Moje dzieci chcą. Bardzo chcą.
Najchętniej chomika, ale jak wymyślę coś innego to się zgodzą.
Ja sama miałam tylko myszkę, świnkę morska i szynszylę.
Myszkę pamiętam, że miałam, ale byłam za mała, żeby o nia dbać, więc nic o myszkach nie wiem.
Świnki i szynszylki dzieciom nie dam (pokrótce: po śwince mi się nie chce sprzątać i za długo żyje, a szynszylka jest wogóle najfajniejsza, ale by się za bardzo męczyła w klatce, a na pokój jej nie puszczę – już mi jedna chowana “wolno” najadła się nie-wiadomo-czego i zdechła – wystarczy)
Ja bym najchętniej chciała szczurka, ale wyczytałam, że to bardzo towarzyskie zwierzęta, trzeba się przynajmniej godzinę dziennie bawić, nie zostawiać… A nasze zwierzę będzie niestety skazane na w większości samotne weekendy i podrzucanie na wakacje… To chyba szczurek nie?
Znowu o chomiku wyczytałam, że toto płochliwe i źle się czuje przy tv czy radiu – a znowu dzieci lubią sobie puszczać głośno muzykę, albo grać i śpiewać… Wytrzyma coś takiego chomik?
Może myszoskoczek – podobno mało płochliwe…
Co by można futrzastego wybrać, żeby się dobrze czuło przy dzieciach? I nie miało problemu z zostawaniem samemu na weekend?
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Fakty i mity o gryzoniach – pomóżcie wybrać…
No nie 😉 ciągle nie mogę się nadziwić, jak można się ich bać.
moja starsza od dzieciątak dostała chomika “śnieżka”
bałam sie jak to będzie, czy chomik wytrzyma, ale pan śnieżek jest gościnny, nie gryzie, dostał taką kulę do chodzenia i w niej śmiga, W pomaga sprzątać, codziennie go karmi itp…gorzej było z młodszą, bo jak chomik był w kuli to kopała a jak wzięła do reki to rzucała, trzeba było wytłumaczyć, że to nie piłka
No właśnie dlatego jestem przeciw, do tego, że zwierzę to nie rzecz trzeba dorosnąć. Gorzej, kiedy ludzie nigdy do tego nie dorastają i nic nie robią, kiedy ich dziecko tak traktuje zwierzątko – bo i takie przypadki znałam.
no dokładnie
choć nie powiem te kanałowe takie giganty są ble
ale te malusie dziubaski hehe
dokładnie
u nas na szczęście po paru razach zrozumiała
ja się szczurów nie boję, ale i tak obstawiam myszoskoczki,….
… mój Szczurek (niech was imię nie zmyli, był myszoskoczkiem czyli gerbilem mongolskim) był prawdziwym smakoszem zawartości lodówki, obok której na wysokim stołku stał sobie przycięty karton a w nim wiecznie otwarta klatka, przechadzał się dumnie po swojej posesji a jak ktoś otwierał lodówkę to stawał słupka i czekał aż dostanie jakiś serek, kiełbaskę czy warzywko…. był miłym i przytulaśnym stworzonkiem,… raz spędził 2 godziny w lodówce przez przypadek oczywiście, ale, że gerbile żyją w ekstremalnych warunkach temperaturowych to nic mu nie było,… kiedyś próbował się zaprzyjaźnić z naszą sunią Lulką, został wylizany jak cukierek i nigdy już do Lulki nie podchodził :)…. nie był moim pierwszym myszoskoczkiem…
…. a brałaś pod uwagę koszatniczkę???
Pozdrówki 🙂
W garnku?
Takie najbardziej lubię!
Bo wet zwęszył dobry biznes;) norma w sumie…..
No my mamy psa. Ale chłopy zażyczyły sobie myszkę. szczurka/myszoskoczka….powiedziałam, że jak uzbierają sobie SAMI na klatkę i zwierzaka- to pogadamy
A Ty oczywiście wiesz to najlepiej 🙄
Moja już ma uzbierane – nie zadziała… W sumie miało być na lalki Monster High, ale powiedziała, że woli sierściucha…
Ale pokój od 3 dni lśni czystością – jutro młoda ma koleżanki, zobaczymy co będzie…
Właśnie wczoraj negocjowałam z córką myszoskoczka. I krakowskim targiem miał być nazwany Szczurek własnie
Mnie się strasznie koszatniczki podobają, ale córka stwierdziła, że za bardzo pier…te ;). No i te to już chyba musowo w parach…
No i coś ich nie widzę ostatnio w zoologicznych (?)…
Mądra decyzja
ja też bym wolała zwierzaka niż lalkę 🙂
Koszatniczki są ok, ale faktycznie czasem zachowują się dziwnie… Potrafi taka kopać godzinami w plastiku, niezrażona, że nie ma efektu i nie wiadomo o co jej chodzi… Ale właśnie w parach są takie żywotne, znajoma miała jednego chłopaka to tylko leżał osowiały, jakby mu się nic nie chciało.
Pewnie mu smutno było :(.
Znajomy który miał sklep zoologiczny “z prawdziwego zdarzenia” mówił, że on wręcz pojedynczych koszatniczek nie sprzedaje ;)…
Fajnie, że są tacy właściciele sklepów zoologicznych. 🙂
Już nie ma – splajtował.
Teraz ma apteki.
No to mnie pocieszyłaś… Choć przyznam, że w sieciowych nawet sklepach zoologicznych zwykle trafiają się fajni sprzedawcy, którzy naprawdę coś o tych zwierzakach wiedzą. Jedyne co mi psuje obraz to podejrzenie, co do tego, jak mogą kończyć gryzonie, które się nie sprzedały…
U T. szły jako pokarm dla warana lub krokodyla albo innego paskuda jakiego akurat miał (niektóre musiały mieć żywy pokarm bo polowały. Padliną nie dało się nakarmić).
Tylko napiszę, żeby się pochwalić:
od prawie 2 miesięcy mieszkają z nami 2 szczurzynki.
Super są – takie coś pomiędzy kotem a psem: trochę po kociemu niezależne, dają sobie radę, żeby zostać na weekend i nie zjeść wszystkiego na raz, a z drugiej strony przychodzą na imię i autentycznie się cieszą i lataja za człowiekiem.
Dzieci i gniecenie im niestraszne ;). Raz tylko jedna mnie dziabnęła (nie do krwi), ale sama sobie byłam winna: chciałam im nasypać pestek dyni (ulubiony przysmak) i zamiast wsypać w miseczkę i wsadzić do klatki to nabrałam w garść i włożyłam rękę do klatki. Obie mi się rzuciły i w locie jedna nie wycelowała w pestkę… Ale zaraz się zreflektowała i puściła.
Normalnie cała rodzina ma fioła 😉
Ja najbardziej lubię, kiedy zaczepiam moich chłopaków jak śpią, a oni alb o odpychają mnie łapką albo zakrywają oczy ogonem. To takie całkiem ludzie “Idź sobie, śpię”. 😀 Albo jak minie godzina karmienia, siedzą przy szafie, w której jest schowana karma i patrzą z wyrzutem.
Znasz odpowiedź na pytanie: Fakty i mity o gryzoniach – pomóżcie wybrać…