Witam,
Dziewczyny, podpowiedzcie co można zrobić, jak dotrzeć do kobiety po stracie dziecka…? Minęło już kilka miesięcy, z każdym tygodniem było coraz gorzej, coraz bardziej od siebie się oddalaliśmy. Ona zamknęła się w sobie, nie chce rozmawiać, ma wydaje mi się depresje, pomysłem z Jej strony na rozwiązanie problemów związkowych jest rozwód…
Czytam na różnych portalach o tematach po utracie i w większości opisywanych schematów i wątków widzę naszą historię.
Wiem, że sami sobie z tym nie radzimy a bardzo bym chciał uratować ten związek, kocham Ją, na dobre i na złe…
Pomyślałem o psychologu, ale Ona odrzuca tego typu rozwiązanie, w ogóle odrzuca już jakikolwiek dialog…
Wiele rzeczy teraz sobie uzmysłowiłem i cholernie chciałbym to uratować… Żona o wielu sprawach mi nie mówiła, a ja się nie domyślałem mimo wielkich chęci pomocy.
I tak pozwoliliśmy na rozsypywane się tej układanki…
Mam wiarę, że dobry psycholog potrafiłby nam pomóc. Byliśmy świetnym, kochającym się małżeństwem…
What to do !?
Pozdrawiam.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Jak pomóc kobiecie…?
A może stań po środku? Nie pisz codziennie, nie narzucaj się, daj złapać oddech. Ale niech wie, że jesteś obok, że czekasz, że kochasz, że tęsknisz. I faktycznie czekaj. Może ona potrzebuje więcej czasu, żeby się pozbierać? Choć ja mam jakieś złe przeczucia. Wiesz, ja po stracie syna bardzo potrzebowałam bliskości męża. Lubiłam popłakać w samotności ale potrzebowałam wtulić się w ramiona męża i wypłakać swój żal. Trochę dziwi mnie reakcja twojej żony. A pytałeś ją wprost dlaczego cię odrzuca? Powiedziała ci, że cię nie chce/nie kocha/nie potrzebuje? A może prosiła o czas?
Doczytałam, że już wcześniej żona miała do ciebie żal, że jej nie rozumiesz, nie wspierasz. Może już wcześniej myślała, żeby odejść, ale ciąża zmieniła jej plany? A teraz kiedy dzieciątka zabrakło już nic was nie łączy? (oczywiście zdaniem twojej żony).
Ty ją kochasz, ok, ale już wcześniej pisałam, że nie da się kochać za dwoje, niestety…
Sama nie wiem. Może poproś ją o szczerą rozmowę i poprostu uszanuj jej zdanie, jakiekolwiek by ono nie było.
Rozsypany, po pierwszym poście pomyślałam – czyżby mój mąż tu pisał. Po następnych, wiem już, że nie.
Moje małżeństwo też się rozsypało. Nie potrafiliśmy się dogadać. Wiele razy myślałam o rozwodzie i nawet o tym mówiłam. Mąż zaczął wątpić w moją miłość i ja też. Czasem myślę, że po prostu nie potrafię kochać już męża tak, jak kiedyś. Ale próbujemy. Znaleźliśmy wspólny cel i go wspólnie realizujemy. Gdyby mąż się wprowadził – to byłby koniec. Ale on mi nie popuścił – po kolejnej awanturze powiedział “ja straciłem i dziecko i żonę”. Od tego momentu zaczęłam pracować nad związkiem, bo nie chcę już nic więcej stracić.
Moje zdanie jest takie – wracaj do domu. Powiedz, co myślisz – krótko i treściwie. Najłatwiej jest zabrać swoje zabawki i wynieść się do innej piaskownicy. Rozmawiać szczerze już tak łatwo nie jest, a to podstawa.
Rozsypany…cóż…tak jak powiedziały już dziewczyny.
Po pierwsze straciłeś dziecko i swoją dawną żonę. Ona już będzie nieco inna.Jeśli tylko uda Wam się posklejać to, co jeszcze zostało. A to niełatwe zdanie z tego, co czytam.
Po drugie, po stracie, ja np. chciałam mieć na tacy kogoś fizycznie winnego odejścia mojej córki. najpierw sobie wybrałam na ofiarę siebie, potem lekarzy, którzy w Lublinie zaniedbali kilka ‘szczegółów’, a na koniec, jak już mi zabrakło argumentów, więc wymyśliłam sobie, że to wina mojego męża…że to pewnie przez jakiś jego gen…mega absurd, ale szukanie ‘winnych’ było taką dziwną wewnętrzną potrzebą. ja się z tych poszukiwań ‘uleczyłam’, ale może Twoja żona czuje ten absurdalny żal do Ciebie, jak ja do swojego męża.
