… są takie chwile, że człowiek zastyga na te parę sekund….
nic dookoła nie jest ważne….
wzrok mętnieje, zahaczył się w jednym punkcie i tak trwa…
myśli sobie łagodnie biegną, albo nawet i one zastygają…
człowiek wtedy odpływa w nieznanym kierunku….
…. skąd to się bierze? Bo samemu tak się nie da… to samo musi przyjść.
Organizm sam sobie wyznacza przerwy, odłącza kabelki, żeby nie przebiegały impulsy?
A może inne światy do nas pukają?
Czy też może inne życia…?
Ps. U dzieci ten stan jest fascynujący! 🙂
Człowiek kryje w sobie niesamowite głębie 🙂
27 odpowiedzi na pytanie: …*… zamyślenia…*…
Dla mnie to książkowy opis ze “Schizofrenii” A. Kępińskiego;)
ps. dzieci tak miewają…. Natomiast dorości- no, to już należy się bac!
myslisz?
ja tak miewam – często
mówię wtedy że się “zawiesiłam”
i nie uważam (z moich obserwacji) bym była w tym odosobniona
U moich dzieci takie stany mnie niepokoiły… mamy wśród znajomych dziecko z padaczką (typowych ataków nie było początkowo… tylko takie “zawieszanie się”) i jestem trochę przewrażliwiona na tym punkcie.
Znam to doskonale 🙂 Najgorzej jak łapie mnie podczas jazdy samochodem!!!!!
Za duzo myśle i mam na głowie!
Mnie sie to tez zdaza i nawet to lubie, bo wtedy czuje taki blogi stan odprezenia. Moje dzieci tez tak czasem maja np. jak ogladaja bajke. Musze wtedy podejsc i dotknac ktoregos, zeby sie “odwiesily”.
I ogolnie czasem widze jak moja babcia czy mama sie zawiesza. Natomiast nie zauwazylam tego u osoby wlasnie ze schizofrenia.
A ja już zapomniałam, jak to jest… życie tak u mnie pędzi, że rzadko mam czas na odpłynięcie… a może już nie potrafię?
Taaak, szczególnie, gdy oglądają bajkę 😉
u mnie też życie pędzi, ale czasami łapią mnie takie odpłynięcia…
Np. rankiem, jak czekam przy oknie na kawe z ekspresu… albo jak jestem pasażerem w samochodzie (fakt, że za kierownicą też czasami odpływam )
Jesień odpływaniu sprzyja 🙂
Schizofrenii nie mam, ani nikt w rodzinie.
To, co opisałam, to takie zatrzymanie się… takie wyciszenie, taki pstryk.
Dla mnie nie jest to stan chorobowy, bardzo lubię te chwile i wcale się ich nie boję 😉
To taka chwila medytacji:).
Kiedyś medytowałam… teraz zbyt wiele rzeczy mnie rozprasza, nie wiem, czy jeszcze potrafiłabym wyciszyć swoje myśli… czas się wziąć za siebie…
Zawieszenie się….ja obserwowałam coś takiego u kilku osób i żadna nie była zdrowa;) jak się okazało prędzej czy później. No ale może mówimy o czymś innym…komanczera- takie zamyśenia też mi się zdarzają i właśnie jak za kierownicą, to masakra
Niedopuszczalne, bo się może źle skończyc. Piszę z autopsji!
A stan nicniemyślenia- potrzebny czasem i czasem odprężąjący. Choc nie zdarza mi się chyba. A by się przydał;)
Medytacja a reset malujący się na twarzy- to dwie różne bajki!;)
Też nie uważam takich zatrzymań u siebie za objawy schizofreniczne, a że ostatnio rzadko mi się zdrzają to tęskno mi za nimi 😉
[złapała mnie pomroczność jasna i przeczytałam: “reset MATUJĄCY się na twarzy”] 😉
Ahimsa ma rację, bo taki reset łapie Cię zwykle jak patrzysz w dal… nie odbierasz wielu bodźców… dopiero dotknięcie, albo gwałtowniejszy ruch wybiją Cię z tego stanu.
Serio? Ja się nie boję. Czasami trzeba sobie coś przemyśleć. Nie da się z tysiącem bodźców dobiegających z każdej strony.
Zamyślenie a zawieszenie się to jednak coś innego. Dla mnie przynajmniej;)
No jasne, że tak. Może powinnam słowo medytacja napisać w cudzysłowie. Miałam bardziej na myśli, że i jedno i drugie przynosi odprężenie.
Medytcja na pewno:) ech…zazdroszcze ludziom, którzy wiczą jogę, potrafią medytowac-mnie się nigdy skupic na 5min. nie udało;)
Podczas medytacji też nie odbierasz wielu bodźców… A jak napisałam wyżej wiem, że to dwa różne stany.
JAK się nauczyc medytowac????? wyciszyc się? no jaaaaK? buuu…..serio, nie potrafię.
Znasz odpowiedź na pytanie: …*… zamyślenia…*…