W sumie jeszcze za tych starań nie zaczynałam żadnego wątku…. no to sobie zacznę….. a co!
Dziewczyny kiedy najwcześniej jest sens robić betę. Dodam, że cykle mam około 24 dniowe… czasem 25 dniowe. Owu tak gdzieś w 11 dc pewnie (nie wiem, bo ostatnio tego nie sprawdzam wnikliwie).
Jutro 22 dc, brzuch boli bardzo (tak miałam z Baśką i to mi daje do myślenia, bo normalnie na tym etapie mnie tak nie boli), trochę białego śluzu (mało, acz normalnie nie mam wcale), żadnych plamień, ale w każdej chwili mogą się pojawić… zazwyczaj też na tym etapie troszkę mnie szczypie śluzówka a tu na razie nic…. a i piersi bolawe bardziej niż zwykle…
Chyba się trochę nakręciłam przez panią “czary – mary”… a może to ona mnie jednak nakręciła od wewnątrz. 🙂
No i tak o niej myśląc pomyślałam, że nie mogę tak zdawać się na metody medycyny niekonwencjonalej i marnować cykl. Dlatego chciałam sobie zbadać progesteron jutro rano, aby mieć jakieś badanie za sobą i wiedzieć co i jak… no i tak nieśmiało chciałam zapytać czy przypadkiem beta miała by sens… wiem, że na tym etapie gdyby coś wskazywało to może się okazać, że i tak @ przyjdzie, ale w połączeniu z progesteronem miałabym przebadaną II fazę cyklu. Wiedziałbym czy do zapłodnienia w ogóle dochodzi/doszło….
Patrząc wstecz na te starania to zmarnowałam rok….. prawie rok, bo 11 miesięcy i szkoda mi teraz czasu, szkoda energii. Już kiedyś wybuchłam Wam tu i się wylała ze mnie czara gorczy, no i właśnie do mnie to wróciło. Wiedząc jak to było z Baśką nie przypilnowałam lekarza i zrobił mi tylko prolaktynę po obciążeniu… potem żarłam duphaston i bromergon w sumie bez konkretnego uzasadnienia. Niby monitoringi były, ale kilkukrotnie kazał nam się wstrzymać z przytulaniem, a potem okazywało się, że jest po wszystkim, bo owu była 6 godzin wcześniej kiedy byłam w pracy… itd…. i tak w kółko.
Leki odstawiłam jak wiecie, na monitoringi nie chodzę od ponad 4 miesięcy chyba… poszłam do energoterapeutki… to chyba akt desperacji i przekonanie, że coś tam w głowie mnie blokuje… a może to Baśka (trzeba jest przynać, że ma mega talent treserski… mamusię sobie świetnie wytresowała)… zresztą nie ważne… tak być nie może…. jestem zodiakalnym bykiem w końcu… to MÓJ miesiąc!!!! Jak zawsze miałam wszystko eg planu i harmonogramu a tu mi tak się wszystko pomiziało….. O NIE!!! Tylko co ja do cholery powinnam zrobić! Niby wiem a niby nie wiem…. na pewno za dużo gadam tzn piszę!! (mogę znacznie dłużej, alem katem nie jest 😀 aż takim :D)
bzi
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: iść czy nie iść…. beta HCG
W tym tygodniu na pewno tu będę na tyle na ile pozwoli mi wdrażanie koleżanki (mieliśmy dużo zmian w pracy, nowy system, nowy sposób wyceny itp a ona to przegapiła) a potem przez tydzień na pewno mnie nie będzie, bo będę siedziała w lesie i wdychała zapach ściółki i drzewek iglastych w Jurze Krakowsko- Częstochowskiej. Ech…..
No a potem wracam na posterunek…. czekam jeszcze tydzień do konca cyklu i… się zobaczy…. 😀
No zazdroszczę takiego wypoczynku. I życzę pogody sprzyjającej relaksowi, obcowaniu z naturą i działaniom prokreacyjnym :).
Acha, i nie zapomnj napisać o jutrzejszej wizycie u Pani Czary Mary.
Dzięki. Nawet jak będzie mokro to będzie dobrze, bo las będzie jeszcze piękniej pachniał a kleszczy wtedy mniej nałapiemy. 🙂 Ważne, że z dala od pracy i problemów dnia codziennego… 🙂
A relacje z wizyty u pani C-M zdam jak najbardziej jutro koło południa. 🙂
paszula ale ci tego lasu zazdroszczę… a teraz jeszcze tak pięknie jest… wszystkie odcienie zieleni:) Wypoczywaj kochana ile się da i zbieraj energię na staranka (wierzę, że już całkiem króciutkie bo szybko zaowocują).
