Niestety muszę w nim uczestniczyć.
Sprawa wygląda tak:
Pewien blok postanowił się ogrodzić.
Z powodów:
– niebezpiecznie, grupki wyrostków
– parking ciągle zajęty
– śmietnik zanieczyszczany przez innych
– dewastowany plac zabaw.
No i wielka afera, bo około 6-10 bloków ponosi z tego powodu różnego rodzaju przykre konsekwencje:
-jeśli ogrodzą ten blok, jedna strona ma trzykrotnie dłuższą drogę do przedszkola, szkoły i żłboka, ja niestety jestem w tej grupie, nie jest łatwo z trójką dzieci iść, a tu dochodzi jeszcze trasa koło ruchomej ulicy zamiast osiedlowej, spokojnej-krótkiej. Można by samochodem, ale nie ma parkingu, zresztą nie zawsze da radę.
– utrudniony dojazd karetek, straży pożarnej do pozostałych bloków, skasowane zostają dwie drózki, dwie uliczki.
– splajtuje super spożywczy sklep znajdujący się w bloku ogradzanym, niezmiernie mi go żal, bo dobrze zaopatrzony, pralnia i coś jeszcze, ale nie pamiętam. Właściciel sklepu długo pracował, aby dobrze prosperował
– plac zabaw ładnie rozbudowany, będzie teraz tylko dla tego jednego bloku(szkoda, ale go odżałuję:))
No i rozumiałabym tych ludzi, gdyby ta dzielnica rzeczywiście była niebezpieczna, ale wcale tak nie jest, dwa, blok ten nie jest budowany z myślą odgradzania, specjalnie zrobiony jest w środku przelot, aby można dojść do przedszkoli, szkoły itp
plac zabaw nie jest tak dewastowany, raczej nienaprawiany, drewno próchnieje, karuzele rdzewieją.
Śmietnik można zrobić na klucz, problem z głowy, no i monitoring.
Parking tak mały, że i tak mieszkańcy owego bloku muszą parkować poza.
Sprawa nabrała rozmachu. Mieszkańcy owego bloku też są różnego zdania.
Prasa, w czwartek telewizja.
Ludzie tak są zdesperowani, że psują słupy ogordzeniowe, najęto ochronę.
Spotkań było wiele, niestety nie przyniosły rezultatów.
No i co wy uważacie, dabanie o swoje interesy, czy egoizm?
Czy widzicie jakiś sposób na rozwiązanie problemu?
Gdyby jeszcze mniejszy teren ogrodzili, zostawili część, może nie byłoby takiego zaostrzenia sprawy. A tutaj niestety komletnie nie liczą się z innymi, naprawdę duża rzesza ludzi, którzy na tym tracą
17 odpowiedzi na pytanie: Konflikt mieszkańców
Temat bardzo mi bliski – moja wspólnota ma zamiar się ogrodzić – szczerze łudzę się, ze uchwała nie przejdzie – dla mnie pomysł koszmarny i snobistyczny
Ludzie myślą, ze będzie bezpieczniej jak płot postawią a klatki nie potrafią zamknąć
Dla mnie też, tyle że ja patrzę z tej drugiej strony barykady.
U nas jest niezły dym- tylu samo zwolenników co i przeciwników – każdy ma swoje powody
Dla mnie sama idea odgradzania się, izolacji…jakoś nie.
Lubię wolność i nie czułam się nigdy specjalnie zagrożona mieszkając tutaj, zamykając “swój świat” innym zamykamy “ich świat” przed sobą.
Nie wyobrażam sobie, czułabym się w czymś takim strasznie- wokółokoliczne domki, a nasze osiedla ogrodzone płotem, w przyszłości byc może obstawione alarmami, pilnowane przez firmę ochroniarską a za bramą okoliczne dzieci…
Ja nie widzę powodu by posuwać się do tak radykalnych metod jak odgradzanie się. Znam takich co mieszkają na zamkniętym osiedlu i maja dokładnie takie same jak my problemy – kradzieże, włamania dewastacja o psich kupach, petach nie wspominając.
