Z góry przepraszam, że poruszam temat, który był “wałkowany” na forum wiele razy, ale właśnie otrzymałam telefon z przychodni z zaproszeniem na szczepienie przeciwko odrze, śwince i różyczce. I wpadłam w niezłą panikę… Naczytałam się już wiele negatywnych opinii na temat szczepień (a tego konkretnego najbardziej) i prawdę mówiąc najchętniej zrezygnowałabym w ogóle ze szczepienia córci na cokolwiek, żeby wyeliminować ryzyko ewentualnych powikłań. Wprawdzie do tej pory wszystkie szczepienia mała otrzymywała w wyznaczonym terminie, skutków ubocznych nie miała żadnych, ale nigdy nic nie wiadomo… Rośnie, rozwija się prawidłowo, nie choruje, po co ryzykować?… Nie wiem, ale po przeczytaniu kilku forumowych wątków w tym temacie odniosłam wrażenie, że bardzo wielu Rodziców nie szczepi swoich pociech odwlekając terminy ile tylko się da, albo toczy wojny z sanepidem całkowicie nie zgadzając się na podanie szczepionki. Czy to rzeczywiście jest takie powszechne zjawisko?
Napiszcie, proszę, jak było u Was, czy też miałyście podobne obawy i czy w rezultacie zaszczepiłyście swoje dzieci oraz jak zareagowały na szczepienie?
Pozdrawiam.
Strona 13 odpowiedzi na pytanie: …szczepić?…
Nie zrozumiałyśmy się – ja nie chcę, by wszem i wobec, na rynku każdego miasta w Polsce ogłoszono przez tuby: “ludzie! od jutra nie musicie szczepić swoich dzieci! Idźcie i radujcie się i niech każdy robi, co chce”.
Tak, jak pisałam kilka postów wyżej w odpowiedzi do smoki – naród i tak będzie się szczepił i będzie szczepił swoje dzieci – bo jedni się boją epidemii, inni wierzą, że szczepienia to podstawa egzystencji, a jeszcze inni z obawy przed tym, co powiedzą sąsiedzi, czy rodzina. Powodów może być tyle, ile ludzi w tym kraju, a może jeszcze więcej.
Przykładem chociażby jest USA – urodziłam Natalkę i nigdy wcześniej nie interesowałam się tematem szczepień. Wiedziałam, że tak ma być i koniec, że wszyscy na świecie się szczepią, a przede wszystkim szczepi się dzieci.
Nie szukałam, nie grzebałam, nie czytałam – zero, null.
Natalka moja zaszczepiona wg amerykańskiego kalendarza na wszystko, co przewidywał do wieku 3 lat, kiedy to wróciliśmy do Polski. Bez szczepionki na gruźlicę jednak.
Dostawała na jednej wizycie po 3 wkłucia czasami – w jednej strzykawie 3 skojarzone plus dwie strzykawy pojedyncze. Pneumokoki, meningokoki, ospa, nawet żółtaczka typu A przed powrotem do kraju.
MMR zaszczepiłam bez mrugnięcia okiem – bo tak trzeba było.
Tak wtedy myślałam – nie wiedziałam jednak, że w Stanach szczepienia są zalecane, ale nie obowiązkowe. To robi zasadniczą różnicę – oni coś rekomendują, ja się zgadzam lub nie. A oni nie robią z tego żadnych sensacji.
Przed każdym szczepieniem doktor dawała mi do podpisu kartkę z rubrykami, które odpowiadały poszczególnym szczepieniom. Podpisywałam oczywiście, bo nie wiedziałam, że mogę nie podpisać.
Czyli to, co już pisałam wcześniej – to rodzice biorą na siebie pełną odpowiedzialność za szczepienie dziecka, ze wszystkimi jego możliwymi negatywnymi skutkami.
A jeżeli ktoś jest niedoinformowany – bo np. ma to generalnie w de, bo mu się nie chce czytać, albo wierzy po prostu lekarzom, bo sobie samemu nie potrafi – to szczepi. Tak, jak ja szczepiłam.
Piszesz, że nie każda mama ma taką wiedzę – ale ja również się z nią nie urodziłam. To wynik przede wszystkim wątpliwości, nieufności, miłości i chęci do poznania czegoś innego.
