…szczepić?…

Z góry przepraszam, że poruszam temat, który był “wałkowany” na forum wiele razy, ale właśnie otrzymałam telefon z przychodni z zaproszeniem na szczepienie przeciwko odrze, śwince i różyczce. I wpadłam w niezłą panikę… Naczytałam się już wiele negatywnych opinii na temat szczepień (a tego konkretnego najbardziej) i prawdę mówiąc najchętniej zrezygnowałabym w ogóle ze szczepienia córci na cokolwiek, żeby wyeliminować ryzyko ewentualnych powikłań. Wprawdzie do tej pory wszystkie szczepienia mała otrzymywała w wyznaczonym terminie, skutków ubocznych nie miała żadnych, ale nigdy nic nie wiadomo… Rośnie, rozwija się prawidłowo, nie choruje, po co ryzykować?… Nie wiem, ale po przeczytaniu kilku forumowych wątków w tym temacie odniosłam wrażenie, że bardzo wielu Rodziców nie szczepi swoich pociech odwlekając terminy ile tylko się da, albo toczy wojny z sanepidem całkowicie nie zgadzając się na podanie szczepionki. Czy to rzeczywiście jest takie powszechne zjawisko?
Napiszcie, proszę, jak było u Was, czy też miałyście podobne obawy i czy w rezultacie zaszczepiłyście swoje dzieci oraz jak zareagowały na szczepienie?
Pozdrawiam.

Strona 14 odpowiedzi na pytanie: …szczepić?…

  1. Zamieszczone przez ania_st

    Zgodzę się ale też przy podpisywaniu owych oświadczeń podajesz swoje uwagi – np. nietolerancję róznych leków – jeszcze się nie spotkałam by owe informacje ignorowano, nikt na łeb sobie nie weźmie podania leku po którym były problemy w wywiadzie

    a jeśli jeszcze nie ma “wywiadu”
    zaraz po urodzeniu ciężko ocenić na co dzieko będzie uczulone i czy wogóle będzie.
    jak trafiłam z dzieckiem w wieku 3 miesięcy do szpitala to też leczenie było na chybił trafił, bo dziecko nie dostało wcześniej żadnych leków i nie wiadomo było czy podany antybiotyk będzie trafiony.

    I powiedz, że poszłaś z gorączkującym dzieckiem do dzieci zdrowych bo nie wiedziałaś, ze z takim się do chorych nie idzie?

    tak, poszłam!
    po raz kolejny piszę, że poszłam bo nie wiedziałam czy dziecko ma tą gorączkę czy może było akurat przegrzane i mi się wydawało, że to gorączka, bo chwilę późnej już jej nie miało.
    w przebiegu tej konkretnej choroby, gdy stan zapalny już był o wiele bardziej zaawansowny było tak, że w jednej godzinie miał gorączkę 39,5, a 3 godziny później (w szpitalu) gorączki nie było wcale – bez podawania jakichkolwiek leków.
    pozatym tak podpowiedziała mi Pani z przychodni (od szczepień!) do której zadzwoniłam zgłosić swoje wątpliwości.

    i po 2 latach mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że podczas wizyty Pani doktor zamiast potraktować mnie tak jak to zrobiła powinna po moich uwagach dot gorączki u dziecka i wymiotów, które zgłaszałam dwa tygodnie wcześniej powinna bezwzględnie skierować nas chociaż na badanie ogólne moczu.
    to nie była fizyka kwantowa. dla każdego lekarza taka gorączka, że o wymiotah nie wspomnę powinna być bezwzględnym wskazaniem do podejrzewania zum. ale wtedy ja o tym nie wiedziałam – ja miałam prawo, Pani doktor popełniła błąd!
    bo zamiast tego próbowała mi wmówić, że to wszystko moje wymysły i mam super zdrowe dziecko, które wymiotuje bo je przekarmiam

    Lekarz to nie wróżka, też wszystkiego nie przewidzi, nie raz nie dwa nie da się wyczuć co będzie za godzin kilka. Mi w tygodniu dziecko z podwórka wróciło z temperaturą, po dwóch godzinach miało 40 stopni, nic nie zapowiadało kłopotów, gdybym wiedziała co się święci oszczędziła bym kontaktu z innymi maluchami, nie da się przed każdym szczepieniem zbadac na wszystkie choroby świata- robisz wyniki a robisz np. przed każdym ze szczepień RTG płuc bo może bezobjawowe zapalenie się święci? – me dziecko po jednym ze szczepień dostało trzydniówki-nie wiem co było pierwsze gorączka od szczepienia czy gorączka od wirusa, zaczęło się kilka godzin po szczepieniu

    nie nie robę rtg, bo nie mam (tfu tfu) takiej potrzeby. pozatym rtg na własne życzenie chyba nie robią.
    ale robię za to komplet badań: morfologia z rozmazem, crp, mocz ogólny i posiew (o czym też już pisałam w tym wątku, więc przepraszam, że się powtarzam). z nich mogę mniej więcej wywnioskować czy dziecko się kwalifikuje do szczepienia.

    • Zamieszczone przez garstka
      a jeśli jeszcze nie ma “wywiadu”
      zaraz po urodzeniu ciężko ocenić na co dzieko będzie uczulone i czy wogóle będzie.
      jak trafiłam z dzieckiem w wieku 3 miesięcy do szpitala to też leczenie było na chybił trafił, bo dziecko nie dostało wcześniej żadnych leków i nie wiadomo było czy podany antybiotyk będzie trafiony.

      No właśnie nie ma wywiadu – dlaczego mam od razu zakładać najgorsze? Dlaczego zakładamy ewentualne powikłania szczepień a nie dostrzegamy popartych badaniami korzyści ze szczepień?
      Każdy lek podajemy jak korzyści z leku są większe od potencjalnych zagrożeń. Była byś w domu też byś leczyła na chybił trafił, dziecko ma infekcję wirusową też na chybił trafił nie raz nie dwa zwlekam z lekiem licząc, ze nadkażenia bakteryjnego nie będzie, że uda mi się z tym a nie innym lekiem
      Tak można gdybać

      tak, poszłam!
      po raz kolejny piszę, że poszłam bo nie wiedziałam czy dziecko ma tą gorączkę czy może było akurat przegrzane i mi się wydawało, że to gorączka, bo chwilę późnej już jej nie miało.

      🙁 dla mnie to nie do pojęcia, że ktoś widząc, że z dzieckiem jest coś nie halo pcha się na dzieci zdrowe, nawet jeśli złe samopoczucie jest wynikiem przegrzania

      nie nie robę rtg, bo nie mam (tfu tfu) takiej potrzeby. pozatym rtg na własne życzenie chyba nie robią.
      ale robię za to komplet badań: morfologia z rozmazem, crp, mocz ogólny i posiew (o czym też już pisałam w tym wątku, więc przepraszam, że się powtarzam). z nich mogę mniej więcej wywnioskować czy dziecko się kwalifikuje do szczepienia.

      Nie robisz a może warto zrobić?
      Tak można gdybać
      Przed podaniem niektórych leków wypadało by zrobić rezonans czy nie ma nic niepokojącego, przed wygrzaniem zatok zwykłym soluxem diagnostyka przeciwnowotworowa powinna być w takim rozumieniu przeprowadzona, przed wejściem na basen ph pochwy by w razie niekorzystnego nie wejść i sobie biedy na dlugie miesiące nie narobić
      I co da dobry wynik CRP w danej chwili skoro białko ostrej fazy ma niezłego kopa narastającego i już za kilka godzin może być poza normą?
      Wszystko jest mniej więcej – badanie lekarskie też jest mniej więcej, wszystkiego nie przewidzisz
      RTG na własne życzenie robią, z tym, że zdaje się do 16r.ż. konieczny jest numer pesel dziecka bo do tego wieku są to “usługi” rejestrowane

      Edytuje bo widzę, ze dopisałaś – prawda niedouczonych lekarzy nie brakuje jak i niedouczonych w każdym innym fachu – rada omijac taki z daleka
      Mnie też jedna próbowała wmówić ZUM dziecka na oko, ale że trafiłam raz czy dwa na nieuka nie powinno każdemu niewiedzy i niedouczenia zarzucać

      • Zamieszczone przez ania_st

        Przed wzięciem jakiegokolwiek leku, przed zastosowaniem jakiejkolwiek prewencji rozważa się korzyści i działania niepożądane. Wybiera się wariant w którym te pierwsze wygrywają nad drugimi – dlatego szczepimy, bo potencjalne ryzyko powikłań szczepień jest mniejsze niż ryzyko wynikające z przechorowania i ewentualnych powikłań a nie dlatego, ze ktoś ma taki kaprys

        Ale skąd ta pewność?

        Ale kto rodzicom broni? Czego winny jest lekarz, ze ojciec, matka nie przeczytali ulotki od szczepienia/leku i nie wyłapali niebezpieczeństwa? Każda z nas ma język by pytać, każda ma prawo przed podaniem dziecku czegokolwiek przeczytać ulotkę

        Nie każda z nas jest osobą w pełni świadomą zagrożeń, nie każda ma wiedzę, nie każda ma wreszcie dostęp chociażby do cholernej ulotki (jedni mają Internet, inni go nie mają).
        Dostałaś chociaż raz – bez proszenia i upominania się – ulotkę jakiejś szczepionki?
        A matka, która takiej wiedzy nie posiada i dostępu do ulotki nie ma, przyjdzie do lekarza w wyznaczonym przez niego terminie i zaszczepi dziecko z lekką infekcją wirusową, która przecież nie jest żadnym przeciwskazaniem. Kto zatem powinien rzetelnie ocenić sytuację, zbadać dziecko i odesłać je do domu?
        A kto nie widzi problemu i ładuje w osłabiony organizm syf, który jeszcze bardziej go osłabia?
        Mówię o traktowaniu nas, rodziców swoich dzieci, poważnie. Tak, jak ten sam lekarz traktuje swoje.

        Postaw się z drugiej strony. No sorry jak ktoś by mi przyszedł do gabinetu dzieci zdrowych to rozumiem, ze za takie dziecko uważa i tylko czeka na zgodę lekarza by zaszczepić – skoro producent daje gwarancję (to zapewne wyniki badań) to na jakiej podstawie lekarz ma odmawiać rodzicowi szczepienia?

