W Polsce umiera aż połowa dzieci z masą ciała od 500 do 750 gram i 20 procent ważących po urodzeniu poniżej kilograma – alarmuje dziennik “Polska”. Gazeta podkreśla, że najnowsze dane dotyczące śmiertelności wcześniaków w polskich szpitalach są fatalne. Dodaje, że spośród krajów Unii Europejskiej wskaźniki gorsze od Polski ma tylko Grecja.
Lekarze biją na alarm: na oddziałach neonatologii brakuje miejsc, a sprzęt jest stary i często się psuje. Dziennik zaznacza, że pomóc może tylko zwiększenie nakładów na badania profilaktyczne ciężarnych kobiet oraz zakupy nowego wyposażenia.
Gazeta wylicza, że w liczącej 3 i pół miliona mieszkańców Małopolsce jest tylko 40 stanowisk intensywnej terapii noworodka. Zaś w województwie śląskim w ogóle nie ma specjalistycznego ośrodka z prawdziwego zdarzenia, w którym znalazłyby opiekę kobiety z zagrożoną ciążą i wcześniaki.
Prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego, profesor Jerzy Szczapa przyznaje, że sytuacja jest tragiczna, a jej przyczyn należy szukać w dramatycznie niskich nakładach na neonatologię i niedostatecznej profilaktycznej opiece nad ciężarną.
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Śmiertelność wcześniaków
Jak dobry państwowy i dostaniesz się na wizyty częściej niż raz na 3 mies. to ok;)
A jak z USG?
I jakie pozytywne przykłady wcześniaków mamy;))))
Dlatego warto ratować… Stać się nagle wymagającym specjalnej troski i opieki możemy w każdej chwili! Ech… 🙁
Tam, gdzie ja chodziłam ciężarne miały pierwszeństwo i wizyty były co miesiąc, badania, itd… USG było, ale… lekarka nie zauważyła, że coś z nerką jest nie tak, za to wypatrzyła 9 cm łożysko:eek:.
Ale nie wiem, czy ona taka kiepska w odczytywaniu usg, czy aparat kiepski… Poza tym byłam bardzo zadowolona.
nigdy nie wiadomo co będzie dalej
mi dawano po urodzeniu niewielkie szanse na życie w ogóle, potem na normalne zycie, w pełni zdrowe – a jednak
ja też panstwowo i byłam zadowolona 🙂
a jednak mysle, ze to potezna roznica
marcinek urodzil sie na przelomie 25/26 tc
jego szanse od poczatku byly niewielkie
wiem, ze sie nie mysli, mysle, ze nikomu, kto sam jest matka, nie trzeba tego tlumaczyc
ale do teraz, mimo, ze mam z kuzynka niewielki konakt, nie moge sie ogarnac na mysl o ogromie bolu i cierpienia, z ktorym ten dzieciak musi sie zmagac
kuzynka jest bardzo wierzaca
lekarz zaproponowl jej terminacje, wiedziala, ze bedzie jej trudno utrzymac ciaze
to sa tematy, w ktorych nie ma wlasciwych odpowiedzi (a szkoda, o ile latwiejsze byloby zycie), jeszcze raz chce dodac, ze sama walczylabym o kazdy oddech wlasnego dziecka, ale wiem tez, ze istnieje ta druga strona medalu: ratowanie za wszelka cene dzieci urodzonych z minimalnymi rokowaniami
dzieci, ktore koncza tak jak marcinek, ktory zyje, ale kazdy oddech kosztuje go tak wiele, ze w zasadzie pojawia sie natychmiastowe pytanie o sens takiego zycia
nigdy w zyciu nie powiedzialabym, ze trzeba bylo pozwolic mu odejsc; nikt na swiecie nie zechcialby podjac takiej decyzji
wspomnialam przypadek w tym watku, bo w pl, poki co, ratuje sie ciagle wczesniaki urodzone na skraju przezycia i w zasadzie bez zadnych pozytywnych rokowan
bo w pl ciagle prowadzi sie ciaze w sposob niekoniecznie bliski innym krajom-mysle tutaj o podtrzymywaniu ciazy nawet w sytuacji duzego zagrozenia;
a i to ma wplyw na statystyki, zapewne
Ja mam PRYWATNIE ginekolog, do której zapisałam się w czerwcu. Przyjmuje od rana do wieczora 4 dni w tygodniu. Pierwszy wolny termin….19 września.
Ciąży u niej nie prowadziłam hmmm
Cuda się zdarzają. Nie wiem, jak można podjąć decyzję jednoznacznie na “NIE” jeśli chodzi o czyjeś życie… Życie swojego dziecka.