Zaczęłam od MMR i szczerze żałuje, że wcześniej się nie zainteresowałam tym tematem szerzej. Wtedy być może Amelka nie dostałaby w szpitalu tego syfu, który dostała (Hepavax), a ja nie szalałabym z bezsilności, szukając nr seryjnego w jej książeczce po wycofaniu którejś wadliwej partii z obiegu.
Nie dostałaby zapewne Hexy, tak opiewanej przez przynajmniej dwie pediatry, które po porodzie mnie odwiedziły.
I pewnie trochę inaczej by to wszystko wyglądało – być może nie płakałaby całymi dniami z powodu zagazowanych maksymalnie jelit, alergii skórnej pomimo mojej mega ścisłej bezglutenowej diety… Może spałaby w łóżeczku, a nie całymi nocami na moich rękach, czy moim brzuchu.
Może.
Wiem jedno – że potrzebna nam jest rzetelna wiedza na temat szczepień. Przede wszystkim współpracujący lekarze, a nie obruszony, obrażony czy wyżej-d**ę-mający-i-wszystkowiedzący personel w kitlach.
Ci, co mają szczepić, są do tego przekonani – i tak będą szczepić.
A ci, co szczepić nie chcą lub chcą szczepić wybiórczo (czyli mając tę możliwość wyboru, o którym mówię) z powodów dla nich istotnych – powinni mieć do tego prawo.
Rozumiem Cię teraz lepiej :).
Faktycznie trochę nie zrozumiałam poprzednich wypowiedzi. Podtrzymuje jednak moje zdanie,że nie rodzic sam ( opierając się na wątpliwej często wiedzy) powinien decydować o szczepieniu dziecka. Mnie szczepienie tak jak podanie “innych” ( zastrzyki z antybiotyku itp.) substancji dziecku napawało pewnym strachem, bo nie wiem jak dziecko zareaguję.I nie chciałabym,żeby moje działania ( szczepienie dziecka i zgodzenie się na pewne ryzyko) poszły na marne.
Jeszcze raz edytuję: ciężki to temat, ale fajnie poznać różne opinie osób, które mają do powiedzenia coś mądrego, to coś wartościowego,”sianie paniki” uważam za szkodliwe, a ma tu miejsce dość często
Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli – mogłabyś rozjaśnic nieco?
Aniu, a nie jest tak, że z drugiej strony w Stanach niezaszczepionego dziecka nie przyjmą do szkoły?
coś takiego mi się obiło o uszy, chyba nawet tu na forum, ale nie wiem ile w tym prawdy.
“nieobowiązkowość” szczepień nabrałaby trochę innego wymiaru.
Moja siostra mieszka w stanie NJ, nie pamiętam dokładnie, o jaką szczepionkę chodziło, nie chciała szczepić córki – musiała tłumaczyć się względami religijnymi – jako jedynymi uznawanymi przy odmowie szczepień, bo właśnie byłby problem z przyjęciem do szkoły. Być może co Stan to obyczaj. Dopytam.
Podpiszę się, nikt nigdy nie zaszczepił, nie pobrał krwi, nie wykonał żadnego zabiegu z naruszeniem tkanki bez mojej zgody.
Mama jakiś czas temu musiała gnać z nastoletnią sisterką do przychodni by mogła się zaszczepić bo młoda nie była pałnoletnia
Nie może odmówić dlaczego? Bo może nie szczepiąc się naraża na zachorowanie nie tylko siebie ale i innych, tak samo może nie jeden nie drugi zastanowili się, ze szczepienia nie są po to by komuś robic pod górkę ale dla naszego dobra – uważam, że osoba która z własnego widzimisię nie zaszczepiła się i zachorowała powinna ponieść całkowite koszty leczenia i wszelkich badań otoczenia czy ich nie naraziła
A nie uważasz, że takie porównania nie mają sensu?
