kocham i szybko mi przechodzi złość, ale coraz częściej mam ochotę pierd…. to wszystko..
.. on poddenerowawany, czasem nie wiem czy nieagresywny, ręki niepodniesie (nigdy mnie nieudeżył).. Ale ciągle się czepia… A ja mam dość..
wiem że robi co móże i nie mam pretensji że niepomaga mi za dużo w domu bo pracuje i Jagodą się zajmuje baaardzo dużo, pomaga też trochę przy młodszych, w zasadzie więcej nie jest w stanie…
ale ciągle krzyczy, ciągle się czepia, już zaczynam totalnie olewać choć niewyrabiam… mam na głowie dom, który trzeba co 2 dni odkurzyć bo alergie na roztocza.. prubuję coś zawodowo w domu pracować (teraz mam zlecenie na ilustrowanie bajek)… ledwo się wyrabiam, i wiem że niewszystko jest jak należy bo fizycznie niewyrabiam a on mnie ciągle dobija psychicznie.. czepia się że niezawsze wszytsko na swoim miejscu… i wiele pierdoł poprostu.. teraz przyczepił się że po co cyklinowaliśmy podłogi rok temu jak one porysowane, że poco kupiłam dywanik i pod biurko go dałam skoro on pomarszczony od fotela na kółkach… rozwale rzeczy byle gdzie i czasem muszę je przestawić bo dziewczynki się dobierają i znowu powód do awantury… ale czy awanturą nazywać jednostronne darcie się??? ja poprostu zaciskam zęby i przeczekuję, bo potem (naszczeście) przyjdzie i jest miłyi ogólnie bydle jest kochane…
gdyby nie to że go kocham i że sama z 3 dzieci bez pracy zagubiła bym się, to bym walneła najchętniej to wszystko i się wyniosła… a swoją drogą marzy mi się by tak zachorować, być nieprzytomną w szpitalu,tak by niemógł do mnie zadzwonić gdzie są rajstopki by sam z tym wszystkim został tylko po takiej chorobie dom był by w takim stanie że było by jeszcze gorzej… więc mam nadzieją że chora nigdy niebędę i będę miała jeszcze duuużop sił na to wzystko… chyba jedyne co zostaje to pożalić się i zasklepić pancerzyk, zacisnąć zęby i robić swoje…
a może to jakieś początki andropauzy???? a może od pond tygodnia niedostał??? nawet nie mam ochoty na sex.. ale jeśli będzie chciał to niech ma, rzynajniej spokojniej chwilę będzie… acha rozmawiać próbowałam, to stwierdził że jeśli takie rzeczy mnie dobijają to nie mam większych problemów…
generalnie mam dość… najgorsze że nie mamy takich zarobków bym mogła sobie fundnąć pomoc… a rodzina też daleko… z nikąd pomocy…
Strona 6 odpowiedzi na pytanie: ja też*mam go dość (ale nie o sex chodzi)
przeszlam przez koszmar alkoholizmu az z dwiema osobami w moim zyciu
nie chce mowic, ze wiem lepiej niz inni, ale chyba cos wiem i moze moge sie tym podzielic
hyba nie o sam fat spozycia chodzi, ale bardziej oto, czy to piwo jest koniecznoscia, czy to piwo jest wazniejsze niz cokolwiek innego i jaka jest motywacja dla tego piwa
szczera, wewnetrzna motywacja, a nie pokretna odpowiedz na pytanie zony…
wspolczuje
…. teraz nie ma w domu piwska i kilka dni swiątecznyh, zobaczymy jak wytrzyma bez….
myślę że u nas pite jest “bo s,aczne”, poprostu jak herbatka… jako napój taki akurat….
.. ale muszę poobserwować… dzięki za uczulenie….
… no właśnie muszę tę “motywację” ustalić i czy jest już “koniecznością” czy tylko “przyjemnością” (szczerze pisząc traktrowałam to jako przyjemność i nieazbraniałam chłpu bo jak zabraniać przyjemnoci???)
poobserwuję… dziś nie pije..
tja… skads to znam mój M tez potrafi sobie wziąś 2-3 piwka wieczorkiem posaxzyc bo ma smaka albo i całą butelke wina wysaczyc bo miał smaka… nie podoba mi się to jak cholera i za kazdym razem mówię że jak dla mnie to już pczatki alkocholizmu… prawda jest taka zetak jest raz na jaiś czas a bywa i tak ze tydzień i wecej po pikwo do saczenia nie sięga… ale staram sie trzymac reke na pulsie
Znasz odpowiedź na pytanie: ja też*mam go dość (ale nie o sex chodzi)