🙂 Pitu pitu…. to ja mam czego Ci zazdrościć!! 😀 Strasznie się cieszę, że mogłaś zmienić suwaczek!! Trzymam kciuki a Ty dbaj o Was!! 🙂
ale teraz masz slodziuchny podpisik:)
Gratulacje!!!
nadii biegałam!! A Ty jak?? I ćwiczyłam jogę też i planuję to pociągnąć dłużej, bo jakoś mi dzisiaj lepiej na ciele i umyślę… jutro pewnie przyjdą zakwasy, więc będę kuśtykać, ale to nawet może być przyjemne, bo się ma poczucie spełnionej misji. 🙂
U pani czary mary nie byłam, bo zaspałam i chyba sobie to na razie odpuszczam. No, bo mamm nowy plan i nową strategię. 🙂
A wczoraj zadzwoniłam do mojego gina i prawie przez łzy wykrzyczałam mu, że mam 32 lata i ja chcę mieć jeszcze przed 35 rokiem życia dodatkową dwójkę dzieci i to tak być nie może, że nie wychodzi, że to za długo trwa i ja chcę, żeby coś z tym zrobił. Poza tym myślałam nad Novum czy Invimedem, ale nas na to nie stać i jedyna nadzieja w nim. Powiedziałam, że w tym wieku nie mogę czekać te 3-4 lata aż nam się poprawi finansowo, bo to przecież zaraz menopauza i potem się nie dorobi…. no i takie tam różne. A on jak to facet trochę przerażony moją wylewnością i emocjonalnością… to było słychać w glosie… powiedział krótko “proszę przyjść do mnie koniecznie w czwartek” 😀
No to pójdę!! Jakoś taka jestem pozytywnie nastawiona… no i ten urlop do tego.
Uda się co??!! 😀
Pewnie, że się uda :). Czasem trzeba na faceta krzyknąć żeby zauważył, że dla nas to ważne (nawet jak nie jest to nasz facet :D). Koniecznie napisz co w czwartek na wizycie wymyślił.
Jakoś zmotywować się znowu do biegów nie mogę. Do parku daleko :(. Ale za to zaczełam myśleć o diecie MM i po mału ucze się jej zasad.
No ale zmotywuję się do biegów, obiecuję :D. A jogę sama w domu ćwiczysz, czy chodzisz na zajęcia? To twoje początki, czy już ćwiczyłaś ją?
Ja biegam po osiedlu w ramach wieczornego spaceru z psem. Najpierw muszę dać się jej wysiusiać i nie tylko, bo potem mnie zatrzymuje… ale jak sobie siknie to biegamy. 🙂 Jej też to dobrze zrobi, bo gruba nie jest, ale z 3 kg mogłaby zrzucić. 🙂
A co do jogi to kiedyś ćwiczyłam sporo. Potem jakoś gdzieś mi to umknęło, ale w między czasie wciągnęłam moją mamę. Teraz już ma II stopień instruktorski i dalej się kształci w tej dziedzinie, więc mi podpowiada jakie ćwiczenia są dla mnie wskazane. Tak w ogóle to moja mama ma 58 lat i zajęła się tym na emeryturze. 🙂 Acz nikt jej nie wierzy we wiek i status emerytki i myślę, że joga to utrzyma jeszcze długo! 🙂
Ja kiedyś chciałam zapisać się na zajęcia z jogi, ale jak zwykle – problem kaski był, a teraz to już w ogóle na razie nie ma szans. W domu samemu, bez podstawowych umiejętności to nie da rady :(.
Zamiast biegać wczoraj, poszliśmy na spacerek :). I odkryliśmy miejsce gdzie W będzie jeździł na rolkach, a ja będę biegała :). Bo sama do tego parku nie pójdę, bo tam cholernie ciemno jest (taki troszkę zapuszczony) i bardzo dużo osiedlowych (młodych i starych) pijaczków ławkowych :(. A że ja lękliwa jestem… a psa nie mam… za to dwa koty :D. Dopiero bym miała jogging jakbym musiała je ganiać po parku (z elementami wspinaczki hihihihih :D).
jeśli chodzi o jogę to ćwiczyłam ją raz w życiu… i chyba o raz za dużo;) Tak mnie wszystko bolało, byłam taka powykręcana:D Najbardziej podobała mi się końcówka zajęć – relaks na boku, uspokajające słowa… tak.. w to mi graj.. ale same ćwiczenia – masakra:D Nie dla takiej sztywniary jak ja:o
Ale za to z wielkim podziwem patrzyłam na te “wdrożone” dziewczyny. Oj jak pięknie się wyginały… szok:eek::)
Nie wolno jogi ćwiczyć na własną rękę, bo można sobie krzywdę zrobić. Trzeba się najpierw nauczyć.