        O jakiej gwarancji mowa? Gwarancja świeżości? Data ważności?
        Tutaj nie ma gwarancji – że coś się przyjmie, że coś wypali, że będzie wszystko dobrze. Jest jakiś tam procent szansy. Gwarancji nie ma – tu jest wóz, albo przewóz. Jak masz szczęście, ominie cię problem, a jak nie masz… Trudno, takie życie, trafiło na ciebie, przypadek jeden na milion – niezwykle rzadki, ale jednak…
        A lekarz, kiedy przychodzę z dzieckiem na szczepienie, ma mi go dokładnie przebadać i szczerze doradzić – chociażby z racji tego, że jest lepiej w tej dziedzinie edukowany.
        Moje dziecko nie jest kolejnym punktem w karcie, odfajkowanym, odptaszkowanym czy jakim tam jeszcze.
        Ja również zaniosłam moją kartę – czy ktoś w ogóle się nią kiedykolwiek przejął?

        No sorry trochę rozsądku – jak masz zapalenie płuc tez na sanki nie idziesz i nie potrzeba tu niewiadomo jakiej świadomosci by zrozumieć zaproszenie do dzieci zdrowych

        Ale czytałaś, co pisała Ewa? Że dostała zaproszenie, gdy jej dziecko brało antybiotyk – po to, by lekarz sam ocenił, czy się nadaje do kłucia. Bo ampułka już otworzona…

        Jaki interes miał by lekarz w szczepieniu chorego dziecka? nie czaję czaczy, co mu to ma niby dać?

        Statystyki.
        Wszystko (lub prawie wszystko) się zrobi dla statystyki.
        Oni są też przecież z tego rozliczani. A dziecko z lekką infekcją to jeszcze nie chore, więc w sumie prawie zdrowe. A jak zdrowe, to kłuć, bo jak się rozchoruje, to znów matka szczepienie odroczy na następne 2 czy 3 tygodnie.

        ślą pisma bo taki ich obowiązek, mogło rodzicowi umknąć, nie każdy na bieżąco śledzi zmiany w kalendarzach szczepień. Od razu przy pierwszym wezwaniu poinformowałaś o swoich zmianach?
        Ja jestem mamą 7 lat, dziecko szło własnym kalendarzem, kalendarzem który wspólnie z lekarzami ustalałam, który był wielokrotnie modyfikowany, wielokrotnie przesuwany, wezwania kilka razy dostałam ale nigdy nie było żadnych fochów by jakąkolwiek notkę do karty szczepień dopisać.

        Nie poinformowałam przy pierwszym, nie poinformowałam przy drugim.
        Poinformowałam przy trzecim, a i tak przysyłają zawiadomienia.
        Pediatrzy normalnie na mnie nie patrzą, odroczeń żadnych wystawić nie mogą, a ja ze swoją kartką i swoim “nie zgadzam się” mogę ich w tyłek co najwyżej cmoknąć.
        W takim razie oni mnie też mogą co najwyżej cmoknąć.

        Jestem daleka od szczepień na wszystko co się da
        Jestem przeciwna szczepieniu osób “niewyraźnych”, w dniu złego samopoczucie, w okresie dla danej osoby niekorzystnym
        Jestem świadoma, ze szczepienie jak każdy lek(nawet witaminka) może dać działania niepożądane ale denerwuje mnie nagonka na nieszczepienie, przedstawianie szczepień tylko w kontekście czarnych barw, ciężkich powikłań całkowicie zapominając całkowicie zapominając o wielkich suksesach szczepień, o wspaniałych wynikach które dały szczepienia – ograniczono wiele bardzo groźnych chorób, ograniczono nie zwalczono bo choroby te istnieją nadal i w dobie kiedy ludzie w ciągu kilku chwil zmieniają zakątek świata mogą powrócić. Zaniedbania szczepień mogą nieść poważne konsekwencje
        Nie demonizowała bym, że zdrowy noworodek jest wyjątkowo kruchą istotą – nie zapominajmy, ze na poczatku ma przeciwciała od mamy a dawki szczepień są dostosowane dla 3kg bobasa, szczepimy tak szybko bo wiele chorób np. koklusz jest najgroźniejszy dla najmłodszych, poza tym by osiągnąć odporność nierzadko potrzeba kilku szczepień a na to też potrzebny jest czas

        Przeczytaj od strony 6 przynajmniej:

        • Zamieszczone przez ania_st
          No właśnie nie ma wywiadu – dlaczego mam od razu zakładać najgorsze? Dlaczego zakładamy ewentualne powikłania szczepień a nie dostrzegamy popartych badaniami korzyści ze szczepień?
          Każdy lek podajemy jak korzyści z leku są większe od potencjalnych zagrożeń. Była byś w domu też byś leczyła na chybił trafił, dziecko ma infekcję wirusową też na chybił trafił nie raz nie dwa zwlekam z lekiem licząc, ze nadkażenia bakteryjnego nie będzie, że uda mi się z tym a nie innym lekiem
          Tak można gdybać

          odwracasz kota ogonem

          🙁 dla mnie to nie do pojęcia, że ktoś widząc, że z dzieckiem jest coś nie halo pcha się na dzieci zdrowe, nawet jeśli złe samopoczucie jest wynikiem przegrzania

          no to jestem “nie halo”. nie interesuje mnie Twoje zdanie na mój temat.
          szkoda, że nie byłaś wtedy na moim miejscu na pewno postąpiłabyś lepiej.
          tylko skąd wniosek o złym samopoczuciu? pewnie na odległość wyczułaś…

          Nie robisz a może warto zrobić?
          Tak można gdybać

          badania o jakich pisałaś są dla mnie wystarczające

          Przed podaniem niektórych leków wypadało by zrobić rezonans czy nie ma nic niepokojącego, przed wygrzaniem zatok zwykłym soluxem diagnostyka przeciwnowotworowa powinna być w takim rozumieniu przeprowadzona, przed wejściem na basen ph pochwy by w razie niekorzystnego nie wejść i sobie biedy na dlugie miesiące nie narobić
          I co da dobry wynik CRP w danej chwili skoro białko ostrej fazy ma niezłego kopa narastającego i już za kilka godzin może być poza normą?
          Wszystko jest mniej więcej – badanie lekarskie też jest mniej więcej, wszystkiego nie przewidzisz

          jeśli matka zgłasza wymipoty i gorączkę, lekarz mógłby wziąć to pod uwagę zamiaST ignorować matkę

          RTG na własne życzenie robią, z tym, że zdaje się do 16r.ż. konieczny jest numer pesel dziecka bo do tego wieku są to “usługi” rejestrowane

          nie piszemy o osobach po 16 roku życia.

          ogólne nie rozumiem aniu_st dlaczego kpisz, prawdopodobnie nie jestem dla Ciebie osobą, która ma coś mądrego do powiedzenia.
          na szczęście Ty masz swoje dzieci a ja mam swoje dziecko. i postępujemy z nimi tak jak uważamy za słuszne.
          pozdrawiam 🙂

          • Zamieszczone przez oliweczka
            Ale skąd ta pewność?

            A skąd ta niepewność?
            Dlaczego zakładasz, ze prywatne internetowe śledztwa, wnioski są więcej warte od badań które śledzą osoby które znają temat, potrafią wysnuć właściwe wnioski, które ślęczą latami nad tym co i jak zrobić by ludzie byli zdrowsi, by powikłań(leków, szczepień, chorób) pochłaniających masę kasy było jak najmniej

            Dostałaś chociaż raz – bez proszenia i upominania się – ulotkę jakiejś szczepionki?

            Tak, dostaję bez proszenia za każdym razem opakowanie od szczepionki wraz z ulotką informacyjną, do tego jak pani informuje kiedy kolejne szczepienie i na co na moją porośbę bez żadnych uwag wręczana jest mi ulotka

            A matka, która takiej wiedzy nie posiada i dostępu do ulotki nie ma, przyjdzie do lekarza w wyznaczonym przez niego terminie i zaszczepi dziecko z lekką infekcją wirusową, która przecież nie jest żadnym przeciwskazaniem. Kto zatem powinien rzetelnie ocenić sytuację, zbadać dziecko i odesłać je do domu?

            Mnie zdarzyło się w drugą stronę, ze zostałam odesłana w drugą stronę, ja nic u dziecka nie widziałam lekarka odmówiła szczepienia bo jej się nie podobało – raz, stwierdziła, że zaszczepimy jak dziecko choć z 5kg będzie miało, z drugim nie podobało jej się, że młody był niby żółty – zleciła przeciwciała – nie miała racji ale rozwiała swoje wątpliwości mimo, ze trochę byłam wtedy zła, ze jeszcze raz musiałam się do przychodni telepać

            O jakiej gwarancji mowa? Gwarancja świeżości? Data ważności?
            Tutaj nie ma gwarancji – że coś się przyjmie, że coś wypali, że będzie wszystko dobrze. Jest jakiś tam procent szansy. Gwarancji nie ma – tu jest wóz, albo przewóz. Jak masz szczęście, ominie cię problem, a jak nie masz… Trudno, takie życie, trafiło na ciebie, przypadek jeden na milion – niezwykle rzadki, ale jednak…

            infekcji u dzieci też nie leczysz? Nigdy żadnego leku nie podałaś?

            Ale czytałaś, co pisała Ewa? Że dostała zaproszenie, gdy jej dziecko brało antybiotyk – po to, by lekarz sam ocenił, czy się nadaje do kłucia. Bo ampułka już otworzona…

            Czytałam – imo zabrakło stanowczej odmowy matki, w życiu bym dziecka na antybiotyku nie taszczyła bo ktoś ma ochotę go oceniać. Tak samo jak nie chodzę i nie leczę dzieci u lekarzy których sposób gadki/leczenia mi nie odpowiada

            Statystyki.
            Wszystko (lub prawie wszystko) się zrobi dla statystyki.
            Oni są też przecież z tego rozliczani. A dziecko z lekką infekcją to jeszcze nie chore, więc w sumie prawie zdrowe. A jak zdrowe, to kłuć, bo jak się rozchoruje, to znów matka szczepienie odroczy na następne 2 czy 3 tygodnie.

