musze się pochwalic…. zmieniam prace:)
rzucam w cholere “zare” i ide do nowopowstającego w katowicach sklepu z artykułami dziecięcymi(wózki,foteliki,akcesoria itp).
z daleka od wielkiego centrum handlowego którego przez te 2,5 roku mam juz pełna d**e,do kameralnej firmy w ktorej nie ma wyścigu szczurów i mobbingu….od wczoraj odkąd dowiedziałam się ze zostałam przyjeta czuje sie tak lekko jak chyba nigdy w zyciu….mam takie pokłady energii ze mogłabym góry przenosic:)
jeszcze jedna trudna sprawa przede mna -złozenie wypowiedzenia i powiedzenie kilku słów menagerce(to przez nią stamtąd ide,nie jestem pierwsza osobą która się przez nią zwolniła).
zaczynam od poniedziałku-całe szczęscie ze 2 tyg urlopu wypada mi akurat teraz wiec nie będe musiała ich juz oglądac.w nowej firmie poszli mi na ręke bo jade na tydzien na urlop-i zaczynam pełna parą od 21 wrzesnia wolna od zary i wypoczęta po wczasach w grecji:):)
jestem bardzo pozytywnie nastwiona i musiałam to napisac:):)
trzymajcie kciuki:):)
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: wiatr zmian…….:):)
dzięki:)
nowy sklep otwiera się w katowicach na bocheńskiego.takie centrum “dzieciowe”.juz 2 dni pracy za mną,na razie cięzko bo ciągle rozpakowyjemy dostawy bo towar zjeżdza z róznych miejsc.uczymy sie obslugi wózków fotelików i poznajemy asortyment drobny….
kurcze jakie zarabiste wózki mam okazje składac,rozkładac…takie które do tej pory widziałam tylko w reklamach…..i kazda firma ma inne patenty i tego tez się trzeba nauczyc…
będę poracowała na cały etat od 10 do 18.
mam juz dosyc centrów handlowych,ciesze się ze to wolnostojący sklep:)
do listopada masz jeszcze cale 3 miesiące wiec jakos to sobie uporządkujesz,chociaz wierze ze moze nie byc łatwo….
pozdrawiam
na zakończenie wątku napisze ze przetrwałam pierwszy tydzien pracy w nowym miejscu. Nie było łatwo.10 godz dziennie,poznawanie towaru,szukanie kazdego smoczka,każdej butelki,naklejanie cen. Najgorsza chyba nauka wózków…modele,akcesoria,co do czego,jak składac i rozkładac,gdzie gondolka a gdzie nie.gdzie pasuje fotelik i jaki,kolorystyka tapicerek…. Narobiłysmy sie nieźle. Ale atmosfera świetna,szefostwo miłe i zyczliwe.mam nadzieje ze bedzie nam się dobrze pracowało. Ani przez sekunde nie załuje ze zmieniłam prace.czasami czuje sie jak dzikus zastanawiając się czy mogę stanac i pogadac z koleżanka -tutaj nie stanowi to problemu -w mojej starej pracy było to przestępstwo światowej rangi:)tak samo jak limitowane przerwy wyznaczane z góry przez menagera…tutaj ide sie napic kawy wtedy kiedy mam na to ochote nie pytając nikogo o pozwolenie:)
tymczasem jestesmy spakowani i ruszamy na wyczekany urlop!!!!! odezwe sie za jakis czas z fotkami z krety:):)
pozdrawiam:):)
o, czyli zara dużo się od mc donalda nie różni
ten sam styl postępowania z ludźmi, niestety…
oni to chyba w regulaminie maja 😉 ja pracuje w zarze w Irlandii (tzn. nie pracuje bo robie wszystko, zeby zostac z dzieckiem w domu jak dlugo sie da) i jest tak samo; glodna i spragniona mozesz byc wtedy jak Ci manager pozwoli :D, pamietam jak ich wkurzalo moje czeste latanie do toalety jak bylam w ciazy
nie wspomne juz o roznicy w traktowaniu Iroli i obcokrajowcow;
a pamietam jak chcialam pracowac w tym przybytku…
szkoda gadac….sama sie sobie dziwie ze wytrzymałam tam az 2,5 roku…. teraz widze róznice mając “normalną “pracę….
rok temu będąc w irlandii odwiedziłam zare w dublinie….. i stwierdziłam “ten sam szit co u nas”:)
ja byłam w zarze w paryźu i takiego shitu to nie widzialas;)
gorzej jak w lumpexie – wszystko na ziemi się walało i normalnie sie po ciuchach łaziło…
taka marka;)
tylko u nas klientela owego sklepu uwaza się za pępki świata ze ubiera się w zarze… Na calym świecie to sklep dla klasy średniej raczej nie ekskluzywny:)
no to w Dublinie masz to samo, kotly z ciuchami, na podlodze pelno lachow, kiedy sa sale to juz masakra
Znasz odpowiedź na pytanie: wiatr zmian…….:):)