej chłopakiem, że się może spotkamy u nas na grillu i dzisiaj mieliśmy potwierdzić, czy tak, czy nie, ale w tej sytuacji mąż mówi “powinniśmy oficjalnie zaprosić matkę, bo sama jest, po co ma sama siedzieć”. No ale jak matka, to nie chłopak siostry – bo matka go nienawidzi i jak będzie wiedziała, że ma być, to nie przyjedzie, a jeżeli jej nie uprzedzimy, że będzie, to będzie chryja na pół osiedla. Mąż pełen dobrych chęci zadzwonił do matki i mówi, żeby może zawiesiła broń na jeden dzień, bo prędzej czy później i tak będzie się musiała z tym człowiekiem spotkać; żeby przyjechali wszyscy – oczywiście dziki protest, niemal awantura, teściowa rzuciła słuchawką, bo nawet gadać o tym nie będzie. No to mąż zadzwonił do siostry i jej tłumaczy, że będzie trzeba tego grilla przełożyć (siostra świadoma sytuacji, bo przy rozmowie z teściową była obok), bo “wiesz, jest okazja, więc wiesz, że i tak matka przyjedzie, więc wypada nam ją zaprosić, a ona nie chce się zgodzić, żeby był twój chłopak (zdaję sobie sprawę, że to już skrajny idiotyzm konsultować listę gości z nimi samymi, no ale z matką męża tak to wygląda niestety). Siostra mówi, że ona wie, rozumie itp. – tymczasem teściowa oczywiście przysłuchuje się rozmowie (jest w tym samym pokoju, co siostra) i zaczyna coś krzyczeć, że ona “łaski nie potrzebuje, żeby ją zapraszać”, że nie musimy żadnej imprezy robić, że “niech ona (to o mnie) się nie martwi, bo prezent i tak dostanie”. :Zamotany:

No i oczywiście wywiązała się awantura, bo mąż się wściekł, nagadał jej, że to nie o prezent chodzi, że my myślimy o niej, żeby sama w domu nie siedziała, bo w sumie to nic nie planowaliśmy robić. I że jak z prezentem się zjawi, to on go sam osobiście do kosza wyrzuci.

No i teraz nie wiem już, co zrobić…. bo w tej sytuacji na pewno nie mogę go przyjąć, bo mi duma nie pozwoli, a jeżeli go nie przyjmę, to się na pewno skończy wielką awanturą, płaczem, pretensjami itp. i oczywiście teściowa się obrazi, mniejsza, że nie wiem, o co. Do tej pory zawsze przyjmowałam, chociaż nie miałam na to ochoty, no ale nie chciałam im zrobić przykrości, więc przyjmowałam, cieszyłam się niemal ostentacyjnie, żeby na pewno wiedzieli, że mi się podoba, że doceniam; wiele dla nich robiłam, zawsze byłam miła, uprzejma, grzeczna; liczyłam nie wiem na co, na to, że mnie polubią? Że będzie normalnie? Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będzie normalnie, że nie będę mogła np. zadzwonić do teściowej i powiedzieć “cześć, skoczmy na kawę, pogadamy”, że nigdy nie będę mogła być z nią blisko, bo ani nie umie słuchać, ani nie zrozumie punktu widzenia drugiego człowieka, zawsze wie najlepiej i to co ona uważa, to jest święte 🙁 Szczerze mówiąc, to już mam serdecznie dosyć tej sytuacji, która ciągnie się od lat. mam jej ochotę wygarnąć, co o tym wszystkim myślę, że mam dość tego pozoranctwa, robienia dobrej miny do złej gry, chowania dumy w kieszeń i znoszenia protekcjonalizmu i krytykanctwa, wszechwiedztwa i zarozumialstwa. Teściowa – i teść też, chociaż w mniejszym stopniu – jest klasycznym egocentrykiem, dyskusja jest z gruntu bezsensowna, bo nie przyniesie żadnego efektu (sprawdzone). Pozostaje mi albo dalej deptać swoją dumę i udawać, że wszystko jest cacy (z natury jestem człowiekiem niekonfliktowym, więc do tej pory machnęłam ręką i odpuściłam sobie wszelkie dyskusje), albo po prostu w końcu unieść się honorem, powiedzieć, co mi leży na wątrobie (mniejsza, że i tak nie wysłucha) i dać sobie spokój z tą “znajomością” (dzieci mogą się w końcu widywać z babcią bez asysty mamy). Nienawidzę takich sytuacji, bo bardzo źle się czuję raniąc innych – a zranię (fakt, że ją będzie bolało urażone ego a nie serce), nie wiem, czy starczy mi asertywności, no ale to jeszcze jest do przeskoczenia. Wiem z doświadczenia, że jej stosunku do mnie nie da się zmienić, chociażbym na rzęsach stanęła… co innego mi więc pozostaje?
🙁