            Zgadzam się, ze statystyki można tak zrobić by dostać oczekiwany wynik ale nie widzę najmniejszego sensu by w tym temacie spisku sie dopatrywać? po co w jakim celu? Co takiemu lekarzowi za różnica czy zaszczepię dzisiaj za tydzień, czy za trzy miesiące? To też ludzie, też chodziłam do nich się radzić czy szczepić teraz czy za chwilę i tak mi o ponad rok odłożyli bo szybciej za duże ryzyko było i nikt mnie nie popędzał nie zmuszał aczkolwiek kilka wezwań odebrała i odzwaniałam, ze jeszcze nie teraz

            Nie poinformowałam przy pierwszym, nie poinformowałam przy drugim.
            Poinformowałam przy trzecim, a i tak przysyłają zawiadomienia.
            Pediatrzy normalnie na mnie nie patrzą, odroczeń żadnych wystawić nie mogą, a ja ze swoją kartką i swoim “nie zgadzam się” mogę ich w tyłek co najwyżej cmoknąć.
            W takim razie oni mnie też mogą co najwyżej cmoknąć.

            Wybacz ale jak olałaś czyjeś starania to mniej pretensję do samej siebie, ze teraz tak a nie inaczej traktują – jak ktoś by mnie olewał tak samo z nim bym pewnie postąpiła.

            Przeczytaj od strony 8 przynajmniej:

            Poglądy owej Pani mi są znane – imo zapętliła się nieco
            Bliższe jest mi to stanowisko

            • Zamieszczone przez garstka
              odwracasz kota ogonem

              Nie rozumiem, możesz wyjaśnić bym mogła się ustosunkować?

              no to jestem “nie halo”. nie interesuje mnie Twoje zdanie na mój temat.
              szkoda, że nie byłaś wtedy na moim miejscu na pewno postąpiłabyś lepiej.
              tylko skąd wniosek o złym samopoczuciu? pewnie na odległość wyczułaś…

              Piszesz o wymiotach, o zmianie temperatury ciała – dość optymistyczne jest załozenie, ze przy takich objawach dziecko czuje się rewelacyjnie

              badania o jakich pisałaś są dla mnie wystarczające

              Dla Ciebie, co nie znaczy że jest to najlepszy wybór, Dla innego wystarczy wizyta lekarska, dla innego rezonans

              nie piszemy o osobach po 16 roku życia.

              Piszemy o szczepieniach, szczepią się osoby w różnym wieku, dlatego dodałam uwagę na temat RTG na własną prośbę

              ogólne nie rozumiem aniu_st dlaczego kpisz

              Nie kpię tylko jak każda z nas przedstawiam swoje argumenty

              , prawdopodobnie nie jestem dla Ciebie osobą, która ma coś mądrego do powiedzenia.

              To już sama sobie dopisałaś nie wiem z jakiego powodu.
              Nie mnie oceniać czy czyjeś wypowiedzi są mądre. Mamy różne zdanie w temacie co nie znaczy, że nie możemy razem rozmawiać.

              na szczęście Ty masz swoje dzieci a ja mam swoje dziecko. i postępujemy z nimi tak jak uważamy za słuszne.
              pozdrawiam

              i mamy prawo w dyskusji wyrazić swoje zdanie

              • Zamieszczone przez ania_st
                A skąd ta niepewność?
                Dlaczego zakładasz, ze prywatne internetowe śledztwa, wnioski są więcej warte od badań które śledzą osoby które znają temat, potrafią wysnuć właściwe wnioski, które ślęczą latami nad tym co i jak zrobić by ludzie byli zdrowsi, by powikłań(leków, szczepień, chorób) pochłaniających masę kasy było jak najmniej

                Ja nie bazuję na prywatnych śledztwach i wnioskach byle kogo – czy za taką uważasz prof. Majewską? Ona nie ślęczała i nie kombinowała?
                Bo jeżeli bliższe Ci jest stanowisko osobnika z PZH, to ni chu chu się nie dogadamy 😉

                infekcji u dzieci też nie leczysz? Nigdy żadnego leku nie podałaś?

                Oczywiście, że leczę – na domowo, jak się uda. A jak nie, to standard, jak wszyscy.
                Tylko nie porównuj łyżeczki Ibuprofenu do trzech skomasowanych żywych wirusów plus inne syfy w jednym strzale.
                Ale ja się pytałam o gwarancję producenta – co to niby oznacza?

                Zgadzam się, ze statystyki można tak zrobić by dostać oczekiwany wynik ale nie widzę najmniejszego sensu by w tym temacie spisku sie dopatrywać? po co w jakim celu? Co takiemu lekarzowi za różnica czy zaszczepię dzisiaj za tydzień, czy za trzy miesiące? To też ludzie, też chodziłam do nich się radzić czy szczepić teraz czy za chwilę i tak mi o ponad rok odłożyli bo szybciej za duże ryzyko było i nikt mnie nie popędzał nie zmuszał aczkolwiek kilka wezwań odebrała i odzwaniałam, ze jeszcze nie teraz

                Widocznie trafiasz na tych lepsiejszych.

                Wybacz ale jak olałaś czyjeś starania to mniej pretensję do samej siebie, ze teraz tak a nie inaczej traktują – jak ktoś by mnie olewał tak samo z nim bym pewnie postąpiła.

                Ja pretensji do siebie nie mam. Generalnie to nie obchodzi mnie zbytnio ani stanowisko lekarzy, którzy dziwnie patrzą, ani kobiety z igłą w dłoni.
                Pójdę na szczepienie wtedy, kiedy uznam, że już pora. A nie dlatego, że z przychodni dzwonili, bo ampułka otworzona.

                I widzę, że przepychamy się tak tutaj i przepychamy.
                Nic konstruktywnego nie wymyslimy.
                Moje postulaty widnieją powyżej, z których każdy i tak wyłuska dla siebie mniej lub bardziej istotne elementy.
                Ja bym chciała tylko, aby w naszym kraju pozwolono nam żyć po ludzku – rodzić po ludzku też 😉

                • Zamieszczone przez oliweczka
                  Ja nie bazuję na prywatnych śledztwach i wnioskach byle kogo – czy za taką uważasz prof. Majewską? Ona nie ślęczała i nie kombinowała?
                  Bo jeżeli bliższe Ci jest stanowisko osobnika z PZH, to ni chu chu się nie dogadamy 😉

                  Mnie bliskie jest argumentu że jeżeli liczba nieszczepionych osób wzrasta do pewnej granicy, to zabezpieczenie przerywa się i wirus/bakteria znowu zaczyna krążyć. 😉
                  Ani jeden mi bliski ani drugi bo obydwoje za bardzo galopują w swoje strony nie bacząc na argumenty przeciwników – nie chce mi się nawet sledzić co wypisują – zakładam, ze Ci co pracują nad kalendarzami szczepień to śledzą i wyniosą z tego najlepsze dla nas/naszych dzieci wnioski
                  Mamy mądrą Panią Ministeri wierzę, ze na babole nie pozwoli

                  Oczywiście, że leczę – na domowo, jak się uda. A jak nie, to standard, jak wszyscy.
                  Tylko nie porównuj łyżeczki Ibuprofenu do trzech skomasowanych żywych wirusów plus inne syfy w jednym strzale.
                  Ale ja się pytałam o gwarancję producenta – co to niby oznacza?

                  Nie boisz się żadnych z leków np. doustnych? Ja sie boje nie mniej niż powikłań poszczepiennych
                  A gwarancja producenta – hym zakładam, ze dawana gwarancja, informacje w ulotce są rzetelnymi wynikami badań

                  Sorki za taki minimalizm ale zasypiam nad klawiaturą i żadnego sensownego zdania nie sklecę
                  Spokojnej nocy

                  a i najważniejsze:

                  Ja pretensji do siebie nie mam. Generalnie to nie obchodzi mnie zbytnio ani stanowisko lekarzy, którzy dziwnie patrzą, ani kobiety z igłą w dłoni.
                  Pójdę na szczepienie wtedy, kiedy uznam, że już pora. A nie dlatego, że z przychodni dzwonili, bo ampułka otworzona.

                  W tym się dogadałyśmy – mam identyczne zdanie

                  • Zamieszczone przez ania_st
                    Nie rozumiem, możesz wyjaśnić bym mogła się ustosunkować?

                    być może aniu_st użyłam złego sformuowania, ale podałam wczoraj już na klawiaturę.
                    chodziło mi o to, że wyszłaś od tego, że nikt nigdy nie naruszył tkanek Twoich dzieci bez Twojej wiedzy i zgody, że nawet Twoja mama musiała z Twoją prawie dorosłą siostrą maszerować do przychodni.
                    Ja napisałam, że imo porównanie nie trafione, bo o ile w szpitalu mogą pewne rzeczy wykonać bez Twojej każdorazowej zgody, o tyle w przychodni już nie.
                    A teraz mnie?pytasz? dlaczego nie bazować na badaniach, statystykach dot. Dobroczynnego wpływu szczepień?
                    Piszesz że sama wielokrotnie intuicyjnie leczysz tak swoje dzieci. I ja tak leczę swoje i więcej? bazując na intuicji i wiedzy naszej lekarki daje mu nawet leki, których działanie nie zostało sprawdzone na tej grupie wiekowej, do której należy moje dziecko. Wybieram w swoim odczuciu i nadziei mniejsze zło. Zupełnie abstraąc od tego czego sprawa dotyczy i jaka jest inna droga.
                    Ale w takiej sytuacji to ja podejmuję tą decyzję, czy ostatecznie godzę się na taki sposób leczenia, bo to leczenie?przychodniowe?.
                    Jakbym była w szpitalu to żaden lekarz nie konsultowałby ze mną swoich zaleceń. Być może przedstawiłby mi plan leczenia, ale nie pytał później każdorazowo czy może wkłuć jedną igłę z lekiem w ciało mojego dziecka czy może podać lek o takiej czy innej nazwie. godzę się nawet na podanie szczepionek w pierwszej, drugiej czy trzeciej dobie życia, wolałabym tylko aby zaproponowano mi udział w tym wydarzeniu.
                    z Twoją pewnością siebie pewnie dalej będziesz pewnie brnąć w to, że bez Twojej wiedzy nic się w życiu Twoich dzieci nie wydarzyło, ale zostawiam już to i tyle z mojej strony na ten temat.