Ja pobiegałam jeden dzień i dopiero dzisiaj zamierzam znowu. Przed wczoraj koleżanka wpadła na noc z dzidziem, bo się pokłuciła z chłopem… no i gadałyśmy do nocy… a wczoraj delegacja i wróciłam tak padnięta, że na nic nie miałam siły. Jogę jednak codziennie ćwiczę.. od trzech dni. 🙂
Psa mam… i trzy koty też, ale stanowczo wolę biegać z psem, bo przy obecnej kondycji z kotami to byłaby masakra… i za długo, bo szybko bym ich nie złapała!! 🙂
Powinnaś zaczynać w grupie dla początkujących. Osoba prowadząca zajęcia powinna pokazać Ci Twoje granice. Zakwasy i ponaciągane mięśnie mieć można, ale dobry prowadzący powinien po ćwiczeniach rozciągających robić ćwiczenia przeciwstawne, które zneutralizują boleści potem. Gdybyś przeżyła jednak ten jeden raz to juz po tygodniu widziałabyś efekty i już by nie bolało. 🙂
Klapa na całego. 10 dc ciągle palemienia, śluzu owulacyjnego brak, pęcherzyków brak, nie wygląda to jakby było po owu. Wszystko mnie boli – jajniki, macica. W czasie USG wczoraj myślałam, że zejdę a stanów zapalnych i niepokojących nie ma. Zaczynamy wszystko od początku. Łudziłam się, że jestem zdrowa i się uda może w ramach przyszłotygodniowego urlopu. Jak wrócę badam progesteron i jeszcze coś tam a od następnego miesiąca ruszam z badaniami pełną parą. Tylko, że Estrogeny i resztę mam badać w 3 dc… a ja nie wiem, który to, bo długo plamię i nie wiem od kiedy liczyć. Zdarza się tak (tym razem tez tak było), że pokrwawię przez moment i wracam na 2 dni do plamień. Zgłupieć można.
Mój gin podejrzewa, że to prolaktyna po obciążeniu mi tak miesza, acz ja słyszałam, że odchodzi się w ogóle od tego badania i nie powinno to mieć aż takiego wpływu. Również podejrzewa, że coś z estrogenami jest nie tak. Kurcze wcześniej przynajmniej mialam po kilka pęcherzyków w tym jeden dominujący a teraz nic. Wygląda na to, że przez kolejne 2 miesiące nic z tego nie wyjdzie. Zanim zacznę się leczyć muszę mieć wyniki badań.
Nie tracę nadziei, ale źle mi.
A czas goni…. no i przekroczę granicę… to już będzie od czerwca rok, czyli wkroczę do grupy niepłodnych wtórnie… ech…
Jestem w wielkim mega dole, bo czuję się bezsilna…. a tego bardzo nie lubię oj bardzo!
Myślę nawet nad zwolnieniem lekarskim na dłużej, bo za dużo mam na glowie stresów i przemęczenie też daje się we znaki… dziecko to priorytet, ale będę mogła to zrobić od września jak mój małż dostanie etat na uczelni, bo z mojej pensji okrojonej o 20% to nie damy rady wszystkich rachunków i żarełka popłacić.
Jeśli chodzi o prolaktynę to ja miałam bardzo wysoką po obciążeniu, ale w tym samym cyklu b. ładny progesteron i była owulacja. Teraz odstawiłam sama (lekarz mnie chyba zabije), bo chcę się z tej chemii oczyścić. No i też czytałam, że ta PRL nie wpływa tak bardzo na płodność. U mnie były ładne owu na bromergonie, ale nie monitorowałam jak to wygląda bez… W każdym razie dla Ciebie informacja, że mimo b. wysokiej PRL po obciążeniu nie miałam plamień i nieregularnych cykli i miałam owulację. Może trochę później niż bez bromergonu i na bromergonie cykle mi się skróciły z 30-31 dni do 27-28 dni.
Jeśli chodzi o estrogeny to musisz uważać żeby się nie przetrenować. U mnie ćwiczenia spowodowały zaburzenia hormonalne. Tak więc ruch jak najbardziej, tylko nie w nadmiarze…
No i najważniejsze, że się przebadasz, dowiesz się czy jest faktycznie jakiś problem i jeśli jest to go po prostu zwalczysz. A jeśli nie ma to główce dasz odpocząć… Wiem, że najbardziej dobija świadomość upływającego czasu… Mnie pomogła myśl, że jak do 35 lat nie dorobimy się dzidziusia to zrobimy IVF i jakoś tak perspektywa, że mam 5 lat na starania mi pomaga. W razie czego będziemy mieli 2 dzieci – 1-sze w wieku 35, a 2-gie w wieku 37 lat. A trzecie jak Bóg da 😀 Jesteśmy z długowiecznych rodzin i mam nadzieję jeszcze prawnuków doczekać 😀
Paszula przykro mi :(. A miało wszystko iść gładko i bez komplikacji.
