Czy akceptujecie siebie?

Może dziwne to pytanie Wam się wyda, ale – jak w temacie – akceptujecie siebie?

Ostatnio usłyszałam od psychologa, że ludzie zbyt łatwo akceptują siebie. Zastanawia mnie to, bo ja zawsze mam do siebie jakieś “ale”. Czy ja jakaś dziwna jestem?

Jak jest z Waszą samooceną?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Czy akceptujecie siebie?

  1. fizycznie – absolutnie nie
    jestem mocno zakompleksiona
    duchowo – mam wiele cech, które uważam za cenne, ale też jak każdy człowiek mam wady, których na szczęście jestem świadoma i które mi w życiu przeszkadzają; generalnie tu siebie akceptuję (bo nie mam wyjścia), a nad wadami pracuję;

    • Zamieszczone przez SuperBasiek
      mi wiele lat zajęło zaakceptowanie siebie, chodzi tu głównie o mój wygląd…. i wygląda to tak, że kiedy ważyłam 62kg uważałam się za grubasa, a teraz ważę 75kg i jestem laska 😀 dorosłam do myśli, że szpilki też są dla mnie, a zawsze miałam przed nimi jakiś opór 🙂
      … jeśli chodzi o moją psychikę, to uważam że co mnie nie zabiło to mnie wzmocniło 🙂 przeszłam w życiu tyle upokorzeń głównie ze strony matki, że na dzień dzisiejszy naprawdę trudno znaleźć u mnie czuły punkt i mnie wyprowadzić z równowagi ( potrafią to tylko moje dziecki, ale to małe cwaniaki)…. uważam, że jestem silna psychicznie i mam o sobie mocne “wysokie” zdanie…. nawet kiedyś od jednej osoby, kiedy to “nasze przyjaźnienie się skończyło”, usłyszałam, że mam za wysoką samoocenę i że nikt ze mną nie wytrzyma na dłuższą metę… hmmm nie sądzę, staż małżeński 10 lat bez kłótni czy awantur, staż przyjacielski: Alicja 31lat, Andżela 3lata, i wieleee wieleee ciekawych osób, z którymi wciąż utrzymuję kontakt :D….. itd

      … w dwóch słowach mogę rzec: LUBIĘ SIEBIE!!!

      Pozdrówki 🙂

      Własnie to z waga mialam w mlodosci najwieksze kłopoty (czyt. kompleksy) i podobnie jak Ty, jak wazylam mniej (45kg!przy 1,7m)uwazałam sie za grubasa, teraz waze 15 kg wiecej i uwazam ze jest ok:) Psychika to skomplikowany twor…

      • A różnie;) raz mniej raz bardziej… Ale generalnie pomagają mi w tym bardzo ludzie w koło mnie.
        Mam taką mocną ekipę- która po prostu akceptuje mnie w 100%:)
        I to dużo załatwia.

        • Zamieszczone przez Asik.
          Lubię siebie
          i akceptuję siebie
          Jak każdy jakieś wady mam chyba 😉
          ale jako całokształt – jest mi ze sobą dobrze 🙂

          mam podobnie 🙂

          Zamieszczone przez ewkam
          fizycznie – absolutnie nie
          jestem mocno zakompleksionaduchowo – mam wiele cech, które uważam za cenne, ale też jak każdy człowiek mam wady, których na szczęście jestem świadoma i które mi w życiu przeszkadzają; generalnie tu siebie akceptuję (bo nie mam wyjścia), a nad wadami pracuję;

          o kurcze nie pomyslała bym ze tak jest
          powaznie Ewa?

          • Zamieszczone przez Jaga
            Ostatnio usłyszałam od psychologa, że ludzie zbyt łatwo akceptują siebie.

            Może miała na myśli, że zbyt łatwo się rozgrzeszają?