Szczepienia obowiązkowe zapewne obejmują największe zagrożenia w danej długości i szerokości geograficznej, w danej grupie dlatego nie kumam dlaczego nasz kalendarz mamy układać wg innych a nie ma być dostosowany do naszych polskich realiów
Moje dziecię zbadane po pierwszej dawce żółtaczki też nie miało żadnych przeciwciał – z tego powodu kolejne dawki podano mu innej szczepionki – ponoć to częsta “przypadłość”
Żadne szczepienie nie daje 100% pewniości nie zachorowania, co wiecej przez takiego A czy B którzy od szczepień się uchylają wzrasta ryzyko dla tych co zachorowaniom próbują zapobiec
A kto ma łożyć na pokrycie kosztów leczenia chorób i powikłań, rehabilitacji itp. u tych co szczepień unikają?
Imo nad kalendarzem szczepień pracują Ci którzy się znają i wybierają mniejsze zło
Ja wogle nie rozumiem po co chodzić z gorączkującym dzieckiem idzie na dzieci zdrowe. Imo zasmarkane, przeziębiony biorę telefon i zgłaszam, że będziemy w innym terminie
Zauważyłam, ze przychodnie roszczeniowy stosunek mają zwłaszcza do rodziców którzy na szczepienia zwyczajnie nie przychodzą i nie dają ze swojej strony żadnego znaku dlaczego ich nie ma. Nad nimi ciąży obowiazek zawiadomienia o szczepieniu, jak ktoś nie da żadnego znaku nie wiedzą nawet czy taka informacja do danej osoby trafiła.
mnie tez nikt nie pytał o to czy chce szczepić.W obu przypadkach. A pierwsze dziecko urodzilo sie niedotlenione ( o czym dowiedzialam sie w po wyjsciu do domu..
z drugim dzieciem wszystko bylo ok.. ale przyniesli mi je zaszczepione..
Ja pytalam lekarki jak zaproponowala mi szczepienie mlodszego syna ( u starszego był juz zdiagnozowany autyzm i podejrzenie ze to wlasnie poszczepienny ), czy podpisze mi taką deklaracje, ze w razie jakis powiklan wezmie na siebie odpowiedzialnośc..oitd.. odpowiedziala mi ze niemam dowodow na to ze to od szczepionki F ma autyzm. JA jej na to ze tak samo ja niema dowodow, mam tylko podejrzenia.. jak ona niema dowodu na to ze to po czyms innym ten autyzm sie uaktywnił.
obejrzala wszystkie karteczki, kazdą notatke dokladnie przeczytala w karcie F. jak wol zaznaczone ze dziecko urodzilo sie w zamartwicy, ze rozwoj sie zatrzymał..baaaa nawet sie cofnął po ok 15 m-cu zycia..czyli po szczepionce..
no i stwoierdzila ze O bedzie szczepiony… jak stwierdze ze rozwija sie dobrze..i nie widze podstaw zeby szczepienie dalej przesowac..( czyt. “nie zachowuje sie jak autystyczne dziecko a przeciez szczepione nie jest”- slowa lekarki ). Bilans mamy w tą srode.. i lekarka pytala czy aby przy okazji nie chce zaszczepic oskara..:) narazie sie zastanawiam..
niewiem co doradzić.. aaaale. F szczepiony zimą na wlasnie tezec,krztusiec, blonnice był. Ja kilka dni wczesniej odebralam wyniki ze Ja mam krztusiec. no u nas to jakies rodzinne, bo dziadek ( mamy tato ),mama, ja mamy krztusiec przewlekły. mama dodatkow pare razy ostry miala, ja raz. Pytalam lekarki czy F tez moze miec to diabelstwo, bo w sumie tak jak ja, non stop kaszle. No i lekarka jednoznacznie nie powiedziala ze nie, albo ze tak, kazala zrobić badania jak kaszel sie nasili, ale szczepić zaszczepila, bo powiklania po chorobie gorsze bez szczepionki niby..
No i F zniosł dobrze szczepienie, nawet nie zaplakał, zadnych potem niepokojących objawow..
Innych? Których? Przecież ci zaszczepieni nie powinni się obawiać zachorowania. Nieszczepieni mogą co najwyżej stanowić zagrożenie sami dla siebie.
A czemu nasz kalendarz ma przypominać zapchany kalendarz amerykański?
To już wolę, by przypominał czeski. Lub japoński.
Jeszcze raz – jeżeli się zaszczepiłaś, to dlaczego martwisz się, że jesteś w strefie ryzyka?