                    Piszesz o wymiotach, o zmianie temperatury ciała – dość optymistyczne jest załozenie, ze przy takich objawach dziecko czuje się rewelacyjnie

                    po raz kolejny napiszę, że od 2-3 tygodni wmawiano mi, że te wymioty są ulewaniami i że to jest normalne u takich dzieci, ewentualnie wmawiano mi, że przekarmiam dziecko. wmawiało mi to 3 pediatrów, więc powoli zaczynałam wierzyć, że może tak jest i po prostu trzeba przeczekać.
                    po raz kolejny napiszę, że dzwoniąc do przychodni i informując pielęgniarkę z poradni, że dziecko “Chyba” ma gorączkę dostałam informację, że mam przyjść, że lekarz go zobazy i to oceni. Bazowałam w tej sytuacji na większym od mojego doświadczeniu Pani z poradni (z lekarzem pogadać nie mogłam).
                    pozatym był jeszcze niemowlakiem, który i tak prawie cały czas ryczał 🙁

                    Ty sobie stwierdzasz, że moje dziecko źle się czuło, a mnie tak naprawdę na tamtym etapie ciężko było stwierdzić na 100% czy ono się czuje normalnie źle czy może to jest gorzej niż “normalnie”. Lekarka nawet stwierdziła, że jest zupełnie zdrowe.
                    pozatym Ty sobie oceniasz to na chłodno, mając już dość duże doświadczenie, dość duże dzieci. teraz też bym to inaczej odczytała i wiedziałabym co zrobić.
                    ale Ty, czego bym nie napisała, się czepiasz że poszłam na wtedy na te zdrowe dzieci. że dla Ciebie to “nie do pojęcia”. No przykro mi, pewnie jeszcze kilka razy o tym wspomnisz, to było takie nieodpowiedzialne z mojej strony. trudno, jakoś dam radę z tym żyć.
                    no i możesz spać spokojnie – mój syn nikogo nie zaraził tamtego dnia.
                    miał ostre odmiedniczkowe zapalenie nerek – ta choroba nie przenosi się drogą kropelkową.

                    Dla Ciebie, co nie znaczy że jest to najlepszy wybór, Dla innego wystarczy wizyta lekarska, dla innego rezonans

                    ale zdaje się, że rozmawiamy o własnych doświadczeniach?
                    czy mamy wyciągać średnią na 100 rodziców i tylko o takich danych pisać na forum?
                    pisałaś o tym, że białko ostrej fazy szybko rośnie, ale również dlatego ja nie robię tylko crp, ale i morfologię z rozmazem i badania moczu. morfologia aż tak szybko się nie zmienia, mocz też raczej nie z godziny na godzinę.
                    mi te badania wraz z obserwacjami pozwalają mniej więcej ocenić stan mojego dziecka. pewności nigdy nie mam, ale przynajmniej świadomość że co mogłam to sprawdziłam.
                    pozatym dobre wyniki nie upewniają mnie w tym,że dzieciak jest super zdrowy. to raczej działa tak, że w razie jakichkolwiek wątpliwości odraczam szczepienie i idę (z duszą na ramieniu) tylko wtedy gdy nie ma się do czego przyczepić.

                    Piszemy o szczepieniach, szczepią się osoby w różnym wieku, dlatego dodałam uwagę na temat RTG na własną prośbę

                    imo piszemy o szczepieniach u naszych dzieci, zresztą na dziale “1 i 2-latki” i zdecydownie chodzi o dylemat dotyczący małych dzieci. przynajmniej ja nigdy nie czytałam o dylematach matki czy szczepić takiego przykładowego 17 latka.
                    ale może już się pogubiłam w dyskusji albo np bierzemy udział w innej.
                    nie wykluczam niczego

                    Nie kpię tylko jak każda z nas przedstawiam swoje argumenty

                    jak zwał tak zwał. dla mnie kpisz, dla siebie przytaczasz argumety o ph pochwy na basenie itp. Zresztą ja też już zaczęłam kpić bo mnie męczy udowadnianie że nie jestem wielbłądem.

                    To już sama sobie dopisałaś nie wiem z jakiego powodu.

                    z takiego, że tak czuję. mam prawo 😉

                    Nie mnie oceniać czy czyjeś wypowiedzi są mądre. Mamy różne zdanie w temacie co nie znaczy, że nie możemy razem rozmawiać.

                    i mamy prawo w dyskusji wyrazić swoje zdanie

                    ależ oczywiście!

                    co więcej, ja wątpię w to, że tak naprawdę mamy różne zdanie, bo ja również jestem zwolenniczką szczepień, ale szczepień z głową.
                    Być może różnimy się w “Szczegółach”, ale ja nie podważam Twoich doświadczeń czy opinii.
                    jedno co napisałam to, że imo nie trafiłaś z jednym porównaniem.

                    • Zamieszczone przez oliweczka
                      Szczerze mówiąc, to chyba nigdy więcej sama i dobrowolnie nie dałabym po takich przejściach zaszczepić swoich dzieci.
                      Czy Filip nadal otrzymuje szczepionki? Przepraszam, że zapytam – ale dlaczego wykryto autyzm tak późno? Po jakiej szczepionce zauważyłaś, że zaczyna się regres – po MMR?
                      Czytałam kiedyś Twoich kilka wypowiedzi, byc może nawet w tym wątku i pamiętam, że pisałaś o synku autystycznym – prawdopodobnie po szczepieniu. Mogłabyś króciuteńko raz jeszcze przypomnieć jak do tego doszło?
                      A pismo pani doktor Ci podpisała? Wnioskuje, że raczej nie (raczej na pewno nie).

                      zaczelo sie u nas tak..ze F urodził sie zdrowy..tzn. 7 pkt apgar, ale jak pytalam lekarzy czy to zle, czy mam sie czyms martwic to kazdy mowił ze nie. nikt mi nie wytlumaczył za co tak malo. Mialam 20 lat, to bylo moje 1 dziecko a wczesniej sie nie interesowalam skalami, noworodkami, powiklaniami ani niczym podobnym, wiec skoro lekarze mowią ze wszystko jest ok to sądzilam ze jest. Szepiony był regularnie, z lekkimi opoznieniami najwyzej, bo katar, czy coś tam. No i lipiec 2006 F ma 15 m-cy szczepimy na MMR. Nigdy wczesniej nie slyszalam zeby szczepionka uaktywnila cechy autystyczne czy jakos szkodzila. no skoro szczepionka..
                      Nikt mi nie powiedzial ze skoro urodzilam dziecko niedotlenione to lepiej zebym poczekala ze szczepieniami. Nic! wszystko wg lekarki bylo ok, wiec kazala szczepić. No a ja jej wierzylam..
                      No i po tym lipcu F przestal sie rozwijać. Jak wczesniej mowił sporo ( kazdy podziwiał ze taki maly a tyle slow zna i taki wygadany), siusia do nocniczka, ze sam je. Tak po lipcy przestał wolac kompletnie na nocnik, przestał mowić. nie tylko nie chcial powtarzac nowych slowek,ale ogolem jakby sie zaciął. zaczął momentami zachowywac sie jak gluche dziecko. Moglam mowić a on nic. albo na mnie patrzyl i nie rozumial.. Albo nie slyszał. Najpierw sądzilam ze w sumie maly jeszcze jest.. ma czas na mowe, siusianie w kibelek.. Ale on zaczął zachowywac sie dla mnie dziwnie. Zrobił sie baaaardzo nadpobudliwy ( no tyle energii u tak malego dziecka to ja nie widzialam ), i takie mial tiki dziwne.teraz wiem ze to autystyczne.. A wtedy sądzilam ze mam poprostu zywe dziecko.
                      I tak F stal w miejscu z rozwojem.. jedyne co to nauczył sie znowu wolac na nocnik. poszedł do p-la jak mial 2,5 roku, sądzilamz e moze ciezką mowe ma.. wsrod dzieci sie nauczy komunikowac. Ale doopa.. nic. 3 lata skonczone a in mama, baba, jak chcial pic to glosno przelykal sline, mleko to bylo siorbniecie glosne, dziadek to dada, da, jak widzial psa to piszczał. Mowił gorzej jak roczne dziecko. potem nadal byl szczepiony na pozostale szczepionki..
                      Logopedka przedszkolna poradzila mi zebym mu sluch zbadala.. no i zbadalam.. najpierw wyszlo ze na prawe ucho nie doslyszy.. po pol roku ze wszystko ok. ze slyszy.. w miedzy czasie trafilismy do poradni pedagogiczno-psychologicznej..i tak stwierdzono ze potrzebne mu jest wczesne wspomaganie, bo jest troche w tyle.., potem do “dać szanse” i tam po jednej obserwacji psycholozka powiedziala ze widzi cechy autystyczne..i czy F taki byl odkąd sie urodzil.. czy nie. no i ja jej opowiedzialam calą historie..

                      potem zaczelismy chodzic do psychiatry.. i tam w lutym 2010 dostalismy zaswiadczenie ze F ma autyzm wczesnodziecięcy. W miedzyczasie zaliczylismy neuurologa, zeby sprawdzić czy aby czegoś jeszcze niema, bo skoro urodził sie niedotleniony.. no i wyszlo ze ma jakies zmiany na korze mozgowej i podejrzenie epilepsji..
                      no wtedy to malo co gabinetu nie roznioslam bo lekarka do mnie z pretensją ze dlaczego ja od razuu po porodzie nie zglosilam sie do poradni skoro dziecko mialo tlen podawane po urodzeniu..
                      A skąd ja mialam to wiedziec? Skroro lekarze mi mowiloi ze wszystko ok jest z nim..
                      no ale kolejne bandania mnie uspokoily..bo podejrzenie nadal jest.. ale F niema zadnych objawow epileptycznych. narazie nic zlego sie nie dzieje.

