depresja

zastanawiam się

czy z tego można wyjść tak “raz na zawsze”?

nie pytam o siebie, bo wiem, że ja sama sobie winna jestem. jeśli już zaczynam leczenie, to przerywam od razu, kiedy jest lepiej, zamiast doprowadzić sprawę do końca.. człowiek uczy się na błędach, może i ja się nauczę..

ale interesuje mnie, czy można się z tego całkiem wyplątać, zupełnie wyleczyć? czy może jest inaczej – że jak ktoś już ma tendencje depresyjne, to zawsze musi liczyć się z tym, że TO może wrócić, nawet po pełnym leczeniu i dobrych jego efektach?

Strona 28 odpowiedzi na pytanie: depresja

  1. Zamieszczone przez Aneta.
    zrobiłam bardzo podobnie

    pierwsze leki jakieś 6 lat temu, wzięłam kilka a potem posłuchałam rad, żebym się nie wygłupiała i nie brała tego świństwa, że trzeba się wziąć w garść

    potem kolejne leki wywaliłam 2 lata temu po miesiącu brania – bo już było dobrze, więc “dam radę”

    teraz mam nadzieję doprowadzę sprawę do końca

    No i bez sensu słuchanie takich nic nie wartych tekstów
    Jak ktoś ma anginę też bierze badziewne antybiotyki?
    Jak mus to mus i innym nic do tego a ja decydując się na leczenie nie powinnam mieć wyrzutów i zawahań w stylu – chciała bym się tak czuć bez leków – po co? Leki jak leki, nie sa one nie wiadomo jakie straszne jak się próbuje z nich robić – jasne, ze najlepiej żyć full natural, na cebulce, czosnku, imbirze, miodku – ale litości leki wymyślono po to by w razie potrzeby nam pomagały a nie jak choćby tutaj podkręcono tak sytuację, że czytajac ten wątek można odnieść wrażenie, że każdego dopadną skutki uboczne i pojawia się blady strach przed tabletką

    • Zamieszczone przez ania_st
      No i bez sensu słuchanie takich nic nie wartych tekstów
      Jak ktoś ma anginę też bierze badziewne antybiotyki?
      Jak mus to mus i innym nic do tego a ja decydując się na leczenie nie powinnam mieć wyrzutów i zawahań w stylu – chciała bym się tak czuć bez leków – po co? Leki jak leki, nie sa one nie wiadomo jakie straszne jak się próbuje z nich robić – jasne, ze najlepiej żyć full natural, na cebulce, czosnku, imbirze, miodku – ale litości leki wymyślono po to by w razie potrzeby nam pomagały a nie jak choćby tutaj podkręcono tak sytuację, że czytajac ten wątek można odnieść wrażenie, że każdego dopadną skutki uboczne i pojawia się blady strach przed tabletką

      Czuję się trochę wywołana:) bo histeryzowałam po przeczytaniu tych ulotek. Wszem i wobec ogłaszam, że póki co, nic niepokojącego nie zauważyłam, nawet głowa mnie nie bolała ani żołądek się nie buntował. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że nie biorę leków, antybiotyk to chyba z 15 lat temu ostatni raz. Mam fart, że nie chorowałam, a jak mnie coś brało, to siłą umysłu jakoś szło:)) A jak dzieciakom trzeba było dać jakiś nowy lek, to potrafiłam całą noc czatować w oczekiwaniu skutków ubocznych…

      • Melduję się ja, bo dawno mnie nie było.
        Powoli, ale do przodu.
        Dziś co prawda mam jakiegoś doła, generalnie czuję wyraźnie spadek formy, zaczynam się durnie nakręcać, latam po necie szukając informacji i znów się nakręcam. Wrócił ten cholerny skurczony żołądek, nerwowe chrząkanie i kaszel, odruchy wymiotne – spiralka normalnie.
        Czy Wy też zauważyłyście, że leki wpłynęły na Waszą pamięć? Mnie zaczyna to irytować. Zanim zaczęłam łykać tabsy pamięć miałam super, nie potrzebowałam niczego zapisywać, mały komp normalnie, a teraz tak nie mogę – coraz częściej łapię się na tym, że o czymś zapomniałam, pamiętam teraz, a za 10 minut wylatuje mi to z głowy, wkurza mnie to maksymalnie. Czy to normalne?
        No i czy tabsy wpłynęły na Wasze cykle?
        U mnie masakra – piersi mam jak balony, bolą gigantycznie, normalnie mam wrażenie, że zaraz pękną – jak przy PMS sprzed ciąży. Czytałam w ulotce jednego swojego leku, że może powodować pojawienie się pokarmu w piersiach, nie powinno się go stosować w przypadku, gdy wcześniej z piersiami były jakieś komplikacje (mam tendencję do tworzenia się torbieli) i oczywiście złapałam schizy czy przypadkiem mi się jakiś raczek w piersiach nie zadomowił?
        Cieszę się, że tu jesteśmy, że mogę poczytać o tym jak leki na Was działają i trzymam niezmiennie kciukasy za nas Wszystkie. Musi być w końcu pięknie.