Co byście zrobiły na moim miejscu?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Uwielbiam swoją teściową…..

  1. Zamieszczone przez ahimsa
    Moja jest unikatowa

    Teraz już luuuz. Ale duuużo przeszłam, hehe. Ale chyba się czegoś jednak nauczyła. Można się zmienić i po 60-tce;)

    a widzisz – moja jest lepsza. nie nauczyla sie niczego a sama jest nauczycielka…

    probowalam zreformowac kobiete i jej meza, ale nic nie dalo rady. nie mam talentu pedagogicznego

    • kurde, jestem ciekawa jak koleżanka wybrneła i czy sie udalo…
      no co nic nie pisze??

      • Zamieszczone przez teja
        Wybaczcie zmianę nicka, ale nie chcę, aby ktoś z mojego otoczenia przeczytał ten post i skojarzył go ze mną. Wiem, że niektóre z Was i tak będą wiedziały, kim jestem 🙂 ale cśś 🙂

        Mam problem z teściową. Ręce mi opadły i już nie wiem, jak się zachować.

        Mam, można powiedzieć, konflikt z teściową. Nie z mojej winy, bo najpierw – bez powodu – nienawidziła mnie, potem, kiedy mąż wyprowadził się z domu do mnie (miał 23 lata), nauczyła się mnie tolerować, jednak nasze stosunki trudno nazwać serdecznymi. No ale spotykamy się, zachowujemy, można powiedzieć, normalnie, na oko wszystko wygląda OK. Zdaję sobie sprawę, że wiele z tej normalności to pozory, no ale niby jest dobrze.

        Podobne stosunki panują pomiędzy teściową a żoną brata mojego męża, siostra zaś jest na etapie znoszenia nienawiści (nieuzasadnionej) swojej matki do jej chłopaka. Żeby zilustrować, napiszę tyle, że teściowa np. odgrażała się siostrze, że “jak go spotka na ulicy, to go w mordę strzeli tak, że się nie podniesie” – cytat dosłowny, że to “pi….. Ny gówniarz” i inne, nieraz gorsze. (kiedyś tego typu teksty leciały na mój temat, plus inne epitety, m.in. że się puszczam , że jestem dziwką, że “jak już mu dałam d…py to się mnie trzyma jak głupi” i że “jak się kiedyś ze mną ożeni, to ona już nam tak życie umili, że się go nam w ogóle odechce”)

        I jeszcze żeby miała powody…. Tymczasem naprawdę, poza tym, że może nie jestem pięknością, no ale nie o to w końcu chodzi, nie bardzo by się miała do mnie o co przyczepić, bo się dobrze uczyłam, na studiach miałam stypendium, rodzinę też mam raczej na poziomie, rodzice mieli firmę, dom, wiadomo było, że jeżeli się zwiążemy ze sobą na stałe, to będziemy mieli gdzie mieszkać itp. Chłopak siostry męża też jest facetem z klasą, wykształconym, przystojnym, nieźle sytuowanym, ma własne mieszkanie, samochód, stałą, dobrą pracę (ja wiem, że nie o to w życiu chodzi, no ale dla teściowej ma to wielkie znaczenie), bardzo się ze swoją dziewczyną liczy – nawet jak ostatnio remontował mieszkanie, to ona podejmowała większość decyzji co do wykończenia, a on wyciągał kasę i płacił 🙂 – mimo, że nie są nawet narzeczeństwem. Niejedna matka by do góry skakała z radości, że dziecko dobrze trafiło, no ale oczywiście nie moja teściowa.