“Duże zagrożenie” to dla mnie za mało, by zapadła decyzja o niepodtrzymywaniu ciąży.
Kantalupo, dyskusja zawsze zmierza w jednym kierunku i tak naprawdę nikt nikogo nie przekona do swoich racji… Czy aborcja czy autanazja – każdy to rozważa we własnym sumieniu. Dla mnie to zawsze będzie coś złego.
Ja mam stanowisko jednoznaczne – RATOWAĆ.
kamelio, mnie sie wydaje, ze jedyna jednoznaczna mysl w moich postach to ta, ze ja nie mam zamiaru podejmowac dyskusji
napisalam jasno i wyraznie, ze sama rowniez ratowalabym swoje dziecko, niezaleznie od swiatopogladu
pisze o swoich spostrzezeniach jedynie dlatego, ze temat watku podnosi problem wysokiej smiertelnosci noworodkow
moze wlasnie to, o czym pisze, jest powodem takich a nie innych statystyk w pl
jeszcze raz, bo zdaje sie, ze caly czas pomijasz to w moicgh postach i koncentrujesz sie na wyrywkowych zdaniach, ktore tworza falszywy obraz mojej osoby jako kogos, kto chce miec wplyw na selekcjonowanie zarodkow czy przedwczesnie urodzonych dzieci
NIE DYSKUTUJE Z TOBA
nie chce zabierac glosu w dyskusji
moje posty NIE SA argumentami za czy przeciw podtrzymywania zagrozonych ciaz czy ratowania wczesniakow
pokazuje, ze obok walk wygranych, istnieja tez walki przegrane, kiedy ratowanie dziecka za wszelka cene moze skazac to dziecko na cierpienie przez cale zycie
wielkie i nieuzasadnione cierpienie
w przypadku tak wcześnie urodzonych dzieci, żadne na poczatku nie ma pozytywnych rokowań, przez ponad dwa tygodnie słyszałam jedynie: “nie jest gorzej”, gdy mój mąż raz zapytał jakie są rokowania to usłyszał, że tego nikt nie wie, stan jest krytyczny, a co dalej to zobaczymy, bo wcześniaki są nieprzewidywalne…
szpital to instytucja a instytucje potrzebuja procedur, musiałby ktos okreslić, ze ratujemy dzieci od pewnej wagi bądź tygodnia…
i to jest byc moze wlasnie ten pozytyw, do ktorego nie moge jakos dobrnac w swoich wypowiedziach
moze te wysokie statystyki to odzwierciedlenie sytuacji ratowania wczesniakow bezwarunkowo? bo zakladam, ze nie wpisuje sie do statystyk dzieci, ktorych ratowania szpital nawet sie nie podejmuje
Nawet gdybyś wiedziała, że skazujesz swoje dziecko na nieustanne ogromne cierpienie i ból w którym nie możesz mu ulżyc?
Od wczoraj myślę o tym chłopcu, o którym pisała Kantalupa. Nie umiem sobie tego wyobrazic!:(
Makabra. Zycie za wszelką cenę? dla kogo? dla spokojnego sumienia?
Nie skazałabym swego dziecka na taką mękę.
Natomiast- jeśli jest szansa, że będzie życ, jeśli nie jest extremalnie wcześniacza ciąża, po której wiadomo, że dziecko będzie jak roślinka i będzie całe życie cierpiec, to ratowac!
Sama jestem z takiej ciąży.
Ale jaki jest sens w ratowaniu 4 mies. płodów? jeśli jest ktoś wierzący to właśnie wg mnie jest wchodzenie w nie swoje kompetencje!
ale na jakiej podstawie podejmowac decyzję, które dzieci ratowac a które nie? na podstawie wagi, wieku ciąży, innych parametrów? jakich?
przepraszam, ale nie rozumiem :(; co jest tym pozytywem?
ale chodzi o wyjasnienie kiepskich statystyk czy o “warunkowe ratowanie” wcześniaków?
w porownaniu np. do sytuacji w anglii, gdzie w zasadzie prowadzi sie ciaze dopiero od chyba – poprawcie mnie, jesli sie myle, bo nie pamietam – ukonczonego 10tego tc, bez podtrzymywania i pomocy dla ciazy zagrozonej
czy to nie podnosi mimo wszystko statystyk?
podobnie ze wspolczynnikiem narodzin dzieci z wadami letalnymi
w pl wykonuje sie mniej zabiegow terminacji ciazy (czesto ze wzgledu na przekonania kobiet), a przeciez takie dzieci rowniez wpisuja sie do statystyk
moze wcale nie wypadamy az tak drastycznie kiepsko?