            Lubię siebie bo jest kogo lubić 😀
            Mam całe stado zalet, mam jakieś tam wady, niektóre wciąz i niestrudzenie staram się dezaktywowac, niektóre lubię, więc raczej zostaną bo nie mam motywacji, żeby je tępić.
            Nie jestem idealna, ale nie szkodzi. Nie lubię gonić króliczka dla samego wyścigu i nie zamierzam.
            Nie szukam winnych, kiedy coś mi nie wyjdzie, umiem przyznać się do błędu.
            Komentarze dotyczące mojego wizerunku czy intelektu nie dotykają mnie nic a nic.
            Więc wygląda na to, że siebie akceptuję 😉

            • Zamieszczone przez Natinka

              o kurcze nie pomyslała bym ze tak jest
              powaznie Ewa?

              serio serio

              • ja sie akceptuję. oczywiście ze swadomością swoich wad. wiem jakie sa, mysle ze nie wymyslone :). ale wiem jak je ukryć. Zresztą nie mają znaczenia…

                no dodam ze ptrząc dzisiaj w lustro absolutnie siebie nie akceptuję… ale jak juz bede zrowa, umyje włosy i sie umaluje to bede laska 🙂

                • Zamieszczone przez ewkam
                  serio serio

                  to mnie zaskoczyłaś…

                  • Zamieszczone przez SuperBasiek
                    mi wiele lat zajęło zaakceptowanie siebie, chodzi tu głównie o mój wygląd…. i wygląda to tak, że kiedy ważyłam 62kg uważałam się za grubasa, a teraz ważę 75kg i jestem laska 😀 dorosłam do myśli, że szpilki też są dla mnie, a zawsze miałam przed nimi jakiś opór 🙂
                    … jeśli chodzi o moją psychikę, to uważam że co mnie nie zabiło to mnie wzmocniło 🙂 przeszłam w życiu tyle upokorzeń głównie ze strony matki, że na dzień dzisiejszy naprawdę trudno znaleźć u mnie czuły punkt i mnie wyprowadzić z równowagi ( potrafią to tylko moje dziecki, ale to małe cwaniaki)…. uważam, że jestem silna psychicznie i mam o sobie mocne “wysokie” zdanie…. nawet kiedyś od jednej osoby, kiedy to “nasze przyjaźnienie się skończyło”, usłyszałam, że mam za wysoką samoocenę i że nikt ze mną nie wytrzyma na dłuższą metę… hmmm nie sądzę, staż małżeński 10 lat bez kłótni czy awantur, staż przyjacielski: Alicja 31lat, Andżela 3lata, i wieleee wieleee ciekawych osób, z którymi wciąż utrzymuję kontakt :D….. itd

                    … w dwóch słowach mogę rzec: LUBIĘ SIEBIE!!!

                    Pozdrówki 🙂

                    uwielbiam takie posty – uwielbiam ludzi którzy maja takie podejście ;)- Kocham Cie

                    • Super Basiek 😀

                      • nie jetsem piękna, nie jestem mądra, ani specjalnie błyskotliwa, ale jest ok
                        lubię się dużo bardziej niż kiedyś

                        • Zamieszczone przez PKS
                          NIE akceptuje sibie fizycznie,przez to nie jestem idealna psychicznie i nakręca mi sie koleczko.wiem, ze jedyne comoge zrobic to pogodzic sie z tym jak jest.moze na starosc tak bedzie.

                          Mam podobnie.
                          Czasem wręcz fizycznie czuję jak bardzo siebie nie lubię 🙁

                          • moj mąż twierdzi, że moja akceptacja samej siebie graniczy z samouwielbieniem.
                            ja uważam, ze potrafie sobie dac rade ze wszystkim, co nie jest równe z akceptacją.

                            • nie wiem jak to działa… jakiś czas temu bałam się własnego cienia…
                              i generalnie uważałam się za beee
                              miało na to wpływ niezbyt fajne dzieciństwo itp..