A jeżeli żadne szczepienie nie daje 100% pewności, że się przyjmie, że wytworza się odpowiednie przeciwciała i będzie mnie solidnie chronić przynajmniej przez kilka lat, a jednocześnie istnieje duże ryzyko niebezpiecznych powikłań z utratą życia tych, które najbardziej na świecie kocham – to nie idę w to.
Na pewno nie w taki sposób, jak oni tego chcą.
A kto łoży na dzieci, które w wyniku szczepień doznały porażenia, wylewu, paraliżu i innych?
Jak już słusznie zauważyła wcześniej korin – nie każdy rodzic ma tę świadomość, co Ty. Ty nie idziesz z chorym dzieckiem, by go zaszczepić. Ale inna matka pójdzie, bo nie zna tematu.
Kto tutaj więc powinien być wiarygodny i kto składał przysięgę Hipokratesa?
Ja już byłam, znak dałam przynajmniej dwukrotnie. Kartkę do karty przypięłam.
Na razie nadal ślą pisma. Być może wkrótce wytoczą większe działo.
Na szczęście w tej przychodni nikt mnie nie nęka telefonami i pisemnymi wezwaniami co tydzień.
Szczepienie owszem zrobię bo nie jest przeciwniczką szczepień samych w sobie. Jedynie stanu zdrowia w jakim z uporem maniaka usiłowano mi zaszczepić dziecko.
Zwłaszcza jak poczekalnia w przychodni ma może 10 m kw i siedzą tam dorośli i dzieci, nieważne zdrowe czy chore.
Ja dostawałam wezwania do szczepienia na piśmie, dzowniłam że dziecko chore, że w trakcie leczenia antybiotykiem (!) na co słyszałam “Proszę i tak przyjść lekarz oceni”. Raz poszłam i dowiedziałam się czego? Że mają już otwartą ampułkę ze szczepionką a 1 ampułka zawiera kilka dawek i na szybko zbierają dzieci do szczepienia. Przy kolejnych pisemnych wezwaniach po prostu dzwoniła, pielęgniarki kazały przyjśc, ja odmawiałam i już.
Szczerze mówiąc, to chyba nigdy więcej sama i dobrowolnie nie dałabym po takich przejściach zaszczepić swoich dzieci.
Czy Filip nadal otrzymuje szczepionki? Przepraszam, że zapytam – ale dlaczego wykryto autyzm tak późno? Po jakiej szczepionce zauważyłaś, że zaczyna się regres – po MMR?
Czytałam kiedyś Twoich kilka wypowiedzi, byc może nawet w tym wątku i pamiętam, że pisałaś o synku autystycznym – prawdopodobnie po szczepieniu. Mogłabyś króciuteńko raz jeszcze przypomnieć jak do tego doszło?
A pismo pani doktor Ci podpisała? Wnioskuje, że raczej nie (raczej na pewno nie).
Masakra 🙄
weź proszę pod uwagę, że nie zawsze jest taka możliwość
dzięki bea za info
w sumie taki układ pasowałby mi bardzo.
szczepiłabym dziecko gruntownie przebadane, bez nieprawidłowości rozwojowych i zdrowotnych w czasie szczepienia.
do czasu gdy moje dziecko miałoby pójść do szkoły i tak już bym dawno zaszczepiła.
tego akurat się porównać nie da. podczas pobytu w szpitalu raczej nikt się nie pyta czy może podać taki czy inny lek pacjentowi. no chyba, że u Was pytają.
u mnie pytają tylko czy się zgadzam na leczenie szpitalne siebie czy dziecka. podzas przyjęcia trzeba wyrazić pisemną zgodę na leczenie. jak nie wyrazisz to przecież nawet Cię do szpitala nie przyjmą.
nie jestem specjalistą, nie pamiętam też co dokładnie było w treści owych oświadczeń, ale podanie szczepionek obowiązkowych prawdopodobnie pod to “podchodzi”.
przychodnie to zupełnie inna bajka. osoby poniżej 18 roku życia nie powinny wcale chodzić do niej same. choć w praktyce pewnie różnie bywa.