Dlaczego?
Bo zazwyczaj robią to sami mieszkańcy tych osiedli.
Obstawiam,że problemy po postawieniu płotu wcale nie znikną i wtedy zacznie się wojna.
Pracuje w firmie ogrodzonej wysokim płotem, z monitoringiem, z ochroną – niestety nadal są kradzieże, nadal jest dewastacja – co z tego, że mamy zapis filmu na którym widać sylwetki sprawców?
Teraz chyba panuje moda na grodzenie osiedli – coś na wzór lat 90 z kratowanie balkonów?
Uważam, że osiedla powinny być otwarte,natomiast mieszkańcy powinni zwiększyć swoją czujność i to nie tylko na swoje cztery kąty.
Interakcji ze światem zewnętrznym da więcej plusów niż życie tylko w swojej kaście.
Fajnie to napisaś, ja osobiście też bym nie chciała się odgradzać.
Ja bardziej to patrzyłam przez pryzmat egoizmu tych ludzi, zupełnie nieliczących się z tym, że około 6 osób straci pracę, wszyscy muszą robić wielkie koło,a by dostać się na ważną ulicę, która teraz jest tuż, tuz.
Czy w ustawie o wspolnotach nie ma nic na temat dostepu do lokali uzytkowych?
u nas też było mnóstwo dyskusji, mieliśmy na szczęście drogę dojazdową do innego bloku, więc pomysł ogrodzenia bloku musiał upaść… za to większość mieszkańców zafundowała mi zamykany na klucz korytarzyk, tzn., żeby do niego wejść muszę użyć klucza, jak ktoś do mnie przychodzi muszę iść przez ten cały @#%$#^% korytarzyk, by go wpuścić… mam już tego dość… w pozostałych blokach nie mają takich udogodnień i jakoś nie ma u nich więcej kradzieży, czy włamań…
Moim zdaniem te inicjatywy to przede wszystkim jakieś własne zafiksowanie na punkcie bezpieczeństwa, moim zdaniem przesadne
a w naszym herbatkowie stoją słupki unimozliwiające przejazd przez osiedle, normalna droga osiedlowa tak ok. 600 m prostej ulicy i centralnie na środku jakaś tam wspólnota sobie słupki postawiła
na moje oko to niczemu nie słuzy a przejazd wszelki zablokowany
ponoć niezgodne z prawem ale słupki jak stały tak stoją
a on czynny 24h?
u nas jest sklepi wlasnie na terenie ogrodzonego bloku, w godzinach otwarcie sklepu, otwarta jest furtka, ktoa jest dokladnie naprzeciw drzwi do sklepu.
sklep sie zamyka – furtka tez.
ostatecznie mozna zrobic domofon do sklepu
Mam zdanie zupełnie analogiczne do Ani_st.
Izolacja nie jest dobrym rozwiązaniem (jakoś nasuwa mi się przed oczy obraz getta: tyle, że gettem jest cały świat: my to jesteśmy lepsi a wy gorsi) A dzieci będą to wykorzystywać w hierarchizowaniu swojego świata.
Ucierpią na tym po prostu wzajemne kontakty.
Ludzie też mają taką tendencję, że za kilka lat będzie monitoring, kamery, itp.
A przecież zamiast tego wszystkiego wystarczyłaby sąsiedzka czujność i wzajemne uważanie na wzajemne i wspólne mienie.
No i parafrazując Gogola: kogo się boicie? samych siebie się bójcie.
U mnie w bloku postanowiono otworzyć pizzerię. Zwołano zebranie (wspólnota). Największym problemem dla mieszkańców było to, że tam będzie sprzedawane piwo. No i podniosły się głosy, że będzie hałas, że zanieczyszczone klatki, że pewnie rozruby.