Najważniejsze to teraz znaleźć przyczynę i ją wyeliminować. Będę trzymała kciuki, żebyście szybko namierzyli to co trzeba i szybciutko usunęli.
A co do dni cyklu, to mi zawsze ginka powtarzała, że jak nastąpi krwawienie (mimo, że potem zmieni się w plamienie) to liczymy je jako 1 dc. Także pierwszy dzień miesiączki, jest pierwszym dniem cyklu. Mnie @ też się popieprzyła w tym m-cu – 1 dzień plamnienia, 2 dni dosłownie krwotoku (i to jak na złość dwa dni zjazdu na uczelni:() i znowu 1 dzień plamienia. Także moja @ wynosiła 3 dni tak naprawdę, ale wypłynęło ze mnie tyle, jakby z miesiąc trawała.
Zaciskam kciuki za twoje starania i za odpoczynek w lesie. Może jak zapomnisz na jakiś czas o pracy, o codzienności to troszkę się unormuje. Bo racja, praca potrafi wiele zniszczyć. Ja dopiero jak rzuciłam pracę, zobaczyłam objawy owulacji w postaci śluzu. Także praca mnie cholernie blokowała.
Trzymaj się kochana dzielnie i nie poddawaj. Będziesz cieszyła się swoim małym szczęściem, zobaczysz będziesz, ja w to nie wątpię :).
Ginginku z tą prolaktyną to mnie pocieszyłaś, ale jak wyjdzie wysoka to pewnie nie wykręcę się z bromergonu. Muszę pokornie dać się leczyć. To straszne świństwo i jeszcze tyłek po tym rośnie 🙁 No ale jak chcę zafasolkować to muszę podporządkować się lekarzowi a przede wszystkim zaufać. Jeśli ma jakąś strategię to jak będę łamać zasady gry to nic z tego nie wyjdzie.
A co do sportów to może faktycznie bieganie dało mi popalić.
Zastanawiałam się, że być może jeśli w poprzednim cylku doszło do zapłodnienia ale się ciąża nie utrzymała to może dlatego pęcherzyki się nie “wykluły”… sama nie wiem… a może trzeba przyjąć do wiadomości, że coś jest nie tak i dać się lekarzowi leczyć!
nadii no to jak Ty tak liczysz to i ja będę tak liczyła. Mój gin w sumie powiedział, że dobrze, że zaczęłam liczyć dwa dni wcześniej, czyli od pierwszej krótkiej krewki, ale czy mój organizm się z tym też zgadza? Dlaczego w takim razie plamię w 10 dc???!!! W 8 dc byłoby to możliwe, ale w 10tym raczej nie.
Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie. Pewnie nie będę się tu pojawiała przez tydzień… chyba, że mój brat wpadnie do nas z laptopem. 🙂
Masz odpoczywać, a nie na laptopie siedzieć. Spacery, grill, dobry seksik, bieganie, opalanie itp., a nie surfowanie po forum. Nie to, że Cię wyganiam (:D), ale najważniesze żebyś jak najwięcej skorzystała z urlopu, więc tylko co najwyżej sporadyczne pościki – 1 w ciągu dnia maks. A najlepiej poświęć czas córci i mężykowi a nie nam. Będziemy tęskniły, ale jakoś tydzień damy radę :D.
A kiedy wyjeżdżacie dokładnie? Bo nie wiem czy już życzyć miłego urlopu, czy jeszcze zdąże w weekend?
ta bo co by z laptopa zostalo:))
paszula udanego wypoczynku, a potem do dziela.
Dobra, dobra!! 🙂
Mój brat nie będzie tam siedział wiecznie.. pewnie wpadnie na jeden dzien i tyle. 🙂
A jedziemy jutro jakoś… jak się wygrzebiemy. Jedziemy na dwa samochody, bo zabieramy rowery w tym baśkowy też, łóżeczko turystyczne, wózek, dwa kontenery z kotami naszymi trzema, psa…. no i w moją fieścinę się to nie zmieści… a pakowanie się pewnie rozwlecze…. byle przed zmierzchem dojechać. 🙂
Znasz odpowiedź na pytanie: iść czy nie iść…. beta HCG