        • Zamieszczone przez ania_st
          że czytajac ten wątek można odnieść wrażenie, że każdego dopadną skutki uboczne i pojawia się blady strach przed tabletką

          Zamieszczone przez ania_st

          Ja tylko podkreślam, ze depresję jak i inne choroby leczyć trzeba, a lekiem nie zawsze musi być pigułka

          • Zamieszczone przez gacka
            Melduję się ja, bo dawno mnie nie było.
            Powoli, ale do przodu.
            Dziś co prawda mam jakiegoś doła, generalnie czuję wyraźnie spadek formy, zaczynam się durnie nakręcać, latam po necie szukając informacji i znów się nakręcam. Wrócił ten cholerny skurczony żołądek, nerwowe chrząkanie i kaszel, odruchy wymiotne – spiralka normalnie.
            Czy Wy też zauważyłyście, że leki wpłynęły na Waszą pamięć? Mnie zaczyna to irytować. Zanim zaczęłam łykać tabsy pamięć miałam super, nie potrzebowałam niczego zapisywać, mały komp normalnie, a teraz tak nie mogę – coraz częściej łapię się na tym, że o czymś zapomniałam, pamiętam teraz, a za 10 minut wylatuje mi to z głowy, wkurza mnie to maksymalnie. Czy to normalne?
            No i czy tabsy wpłynęły na Wasze cykle?
            U mnie masakra – piersi mam jak balony, bolą gigantycznie, normalnie mam wrażenie, że zaraz pękną – jak przy PMS sprzed ciąży. Czytałam w ulotce jednego swojego leku, że może powodować pojawienie się pokarmu w piersiach, nie powinno się go stosować w przypadku, gdy wcześniej z piersiami były jakieś komplikacje (mam tendencję do tworzenia się torbieli) i oczywiście złapałam schizy czy przypadkiem mi się jakiś raczek w piersiach nie zadomowił?
            Cieszę się, że tu jesteśmy, że mogę poczytać o tym jak leki na Was działają i trzymam niezmiennie kciukasy za nas Wszystkie. Musi być w końcu pięknie.

            Ja mialam straszne problemy z koncentracja jeszcze przed rozpoczeciem leczenia, Jeszcze mam, ale u mnie za wczesnie na jakas poprawe, bo jestem na lekach dopiero tydzien.Jedno wiem, bardzo to jest meczace i stresujace. Czasami pytam sie o jedno i to samo po piec razy. Az mi wstyd :(,bo wiem, ze juz sie pytalam a dalej nie pamietam.

            • Zamieszczone przez irena
              Ja mialam straszne problemy z koncentracja jeszcze przed rozpoczeciem leczenia, Jeszcze mam, ale u mnie za wczesnie na jakas poprawe, bo jestem na lekach dopiero tydzien.Jedno wiem, bardzo to jest meczace i stresujace. Czasami pytam sie o jedno i to samo po piec razy. Az mi wstyd :(,bo wiem, ze juz sie pytalam a dalej nie pamietam.

              U mnie właśnie ta koncentracja zmalała w trakcie leczenia. Przed sięgnięciem po leki działałam jak dobrze skonstruowany kalendarz, organizer. Teraz mam dziury w głowie i to mnie przeraża i zastanawia czy to na pewno tak być powinno, czy to taka faza przejściowa i wrócę do tej swojej koncentracji sprzed terapii? Nie lubię tego u siebie, bo to dla mnie nowe i często uciążliwe.

              • Zamieszczone przez szpilki

                Możesz rozwinąć myśl albo wyrażać się jaśniej? Bo nie kumam

                • Zamieszczone przez ania_st
                  Możesz rozwinąć myśl albo wyrażać się jaśniej? Bo nie kumam

                  Powiem tak- ja jestem juz pewna tego co robie i po co robie. Ale duzo dziewczyn tu zaczyna leczenie i po Twoich postach- gdybym to była ja sprzed 8 lat- bym wywaliła leki.