                              teraz czuję się supr, uważam że wyglądam fajnie (narzekam że chcę zgubić parę kg ale generalnie dobrze się czuję w swojej skórze)
                              jestem taka że innym chcę pomagać ile tylko jestem w stanie nawet jeśli sama mam na tym lekko stracić..
                              lubię być potrzebna i ogólnie jestem fajna…
                              Niektórym przeszkadza to że jestem samowystarczalna i pewna siebie ale ja jestem z tego dumna 😀

                              • Zamieszczone przez JaEwa
                                Mam podobnie.
                                Czasem wręcz fizycznie czuję jak bardzo siebie nie lubię 🙁

                                Bardzo to przykre.

                                Tak siedzę i myślę, skąd biorą się kłopoty z samoakceptacją, lub odwrotnie – niemal narcyzm. Analizuję moje znajomości ze szkoły (jak to dawno!) i dochodzę do wniosku, że problemu można szukać w domu rodzinnym.

                                Przypomniała mi się koleżanka, która wpadła w histerię, bo dostała 4 z klasówki i bała się rodzicom pokazać… Zawsze miała być najlepsza i dziś – jak mówi mój małż – myśli, że wszystkie rozumy pozjadała. A ja zawsze chciałam być podobna do niej, a byłam raczej przeciętna i co? Do dziś chcę być lepsza, nie wychodzi i się na siebie wściekam.

                                Macie receptę na to, jak wychować zadowolonego z siebie, a jednocześnie nie osiadającego na laurach człowieka?

                                Ktoś tu napisał, że niska samoocena ma związek z matką… Jak tego uniknąć?

                                Zamieszczone przez Koli
                                nie wiem jak to działa… jakiś czas temu bałam się własnego cienia…
                                i generalnie uważałam się za beee
                                miało na to wpływ niezbyt fajne dzieciństwo itp..

                                No i znów to dzieciństwo… dlaczego mamy przez nie kompleksy? Dlaczego nie lubimy siebie? Co zrobić, aby z naszymi dziećmi było inaczej?

                                Zamieszczone przez SuperBasiek
                                mi wiele lat zajęło zaakceptowanie siebie, chodzi tu głównie o mój wygląd…. i wygląda to tak, że kiedy ważyłam 62kg uważałam się za grubasa, a teraz ważę 75kg i jestem laska 😀 dorosłam do myśli, że szpilki też są dla mnie, a zawsze miałam przed nimi jakiś opór 🙂
                                … jeśli chodzi o moją psychikę, to uważam że co mnie nie zabiło to mnie wzmocniło 🙂 przeszłam w życiu tyle upokorzeń głównie ze strony matki, że na dzień dzisiejszy naprawdę trudno znaleźć u mnie czuły punkt i mnie wyprowadzić z równowagi ( potrafią to tylko moje dziecki, ale to małe cwaniaki)…. uważam, że jestem silna psychicznie i mam o sobie mocne “wysokie” zdanie…. nawet kiedyś od jednej osoby, kiedy to “nasze przyjaźnienie się skończyło”, usłyszałam, że mam za wysoką samoocenę i że nikt ze mną nie wytrzyma na dłuższą metę… hmmm nie sądzę, staż małżeński 10 lat bez kłótni czy awantur, staż przyjacielski: Alicja 31lat, Andżela 3lata, i wieleee wieleee ciekawych osób, z którymi wciąż utrzymuję kontakt :D….. itd

                                … w dwóch słowach mogę rzec: LUBIĘ SIEBIE!!!

                                Pozdrówki 🙂

                                O! To Ty pisałaś o mamie!

                                Jak do takiego etapu dojść, by z “nielubienia” dojść do “lubienia”?

                                A ja dziś nie lubię siebie za to, że znów nie mogłam sobie odmówić słodkości, znów nie mogłam wziąć się za ćwiczenia i nie wiem, kiedy zrzucę naddatki z pupy czy brzucha 🙁 “Miętka” jestem – o jak ja tego nie lubię!

                                • Zamieszczone przez Jaga
                                  Bardzo to przykre.