Czułam też do niego obojętność. Po prostu przestał mi być potrzebny w życiu, ba nawet w nim przeszkadzał, bo przypominał swoją obecnością, co mieliśmy i co straciliśmy. Wyprowadziłam się. I tak by zostało, gdyby nie moi rodzice, którzy nie pozwolili mi zaprzepaścić naszej miłości. Dlatego bardzo mi szkoda, że teściowie nie chcą ingerować. To nie kłótnia o nieposprzątane skarpetki, to walące się życie ich córki. A część jej życia, to Ty, więc poproś, żeby Wam (nie Tobie, ale Wam) pomogli. Żeby pomogli swojej córce w ratowaniu swojego życia, w którym kiedyś była szczęśliwa.
I daj jej odsapnąć. Domyślam się, że ciężko Ci przeżyć bez niej choćby jeden dzień. Ale może właśnie warto? Choć z drugiej stron, skoro kilka tygodni na wyjeździe służbowym nie pomogło, to sama nie wiem…
W każdym bądź razie życzę Wam powodzenia.
Jutka…opanuj się…
Nie mogę powiedzieć, że mój mąż mniej przezywał ciążę, życie i śmierc naszej córki…
Uwierz, że też po poronieniu niezagnieżdżonego zarodka, to mój mąż chodził struty, nie ja… To jemu było szkoda, że nie wyszło…
Nie uogólniaj na podstawie doświadczeń Twoich i kilku znajomych z Twojego otoczenia. To nie fair…
pisałeś,że nie rozmawialeś o dziecku. Może właśnie powinieneś, bo żona to odbiera jakgdyby ciebie to nie obchodziło. Próbujesz się do niej przebić mówiąc jak ją kochasz, to moze ona odbiera, ze ty nie myslisz o tej stracie,że tylko o waszej dwójce. Nie wiem, nie rozumiem, bo nie przeżyłam poronienia ale tak sobie kombinuję co jej się moze dziać w glowie. Ja myslę, ze ona potrzebuje wsparcia, kobieta jak sie czasem zapętli to cieżkosamemu wyjsć-może niech uderzy do niej ktoś trzeci, najlepiej kobieta może twoja lub jej mama-nie wiem jakie macie relacje ale poprostu wymyslam jakby to ugryźć….może jest ktoś jej bliski, jakbyś porozmawiał z tą osobą i ona by sprobowała przedstawic cie w innym świetle.
Mogę pisać TYLKO o własnych doświadczeniach i obserwacjach. Tak się jakoś złożyło, że mam takie a nie inne. I nie mówie, że mojemu mężowi nie było przykro, ale zdecydowanie przeżył to inaczej. I o nic innego mi nie chodzi. Nie bede smiecic w watku rozsypanemu bo to nie czas ani miejsce na to.
Ty miałaś inne doświadczenia-stąd Twoje zdanie w tym temacie i ja je szanuje.
Rozsypany odezwij się, daj znać jak Wam idzie. Trzymamy kciuki bardzo mocno….
Grupy Wsparcia, konsultacje psychologiczne- woj. śląskie
Fundacja By dalej iść- pomagamy Rodzicom po Stracie Dziecka
Indywidulne bezpłatne konsultacje Katowice,Mysłowice umawiamy pod numerem telefonu 784 61 44 02 lub 32 721 85 09 mailowo [email][email protected][/email].
Możliwość uczestnictwa w Grupach Wsparcia.
Czekamy na Was
BÓL KIEDYŚ MINIE SAMA STRACIŁAM DZIECKO WIEM JAK TO JEST NAJWIĘKSZYM WSPARCIEM BYŁ DLA MNIE MĄŻ CHOCIAŻ NIE OKAZYWAŁ PRZY MNIE JAK CIERPI TYLKO TERAPIA U PSYCHOLOGA MOŻE ŻONIE POMUC,PO STRACIE URODZIŁAM JESZCZE DWÓJKĘ CHŁOPCÓW MUSISZ BYĆ DZIELNY
rozmowa rozmowa i jeszcze raz rozmowa! Oczywiście czas też robi swoje, musi trochę minąć czasu, dlatego musisz być cierpliwy. Trwaj wytrwale przy niej. W koncu to dostrzeze i sie otworzy
modle sie za was!
Znasz odpowiedź na pytanie: Jak pomóc kobiecie…?