                  Rozumiesz?Ja doskonale kumam te obawy! tez to przechodzilam zanim sie przekonałam, ze tabsy to nie wujek samo zło.

                  Ty niby piszesz, że tak, trzeba sie leczyć ale jednocześnie cały czas podkopujesz ten pogląd postami typu- nie zawsze pigułkę trzeba, nie trzeba sie nakręcac itd.

                  To działa b. destrukcyjnie.

                  • Zamieszczone przez ahimsa
                    Powiem tak- ja jestem juz pewna tego co robie i po co robie. Ale duzo dziewczyn tu zaczyna leczenie i po Twoich postach- gdybym to była ja sprzed 8 lat- bym wywaliła leki.

                    Rozumiesz?Ja doskonale kumam te obawy! tez to przechodzilam zanim sie przekonałam, ze tabsy to nie wujek samo zło.

                    Ty niby piszesz, że tak, trzeba sie leczyć ale jednocześnie cały czas podkopujesz ten pogląd postami typu- nie zawsze pigułkę trzeba, nie trzeba sie nakręcac itd.

                    To działa b. destrukcyjnie.

                    A to ciekawe spostrzeżenie – bo w tym wątku wielokrotnie piszę by się nie nastawiać z góry na skutki uboczne leków – które jedynie być mogą a nie muszą – by nie zwlekać z wizytą u lekarza, by nie przerywać leczenia, by nie żyć z ciężarem że muszę połknąć tabletkę bo zwykle zaczyna się od leków słabych, w stosunkowo małych dawkach, leczenie prowadzi się pod opieką lekarza i on też między innymi czuwa by skutków ubocznych nie było

                    Dlaczego piszę o innych aspektach leczenia? – bo są one tutaj całkowicie odrzucane, bardzo krytykowane w sumie bez podstaw.
                    Nie od dzisiaj wiadomo, że placebo wyleczyło wiele, w tym poważnych dolegliwości – i to nie moja opinia a wyniki badań, tak jak nie od dziś wiadomo, w mózgu substancje mogą się pojawić nie tylko przy pomocy ich sztucznej suplementacji, napisany przez autora artykułu obiad jest jedynie przenośnią – nie sądzę by miał na myśli jednorazowe wyjście – bardziej rozumiem to jako znalezieniem coś dla siebie, coś co będzie dawało mi energii, impulsu – dla jednego będzie to kawa z ukochaną koleżanką co kilka dni, dla innego praca, dla mnie taką odskocznią i źródłem pozytywnych wibracji stał sie sport – regularne lekcje na które na początku szłam z niechęcią – dopiero na kortach czułam ich magie która gasła bardzo szybko po, teraz ich magia jest na tyle silna, ze nie mogę doczekać się kolejnego spotkania. Dlaczego na oddziałach gdzie leczy się ludzi dba się o to by był zachowany rytm? by człowiek wstał, umył się, ubrał, wyszedł na spacer? Na pewno nie po to by uprzykrzyć życie choremu
                    Tak jak z każdą inną chorobą lek wszystkiego nie załatwi – a czasami można odnieść wrażenie, że takie są oczekiwania chorych, ze to od tabletki mu się zachce, nagle pojawi się energia, człowiek obudzi się w skowronkach – to oszukiwanie samego siebie – są tabletki ale są też inne sposoby które można wykorzystać by podnieść skuteczność terapii, przyspieszyć proces zdrowienia – coś na zasadzie – jesteś nosicielem powiedzmy paciorkowca -dziadostwo atakuje co kilka miesięcy na tyle, ze sięga się po antybiotyk, ok pomoże ale na ile? Na kolejny miesiąc czy dwa? W takiej sytuacji wyjściem nie jest antybiotykoterapia co dwa miesiące – tu trzeba walczyć ale walczyć by podnieść odporność

                    • Głównymi skutkami ubocznymi leczenia farmakologicznego jest uzależnienie do tych leków i problemy z wycofywaniem się z nich. Mój kolega wybrał leczenie u psychiatry i rok wizyt przyniósł bardzo dobre efekty, niestety trochę to kosztowało bo chodził gdzieś prywatnie w Krakowie ale on jest zadowolony.