tu się zgodzę
[quote] Ja wogle nie rozumiem po co chodzić z gorączkującym dzieckiem idzie na dzieci zdrowe. Imo zasmarkane, przeziębiony biorę telefon i zgłaszam, że będziemy w innym terminie
fajnie, fajnie, ale to niesprawiedliwe uogólnienie.
moje zaczęło gorączkować w dniu, w którym miałam termin szczepienia. do tego było gorączkujące tak, że sama nie wiedziałam czy gorączkuje czy też nie. to była pierwsza jego gorączka w życiu i do tego “skacząca”. raz była a raz nie.
nie kaszlał, nie był zasmarkany, dzwoniłam do przychodni i Pani powiedziała mi abym przyszła, że lekarz obejrzy i zdecyduje co robić. zresztą sama chciałam aby zobaczył go specjalista i dodatkowo nie wiedziałam wtedy, jakie są przeciwwskazania do szczepień.
generalnie mało wiedziałam wtedy nt zdrowia mojego 3-miesięcznego dziecka i ciężko powiedzieć, że to z mojej winy, bo nikt mi dziecka gruntownie nie zbadał po urodzeniu, a w ciązy o dziwo też nikt się niczego nie dopatrzył.
teraz też łatwo mi wiele rzeczy napisać.
Żadne szczepienie tak jak żaden lek nie chroni w 100%, im więcej chorych większe ryzyko zarażenia. Jeśli niezaszczepionych jest coraz więcej wzrasta ryzyko zachorowania przez większą liczbę osób, więcej choruje większe ryzyko mutacji, mutacja mniejsza ochrona dla tych którzy szczepieniu się poddali
Nie jestem za amerykańskim czy czeskim systemem szczepień, chcę mieć (i zakładam, że mądrzejsi ode mnie nad tym pracują) by nasz kalendarz był (jest) dostosowany do naszych a nie cudzych realiów, wiem, że eksperci zrobią to najlepiej niż zbieranina protestujących rodziców.
Przed wzięciem jakiegokolwiek leku, przed zastosowaniem jakiejkolwiek prewencji rozważa się korzyści i działania niepożądane. Wybiera się wariant w którym te pierwsze wygrywają nad drugimi – dlatego szczepimy, bo potencjalne ryzyko powikłań szczepień jest mniejsze niż ryzyko wynikające z przechorowania i ewentualnych powikłań a nie dlatego, ze ktoś ma taki kaprys
Ale kto rodzicom broni? Czego winny jest lekarz, ze ojciec, matka nie przeczytali ulotki od szczepienia/leku i nie wyłapali niebezpieczeństwa? Każda z nas ma język by pytać, każda ma prawo przed podaniem dziecku czegokolwiek przeczytać ulotkę
Kto będzie winny jak ci sami rodzice nie wyłapią pierwszych symptomów jakiejś groźnej choroby i dziecka nie uda się uratować?
Postaw się z drugiej strony. No sorry jak ktoś by mi przyszedł do gabinetu dzieci zdrowych to rozumiem, ze za takie dziecko uważa i tylko czeka na zgodę lekarza by zaszczepić – skoro producent daje gwarancję (to zapewne wyniki badań) to na jakiej podstawie lekarz ma odmawiać rodzicowi szczepienia?
No sorry trochę rozsądku – jak masz zapalenie płuc tez na sanki nie idziesz i nie potrzeba tu niewiadomo jakiej świadomosci by zrozumieć zaproszenie do dzieci zdrowych
Jaki interes miał by lekarz w szczepieniu chorego dziecka? nie czaję czaczy, co mu to ma niby dać?
ślą pisma bo taki ich obowiązek, mogło rodzicowi umknąć, nie każdy na bieżąco śledzi zmiany w kalendarzach szczepień. Od razu przy pierwszym wezwaniu poinformowałaś o swoich zmianach?
Ja jestem mamą 7 lat, dziecko szło własnym kalendarzem, kalendarzem który wspólnie z lekarzami ustalałam, który był wielokrotnie modyfikowany, wielokrotnie przesuwany, wezwania kilka razy dostałam ale nigdy nie było żadnych fochów by jakąkolwiek notkę do karty szczepień dopisać.