        To samo przechodził też brat męża (jest ich troje) – teściowa nienawidziła jego dziewczyny, dzisiaj żony – i z nią też dzisiaj jest “niby normalnie”. Siostra i jej chłopak są na etapie eskalacji tego konfliktu, u nas konflikt przycichł, bo ja się, można powiedzieć, podporządkowałam, a to błoto, którym obrzucono mnie (i moją rodzinę, bo i o nich nieraz teksty różne leciały), przyschło i udajemy, że go nie było (to znaczy oni udają, a ja staram się je obchodzić i nie pamiętać – z różnym skutkiem, bo to mimo wszystko boli). Nie wypominam w każdym razie, rozmowy na ten temat też nigdy żadnej nie było, a jeżeli nawet jakaś luźna dygresja się zdarzy, to udają, że nie słyszą. Ja rozumiem, że każdy chce dobrze dla swoich dzieci, że może im się wydawałam być zagrożeniem itp (chociaż w głowę zachodzę, dlaczego niby miałabym być), no ale są pewne granice; ja bym nie umiała nazwać dziewczyny swojego syna dziwką, nawet jej nie znając… Ech, długo by pisać.

        Wracając… Jutro mam pewne święto. W sumie to nie chciałam robić żadnej imprezy, ale, po pierwsze – i tak zawsze się zjawiają nawet bez zapowiedzi (pozory wszak trzeba zachować), a po drugie, teść miał zabieg usunięcia żylaków i jest w szpitalu, więc teściowa siedzi właściwie sama w domu. Tydzień temu umawialiśmy się co prawda z siostrą męża i jej chłopakiem, że się może spotkamy u nas na grillu i dzisiaj mieliśmy potwierdzić, czy tak, czy nie, ale w tej sytuacji mąż mówi “powinniśmy oficjalnie zaprosić matkę, bo sama jest, po co ma sama siedzieć”. No ale jak matka, to nie chłopak siostry – bo matka go nienawidzi i jak będzie wiedziała, że ma być, to nie przyjedzie, a jeżeli jej nie uprzedzimy, że będzie, to będzie chryja na pół osiedla. Mąż pełen dobrych chęci zadzwonił do matki i mówi, żeby może zawiesiła broń na jeden dzień, bo prędzej czy później i tak będzie się musiała z tym człowiekiem spotkać; żeby przyjechali wszyscy – oczywiście dziki protest, niemal awantura, teściowa rzuciła słuchawką, bo nawet gadać o tym nie będzie. No to mąż zadzwonił do siostry i jej tłumaczy, że będzie trzeba tego grilla przełożyć (siostra świadoma sytuacji, bo przy rozmowie z teściową była obok), bo “wiesz, jest okazja, więc wiesz, że i tak matka przyjedzie, więc wypada nam ją zaprosić, a ona nie chce się zgodzić, żeby był twój chłopak (zdaję sobie sprawę, że to już skrajny idiotyzm konsultować listę gości z nimi samymi, no ale z matką męża tak to wygląda niestety). Siostra mówi, że ona wie, rozumie itp. – tymczasem teściowa oczywiście przysłuchuje się rozmowie (jest w tym samym pokoju, co siostra) i zaczyna coś krzyczeć, że ona “łaski nie potrzebuje, żeby ją zapraszać”, że nie musimy żadnej imprezy robić, że “niech ona (to o mnie) się nie martwi, bo prezent i tak dostanie”. :Zamotany:

        No i oczywiście wywiązała się awantura, bo mąż się wściekł, nagadał jej, że to nie o prezent chodzi, że my myślimy o niej, żeby sama w domu nie siedziała, bo w sumie to nic nie planowaliśmy robić. I że jak z prezentem się zjawi, to on go sam osobiście do kosza wyrzuci.

