Gdzie? W domu moich rodziców. Jest coraz gorzej. Matka mnie ciągle denerwuje czepia sie o byle co, ciągle mówi że nic nie robie całymi dniami że w domu jest bałagan a mój mąż też nic nie robi tylko siedzi przed kompem. Codziennie sprzątam wszędzie odkurzam (w domu jest pełno sier sierści którą gubi jej piesek) zmywam podłogi i naczynia które ona stawia do zlewu. Gotuje tez obiady a ona przyjdzie z pracy nabałagani i mówi wtedy że nic nie robie. Piele w ogródku a mąż kosi trawe kiedy jest duża ale i tak nic nie robimy. Tylko mój mąż pracuje ale ma niską pensję i niestety nie mamy jej z czego dokładac więc cały czas mi wypomina np kiedy zrobie pranie że nie płace za wodę albo że nas karmi darmozjadów. Ile razy już przez nią płakałam. Czuję sie tu okropnie. Postanowilismy że się wyprowadzimy. Trudno nie bedziemy mieli co jeść ale przynajmniej będziemy mieli spokój (może nie będzie aż tak źle rodzice męża powiedzieli że nam trochę pomogą a za jakiś czas mój mąż chce jechać za granićę to może trochę staniemy na nogi) Zaczęliśmy szukać mieszkania no i tak szukamy juz ponad miesiąc bo włlaściciele albo się zastanawiaja czy wynajać albo po tygodniu rezygnują z wynajmu. A ja już nie mogę dłużej tu wytrzymać. Ciężko jest. Ale już może niedługo ta cała chora sytuacja się skończy. Oby jak najszybciej.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Dłużej już tu nie wytrzymam…
Re: Dłużej już tu nie wytrzymam…
Napisałam Ci, że miałam gorzej, chociaż co to za pocieszenie. Nawet teraz, mimo szczerych chęci nie mogę i nie umiem tego opisać. Mieszkaliśmy z mężem tam przez ponad trzy lata, ale na szczęście od 2001 jesteśmy na swoim, co prawda w tej samej miejscowości, ale na swoim. To są bardzo toksyczne układy i nawet jak człowiek ucieknie, to trudno jest zapomnieć.A poza tym to się odbija na dzieciach, bo widzą nasz płacz, słyszą kłótnie, odczuwają przygnębienie. Moj starszy synek urodził się rok po ślubie, ja wówczas nie pracowałam i oboje wysłuchwaliśmy jakimi to trutniami jesteśmy /on mimo woli/ Nie mogłam go karmić, bo stres mi ten pokarm zabrał, oj, chciałabym dużo więcej napisać, ale to za bardzo boli, bo kto ma być nam bliższy niż własna matka? Sama jestem mamą i…już widzę jak partaczę wychowanie moich synów całując ich i tuląc bez przerwy, ale tak to chyba jest, że się chce dać swoim dzieciom to, czego się samemu w życiu nie miało.
P. S. Nie kalkulujcie czy wam starczy na własnym garnuszku, takie wyliczenia zawsze kiepsko wychodzą. My wzięliśmy mieszkanie na spółę z bankiem i jakoś dajemy radę.
Pozdrawiam Ela i chłopaki
Znasz odpowiedź na pytanie: Dłużej już tu nie wytrzymam…