Jestem daleka od szczepień na wszystko co się da
Jestem przeciwna szczepieniu osób “niewyraźnych”, w dniu złego samopoczucie, w okresie dla danej osoby niekorzystnym
Jestem świadoma, ze szczepienie jak każdy lek(nawet witaminka) może dać działania niepożądane ale denerwuje mnie nagonka na nieszczepienie, przedstawianie szczepień tylko w kontekście czarnych barw, ciężkich powikłań całkowicie zapominając całkowicie zapominając o wielkich suksesach szczepień, o wspaniałych wynikach które dały szczepienia – ograniczono wiele bardzo groźnych chorób, ograniczono nie zwalczono bo choroby te istnieją nadal i w dobie kiedy ludzie w ciągu kilku chwil zmieniają zakątek świata mogą powrócić. Zaniedbania szczepień mogą nieść poważne konsekwencje
Nie demonizowała bym, że zdrowy noworodek jest wyjątkowo kruchą istotą – nie zapominajmy, ze na poczatku ma przeciwciała od mamy a dawki szczepień są dostosowane dla 3kg bobasa, szczepimy tak szybko bo wiele chorób np. koklusz jest najgroźniejszy dla najmłodszych, poza tym by osiągnąć odporność nierzadko potrzeba kilku szczepień a na to też potrzebny jest czas
I co i masz jakieś kłopoty z tego powodu, że odmówiłaś?
Właśnie o to chodzi by jasno powiedzieć, ze nie dziękuję, nie teraz, przyjdę jak będzie ku temu odpowiednia okazja
Zgodzę się ale też przy podpisywaniu owych oświadczeń podajesz swoje uwagi – np. nietolerancję róznych leków – jeszcze się nie spotkałam by owe informacje ignorowano, nikt na łeb sobie nie weźmie podania leku po którym były problemy w wywiadzie
I powiedz, że poszłaś z gorączkującym dzieckiem do dzieci zdrowych bo nie wiedziałaś, ze z takim się do chorych nie idzie?
Lekarz to nie wróżka, też wszystkiego nie przewidzi, nie raz nie dwa nie da się wyczuć co będzie za godzin kilka. Mi w tygodniu dziecko z podwórka wróciło z temperaturą, po dwóch godzinach miało 40 stopni, nic nie zapowiadało kłopotów, gdybym wiedziała co się święci oszczędziła bym kontaktu z innymi maluchami, nie da się przed każdym szczepieniem zbadac na wszystkie choroby świata- robisz wyniki a robisz np. przed każdym ze szczepień RTG płuc bo może bezobjawowe zapalenie się święci? – me dziecko po jednym ze szczepień dostało trzydniówki-nie wiem co było pierwsze gorączka od szczepienia czy gorączka od wirusa, zaczęło się kilka godzin po szczepieniu
u mnie w przychodni na szczęście nie robią problemu(przynajmniej dla nas), Nikola zaszczepiona całkiem niedawno, Aurelia tez spore opóźnienie miała, bo cały czas jakiś katar był.
Byłam w tej samej przychodni świadkiem rozmowy między lekarzem a pielęgniarką- owa lekarka opowiadała jak to zaszczepili dziecko 4 szczepionkami (wkłuciami)na raz- bo miało takie zaległości- matka w końcu przyprowadziła dziecko, po tym jak lekarka zagroziła ze nie będzie jej recept na mleko wypisywać. Nie znam historii, wiem ze na początku miała odroczone szczepienia.
U mnie w przychodni po ponad 2 latach odroczenia zaczęli się trochę burzyć Wszystko w granicach zdrowego rozsądku i w pełni kulturalnie.
Ale ja się cieszę, że w końcu eM zaszczepią. Zawsze to mniejsze prawdopodobieństwo, że Go jakieś świństwo rozłoży. Chyba pod koniec maja przestanę puszczać do przedszkola, żeby być pewną, że nic nieprzewidzianego nie przywlecze
Oliweczko, przepraszam,że nie rozjaśnie mojego wpisu, nie mam dziś do tego głowy i późno,moje zdanie na temat szczepień jest identyczne jak ani_st
w Jej wypowiedziach jest rozjaśniona moja myśl
A mam propozycję, jeśli macie prababcie zapytajcie na co umierały kiedyś dzieci?
Znasz odpowiedź na pytanie: …szczepić?…