                      • to może ja napiszę, bo to chyba ja takie wrażenie sprawiam, że oczekuję cudów..

                        no nie oczekuję, ale zdecydowałam się na leki, żeby właśnie pomogły wyjść z takiego “letargu”, żeby dało się działać, żebym miała siłę zmusić się do działania.. ja wiem, małą mam umiejętność przelewania w postach co mam na myśli, nawet często w bezpośredniej rozmowie mam z tym problem, więc mogło być tak to odebrane że mam pretensje do leków, że nie wstaję w skowronkach.

                        bardzo trudne jest funkcjonowanie w rodzinie, kiedy spędza się z dziećmi 80% dnia sam na sam a nie jest się w stanie do nich nawet mówić.. i próby mobilizowania się nie dają efektu.. i jest to trudne nie tylko dla mnie.. kiedy ja jestem w rozsypce wszystko w domu się wali. robi się nerwowo, dzieci są w stresie, jest źle ogólnie.

                        • Aneta i bardzo dobrze, że walczysz! Kibicuję Tobie!
                          Fajnie by było (choć wiem, ze czasami niemożliwe) by udało się by sam na sam z dziećmi nie spędzać tego 80% a powiedzmy te 78% – te 2% czasem dla zdrowia bezcenne – i właśnie w tym upatruję pomocy/wsparcia męża, koleżanek – nie w tym by mnie głaskali, ze jestem chora, nie w tym by wykazali współczucie czy mobilizowali mnie – od tego, że chcę zmian, muszę wziac tabletkę, iść na terapią…(każda inna metoda) jestem ja – najbliżsi są po to by mi pomóc znaleźć choć ociupinke czasu dla siebie, czasu niezbędnego choćby na przemyślenie pewnych spraw – a sama dobrze wiem, ze w ferworze codziennego matkowania człowiek czasami swoich myśli nawet nie słyszy

                          • Zamieszczone przez ahimsa
                            Powiem tak- ja jestem juz pewna tego co robie i po co robie. Ale duzo dziewczyn tu zaczyna leczenie i po Twoich postach- gdybym to była ja sprzed 8 lat- bym wywaliła leki.

                            Rozumiesz?Ja doskonale kumam te obawy! tez to przechodzilam zanim sie przekonałam, ze tabsy to nie wujek samo zło.

                            Ty niby piszesz, że tak, trzeba sie leczyć ale jednocześnie cały czas podkopujesz ten pogląd postami typu- nie zawsze pigułkę trzeba, nie trzeba sie nakręcac itd.

                            To działa b. destrukcyjnie.

                            Pozwol, ze sie podpisze pod Toba Ahimsa :).
                            Zauwaz, ze dziewczyny przestaja sie tu odzywac 🙁 mi tez juz sie odechciewa..

                            • Zamieszczone przez ania_st
                              A to ciekawe spostrzeżenie – bo w tym wątku wielokrotnie piszę by się nie nastawiać z góry na skutki uboczne leków – które jedynie być mogą a nie muszą – by nie zwlekać z wizytą u lekarza, by nie przerywać leczenia, by nie żyć z ciężarem że muszę połknąć tabletkę bo zwykle zaczyna się od leków słabych, w stosunkowo małych dawkach, leczenie prowadzi się pod opieką lekarza i on też między innymi czuwa by skutków ubocznych nie było

                              Dlaczego piszę o innych aspektach leczenia? - bo są one tutaj całkowicie odrzucane, bardzo krytykowane w sumie bez podstaw.

                              GDZIE???? zacytuj, proszę….

                              Nie od dzisiaj wiadomo, że placebo wyleczyło wiele, w tym poważnych dolegliwości – i to nie moja opinia a wyniki badań, tak jak nie od dziś wiadomo, w mózgu substancje mogą się pojawić nie tylko przy pomocy ich sztucznej suplementacji, napisany przez autora artykułu obiad jest jedynie przenośnią – nie sądzę by miał na myśli jednorazowe wyjście – bardziej rozumiem to jako znalezieniem coś dla siebie, coś co będzie dawało mi energii, impulsu – dla jednego będzie to kawa z ukochaną koleżanką co kilka dni, dla innego praca, dla mnie taką odskocznią i źródłem pozytywnych wibracji stał sie sport – regularne lekcje na które na początku szłam z niechęcią – dopiero na kortach czułam ich magie która gasła bardzo szybko po, teraz ich magia jest na tyle silna, ze nie mogę doczekać się kolejnego spotkania. Dlaczego na oddziałach gdzie leczy się ludzi dba się o to by był zachowany rytm? by człowiek wstał, umył się, ubrał, wyszedł na spacer? Na pewno nie po to by uprzykrzyć życie choremu

