Właśnie mnie dziś olśniło, przypomniało mi się jak za czasów tzw komuny moi rodzice pili kawę fusiastą i po wypiciu (obowiązkowo w szklance) robili sobie dolewkę, około pół szklanki wrzątku zalane na wyparzone już wcześniej fusy…. i jakoś tak doszłam do pytania: czy to była oszczędność??? takie popłuczynki to przecież już nie kawa… chyba
…za to moja prababcia szła krok dalej bo zbierała wszystkie fusy z kawy, skrzętnie suszyła je na piecu i wykorzystywała ponownie jako kawę… z herbatą też tak robiła…
a czy wasi przodkowie mieli jakieś dziwne na obecne czasy sposoby na oszczędności w budżecie???
Pozdrówki 🙂
70 odpowiedzi na pytanie: oszczędność naszych przodków…
Dolewajki pamiętam aż nastał ekspres
Pamietam te dolewki, ale nie wydaje mi sie, ze to z oszczednosci. Po prostu po wypiciu kawy zostawal jeszcze “smaczek” na wiecej, wiec sie dolewalo. To drugie to takie popluczyny byly.
Moja mama absolutnie nigdy nie byla w ten sposob oszczedna. Natomiast babcia kupowala rzeczy na zapas i po jej smierci musielismy wywalic lub rozdac sporo nowych przedmiotow takich jak buty, ubrania, posciel, obrusy, bo do niczego sie to nie nadawalo, a w sumie nowe bylo. Siostra babci za to do dzisiejszego dnia taka oszczedna: z jarzyn z rosolu salatke robi, wszystkie resztki w jakis tam sposob utylizuje. W sumie podoba mi sie to i staram sie z niej brac przyklad.
ja też z jarzyn rosołowych sałatkę robię, z mięsa gotowanego rosołowego pierogi
u mnie się króliki hodowało na pasztet – to jedyna szczędność jaką pamiętam z dzieciństwa
mmm…babciny pasztet z królika…smak mojego dzieciństwa 🙂
z jarzyn z rosołu zawsze robie sałatkę jarzynową…
ale dotyczy to tylko okresu od października do ok.kwietnia….
wtedy bowiem tylko gotuje rosół… jest to równiez wyznacznikiem tego że wiosna juz jest
lub w przypadku października – że lato sie skończyło….
taka dolewana kawa nazywala sie albert
mowilo sie “chcesz alberta?” i dolewalo sie wrzatku do fusow;)
nie wiem, czy z oszczednosci, ale rzeczywiscie juz sie chyba tego nie robi
u mnie w domu jakos szczegolnie sie nie oszczedzalo, do tego stopnia, ze kiedy teraz np. robie kurczaka w calosci pieczonego, z pozostalosci gotuje zupe, co doprowadza moja mame do szewskiej pasji — “no jak tak mmozna???”
warzyw nie przerabiam, jakos u mnie w domu nikt nie lubi rozgotowanych warzyw
ale przerabiam mieso gotowane na nadzienie
Jeszcze przypomniało mi się
Babcia pozostałe z obiadu filety rybne w panierce zalewala zalewa octowa w sloiku i były rybki na kwasno
też tak robię:-)
EEE to nie oszczędność tylko przewidywanie…..
moja mama tak robiła… kupowała po prostu więcej śledzi na piątkowy obiad
smażyła wszystko a potem część marynowała w occie na sobotnia kolację…
raz spróbowałam…
no fajne to to nie było…..
bułki wszelkie wyschniete….. mama moja mieliła na bułke tartą…
ja nadal miele
i tez mam malo odpadow spozywczych bo utylizuje w salatkach, zapiekankach, lasagniach, nadzieniach itd.
tak… zapiekanki to moja specjalność…..
Bułkę i ja przerabiam na tartą.
warzyw z rosołu nie tknęłabym w sałatce. Mięso z rosołu ląduje na patelni – mowa o piersi i skrzydłach bo ud zazwyczaj nie dajemy do rosołu. A, i rosól tylko na kurczaku, innego nie zjem;)
Dolewki kawy pamiętam i z moich lat dzieciecych:)
też tak robię, kupna bułka jest dla mnie dziwna.
Alberta nie kojarzę, warzy po rosole u mnie nie ma, zjada sie. A sałatka warzywna z warzyw zupnych nie do zjedzenia – nikt nie lubi tego posmaku zupnego.
Czy jestem jakoś oszczędna, trudno powiedzieć.
z mięsa z rosołu (drób) zawsze robię galaretkę
Takie dolewki do dziś pijam – tyle że z yerby, a nie kawy 😉
Warzywa z rosołu stają się sałatką, a mięso to na następny dzień potrawka w sosie śmietanowo-koperkiem (ulubione danie moich dzieci :)), bądź galaretka- jeśli zostaje też rosół..
Bułki suszę i mielę na tartą 🙂
I ja czasami też tak robię
no to ja też i z zielonej
Ja mrożę resztki mięsa i jak się uzbiera to robię mega bigos 🙂
Np. resztki kurczaka z rosołu czy grillowanego.
Ale też wszelkie resztki szynek czy kiełbasy. Na woreczku piszę datę, coby za długo w zamrażarce nie leżało.
A warzywa z rosołu zjada pies 🙂 Gotuję paczkę ryżu i mamy danie dla psiaka na 2-3 dni 🙂
Znasz odpowiedź na pytanie: oszczędność naszych przodków…