                      Z Drugim dzieckiem..juz w ciązy powiedzialam ze mnie nawet silą nie zmuszą do zaszczepienia na tą MMR. Mialam juz takie schizy, ze czytalam i czytalam, i mnon stop myslalam ze czy aby ten autyzm u F to nie wina genow a nie szczepionki.. ale ktos normalnie myslący ( bo mi w tamtym czasie mozg odmawial wspolpracy ) wytlumaczył ze tej choroby sie nie dziedziczy, ze mozna miec predyspozycje zachorowania na nią.. itd.. ale ze kolejne dzieci wcale nie muszą byc vchore, czy uposledzone. No i F był w zamartwicy..to powinno lekarzom slepia otworzyc, zeby nie szczepic tego dziecka. No ale zyjemy w polsce.
                      No i zaczął sie porod Oskara. Jak tylko mnie polozyli na porodowke,przyszla lekarka na wywiad..i pyta czy w rodzinie jakies choroby itd.. to ja jej miedzy skurczami mowie ze mam autystyczne dziecko w domu urodzone z niedotlenieniem itd.. ze rodzilam 15 godzin, mdlejąc.. Aaaaale ” mloda jestem urodze w koncu “.
                      Ale drugi porod o wiele sprawniej postepował, moze i temu ze ja wiedzialam juz co robić, ze bedzie bolalo i niema co sie uzalac tylko oddychac i przec. no i po dwoch godzinach od podania czegoś tamna rozwarcie urodził sie Oskar. zbadany wymyty, dostal 10 pkt..
                      zdrowiutki..dotleniony..i mi jakos lepiej..

                      Ale na MMR Oskara jeszcze nie zaszczepilam. jak zblial sie 15 m-c zycia jego.i zaczeto wlasnie mi przypominac o MMR to poszlam do lekarki z druczkiem i zapytalam czy mi podpisze, no i nie opodpisala, pogadalysmy..i stwierdzila ze poczekamy, ze w sumie nic sie nie stanie jak rok poczeka. no i Czeka. Narazie OSkar rozwija sie dobrze.Jak kazdy dwulatek. cech autystycznych nie widze. i c hyba bede szczepic. Ale strach ze niedaj Boze i on mialby tez zachorowac jest..

                      • Tak, dostaję bez proszenia za każdym razem opakowanie od szczepionki wraz z ulotką informacyjną, do tego jak pani informuje kiedy kolejne szczepienie i na co na moją porośbę bez żadnych uwag wręczana jest mi ulotka

                        u nas niestety nie dostaje sie ulotek o szczepieniach. Lekarka ani pielegniarka nie dają tez zadnych opakowan. Jak matka chce wiedziec dokladnie coś na temat szczepionki.. to albo musi wyczytac w ksiązeczce… albo sie domyslac, bo opakowania pielegniarka wyzuca przed wejsciem matki z dzieckiem do gabinetu szczepien..

                        • Zamieszczone przez garstka

                          być może aniu_st użyłam złego sformuowania, ale podałam wczoraj już na klawiaturę.
                          chodziło mi o to, że wyszłaś od tego, że nikt nigdy nie naruszył tkanek Twoich dzieci bez Twojej wiedzy i zgody, że nawet Twoja mama musiała z Twoją prawie dorosłą siostrą maszerować do przychodni.
                          Ja napisałam, że imo porównanie nie trafione, bo o ile w szpitalu mogą pewne rzeczy wykonać bez Twojej każdorazowej zgody, o tyle w przychodni już nie.

                          Dlatego Gacko napisałam szybciej, że się z Tobą zgadzam, że leczenie szpitalne jest “poza nami”, zgodę na leczenie podpisuję i podaję uwagi, podpisując zgodę zakadam, że druga strona “umowy” owe uwagi respektuje i nie poda mnie/dziecku temu co mnie szkodzi. Trudno decydując się na leczenie szpitalne dyktować lekarzowi prowadzącemu co ma robić – niewykonalne – podpisując zgodę poniekąd zrzekam się własnych pomysłów na leczenie, przestaję leczyć w domu, korzystam z wiedzy i doświadczenia innych.
                          Co mnie poraża jak czytam nie raz o szpitalach to fochy by matce/ojcu udzielić informację na co i co dziecku jest w danej chwili podawane bo takie myki też mają miejsce – ostatnio słyszałam opowieść szpitalną typu lekarz: “To była infekcja wirusowa, podaliśmy antybiotyk i szybko sytuacja się unormowała” – no absurd totalny, takie brednie na gorąco, choćby na szpitalnej sali trzeba tępić

                          A teraz mnie?pytasz? dlaczego nie bazować na badaniach, statystykach dot. Dobroczynnego wpływu szczepień?
                          Piszesz że sama wielokrotnie intuicyjnie leczysz tak swoje dzieci. I ja tak leczę swoje i więcej? bazując na intuicji i wiedzy naszej lekarki daje mu nawet leki, których działanie nie zostało sprawdzone na tej grupie wiekowej, do której należy moje dziecko. Wybieram w swoim odczuciu i nadziei mniejsze zło. Zupełnie abstraąc od tego czego sprawa dotyczy i jaka jest inna droga.
                          Ale w takiej sytuacji to ja podejmuję tą decyzję, czy ostatecznie godzę się na taki sposób leczenia, bo to leczenie?przychodniowe?.

                          I takie działania jak najbardziej popieram – lekarzy nie traktuję jedynie od stawiania diagnozy w 15 minut, wystawiania recepty i nakazania mi co mam zrobić, ja chodze na poradę do lekarza, mówię co i jak i czekam co mający nieporównywalnie większą wiedzę ode mnie w temacie w tej sprawie zaproponuje, co jego zdaniem będzie najlepszym wyborem a ja “wyciągam wnioski i podejmuję działania”. Dopuszczam, że oceniając objawy kliniczne, wyniki badań nie zawsze pierwsza diagnoza jest strzałem w 10, jestem świadoma, ze do wielu schorzeń trzeba iść jak po nitce do kłębka – boli powiedzmy głowa nie od razu pada diagnoza guza mózgu – najpierw błądzi się po najczęstszych przyczynach. To, że Twoje dziecko miało zapalenie nerek nie może u każdego płaczącego malucha tego zakładać – powinno wzbudzić czujność, powinno się dziecko ze złym samopoczuciem (ciągle płaczące) poobserwować, jeśli się przedłuża szukać tego przyczyn – naprawdę może być tak, ze dziecko wyje bo wyje i nerki ma zdrowe. A wyć może pewnie z 1000 innych powodów u których zapewne u Twego dziecka pełnej diagnostyki wykluczającej nie przeprowadzono

                          Jakbym była w szpitalu to żaden lekarz nie konsultowałby ze mną swoich zaleceń. Być może przedstawiłby mi plan leczenia, ale nie pytał później każdorazowo czy może wkłuć jedną igłę z lekiem w ciało mojego dziecka czy może podać lek o takiej czy innej nazwie. godzę się nawet na podanie szczepionek w pierwszej, drugiej czy trzeciej dobie życia, wolałabym tylko aby zaproponowano mi udział w tym wydarzeniu.

                          Jeśli przedyskutowano by plan leczenie dla mnie ok – wtedy dla mnie zgoda utożsamiana jest ze zgodą na serię zabiegów/leków – albo się na nie godzę, albo idę do domu leczyć po swojemu,naruszeniem praw był by brak rozmowy o planach, brak informacji o stanie pacjenta…

                          z Twoją pewnością siebie pewnie dalej będziesz pewnie brnąć w to, że bez Twojej wiedzy nic się w życiu Twoich dzieci nie wydarzyło, ale zostawiam już to i tyle z mojej strony na ten temat.

                          nadal nie wiem dlaczego opisy moich doświadczeń porównujesz do brnięcia w cokolwiek, co tu ma do rzeczy moja pewność sienie (chyba jesteś pierwsza osobą która przypisuje mi ową cechę) – piszę o doświadczeniach swoich tak samo jak Ty czy inne mamy o swoich

                          mam przyjść, że lekarz go zobazy i to oceni. Bazowałam w tej sytuacji na większym od mojego doświadczeniu Pani z poradni (z lekarzem pogadać nie mogłam).

                          Dla mnie to równe z zaproszeniem dziecka na antybiotyku o którym Ewa pisała
                          Toć na głupie badania okresowe idąc pierwsze pytanie “czy czuje się Pani zdrowa?”

                          ale zdaje się, że rozmawiamy o własnych doświadczeniach?
                          czy mamy wyciągać średnią na 100 rodziców i tylko o takich danych pisać na forum?

                          No właśnie, rozmawiamy i o doświadczeniach własnych i o rzeczywistym zagrożeniu, dlaczego ja mam dziecku przy gorączce nie podać ibupromu bo jedno dziecko na ileś dostaje po tym leku ostrego ataku astmy aspirynowej – ataku który może być zagrożeniem życia? Pytanie wątku jest “szczepić?” to niech są w nim argumenty za i przeciw a nie jedynie czarnowidztwa i tylko to co po ewentualnych szczepieniach może grozić?
                          To, że komuś po leku coś się stało niech jest informacją by w razie co wzbudzić w razie co naszą czujność ale nie po to by wprowadzać jakieś psychozy czy roztaczać czarne kręki

                          pisałaś o tym, że białko ostrej fazy szybko rośnie, ale również dlatego ja nie robię tylko crp, ale i morfologię z rozmazem i badania moczu. morfologia aż tak szybko się nie zmienia, mocz też raczej nie z godziny na godzinę.
                          mi te badania wraz z obserwacjami pozwalają mniej więcej ocenić stan mojego dziecka. pewności nigdy nie mam, ale przynajmniej świadomość że co mogłam to sprawdziłam.
                          pozatym dobre wyniki nie upewniają mnie w tym,że dzieciak jest super zdrowy.

                          Właśnie takie jest przesłanie moich wywodów – dobry wynik nie da mi gwarancji, że jest ok i mogę spokojnie szczepić, zawsze jest ryzyko
                          Mam duże dzieci co wielokrotnie mi powtarzasz – to się podzielę doświadczeniem – nie raz nie dwa podczas trzeciego dnia gorączki niewiadomego pochodzenia robiłam zestaw wyników które i Ty robisz – nie licząc przypadku z tego tygodnia wyniki ZAWSZE były W NORMIE

                          to raczej działa tak, że w razie jakichkolwiek wątpliwości odraczam szczepienie i idę (z duszą na ramieniu) tylko wtedy gdy nie ma się do czego przyczepić.