                              Oczywista oczywistość
                              I o tym też tu piszemy!!!! ALE od CZEGOS trzeba zacząć!
                              fajnie, że TY mogłaś WYJSC na te korty…bo czasem jest tak, że NIE można ania. Ale nie byłaś widać bna takim etapie-dlatego Tobie wydaje się to takie proste

                              Tak jak z każdą inną chorobą lek wszystkiego nie załatwi – a czasami można odnieść wrażenie, że takie są oczekiwania chorych, ze to od tabletki mu się zachce, nagle pojawi się energia, człowiek obudzi się w skowronkach – to oszukiwanie samego siebie – są tabletki ale są też inne sposoby które można wykorzystać by podnieść skuteczność terapii, przyspieszyć proces zdrowienia – coś na zasadzie – jesteś nosicielem powiedzmy paciorkowca -dziadostwo atakuje co kilka miesięcy na tyle, ze sięga się po antybiotyk, ok pomoże ale na ile? Na kolejny miesiąc czy dwa? W takiej sytuacji wyjściem nie jest antybiotykoterapia co dwa miesiące – tu trzeba walczyć ale walczyć by podnieść odporność

                              Znów to samo!TO JASNE, że trzeba powalczyć samemu! zmusić sie do wyjśćia itd. Czy znasz stan kiedy NIE można się zmusić do niczego? o wyjściu zapomnij? No więc wtedy takie dobre rady można rozbić o kant d….

                              Dopiero leki dają to, że MOZNA wyjść. I wtedy należy to zrobić.

                              • Zamieszczone przez Aneta.
                                to może ja napiszę, bo to chyba ja takie wrażenie sprawiam, że oczekuję cudów..

                                no nie oczekuję, ale zdecydowałam się na leki, żeby właśnie pomogły wyjść z takiego “letargu”, żeby dało się działać, żebym miała siłę zmusić się do działania.. ja wiem, małą mam umiejętność przelewania w postach co mam na myśli, nawet często w bezpośredniej rozmowie mam z tym problem, więc mogło być tak to odebrane że mam pretensje do leków, że nie wstaję w skowronkach.

                                bardzo trudne jest funkcjonowanie w rodzinie, kiedy spędza się z dziećmi 80% dnia sam na sam a nie jest się w stanie do nich nawet mówić.. i próby mobilizowania się nie dają efektu.. i jest to trudne nie tylko dla mnie.. kiedy ja jestem w rozsypce wszystko w domu się wali. robi się nerwowo, dzieci są w stresie, jest źle ogólnie.

                                U mnie jest bardzo podobnie Aneta a mam tylko jedno dziecko…
                                Ciesze, sie bo jednak jestem spokojniejsza, mam wieksza cierpliwosc do malej I partnera a bywalo roznie..

                                • Zamieszczone przez ahimsa
                                  Znów to samo!TO JASNE, że trzeba powalczyć samemu! zmusić sie do wyjśćia itd. Czy znasz stan kiedy NIE można się zmusić do niczego? o wyjściu zapomnij? No więc wtedy takie dobre rady można rozbić o kant d….

                                  Dopiero leki dają to, że MOZNA wyjść. I wtedy należy to zrobić.

                                  Dokladnie!

                                  • Dlaczego piszę o innych aspektach leczenia? - bo są one tutaj całkowicie odrzucane, bardzo krytykowane w sumie bez podstaw.

                                    GDZIE???? zacytuj, proszę….

                                    Tu nie chodzi o kłótnie i zabawę w pingponga bo się z tego pyskówka zrobi
                                    Zobacz jak zareagowałaś na to, ze obiad nie pomoże? Tobie nie pomógł co nie znaczy, że inni chorzy nie powinni spróbować. Dlaczego odradzany jest artykuł o szerszym spojrzeniu na sprawę tylko dlatego, że uważa, że nie zawsze lek w postaci piguły jest potrzebny?
                                    To, że nie może być efektu placebo bo na wielu leki działają też nie jest argumentem – tak jest właśnie z efektem placebo – ono działa, jak by nie działało nie było by mowy o efekcie palcebo
                                    “To, że nie ma bata-rozchwinej równowagi chemicznej w mózgu nie da sie przywrócić ‘poztywnym mysleniem” – dlaczego się nie da? Skoro coś co nie wnika drogą pokarmową do naszego organizmu może tą równowagę zaburzyć to równie dobrze, może być “to coś” co może i ją przywrócić