        No i teraz nie wiem już, co zrobić…. bo w tej sytuacji na pewno nie mogę go przyjąć, bo mi duma nie pozwoli, a jeżeli go nie przyjmę, to się na pewno skończy wielką awanturą, płaczem, pretensjami itp. i oczywiście teściowa się obrazi, mniejsza, że nie wiem, o co. Do tej pory zawsze przyjmowałam, chociaż nie miałam na to ochoty, no ale nie chciałam im zrobić przykrości, więc przyjmowałam, cieszyłam się niemal ostentacyjnie, żeby na pewno wiedzieli, że mi się podoba, że doceniam; wiele dla nich robiłam, zawsze byłam miła, uprzejma, grzeczna; liczyłam nie wiem na co, na to, że mnie polubią? Że będzie normalnie? Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będzie normalnie, że nie będę mogła np. zadzwonić do teściowej i powiedzieć “cześć, skoczmy na kawę, pogadamy”, że nigdy nie będę mogła być z nią blisko, bo ani nie umie słuchać, ani nie zrozumie punktu widzenia drugiego człowieka, zawsze wie najlepiej i to co ona uważa, to jest święte 🙁 Szczerze mówiąc, to już mam serdecznie dosyć tej sytuacji, która ciągnie się od lat. mam jej ochotę wygarnąć, co o tym wszystkim myślę, że mam dość tego pozoranctwa, robienia dobrej miny do złej gry, chowania dumy w kieszeń i znoszenia protekcjonalizmu i krytykanctwa, wszechwiedztwa i zarozumialstwa. Teściowa – i teść też, chociaż w mniejszym stopniu – jest klasycznym egocentrykiem, dyskusja jest z gruntu bezsensowna, bo nie przyniesie żadnego efektu (sprawdzone). Pozostaje mi albo dalej deptać swoją dumę i udawać, że wszystko jest cacy (z natury jestem człowiekiem niekonfliktowym, więc do tej pory machnęłam ręką i odpuściłam sobie wszelkie dyskusje), albo po prostu w końcu unieść się honorem, powiedzieć, co mi leży na wątrobie (mniejsza, że i tak nie wysłucha) i dać sobie spokój z tą “znajomością” (dzieci mogą się w końcu widywać z babcią bez asysty mamy). Nienawidzę takich sytuacji, bo bardzo źle się czuję raniąc innych – a zranię (fakt, że ją będzie bolało urażone ego a nie serce), nie wiem, czy starczy mi asertywności, no ale to jeszcze jest do przeskoczenia. Wiem z doświadczenia, że jej stosunku do mnie nie da się zmienić, chociażbym na rzęsach stanęła… co innego mi więc pozostaje?
        🙁

        Co byście zrobiły na moim miejscu?

        Taka karma…współczuję, bo wcale nie mam lepiej…

        • Wybaczcie, że dopiero dzisiaj odpowiadam. Kajam się
          Dzięki za wszystkie odpowiedzi i za życzenia. 🙂

          Bruni, ja na niezapowiedziane wizyty miałam pomysł na akcję z farbą na głowie 😀 No ale stwierdzam z przykrością, że niestety nie mam na tyle odporności psychicznej. Kurczę, a zawsze myślałam, że mam mocne nerwy :/

          JaEwa – współczuję.

          Przy sprzyjających okazjach próbowałam nawet doprowadzić do konfrontacji. Ale teściowa nawet jeżeli ktoś próbuje o czymś powiedzieć, podyskutować, to albo zagłusza (sama zaczyna mówić, tym głośniej im bardziej ten ktoś próbuje jednak się wypowiedzieć) negując wszystko z góry, albo wychodzi z pokoju i lekceważy rozmówcę. Tym samym po prostu nie ma to większego sensu.

          To raz.

          Napiszę Wam, co było dalej.
          Teściowa dzień wcześniej powiedziała mężowi przez telefon, że nie będzie przyjeżdżać, tylko ewentualnie zadzwoni. Przyjęliśmy to z niejaką ulgą i tak się nastawiliśmy. Na drugi dzień rano siostra zadzwoniła z życzeniami, więc korzystając z okazji umówiliśmy się z nimi na tego grilla; no ale jak rozmawiałam z nią (siostrą) to mnie spytała “no ale co z matką? będzie? nie będzie”?. Powiedziałam, że mam dość szopek, że teściową zapraszaliśmy już wcześniej, twierdzi, że jej nie będzie, a co zrobi, to jej sprawa. Ja nie zamierzam uzależniać swoich planów od tego, co ona sądzi na temat chłopaka siostry. W końcu jesteśmy dorośli, nikt jej go kochać nie każe, ale jednocześnie wypadałoby okazać jednak jakiś szacunek, bo to nie jest nastolatek tylko dorosły, niemal 30-letni facet.

          Umówiliśmy się na 17-tą. Było około 13-tej, zabraliśmy się za sprzątanie, trochę bawiliśmy się z dziećmi, ogólnie luz. Około 15-tej właśnie miałam się zabrać za odkurzanie, a tu telefon. Teść dzwoni ze szpitala z życzeniami. I nagle pyta się mnie, czy teściowa dotarła.??? Ja mówię, że nie, że nic mi nie wiadomo, aby miała przyjechać. “No bo dzwoniła do mnie jakieś pół godziny temu, że do was jedzie.”

          😡

          No to ja poszłam się przebrać, umyć głowę – no bo w końcu spodziewałam się gości o 17-tej, a nie o 15-tej. Teściowa przyjechała ok. 15.30. Wcześniej jeszcze uprzedziliśmy telefonicznie siostrę, że jednak matka ma u nas być – żeby była psychicznie przygotowana 😀 Mąż z kolei powiedział teściowej, że siostra ma przyjechać z chłopakiem, więc żeby się obyło bez awantur. Okazało się, że one już się zdążyły zdzwonić i rozmowa wyglądała tak:
          – to o której ty tam będziesz? – to siostra.
          – ja właśnie jadę
          – my będziemy za ok. godzinę
          – to ja za godzinę wyjdę
          normalnie dziecinada. No ale nic.
          Jak przyjechali, to teściowa jeszcze u nas była. W efekcie siedzieli ze mną w kuchni, a teściowa z dziećmi w ogródku. Siostra nie chciała zaogniać sytuacji. Teściowa jak przechodziła na przedpokój, to nawet dzień dobry jej chłopakowi nie powiedziała – chociaż go widziała przez wejście do kuchni (nie ma drzwi). Jak wychodziła, to siostra zawołała do niej “może byś tak chociaż się pożegnała?” A teściówka na to “nie witałam się i żegnać też się nie zamierzam”.
          A co do tego prezentu, to powiedziałam jej, że nie chcę żadnego prezentu. Że za życzenia i pamięć dziękuję, ale prezentu nie wezmę. Oczywiście udała, że nie słyszała, zaczęła wyjaśniać, że “jej nie o to chodziło”, że “to siostra wszystko przekręca” bo “taki z niej Judasz” itp itd. Ja akurat poszłam na chwilę na górę, to zostawiła ten prezent na stole i teraz się zastanawiam, co z nim właściwie zrobić. 😡 Wziąć nie powinnam, a oddać mi głupio. Bo niby nie było kłótni, bo do konfrontacji nie doszło – raz, że nie było okazji, zresztą przy dzieciach nie chciałam wyciągać brudów, dwa, że kurczę nie umiem chyba jednak wygarnąć komuś
          Ech, regularne wariatkowo 😀

          Ale chyba faktycznie przygotuję się psychicznie do takiej rozmowy i ją przeprowadzę, tyle, że nie bardzo jest od czego zacząć, musiałby być jakiś sensowny pretekst. U nas właśnie jest o tyle problem, że nie ma okazji do konfrontacji. Musiałabym sama ni z tego ni z owego zacząć temat. Ta sytuacja teraz w sumie nie dotyczyła bezpośrednio mnie – nie mnie bezpośrednio to powiedziano, więc trudno też mi by było z tego powodu rozpocząć dyskusję. Ale poczekam… prędzej czy później jakiś pretekst się znajdzie.

          U nas nienawiści raczej teraz nie ma – pozornie wszystko wygląda normalnie. Zdarzają się natomiast sytuacje, które zdradzają stosunek do mojej osoby. Aczkolwiek biorę też – w niewielkim procencie – prawdopodobieństwo, że może tak mi się tylko wydaje, a może tak naprawdę ten stosunek jednak się zmienił, tylko nikt tego otwarcie nie powiedział… teściowa jest osobą specyficzną, nie umie okazywać uczuć inaczej, jak poprzez prezenty, wmuszanie jedzenia itp i w jej przekonaniu wyrazem miłości jest wymuszanie na bliskich postępowania takiego, jakie się jej wydaje słuszne, nie biorąc kompletnie pod uwagę zdania drugiej strony…
          A jak się ktoś próbuje postawić, to wtedy chryja.

          Ona jest mistrzem stwarzania pozorów doskonałości; to może nie dotyczy nawet całej rodziny, ale jej samej przede wszystkim. Chce uchodzić za doskonałą, bogatą, wspaniałą itp…. – i bardzo często robi to kosztem własnej rodziny. Kiedyś zostawiliśmy u niej córkę na weekend. Poprosiliśmy, żeby nie wychodziła z nią na dwór, bo mała jest podziębiona, a na dworze plucha. No ale mogliśmy sobie mówić. Teściowa wystroiła dziecko w nowe ciuchy, które wcześniej kupiła (to, że pierzemy ubrania ze sklepu, bo nie zakładamy dzieciom takich prosto z wieszaka i nieraz o tym mówiliśmy – ma w nosie) i zabrała ją – autobusem – na zakupy do galerii handlowej, bo się chciała pokazać z odstawioną jak na bal wnuczką…

          Była awantura, pomogło, ale na krótko. Mentalności się w ten sposób nie zmieni.
          Czasami słów brak.

          Obawiam się, że faktycznie nie jestem gotowa na to, aby się odciąć – ze względu na resztę rodziny, dzieci, męża. Z natury szybko mi mija złość i łatwo zapominam i wybaczam; to w sumie dobrze, no ale w efekcie właśnie łatwo daję sobie wejść na głowę…

          • teja masz cierpliwosc kobieto, ja bym ryja wydarla pewnie, ja tam asertywna okrutnie jestem. tymbardziej podziwiam, ze szlak Cie nie trafia tak na “głosno”.

            • Podziwiam za cierpliwość…
              Ja miałam troche inna sytuację z tesciami, ale która również doprowadzała mnie do skrajnego szaleństwa!
              Nie wytrzymała bym tego na Twoim miejscu. Ja powiedziałam co na ten temat sądze…
              Tylko mój mąż stanął w mojej obronie… a nie każdy tak robi. Jesli u Ciebie mąż jest za Toba a nie za mamusią… to bym jej wszystko wygarneła…
              a w ogole przyjezdzanie bez zapowiedzi?? O nie… wracaliby na 100% do domu- nie wpusciłabym- zresztą wiedzą o tym- nawet nie próbują.

              Zreszta jak zauważam jakies przytyczki i czy problemy w rodzinie od razu nauczyłam sie OD RAZU reagować… bo potem sie człowiek użera z rodzinką.. bo głupio, bo nie wypada itp.

              Ostatnio moja mama złośliwie mi powiedziała, ze mój mąż nie zna się na żartach… zagotowałam się, bo niekazdy się zna i nie kazdy musi sie znac, tym bardziej jak są jakies złośliwe lub kąsliwe..

              Zycze odwagi to wygarnięcia wszystkiego wszystkim pomarszczonym ludzikom w Twoim zyciu

              • Dziwi mnie, ze jej od cyca jeszcze nie odstawiliście. Nie krzykami-po co? tylko konsekwentnym zachowaniem. A jej obrazę mieć głęboko.

                • Zamieszczone przez krecik_75
                  teja masz cierpliwosc kobieto, ja bym ryja wydarla pewnie, ja tam asertywna okrutnie jestem. tymbardziej podziwiam, ze szlak Cie nie trafia tak na “głosno”.

                  Hej krecuku 🙂 podobaja mi sie Twoje myszki 🙂 jakis sie tak z nimi utozsamiam…

                  A w temacie to tak jak piszesz.
                  Nie zniosłabym u mnie w domu i nie tylko takiego zachowania tesciowej.
                  Po prostu nie pozwoliłabym na to.
                  Sistra ma chłopaka wiec niech z nim spedza wspólne rodzinne imprezy. Jezeli to jest Wasza impreza a nie tesciowej to tesciowa ma problem nie Wy czy siostra.
                  Naprawde nie warto tracic czasu na “wychowywanie” tesciowej to sie nie da, zwyczajnie.
                  Starsi ludzie do tego zli z natury wszystko co powiesz, zrobisz uzyja przeciwko Tobie.
                  Dla własnego tzw, swietego spokoju odciełabym sie a w razie wizyt niezapowiedzianych nie zmieniałabym palnów i siedzialabym z dziecmi i siostra w ogródku a tesciowa w kuchni, sama jesli wola.

                  To nic złego znac swoje prawa i z nich korzystac.

                  • Zamieszczone przez Olinja

                    Naprawde nie warto tracic czasu na “wychowywanie” tesciowej to sie nie da, zwyczajnie.
                    Starsi ludzie do tego zli z natury wszystko co powiesz, zrobisz uzyja przeciwko Tobie.

                    To nic złego znac swoje prawa i z nich korzystac.

                    Święta prawda, szczególnie to zdanie o wychowywaniu teściowej mi się bardzo podoba.

                    • Zamieszczone przez ahimsa

                      Ważne by nazwać rzeczy po imieniu i głośno. Ja nazwałam. Że się nie zgadzam na takie akcje itd. Oczywiście jestem wróg Nr1:)

                      ja tak zrobiłam i do dziś jestem wrogiem
                      ale nie żaluję

                      czasem tylko żal mi moich dzieci
                      najstarszy juz widzi, że “babcia” woli innych wnuków niż jego i maluchy

                      • Zamieszczone przez mama3xM
                        ja tak zrobiłam i do dziś jestem wrogiem
                        ale nie żaluję

                        czasem tylko żal mi moich dzieci
                        najstarszy juz widzi, że “babcia” woli innych wnuków niż jego i maluchy

                        No to ja nie narzekam- ja nielubiana ale moje dzieci kochane naj naj z wszystkich wnuków. I to bardzooo widać. Babka rozpieszcza okrutnie chłopaków a ostatnio komplement mi walnęła
                        ZE “ona by tak dobrze dzieci nie umiała wychować”

                        I się przymierza jakieś prezenty dorogie nam fundować ( typu nowe TV!) ale zapowiedziałam mężowi, że never!!! Dla dzieci owszem-ale nigdy takie coś.

                        Znasz odpowiedź na pytanie: Uwielbiam swoją teściową…..

                        Dodaj komentarz

                        Angina u dwulatka

                        Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                        Czytaj dalej →

                        Mozarella w ciąży

                        Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                        Czytaj dalej →

                        Ile kosztuje żłobek?

                        Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                        Czytaj dalej →

                        Dziewczyny po cc – dreny

                        Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                        Czytaj dalej →

                        Meskie imie miedzynarodowe.

                        Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                        Czytaj dalej →

                        Wielotorbielowatość nerek

                        W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                        Czytaj dalej →

                        Ruchome kolano

                        Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                        Czytaj dalej →
                        Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                        Logo
                        Enable registration in settings - general