                                  Tak siedzę i myślę, skąd biorą się kłopoty z samoakceptacją, lub odwrotnie – niemal narcyzm. Analizuję moje znajomości ze szkoły (jak to dawno!) i dochodzę do wniosku, że problemu można szukać w domu rodzinnym.

                                  Przypomniała mi się koleżanka, która wpadła w histerię, bo dostała 4 z klasówki i bała się rodzicom pokazać… Zawsze miała być najlepsza i dziś – jak mówi mój małż – myśli, że wszystkie rozumy pozjadała. A ja zawsze chciałam być podobna do niej, a byłam raczej przeciętna i co? Do dziś chcę być lepsza, nie wychodzi i się na siebie wściekam.

                                  Macie receptę na to, jak wychować zadowolonego z siebie, a jednocześnie nie osiadającego na laurach człowieka?

                                  Ktoś tu napisał, że niska samoocena ma związek z matką… Jak tego uniknąć?

                                  No i znów to dzieciństwo… dlaczego mamy przez nie kompleksy? Dlaczego nie lubimy siebie? Co zrobić, aby z naszymi dziećmi było inaczej?

                                  Jak do takiego etapu dojść?

                                  Ja staram się nie popełnić tych błędów co moi rodzice..
                                  ciągle słyszałam że mi się i tak nie uda, że są inni zdolniejsi albo lepsi ode mnie..

                                  moje dzieci chwalę za każde nawet najdrobniejsze osiągnięcie, jak się coś nie powiedzie to mówię że tak czasem bywa i trzeba iść dalej,

                                  ale też moje dzieci zawsze ponoszą konsekwencję swoich działań.. (teściowa czy mąż mówią że jestem za twarda) ale obydwoje lubią się chwalić jak cudnym i ułożonym dzieckiem jest moja córeńka…

                                  jak coś zrobią – muszą przeprosić i zrozumieć problem…
                                  jak córa mówi że coś chce to musi to skończyć…sama podejmuje decyzję na miarę wieku..
                                  teraz to np czy chce rysować czy układać klocki, albo czy chce jeść kanapki czy coś tam innego…

                                  nie wiem czy mi się uda.. ale jak na razie wydaje mi się że jest pewną siebie rezolutną dziewczynką.

                                  • Ja kupiłam sobie książkę “Rodzeństwo bez rywalizacji” Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością, planuję też kupić pierwszą część.
                                    Staram się być bardzo świadomą swojego wpływu na własne dzieci matką, szanować moje dzieci, z tej książki uzyskałam wiele cennych rad, wdrażamy je z mężem w codziennym życiu, staramy się nie powtarzać błędów naszych rodziców itp. Wychowanie to bardzo skomplikowany, długotrwały proces… Niestety mimo całej tej wiedzy ciągle zdarza nam się “dać ciała”, ale idealnych rodziców nie ma:).

                                    • Zamieszczone przez Avocado
                                      Ja kupiłam sobie książkę “Rodzeństwo bez rywalizacji” Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością, planuję też kupić pierwszą część.

                                      A ta pierwsza część, jaki ma tytuł?

                                      • Zamieszczone przez Jaga
                                        A ta pierwsza część, jaki ma tytuł?

                                        v

                                        • Zamieszczone przez Koli

                                          Niektórym przeszkadza to że jestem samowystarczalna i pewna siebie ale ja jestem z tego dumna 😀

                                          dlaczego przeszkadza?
                                          Zdziwiłaś mnie tym, że komuś może u innych to przeszkadzać, bo wydaje mi się, że samowystarczalność to cecha ogólnie pożądana społecznie – nikt przecież nie lubi ludzi, którzy wiecznie wymagają cudzej pomocy lub na tej pomocy żerują.
                                          I dla mnie, i dla mojego męża nasza samowystarczalność to priorytet – zarówno wspólna (jako rodziny), jak i każdego z nas z osobna.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Czy akceptujecie siebie?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general