                                    Oczywista oczywistość
                                    I o tym też tu piszemy!!!! ALE od CZEGOS trzeba zacząć!
                                    fajnie, że TY mogłaś WYJSC na te korty…bo czasem jest tak, że NIE można ania. Ale nie byłaś widać bna takim etapie

                                    -dlatego Tobie wydaje się to takie proste

                                    A skąd wiesz, że nie byłam?
                                    Byłam jeśli o ścisłość chodzi
                                    Byłam w takim stanie przez nerwicę która mnie powaliła jak się mi zdrowie dość mocno sypnęło i przyszło mi czekać na diagnostykę “bo musimy mieć na uwadze, że mogą to być procesy rozrostowe” i tak 5x w zeszłym roku czekałam sobie czy wzmocni się obraz po kontraście czy nie wzmocni -chyba niedźwiedzia ze stali by nie powaliło – nieźle mi po głowie dało biorąc pod uwagę, że w tym czasie diagnozowany był również mój teść, niestety Jego już nie ma z nami a chorować zaczął później ode mnie

                                    Zamieszczone przez ahimsa
                                    Znów to samo!TO JASNE, że trzeba powalczyć samemu! zmusić sie do wyjśćia itd. Czy znasz stan kiedy NIE można się zmusić do niczego? o wyjściu zapomnij? No więc wtedy takie dobre rady można rozbić o kant d….

                                    Dopiero leki dają to, że MOZNA wyjść. I wtedy należy to zrobić.

                                    Ala a dlaczego z góry zakładasz, że każdy przypadek depresji jest taki ciężki? Taki zaawansowany? Taki sam? Dlaczego zakładasz, że u każdego chorego efekty przyniesie tylko taka terapia jaka u Ciebie zadziałała?

                                    I jeszcze jedno – nie musisz do mnie krzyczeć boldami czy modowymi kolorami – widzę jak piszesz jak inne userki

                                    • Ania st nie gniewaj sie ale za duzo szumu wprowadzasz do watku. Wiem, ze masz dosc spora wiedze na temat roznych przypadlosci ( czytam forum juz od dosc dawna). Niestety depresji nie da sie porownac do chorych migdalkow, uszu czy alergii.
                                      Depresja nie pojawia sie nagle I bez powodu. To dlugotrwaly proces. Na ten stan sklada sie duzo czynnikow, ktore przez lata sie nawarstwiaja I w pewnym momencie czlowiek peka, przestaje sobie radzic ze swoimi emocjami, nerwami, wszystko traci sens, przychodzi brak wiary w siebie, zmeczenie wszystkim I niechec do obcowania z ludzmi. I wtedy zadne wyjscia na obiady, czy wypady ze znajomymi nie pomagaja. Fryzjer, kosmetyczka czy inne nie przynosza poprawy samopoczucia. I napewno nie da rady pomylic przesilenia wiosennego, czy chwilowego spadku formy z depresja. To sa zupelnie inne stany.
                                      Zauwaz tez, ze dziewczyny ktore sie na watku wypowiadaly same przyznaja, ze ciagnie sie to za nimi od lat I naprawde wielu z nich jak i mi bardzo ciezko o tym pisac.
                                      Naprawde chcialabym aby to bylo tak latwe jak to opisujesz..

                                      Dodam jeszcze, ze nie wydaje mi sie, ze ten watek powoduje samodiagnozowanie sie jednak pomaga podjac decyzje aby udac sie do specjalisty, ktory zdecyduje co mozna zrobic aby bylo lepiej. Zadna z nas nie idzie do apteki proszac o leki na depresje.

                                      • Zamieszczone przez Aneta.
                                        bardzo trudne jest funkcjonowanie w rodzinie, kiedy spędza się z dziećmi 80% dnia sam na sam a nie jest się w stanie do nich nawet mówić.. i próby mobilizowania się nie dają efektu.. i jest to trudne nie tylko dla mnie.. kiedy ja jestem w rozsypce wszystko w domu się wali. robi się nerwowo, dzieci są w stresie, jest źle ogólnie.