o, znalazlam , ktory byc moze lepiej odda to, co mam na mysli
wkleje te czesc, ktora mnie najbardziej przekonuje
Słaby wynik Polski odnotowany w badaniach nad wcześniakami to także efekt różnic poziomu opieki zdrowotnej w krajach biorących udział w projekcie. “Te wyniki są pochodną nakładów i pewnego cywilizacyjnego stanu Polski w stosunku do innych krajów. To kwestia technologii, pieniędzy, liczby pielęgniarek, które zajmują się tymi dziećmi, ale i podejścia do niektórych kwestii” – zaznacza prof. J. Gadzinowski. Oprócz braku sprzętu, małej, zdaniem niektórych, liczby ośrodków specjalistycznych, na złą sytuację w Polsce składa się m.in. polityka aborcyjna i stosunek do badań prenatalnych. W Polsce próbuje się ratować wszystkie, nawet te najmniejsze urodzone dzieci. Spośród noworodków urodzonych w 22-23. tygodniu ciąży w Polsce przeżywa 2 proc., podczas gdy w Holandii śmiertelność w tej grupie wcześniaków wynosi 100 proc., gdyż tak małych dzieci nie ratuje się tam wcale. ”Jesteśmy więc na końcu w statystykach, ale jednak usiłujemy ratować te dzieci” – podkreśla prof. J. Gadzinowski
Kantalupa, a co z przypadkami, kiedy w łonie matki można wykonać operację, dzięki której potem nie będzie powikłań i dziecko urodzi się bez poważnych wad?
To też jest ingerencja!
Temat drażliwy, ale tak sobie myślę, że gdyby zapewnione były dobre warunki opieki nad ciężarną, to wielu problemów można by było uniknąć. Nie znam się na tym, nigdy w to nie wnikałam, bo – na szczęście – nie musiałam. Te wszystkie statystyki dały mi jednak do myślenia.
bronia, jesli pytasz o moje zdanie na temat operacji w lonie, jestem jak najbardziej za
mnie osobiscie nie przeszkadza ingerencja pod zadna postacia
no, moze czterokrotna resuscytacja wczesniaka to juz troche zbyt duza proba walki z bogiem, natura, czy czym tam kto woli, potwierdzone wielokrotne wylewy i jednoznaczna opinia lekarzy, ze dziecko nie bedzie zdolne do samodzielnego zycia
a jednak w pl nawet w takich przypadkach bierze sie pod uwage decyzje rodzicow i od ich woli uzaleznia przebieg dalszego postepowania (tak przynajmniej twierdza neonatolodzy)
probuje od poczatku powiedziec, ze w pl czesto lekarze podejmuja sie niemal niemozliwego
wspomniana w artykule holandia nie probuje ratowac niemowlat ponizej pewnej granicy;
w pl sie to robi
to podnosi statystyki
w pl znacznie wiecej kobiet decyduje sie mimo wszytsko donosic letalna ciaze (i wydaje mi sie, ze mentalnosc katolicka nie pozostaje tutaj bez wplywu)
to podnosi statystyki
pewnie, ze brakuje nam do zachodu
kiedys gdzies wyczytalam, u nas 50% granica przezywalnosci dziecka osiagamy w przypadku wczesniakow z 26tc
na swiecie w 25tc
smutne, ale chyba tez w ciagu ostatnich 10 lat, cytujac za artykulem, ktory zalinkowalam tutaj, a pochodzi on z 2006 roku, uieralnosc noworodkow zmalala o 50%
dla mnie to jednak duzy argument
Kantalupo, rozumiem, że czułaś potrzebę napisania o tym co spotkało osobę, którą znasz bezposrednio (to tak jak ja o sobie i Misiu)… Rozumiem, że temet jest trudny. Zgadzamy się w tym, że obie byśmy ratowały… Sama to podkreślasz. Jednocześnie wiele w Tobie wątpliwości związanych z przyszłym losem cudem uratowanych (bo tak to rozumiem). Tu nie chodzi o “tworzenie fałszywego obrazu Twojej osoby”. Przecież nie o tym tu piszemy… Po prostu z Twoich postów wywnioskowałam, że są w Tobie wątpliwości co do zasadności ratowania… Teraz kategorycznie przypominasz, że Ty byś swoje dziecko ratowała… To napisz jasno co masz na myśli… No chyba, że to o statystyki Ci chodzi, ale czy one mają znaczenie tak naprawdę?
Znasz odpowiedź na pytanie: Śmiertelność wcześniaków