Ale nie docierało do tych ludzi, ze jak taki pijak będzie chciał się napić pia to pójdzie do sklepu i kupi za 3 zł (a nie pójdzie do lokalu płacić 5 zł), że tak na prawdę to nastoletnie dzieci najgłośniej krzyczących mazały po ścianach i piły piwo po piwnicach.
Jak widać najłatwiej jest szukać zagrożenia na zewnątrz, podczas, gdy ono jest w środku.
Co do kwestii formalnych i dostępu – jeśli są tam mieszkania własnościowe – to właściciele mogą robić co chcą. Ich życzeniem jest zasadzić bratki – sadzą, ogrodzić posiadłość – grodzą.
Nie wiem tylko jak z tym sklepem. Właściciel zapewne ma prawo głosu na zebraniu, ale go przegłosują, jeśli nie zbierze popleczników. Ale w końcu to – Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. (Dz.U. z 2002 nr 75 poz. 690) – budynek użyteczności publicznej (mimo, że prywatny). Tak więc nie wiem czy jest tutaj pole do jakichś ruchów formalno-prawnych.
Twoje argumenty ulaluki brzmią sensownie….pomijam aspekt płotka
Ja znam problem zawalonego na maxa parkingu, na który zjezdzaja się chyba z 3 bloków! wrrr….
I tu akurat bym odgrodziła ( niedługo to nastąpi z czego sie cieszę bardzo- ale mówię o parkingu a nie o bloku!)
Sklep czynny do 20.
Bezalkoholowy.
Też nad tym myślałam, zapytam właściciela czy będzie mógł mieć domofon.
Furtki zostawionej otwartej,nie pozwolą mięć mieszkańcy. Bardzo są zaparci póki co.
kompromis obca rzecz?
A ja lubię ogrodzone osiedla. Mieszkam już na drugim.
W sumie ogrodzenie jest czysto symboliczne bo i tak co 30 sek ktoś otwiera bramę garażową (osiedle to 4 bloki 6-7 piętrowe więc spore) i można wejść.
Plusy zamknięcia:
– nikt obcy nie zajmuje miejsc parkingowych bo ma cykora że nie wyjedzie
– nie ma obkidanych przez psy trawników (mieszkańcom głupio tak “na własnym” a obcy tu psów nie wyprowadzają)
– samochody wolniej śmigają bo i tak muszę wyhamować przed bramą
-łatwiej będzie mi wypuścić dzieci same “na podwórko”
Zamknięta się nie czuję.
Na żuli zamknięcie nie pomaga bo i tak wejdą.
A gdzie chodzą ze zwierzakami? Znam takich co sami się ogrodzili, biorą psiaka na smycz i bezpośrednio za płotem hulaj dusza…bo to już nie moje
Nie daję gwarancji za wszystkich ale często widziałam jak korzystają z takich wystawionych u nas na trawnikach miotełek z szufelkami a potem siup do specjalnego kosza.
Ale ciężko na obsługę sklepu zwalać kontrolę kogo wpuszczają i czy aby na pewno do sklepu.
to ja sie tylko do tego odniose
moj malz,jest strazakiem i raz jak jechali do pozaru to wlasnie przez takie slupki nie mogli dotrzec do plonacego domu, za daleko bylo, zeby rozkladac linie z przed tych slupkow, malz sie wk….l wycial slupek i pojechali…
i co?
a no to, ze potem mial cholerne nieprzyjemnosci i zeby sie od niego odczepili, to dla swietego spokoju, pojechali z chlopakami i przyspawali slupek spowrotem!
jak ja to dobrze znam!!!
mam kolo soebie takie ogrodzone osiedle, tam z pieskiem wychodzic nie mozna, wiec wszyscy spaceruja sobie po chodniku przy ogolnej drodze, teren zieleni jest tak zasrany, ze przejscie na chodnik graniczy z cudem!
najbardziej mnie to wkurzalo, jak chlopaki byli na tyle mali, ze jezdzili w wozku – potem mialam zawsze zapewniona rozrywke w postaci szorowania kol szczota ryzowa:mad:
Znasz odpowiedź na pytanie: Konflikt mieszkańców