Już prawie weekend, a ja siedzę i się zastanawiam nad nami tu wszystkimi.
Muszę to oczywiście Wam opisać, bo powód jest.
Otóż wczoraj spotkaliśmy się ze znajomymi z 2letnim dzieciaczkiem (przy okazji pogratulujcie mi, bo jeszcze do niedawna, to albo bym się nie chciała z nimi spotkać, albo wróciła we łzach).
Panowie siedzieli i gwarzyli na męskie tematy my usiłowałyśmy porozmawiać jednocześnie zabawiając smyka. W pewnym momencie ta znajoma spytała się mnie, czy my się tak staramy, żeby coś wyszło. Hmm, pytanie takie sobie, ale wiem,że chciała się spytać, czy nasze starania są na poważnie i nawet dobrze się domyśliłam, dlaczego. Wtedy stwierdziłam, że nie będę mieszać i szczerze jej odpowiedziałam, że jeśli by tak nie było, to teraz nie bylibyśmy w specjalistycznej klinice.
A ona na to zgodnie z moimi przypuszczeniami, że oni się chcą zabrać za drugiego potomka, wiem, że szuka towarzyszki na spacerki, co mogło by być fajne, bo mieszkamy dość blisko, więc myślę, że to byłby nawet niegłupi pomysł, kiedyś w przyszłości.
Kiedy więc ona się tak opowiedziała, ja na to kierowana naszymi wskazówkami z forum pytam, czy badania na toxo już miała. A ona na to zdziwienie.
Ja wyczułam sytucję i zaczęłam ją podpytywać i widzę, że lekarka jej jakaś nie bardzo, ale i ona jakaś niezorientowana. Nie chciałam jej straszyć, ale powiedziałam jej, czym grozi toxo w ciąży…ona robiła coraz większe oczy i wydawała się być nieco przerażona. Wiem, że pierwsza ciąża to owoc ich upojnego odpoczynku w podróży poślubnej, więc rzeczywiście można powiedzieć, że nie jakoś super planowana. Ale chyba i wtedy lekarz nie bardzo się przejmował, a może ona po prostu nie wie, na co była badana…
W każdym razie palnęłam jej wykład (to dzięki Wam Dziewczyny staję się coraz bardziej wyedukowana), na przykład okazało się, że on nie miała badania na to, czy miała różyczkę, po prostu jej mama mówi, że miała.
Powiedziałam jej na koniec, że nie chciałam jej przestraszyć, że po prostu to, że pierwsza ciąża wyszła ok i bez problemów nie jest dożywotnią gwarancją i żeby po prostu się przebadała (tym bardziej, że na razie walczy z pewną przypadłością i myślę, że to ją wyklucza ze starań na jakieś dwa miesiące).
Wiecie co? Z tego wszystkiego zapomniałam się jej spytać, czy zaczęła łykać kwas foliowy, bo dla mnie to taka oczywistość, a kto wie, czy dla niej też, chyba będę musiała z nią jeszcze o tym porozmawiać…
O rety, i czy to my jesteśmy przesadnie wyedukowane, czy ci lekarze prowadzący tak sobie leckeważą. Bo w sumie, to nie my musimy wiedzieć o wszystkich tych badaniach i lekach itd… Myślę, że akurat w tym przypadku dobrze,że jesteśmy takie odpowiedzialne, choć czasem to już nas dobija…
O, to się wygadałam…
Pozdrawiam i życzę super weekendu, tym, które się starają miłego i owocnego przytulania, czekającym na wynik super dwóch krech, pozostałym nieco przyblokowanym, jak ja po prostu weekendu spędzonego w miły sposób!
Buziaczki!
Marysia zwana riibą
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Weekendowe refleksje…(długie dość)
Re: Zakonczcie to!!!!!!!!!
Masz racje ale czasem niestety nie daje sie rady wyslowic tak by kogos nie obrazic. Mowa gestykulacji w takich sprawach jest bardzo wazna. Co do Katarzynki to mam nadzieje, ze piszac swoje slowa wlasnie nie chciala sie tak wyrazic jak jej to wyszlo na forum. Mam naprawde cicho nadzieje
Konczymy…
Faktycznie lepiej zakonczyc temat zanim wszyscy wszystkich poobrazaja
Pozdrowienia
smoki i Dawidek
(9 miesięcy i 1/4!)
Znasz odpowiedź na pytanie: Weekendowe refleksje…(długie dość)