                                        Ja nie spedzam z dziecmi 80% dnia,wrecz moze tylko 30% ale reszta opisu pasuje do mnie jak ulal. Ja do nich nie mowie. Ja kaze, zadam,krzycze….Wiele razy zadawalam sobie pytanie czy ja nie moge zwracac sie do nich normalnie. Postanawialam sobie,sie poprawie,bo oni nie sa winni, ze przeciez to tylko dzieci.Wytrzymywalam jeden dzien,a nerwy sie we mnie pietrzyly jeszcze bardziej,po to zeby kolejnego dnia wybuchnac ze zdwojona sila. Mialam mysli “nie chcecie mnie sluchac,to bedziecie sie mnie bac”:(Zupelnie jak moja mama robila z nami:(. Potem przychodzi otrzezwienie,koszmarne wyrzuty sumienia i placz po katach.Dobrze znam hustawke o ktorej piszesz.W jeden dzien euforia zyc sie chce,a na drugi tylko otworzysz oczy i czujesz, ze bedzie kiszka.Ogolnie moj nastroj ( zwlaszcza ten zly) udziela sie wszystkim w domu. Ja wrzeszcze, za mna maz a w dzieci jakby diabel wchodzil.Opowiedzialam siostrze o moich problemach i okazala sie dla mnie wielkim wsparciem. Pomimo ze sama na 2 dzieci zaoferwala, ze w razie potrzeby zajmie sie moimi podzczas weekendu.Wdzieczna jej jestem bardzo.

                                        • Zamieszczone przez JoannaM.

                                          Dodam jeszcze, ze nie wydaje mi sie, ze ten watek powoduje samodiagnozowanie sie jednak pomaga podjac decyzje aby udac sie do specjalisty, ktory zdecyduje co mozna zrobic aby bylo lepiej. Zadna z nas nie idzie do apteki proszac o leki na depresje.

                                          Joanna wiem czym jest depresja
                                          To co zacytowałam najważniejsze w tym wątku – bo o to chodzi by nie leczyć się samemu, by udać się do specjalisty, by z nim przedyskutować metody leczenia
                                          Czytając ten wątek jednak można odnieść wrażenie, ze bez chemii depresji nie wyleczysz albo, że chemia załatwi wszystko – tzn od samej pigułki pojawi się “to coś” a przecież ani jedno ani drugie jest nieprawdą
                                          Samodiagnozowanie ok jeśli jest do granicy uświdomienia sobie problemu, jeśli ma pomóc w podjeciu decyzji by udać się do tego co się zna, pogadać z nim co się dzieje, o leczeniu, alternatywach i tak ja ten wątek widzę

                                          Nie rozumiem zarzucania mi, że ktoś przeze mnie z leczenia może zrezygnować – kompletnie bezpodstawne stwierdzenie. Jak ktoś nie ma na tyle we własnej głowie by rzucić leki zapisane przez lekarza bo ktoś coś w necie napisał to z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że ten sam człowiek nie będzie miał oporów by leki które są tu polecane sobie załatwić – bo to, że lek jest na receptę nie będzie przeszkodą. Sorki ale tu potrzeba dystansu o którym wspominam – w obie strony

                                          Samodiagnozowanie jest jednak czasami groźne – jak to z chorobami bywa objawy wielu chorób są wspólne, jednak jak się człowiek o jednym naczyta to pierwsze u siebie dostrzeże, lekarze też stawiają diagnozy zaczynając od najczęściej występujących chorób – w większości bingo, jednak jak jest coś niestandardowego pojawiają się schody. Czytając, że ktoś po czymś ma objawy uboczne większość ma taki charakter, że też zacznie się w swoje ciało wsłuchiwać i nie wykluczone, że tych objawów się doczeka – nawet jeśli ich nie ma lub są minimalne zyskają większą niż to warte wagę. Jest jeszcze inna jednostka jaką jest hipochondria, niestety zaawansowana też wymaga leczenia. Są choroby psychosomatyczne (sama mam co najmniej dwie) w których cholernie istotne są czynniki psychologiczne, w chorobach tych (a mogą dawać obraz złudnie depresję przypominający) istotna jest biofizyka organizmu ale nad tą biofizyką można mieć sporą kontrolę.

                                          Irena masz cudną siostrę! U mnie stany podobne do tych które opisujesz były swego czasu baaaardzo z cyklem skorelowane – też męczyłam się kilka lat

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: depresja

                                          Dodaj komentarz

                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo