Dziewczyny w związku z moim szczęściem, przemyśleniami i doświadczeniem a zarazem obserwacją wielu z Was, wpadłam na pomysł.
Ten wątek ma oczyścić Wasze dusze i sumienie. Czy będziecie pisały tutaj czy wypiszecie sobie na kartkach to czego się boicie, co Was smuci, co Wam przeszkadza. Przeszukajcie wszystkie swoje zakarmarki i wygrzebcie to co przeszkadza… optymistycznie patrzeć na świat a przede wszystkim przeszkadza zostać mamą… czy to wprost czy może zupełnie bez naszej świadomości.
Jak już pozbieracie te wszystkie powody, sprawy to potem każda sobie będzie musiała sama albo z pomocą innych znaleźć odpowiedź dlaczego nie można tak myśleć, dlaczego lęk czy obawę należy opanować albo dlaczego są nieuzasadnione.
Szczególnie to dotyczy dziewczyn, które starają się dłużej, bo w nich ten stres narasta, kumuluje się.
Pogrzebcie, bo czasem naprawdę można odkryć cuda i jak się o tym pomyśli, przerobi temat to ciśnienie puszcza…
Jeśli lęk, pesymizm czy blokada psychiczna mogą przedłużać drogę do macierzyństwa to tutaj załatwimy je na cacy!!
Dla przykładu mogę Wam powiedzieć jakie ja przerabiałam ze sobą tematy:
– na początek zanim zaczęliśmy się starać nie umiałam sobie wyobrazić jak mogłabym kochać inne dziecko poza Basią.
– trauma związana z pielęgniarkami po porodzie
– długotrwająca depresja poporodowa a ja generalnie jestem dołkoskłonna i bałam się tego
– na mojej głowie finanse rodziny, mąż na doktoracie
– ciągłe przemyślenia czy jestem dobrą mamą, czy jestem dość cierpliwa i podołam
– rewelacyjna ciąża z Basią (nie mówię o mdłościach a zdrowiu ogólnym nas obu) i powtarzane wszędzie słowa, że każda ciąża jest inna
– świadomość jakim skarbem jest dziecko, większa świadomość zagrożeń i bólu przy tym jeśli coś miałoby pójść nie tak
Teraz już nie pamiętam wszystkiego, ale to było na tapecie przez te 2,5 roku…. byłam u pani psycholog… o wszystkim jej opowiedziałam. Powiedziała, że jestem bardzo świadoma, “rozebrana na procesy” 😉 i tematy mam przerobione i o blokadzie psychicznej nie mam mowy.
Czy to prawda? Nie wiem… ten miesiąc był jakiś magiczny… a zaczęło się od łodeczek Lee Loo, poprzez spotkanie z Laurkami, ich prezent i sen tygryska…. ta magia naprawdę działa tylko trzeba się otworzyć i zawalczyć o radość i optymizm.
Nie wiem czy umiem to wszystko przekazać tak jak bym chciała, bo jak to ztforka na zawziętych stwierdziłą HCG powili mózg mi odbiera i IQ lecia na łeb na szyję… ale co tam… 😉
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: walka o optymizm
Mądra dziewczyna! podejmij stanowcze kroki!
tym bardziej,że jesteś niezależna pod wieloma względami!
2 lata to długo( i nie),ale nie warto marnować sobie życia,bo mamy je tylko jedno:Buziaki:
wspominałaś coś o lekach?rozumiem,że bierzesz je w związku ze staraniami?
tak,tak. Biorę ethyrox na tarczycę i jakiś glucophage ktrór ma niby pobudzić jajniki do pracy. Nie wiem jak lek na cukrzycę,której nie mam ma to zrobić a zaufałam lekarzowi nadwagi też nie mam więc nie wiem sama.Okropnie się po nich czuję bóle głowy,biegunki powiedziała że to minie jak się organizm przyzwyczai.
ja też czasem miałam jazdy z kolei po bromergonie,to na zbicie prolaktyny
życzę,Ci żeby leczenie pomogło i zaowocowało kruszyną pod serduszkiem,ale z tym właściwym partnerem 😉
nie chcę się zbyt wtrącać,bo decyzję i tak podejmiesz Ty sama… Ale planujesz z Tym człowiekiem przyszłość i dzieci,a to już odpowiedzialność nie tylko za siebie…
:Buziaki:
Sara trudną masz sytuację planujesz ślub, starasz się o dziecko, ale pamiętaj, że nic na siłę… Lepiej odłożyć starania dopóki ci się sytuacja nie wyjaśni.
dzięki dziewczynki a co do starań to wiem…że czas na zawieszenie broni,nawet gdyby…to jak tu się starać…….
Znasz odpowiedź na pytanie: walka o optymizm