                          i moim zdaniem słusznie

                          imo piszemy o szczepieniach u naszych dzieci, zresztą na dziale “1 i 2-latki” i zdecydownie chodzi o dylemat dotyczący małych dzieci. przynajmniej ja nigdy nie czytałam o dylematach matki czy szczepić takiego przykładowego 17 latka.

                          A ja czytałam i to o nie małych, nawet większych niż my teraz, kilka z forumerek ma nastoletnie dziewczynki i pewnie nie jednej przez myśl przeszedł dylemat szczepienia na HPV

                          jak zwał tak zwał. dla mnie kpisz, dla siebie przytaczasz argumety o ph pochwy na basenie itp. Zresztą ja też już zaczęłam kpić bo mnie męczy udowadnianie że nie jestem wielbłądem.

                          To wyjaśniam po raz kolejny, że to nie była kpina tylko prosty sposób wyjaśnienia, że nie uchronisz się/dziecka na każdym kroku przed wszystkimi zagrożeniami – nawet robiąc danego dnia zestaw badań pierwszego rzutu

                          co więcej, ja wątpię w to, że tak naprawdę mamy różne zdanie, bo ja również jestem zwolenniczką szczepień, ale szczepień z głową.

                          Ja siebie nie zaliczam ani do zwolenników ani do przeciwników szczepień.
                          Jedyne co nie uważam kalendarza za misję która ma nam/dzieciom szkodzić, bardziej wierzę, ze to dobrze dobrany zestaw chroniący przed tym co najbardziej nam zagraża.
                          Daleko mi do reklam “nie pozwól by Twoje dziecko zgasło”, “czy chcesz by Twoje dziecko tak wyglądało” – a tam plakat dziecka z koszmarną ospą, które doprowadzają mnie do szału – tak samo nie wnerwiają mnie telewizyjne reklamy leków bez recepty – leków które większości nie szkodzą co nie znaczy że dla każdego są bezpieczne.

                          • Zamieszczone przez renatkaa09
                            u nas niestety nie dostaje sie ulotek o szczepieniach. Lekarka ani pielegniarka nie dają tez zadnych opakowan. Jak matka chce wiedziec dokladnie coś na temat szczepionki.. to albo musi wyczytac w ksiązeczce… albo sie domyslac, bo opakowania pielegniarka wyzuca przed wejsciem matki z dzieckiem do gabinetu szczepien..

                            To skąd masz pewność co dziecku podają? czy na pewno szczepionkę którą wybrałaś? czy nie ma żadnej pomyłki?
                            Serio piszę, wchodzę do gabinetu, kobieta wyciąga opakowanie z lodówki, prosi mnie o potwierdzenie czy to szczepimy-by uniknąć pomyłki-coś na zasadzie jak po porodzie potwierdzasz dana dziecka na paseczku na rączkę, daje opakowanie mi do rąk sama spisuje serie do książki szczepień i na kartę i dopiero wtedy szczepimy. Po proponują by poczekać na poczekalni, w tym czasie wielokrotnie wyglądają jak się zaszczepione miewa, dopiero jak pani piguła mówi “wsio wygląda ok, możecie iść do domu” zbieram manele – i zaznaczam, że nie jest to jakaś super przychodnia

                            • Zamieszczone przez ania_st
                              Dlatego Gacko

                              ja nie gacka 😉

                              Co mnie poraża jak czytam nie raz o szpitalach to fochy by matce/ojcu udzielić informację na co i co dziecku jest w danej chwili podawane bo takie myki też mają miejsce – ostatnio słyszałam opowieść szpitalną typu lekarz: “To była infekcja wirusowa, podaliśmy antybiotyk i szybko sytuacja się unormowała” – no absurd totalny, takie brednie na gorąco, choćby na szpitalnej sali trzeba tępić

                              no to mamy podobnie.
                              jednak nie spotkałam się z naprawdę poważnym podejściem do rodzica, którego dziecko jest w szpitalu.
                              jak leżałam wtedy w szpitalu, w którym na innym oddziale pracuje moja teściowa to nikt ze mną nawet nie rozmawiał – wszystko konsultowali z nią
                              pediatra podczas badania od niej wywiad zbierała, po tym jak się dowiedziała, że ja nie jestem lekarzem i to najlepiej odzwierciedla w większości stosunek lekarz-pacjent w polsce….

                              To, że Twoje dziecko miało zapalenie nerek nie może u każdego płaczącego malucha tego zakładać

                              gdzie ja tak napisałam albo chćby dałam do zrozumienia?
                              pisałam o pochodzeniu gorączki w konkretnej sytuacji u swojego własnego dziecka.
                              z drugiej strony wiem, że przy takich objawach to jest niejako naturalne skojarzenie każdego myślącego pediatry.
                              gorączka bez innych “typowych objawów”, niepokój, wymioty.
                              to ZUM w pierwszej kolejności sprawdza dobry pediatra.
                              pisałam, że teraz przede wszystkim polegam i polegałabym na sobie swoich obserwacjach i wynikach badań.

                              powinno wzbudzić czujność, powinno się dziecko ze złym samopoczuciem (ciągle płaczące) poobserwować, jeśli się przedłuża szukać tego przyczyn – naprawdę może być tak, ze dziecko wyje bo wyje i nerki ma zdrowe. A wyć może pewnie z 1000 innych powodów u których zapewne u Twego dziecka pełnej diagnostyki wykluczającej nie przeprowadzono

                              wiem i nigdzie nie napisałam, że jest inaczej. pisałam o swoim dziecku i naszym konkretnym przypadku.

                              Jeśli przedyskutowano by plan leczenie dla mnie ok – wtedy dla mnie zgoda utożsamiana jest ze zgodą na serię zabiegów/leków – albo się na nie godzę, albo idę do domu leczyć po swojemu,naruszeniem praw był by brak rozmowy o planach, brak informacji o stanie pacjenta…

                              no to naruszono moje prawa w szpitalu.

                              Dla mnie to równe z zaproszeniem dziecka na antybiotyku o którym Ewa pisała
                              Toć na głupie badania okresowe idąc pierwsze pytanie “czy czuje się Pani zdrowa?”

                              3-miesięczny maciek nie był w stanie na to pytanie odpowiedzieć.
                              no, ale masz do swojego zdania prawo.
                              ja przyjmuję do wiadomości, że człowiek może czegoś nie wiedzieć i zdać się na innych, którzy jego zdaniem w danym momencie wiedzą więcej.
                              Aniu_st czy Ty przeżyłaś taką sytuację o jakiej ja pisałam, gdy z Twoim pierwszym dzieckiem coś się działo, a wszyscy wokół mówili, że jest ok?
                              że tak stanowczo wypowiadasz się na mój temat i całej tej sytuacji?
                              po raz kolejny piszę, że w koniec-końców nic nikomu się nie stało i proszę Cię abyś w miarę możliwości już do tego nie wracała.

                              No właśnie, rozmawiamy i o doświadczeniach własnych i o rzeczywistym zagrożeniu, dlaczego ja mam dziecku przy gorączce nie podać ibupromu bo jedno dziecko na ileś dostaje po tym leku ostrego ataku astmy aspirynowej – ataku który może być zagrożeniem życia? Pytanie wątku jest “szczepić?” to niech są w nim argumenty za i przeciw a nie jedynie czarnowidztwa i tylko to co po ewentualnych szczepieniach może grozić?

                              oczywiście, zgadzam się w 100% nigdzie nie napisałam że jest inaczej.
                              bardzo nie lubię szczepionkowego czarnowidztwa i niczym nie [podpartych opisów w stylu np neo.

                              To, że komuś po leku coś się stało niech jest informacją by w razie co wzbudzić w razie co naszą czujność ale nie po to by wprowadzać jakieś psychozy czy roztaczać czarne kręki

                              a ja je wprowadzam?

                              Właśnie takie jest przesłanie moich wywodów – dobry wynik nie da mi gwarancji, że jest ok i mogę spokojnie szczepić, zawsze jest ryzyko
                              Mam duże dzieci co wielokrotnie mi powtarzasz – to się podzielę doświadczeniem – nie raz nie dwa podczas trzeciego dnia gorączki niewiadomego pochodzenia robiłam zestaw wyników które i Ty robisz – nie licząc przypadku z tego tygodnia wyniki ZAWSZE były W NORMIE

                              ale też mi się tak zdarzyło i najczęściej kończyło się na szybkim spadku temperatury i dojściu do siebie. dla mnie taki wynik jest uspokojeniem, wiem że prawdopodobnie nie dzieje się nic naprawdę niepokojącego co wymagałoby konieczności np pilnego podania leków..
                              ale przed szczepieniem zdarzały się anomalie w moczu czy podwyższone leukocyty w morf.- to z automatu dyskwalifikowało mi szczepienie w danym dniu.

                              To wyjaśniam po raz kolejny, że to nie była kpina tylko prosty sposób wyjaśnienia, że nie uchronisz się/dziecka na każdym kroku przed wszystkimi zagrożeniami – nawet robiąc danego dnia zestaw badań pierwszego rzutu

                              piszesz o rzeczach tak oczywistych, że trudno mi to było inaczej to odebrać.

                              Ja siebie nie zaliczam ani do zwolenników ani do przeciwników szczepień.

                              szczepisz dzieci, z podobnymi zastrzeżeniami co ja. może się zagalopowałam, ale o podobny wydźwięk mi chodziło.
                              daleko mi do czarnych wizji.

                              • Zamieszczone przez garstka
                                ja nie gacka 😉

                                ups Przepraszam Garstko

                                no to mamy podobnie.
                                jednak nie spotkałam się z naprawdę poważnym podejściem do rodzica, którego dziecko jest w szpitalu.
                                jak leżałam wtedy w szpitalu, w którym na innym oddziale pracuje moja teściowa to nikt ze mną nawet nie rozmawiał – wszystko konsultowali z nią
                                pediatra podczas badania od niej wywiad zbierała, po tym jak się dowiedziała, że ja nie jestem lekarzem i to najlepiej odzwierciedla w większości stosunek lekarz-pacjent w polsce….

                                A nie uważasz, że w tym winna nieco teściowa? Imo to Ona przede wszystkim powinna odesłać do rodziców

                                gdzie ja tak napisałam albo chćby dałam do zrozumienia?
                                pisałam o pochodzeniu gorączki w konkretnej sytuacji u swojego własnego dziecka.
                                z drugiej strony wiem, że przy takich objawach to jest niejako naturalne skojarzenie każdego myślącego pediatry.
                                gorączka bez innych “typowych objawów”, niepokój, wymioty.
                                to ZUM w pierwszej kolejności sprawdza dobry pediatra.
                                pisałam, że teraz przede wszystkim polegam i polegałabym na sobie swoich obserwacjach i wynikach badań.

                                Nigdzie nie napisałaś – rozwinęłam temat, że i takie badania gwarancji nikomu nie dadzą

                                no to naruszono moje prawa w szpitalu.

                                W każdym szpitalu dostępne są prawa pacjenta, jeśli nie są przestrzegane uważam, że trzeba o swoje walczyć- jak wszędzie nie tylko z lekarzami.

                                3-miesięczny maciek nie był w stanie na to pytanie odpowiedzieć.
                                no, ale masz do swojego zdania prawo.

                                No nie był, dlatego 3 miesięczny Maciek miał mamę która moim zdaniem powinna przedstawić stan dziecka, jak widziała coś niepokojącego, czy nawet miała wątpliwości miała prawo zasięgnąć porady lekarza, która nie miała żadnego obowiązku stawiać się z dzieckiem niewyraźnym u dzieci zdrowych bo ktoś tak chciał (wcale nie o zarazanie mi tu chodzi- czasem bezobjawowy może nieźle nazaraząć)

                                Aniu_st czy Ty przeżyłaś taką sytuację o jakiej ja pisałam, gdy z Twoim pierwszym dzieckiem coś się działo, a wszyscy wokół mówili, że jest ok?
                                że tak stanowczo wypowiadasz się na mój temat i całej tej sytuacji?

                                Przeszłam z drugim (nie sądzę by w tym przypadku miało to wielkie znaczenie), dziecko mi wrzeszczało, prężyło się, wokoło twierdzili, ze wydziwiam, przesadzam, chorób się dopatruję, wyniki miało dobre…. Nie zaszczepiłam, drążyłam dopóki nie poznałam przyczyny. Nie wiem skąd te upzredzenia, ze wszystko co napiszę skierowane jest do Ciebie – ja piszę na forum, rozmawiam z wswszystkimi które biorą udział w dyskusji

                                oczywiście, zgadzam się w 100% nigdzie nie napisałam że jest inaczej.
                                bardzo nie lubię szczepionkowego czarnowidztwa i niczym nie [podpartych opisów w stylu np neo.

                                a ja je wprowadzam?

                                Piszę do całego wątku, piszę o swoim zdaniu w temacie, nie odpowiadam jedynie na Twoje zdania

                                ale też mi się tak zdarzyło i najczęściej kończyło się na szybkim spadku temperatury i dojściu do siebie. dla mnie taki wynik jest uspokojeniem, wiem że prawdopodobnie nie dzieje się nic naprawdę niepokojącego co wymagałoby konieczności np pilnego podania leków..
                                ale przed szczepieniem zdarzały się anomalie w moczu czy podwyższone leukocyty w morf.- to z automatu dyskwalifikowało mi szczepienie w danym dniu.

                                Ja mam inne doświadczenia, bywało, ze dziecko mi po 4-5 dni gorączkowało po 39-40 a wyniki dobre, teraz młody 40.6 wyniki byle jakie sugerujące bakterię i tym razem wkulał się przez dwa dni. To nie matematyka.

                                Pozdrawiam i proszę zachowaj większy dystans i nie bierz każdego napisanego słowa do siebie

                                • Zamieszczone przez renatkaa09
                                  zaczelo sie u nas tak..ze F urodził sie zdrowy..tzn. 7 pkt apgar, ale jak pytalam lekarzy czy to zle, czy mam sie czyms martwic to kazdy mowił ze nie. nikt mi nie wytlumaczył za co tak malo. Mialam 20 lat, to bylo moje 1 dziecko a wczesniej sie nie interesowalam skalami, noworodkami, powiklaniami ani niczym podobnym, wiec skoro lekarze mowią ze wszystko jest ok to sądzilam ze jest. Szepiony był regularnie, z lekkimi opoznieniami najwyzej, bo katar, czy coś tam. No i lipiec 2006 F ma 15 m-cy szczepimy na MMR. Nigdy wczesniej nie slyszalam zeby szczepionka uaktywnila cechy autystyczne czy jakos szkodzila. no skoro szczepionka..
                                  Nikt mi nie powiedzial ze skoro urodzilam dziecko niedotlenione to lepiej zebym poczekala ze szczepieniami. Nic! wszystko wg lekarki bylo ok, wiec kazala szczepić. No a ja jej wierzylam..
                                  No i po tym lipcu F przestal sie rozwijać. Jak wczesniej mowił sporo ( kazdy podziwiał ze taki maly a tyle slow zna i taki wygadany), siusia do nocniczka, ze sam je. Tak po lipcy przestał wolac kompletnie na nocnik, przestał mowić. nie tylko nie chcial powtarzac nowych slowek,ale ogolem jakby sie zaciął. zaczął momentami zachowywac sie jak gluche dziecko. Moglam mowić a on nic. albo na mnie patrzyl i nie rozumial.. Albo nie slyszał. Najpierw sądzilam ze w sumie maly jeszcze jest.. ma czas na mowe, siusianie w kibelek.. Ale on zaczął zachowywac sie dla mnie dziwnie. Zrobił sie baaaardzo nadpobudliwy ( no tyle energii u tak malego dziecka to ja nie widzialam ), i takie mial tiki dziwne.teraz wiem ze to autystyczne.. A wtedy sądzilam ze mam poprostu zywe dziecko.
                                  I tak F stal w miejscu z rozwojem.. jedyne co to nauczył sie znowu wolac na nocnik. poszedł do p-la jak mial 2,5 roku, sądzilamz e moze ciezką mowe ma.. wsrod dzieci sie nauczy komunikowac. Ale doopa.. nic. 3 lata skonczone a in mama, baba, jak chcial pic to glosno przelykal sline, mleko to bylo siorbniecie glosne, dziadek to dada, da, jak widzial psa to piszczał. Mowił gorzej jak roczne dziecko. potem nadal byl szczepiony na pozostale szczepionki..
                                  Logopedka przedszkolna poradzila mi zebym mu sluch zbadala.. no i zbadalam.. najpierw wyszlo ze na prawe ucho nie doslyszy.. po pol roku ze wszystko ok. ze slyszy.. w miedzy czasie trafilismy do poradni pedagogiczno-psychologicznej..i tak stwierdzono ze potrzebne mu jest wczesne wspomaganie, bo jest troche w tyle.., potem do “dać szanse” i tam po jednej obserwacji psycholozka powiedziala ze widzi cechy autystyczne..i czy F taki byl odkąd sie urodzil.. czy nie. no i ja jej opowiedzialam calą historie..

                                  potem zaczelismy chodzic do psychiatry.. i tam w lutym 2010 dostalismy zaswiadczenie ze F ma autyzm wczesnodziecięcy. W miedzyczasie zaliczylismy neuurologa, zeby sprawdzić czy aby czegoś jeszcze niema, bo skoro urodził sie niedotleniony.. no i wyszlo ze ma jakies zmiany na korze mozgowej i podejrzenie epilepsji..
                                  no wtedy to malo co gabinetu nie roznioslam bo lekarka do mnie z pretensją ze dlaczego ja od razuu po porodzie nie zglosilam sie do poradni skoro dziecko mialo tlen podawane po urodzeniu..
                                  A skąd ja mialam to wiedziec? Skroro lekarze mi mowiloi ze wszystko ok jest z nim..
                                  no ale kolejne bandania mnie uspokoily..bo podejrzenie nadal jest.. ale F niema zadnych objawow epileptycznych. narazie nic zlego sie nie dzieje.

                                  Z Drugim dzieckiem..juz w ciązy powiedzialam ze mnie nawet silą nie zmuszą do zaszczepienia na tą MMR. Mialam juz takie schizy, ze czytalam i czytalam, i mnon stop myslalam ze czy aby ten autyzm u F to nie wina genow a nie szczepionki.. ale ktos normalnie myslący ( bo mi w tamtym czasie mozg odmawial wspolpracy ) wytlumaczył ze tej choroby sie nie dziedziczy, ze mozna miec predyspozycje zachorowania na nią.. itd.. ale ze kolejne dzieci wcale nie muszą byc vchore, czy uposledzone. No i F był w zamartwicy..to powinno lekarzom slepia otworzyc, zeby nie szczepic tego dziecka. No ale zyjemy w polsce.
                                  No i zaczął sie porod Oskara. Jak tylko mnie polozyli na porodowke,przyszla lekarka na wywiad..i pyta czy w rodzinie jakies choroby itd.. to ja jej miedzy skurczami mowie ze mam autystyczne dziecko w domu urodzone z niedotlenieniem itd.. ze rodzilam 15 godzin, mdlejąc.. Aaaaale ” mloda jestem urodze w koncu “.
                                  Ale drugi porod o wiele sprawniej postepował, moze i temu ze ja wiedzialam juz co robić, ze bedzie bolalo i niema co sie uzalac tylko oddychac i przec. no i po dwoch godzinach od podania czegoś tamna rozwarcie urodził sie Oskar. zbadany wymyty, dostal 10 pkt..
                                  zdrowiutki..dotleniony..i mi jakos lepiej..

                                  Ale na MMR Oskara jeszcze nie zaszczepilam. jak zblial sie 15 m-c zycia jego.i zaczeto wlasnie mi przypominac o MMR to poszlam do lekarki z druczkiem i zapytalam czy mi podpisze, no i nie opodpisala, pogadalysmy..i stwierdzila ze poczekamy, ze w sumie nic sie nie stanie jak rok poczeka. no i Czeka. Narazie OSkar rozwija sie dobrze.Jak kazdy dwulatek. cech autystycznych nie widze. i c hyba bede szczepic. Ale strach ze niedaj Boze i on mialby tez zachorowac jest..

                                  Bardzo przykra historia 🙁 szczerze współczuję.
                                  Wiem, co to dziecko autystyczne, bo pisałam pracę magisterską z pedagogiki specjalnej i przez 6 mcy dzień w dzień przebywałam w szkole z autystycznym chłopcem, którego chcieli wdrożyć w szeregi szkoły masowej.
                                  Moja praca liczyła ponad 250 stron, oparta na badaniach i obserwacjach.
                                  Bywałam również na terapiach dzieci autystycznych oraz w ośrodkach rehabilitacji.
                                  Można więc powiedziec, że jakieś tam pojęcie mam, choć wiele rzeczy mi po prostu umknęło.
                                  Niewyobrażalne dla mnie, że tak późno cechy autystyczne wykryto. Ty, jako niedoświadczony rodzic, po raz pierwszy na dodatek – rozumiem, choć z drugiej strony…
                                  Ale lekarze? Pediatrzy, którzy mieli kontakt z Filipem, którzy go szczepili… Jak można nie zauważyć, mając chociażby przez 15 min. u siebie w gabinecie pacjenta, który wykazuje cechy autystyczne? Rozumiem, że nie każdy lekarz jest specjalistą w tej dziedzinie, ale mnie wystarczyło kilka tygodni z chorym dzieckiem, by umieć wyłapać pewne charalterystyczne tylko dla autyzmu szczegóły.
                                  Życzę Ci, kochana dużo siły w Waszej nierównej walce. I dużo zdrówka dla Twoich dzieci.
                                  A jeśli chodzi o szczepienie MMR drugiego synka, radzę poczekać, aż skończy 3 latka.

                                  • Zamieszczone przez ania_st
                                    To skąd masz pewność co dziecku podają? czy na pewno szczepionkę którą wybrałaś? czy nie ma żadnej pomyłki?
                                    Serio piszę, wchodzę do gabinetu, kobieta wyciąga opakowanie z lodówki, prosi mnie o potwierdzenie czy to szczepimy-by uniknąć pomyłki-coś na zasadzie jak po porodzie potwierdzasz dana dziecka na paseczku na rączkę, daje opakowanie mi do rąk sama spisuje serie do książki szczepień i na kartę i dopiero wtedy szczepimy. Po proponują by poczekać na poczekalni, w tym czasie wielokrotnie wyglądają jak się zaszczepione miewa, dopiero jak pani piguła mówi “wsio wygląda ok, możecie iść do domu” zbieram manele – i zaznaczam, że nie jest to jakaś super przychodnia

                                    U nas wygląda to tak.. ze lekarka ogląda dziecia i mowi czy mozna szczepić czy nie>Jak matka zapyta na co szczepionka i jaka, to pigula odpowiada.. i wpisuje do ksiązeczki swoimi hieroglifami.. i szczepi.. i niema siedzenia w poczekalni aby poobserwowac dziecia.
                                    niestety tak to u nas wygląda.

                                    Wiem ze po szczepionce na 15 m-cy F sie cofnął w rozwoju. Czy to wina szczepionki? podejrzewam ze tak, bo raczej zdrowe dziecko, rozwijające sie bardzo dobrze nie cofa sie nagle.. bo np lato upalne bylo..
                                    nic sie w tamtym okresie nie stalo takiego co moglo by spowodowac taki regres..

                                    Widocznie co przychodnia to pielegniary..

                                    • Zamieszczone przez oliweczka
                                      Bardzo przykra historia 🙁 szczerze współczuję.
                                      Wiem, co to dziecko autystyczne, bo pisałam pracę magisterską z pedagogiki specjalnej i przez 6 mcy dzień w dzień przebywałam w szkole z autystycznym chłopcem, którego chcieli wdrożyć w szeregi szkoły masowej.
                                      Moja praca liczyła ponad 250 stron, oparta na badaniach i obserwacjach.
                                      Bywałam również na terapiach dzieci autystycznych oraz w ośrodkach rehabilitacji.
                                      Można więc powiedziec, że jakieś tam pojęcie mam, choć wiele rzeczy mi po prostu umknęło.
                                      Niewyobrażalne dla mnie, że tak późno cechy autystyczne wykryto. Ty, jako niedoświadczony rodzic, po raz pierwszy na dodatek – rozumiem, choć z drugiej strony…
                                      Ale lekarze? Pediatrzy, którzy mieli kontakt z Filipem, którzy go szczepili… Jak można nie zauważyć, mając chociażby przez 15 min. u siebie w gabinecie pacjenta, który wykazuje cechy autystyczne? Rozumiem, że nie każdy lekarz jest specjalistą w tej dziedzinie, ale mnie wystarczyło kilka tygodni z chorym dzieckiem, by umieć wyłapać pewne charalterystyczne tylko dla autyzmu szczegóły.
                                      Życzę Ci, kochana dużo siły w Waszej nierównej walce. I dużo zdrówka dla Twoich dzieci.
                                      A jeśli chodzi o szczepienie MMR drugiego synka, radzę poczekać, aż skończy 3 latka.

                                      Ja początkowo sądzilam ze taki urok Filipa, ze jest rozbieganym dzieckiem, wszedzie go pelno itd. To ze nie lapał kontaktu z ludzmi, ze zero koncentracji na czymkolwiek, ze trzepotal rączkami, ze “odlatywałw swoj swiat”, ze był straaaasznie nadpobudliwy i nerwowy, i to ze nie mowił.. tylko albo jeczał, albo krzyczał.. to sądzilam ze wyrosnie, ze mowić sie nauczy w koncu.. a zachowanie? jakoś sobie radzilam, sie przyzwyczailam. Nigdy nie mialam kontaktu z dzieckiem autystycznym. Wogole o autyzmie wiedzialam tyle co z filmow..i to za duzo powiedziane.
                                      Lekarka tylko czasami mowila jak bylam w gabinecie ze F “strasznie nieposluszny jest ” i “zebym go dyscypliny nauczyla”. Jak mowilam ze on sie czasami dziwnie zachowuje to mnie tylko pytala czy chce skierowanie do kogos czy nie.A skąd ja mialam wiedziec do kogo te skierowanie.? Jak trafilismy do poradni i tam mi powiedzieli ze to cechy autystyczne to wtedy zaczelam czytać, dowiadywać sie, przegladac forum..

                                      Teraz wiem ze moze zeby wczesniej coś sama podejzewala.. ale leklarze mowili ze on zdrowy jest, tylko “troche nadpobudliwy, ale to nie choroba”.
                                      Z młodszym wiem jak postepować, wiem jakie zachowania mogą zwiastowac coś “zlego”. Teraz to wiem. Ale wtedy niestety nie.

                                      A to ze pozno zdiagnozowano autyzm. Pochodze z malej miesciny gdzie dzieci niepelnosprawne najchetniej zamykano by w domach, zeby sąsiedzi nie gadali. Filip jest chyba nawet pierwszym dzieckiem autystycznym w gminie naszej.I pierwszym niepelnosprawnym o ktorym ja glosno mowie i traktuje go jak normalne dziecko.I rbie cokolwiek zeby on wyszedł z tej choroby.. Nie rozpaczam ze jak to nam zle i niech inni pomogą, nie udaje ze on jest zdrowy, a to ze jest inny to sie ludziom wydaje.. no ale przedszkole, szkola, lekarze sądzili ze wyolbrzymiam, ksiązek sie naczytalam, telewizji za duzo ogladam i szukam dziury w calym..
                                      Ze to ja powinnam sie leczyc a nie dla Filipa zalatwiam wczesne wspomaganie lub inne rzeczy.

                                      • Zamieszczone przez renatkaa09
                                        U nas wygląda to tak.. ze lekarka ogląda dziecia i mowi czy mozna szczepić czy nie>Jak matka zapyta na co szczepionka i jaka, to pigula odpowiada.. i wpisuje do ksiązeczki swoimi hieroglifami.. i szczepi.. i niema siedzenia w poczekalni aby poobserwowac dziecia.
                                        niestety tak to u nas wygląda.

                                        Wiem ze po szczepionce na 15 m-cy F sie cofnął w rozwoju. Czy to wina szczepionki? podejrzewam ze tak, bo raczej zdrowe dziecko, rozwijające sie bardzo dobrze nie cofa sie nagle.. bo np lato upalne bylo..
                                        nic sie w tamtym okresie nie stalo takiego co moglo by spowodowac taki regres..

                                        Widocznie co przychodnia to pielegniary..

                                        W sumie nic nie kosztuje pielęgniarki pokazanie matce co i jak, co więcej jedna dodatkowa osoba (matka) czuwa nad brakiem pomyłki która może zdarzyć się nawet najlepszemu – pamiętam jak w szpitalu dostawałam dożylnie antybiotyk, zaskoczona pytam pielęgniarkę dlaczego przyszła z lekiem po 8h skoro biorę dwa razy na dobę – poszła sprawdziła, zastrzyku nie dostałam
                                        Pamiętam zamieszanie u córci jednej z forumowych mam – dziecko kute dwa razy, w książeczce wpis wg którego powinien być jeden zastrzyk – chyba do tej pory mama nie wie co dziecku podali dodatkowo podali

                                        przykro mi z powodu choroby Synka

                                        • Zamieszczone przez ania_st
                                          I co i masz jakieś kłopoty z tego powodu, że odmówiłaś?
                                          Właśnie o to chodzi by jasno powiedzieć, ze nie dziękuję, nie teraz, przyjdę jak będzie ku temu odpowiednia okazja

                                          Poza notoycznymi i uporczywymi upomnieniami oraz kąsliwymi uwagami personelu przy każdej możłiwej okazji nie miałam problemów choć widząc ich nastawienie i ciśnienie na szczepienie czekałam na kontakt ze strony Sanepidu 😉 Co ciekawe problem zniknął gdy z nowym rokiem do przychodni przyszły nowe szczepionki – nie do picia a do wkłuwania. Przestali wydzwaniać, wysyłać upomnienia…
                                          Tak czy siak po tej akcji zmieniłam przychodnię. O niekompetencji ichniejszego lekarza mogłabym sporo napisać ale nie o tym dokładnie jest watek.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: …szczepić?…

                                          Dodaj komentarz

                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo