ostatnio poszlam do znajomych do kawiarni
przed kawiarnia, przy oknie, na chodniku (a obok ulica, po ktorej normalni auta jezdza) stoi wozek z malenstwem
rodzice siedza w srodku, pija kawe i…. czytaja gazety, zatopieni w nich zupelnie
bylam w szoku
spedzilam tam chyba z godzine, w czasie ktorej rodzice nie wyszli do dziecka chyba ani raz
super, ze takie spokojne malenstwo, ale jednak…
zastanawialam sie, co moge zrobic
i stwierdzilam, ze nieduzo
nie sadze, zeby sie przejeli, gdybym im zwrocila uwage
raczej wrecz przeciwnie, podejrzewam (wiekszosc rodzicow wtedy reaguje alergicznie, niezaleznie od tego czy maja racje czy nie)
zreszta gadalismy o nich i robili miny tak, ze zdziwilabym sie, gdyby sie nie skapneli
ale byli nieporuszeni
zastanawialam sie czy nie powinnam zawiadomic strazy miejskiej, bo przeciez narazaja to dziecko
malo to slyszy sie o swirach roznych itd.
tyle sie trabi, zeby nie zostawiac wozka nigdzie
ale w koncu poszli
nie wiem co robic nastepnym razem, czy cos robic?
najlepsze, ze kiedy wracalismy do domu, przede mna w aucie jechala jakas kobitka, a na tylnim siedzeniu siedzial sobie malec…
…obrocony przodem do nas
wiec na 100% nieprzypiety – o ile w ogole byl tam fotelik
juz drugi raz w ostatnim czasie cos takiego widzialam (za pierwszym razem to byl jakis madry tatus i dziecko lazace po calym aucie )
wiem, ze nie jestem super-odpowiedzialna matka, wiem, ze popelniam bledy, ale na takie cos to mi normalnie rece opadaja…
widzialyscie takie sytuacje? jak reagowac?
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: nieodpowiedzialni rodzice
to bym swoje ze sobą ciągnęła 😉
wiesia, ale czemu ja bym sie miala obrazac? jeszcze na Ciebie?
zreszta mi nie chodzi tylko o krytyke nieodpowiedzialnych rodzicow, pytanie brzmialo – co robicie kiedy spotykacie sie z takimi sytuacjami
bo sama nie chce sie komus wtracac do kwestii wychowawczych… no wlasnie, tylko czy to sa kwestie wychowawcze jeszcze, czy juz kwestia bezpieczenstwa dzieci, a w takim przypadkku trudno byc obojetnym
a czy na tym forum nie ma takich rodzicow…? hm… pewnie sa, to duze forum
ale moze takie watki dadza im do myslenia
mnie pare watkow dalo, nie o wszystkim sie mysli samemu niestety
ja juz kiedys pisalam, ze na naszym forum chyba sa tylko perfect parents-nikt nie pali przy dzieciach, nie daje klapsow, nie zostawia sam…..etc.
ja myślę że jesteśmy bardziej świadome, wyczulone…
ale na pewno nie idealne
ja nie wierze:) wierze ze sa takie ktore pisza, bo inne pisza;)
to zem sie wyslowila:)
No rzeczywiscie 😉
Ja naleze do dzieci, przy ktorych rodzice palili. Sama nigdy nie mialam papierosa w ustach (obrzydzili mi to ostatecznie), ale moj maz, jak jeszcze palil (rzucil gdy urodzila sie Malgosia), a ja w ciazy bylam, to nieraz mu sie zdarzalo robic to w samochodzie przy uchylonej szybie, bo myslal, ze w ten sposob ja nic nie czuje…
Palacze chyba nie zdaja sobie sprawy jak bardzo dym smierdzi innym. Moja mama juz przy nas nie pali, ale gdy jestesmy u niej to zapach papierochow jest wszeobecny niestety 🙁
No i dobra: przyznam sie do grzechu – pare razy zdarzylo mi sie Martinke w wozku zostawic przed jednym malym sklepikiem, w ktorym kupowalam regularnie, a do ktorego zaden wozek by nie wlazl. Caly czas mialam ja jednak na oku, bo stala w przejsciu i tarasowala wejscie, no i darla sie, bo chciala wyjsc z wozka 😉
mnie też się zdarzało, ale tylko w takich, gdzie wózek widziałam ze sklepu – w zasadzie nie widzę w tym nic złego, w końcu 2-3 metry dalej stałam…
Ja też tak zostawiam dzieci w samochodzie, jak czegoś zapomnę z domu i – o zgrozo;) – mieszkam w bloku (na parterze, ale to nie ma znaczenia). Uważam, że nie ma co przesadzać. Tak patrząc na życie, to lepiej zostać w domu, chociaż w domu też może się coś przydarzyć. Przed kawiarnią/sklepem dzieci nie zostawiałam. Ludziom, którzy postępują w ten sposób chyba nie zwróciłabym uwagi… Piszę chyba, bo osobiście nie spotkałam się z taką sytuacją…
Ktoś pisał, że samochód może wjechać w tak zostawiony wózek… owszem może, ale równie dobrze może w nas wjechać, jak przechodzimy przez przejście. Kiedyś u nas był głośny przypadek jak matka z maluchem w wózku poszła na spacer, na ulicy podszedł do nich jakiś facet i dźgnął dziecko nożem… matka nawet nie zdążyła zareagować… czy to znaczy, że mam nie chodzić na spacery? Nie…
Owszem powinnyśmy maksymalnie dbać o bezpieczeństwo naszych dzieci, ale przesadzać nie można.
Podzielam Twoje zdanie:).
Schowana w wózku? Wybacz, ale wyobraźnia mi zaczęła działać…
mój mąz dzieki palącym rodzicom w samochodzie z dziecinstwa wspomina wszelkie wyjazdy jako koszmar(dusił się z tyłu) ale ma taki papierosowstręt ze w zyciu nie zapalił i nie zapali… Nawet w mieszkaniu gościom palic nie pozwala…
sa niestety plusy…. Ale ile się nawdychał nikotyny to jego…
na forum to raczej przeczulenie obserwuję 😉
Nelly, ja też myślę że niektóre piszą bo inne piszą bo głupio napisać że coś tam się zdarzyło
Maj, fakt, może kogoś na coś uczuli taki temat i fajnie by było gdyby właśnie w tym kierunku szło myślenie w tym wątku.
Mi do ideału daleko więc nie podejmę się oceniania, a co bym zrobiła w takiej sytuacji o której pisałaś? Pewnie nie zwróciłabym bezpośrednio uwagi, za mało jestem wyszczekana, najwyżej jakiś komentarz obok tak żeby słyszeli….
Widziałam.
Nie reaguję. To nie moja sprawa, więc się nie wtrącam.
A co se pomyślę, zostawiam dla siebie.
Ja wózka z dzieckiem w środku raczej nie zostawiałam,
zapewne głównie dlatego, że kiedy P. miała ze 3-4 miesiące,
to spod firmy mego męża ktoś ukradł wózek z niemowlęciem
i miałam cykora na świeżo
P. jeździ w foteliku (w naszym samochodzie), na poddupniku w samochodzie dziadków
lub bez niczego, zapięta w pasy, w taksówkach.
Hihi…. Nie, siedziała ZA wózkiem
Jak człowiek się uprze, to może zamówić taxi z fotelikiem:).
Się nawet raz uparł ten człowiek
I se podzwonił.
I tak się wkurzył wówczas, że już się nie upiera i jedzie tym, co do dyspozycji dostaje 😉
W ubiegłym roku, zimą na toruńskim rynku, obok poczty stal wózek. Przy nim siedział duży pies uwiązany na smyczy. Wózek był głęboki i nie było widać, czy w środku jest dziecko. Jak próbowałam zajrzeć do wózka pies wstawał i wściekle na mnie warczał. Był mroźny wieczór a do wózka przez ok 40 minut NIKT nie podszedł. W ogóle nikt się tym wózkiem nie interesował. Poszukałam strażników miejskich i powiedziałam im o tym. Obiecali, że się tym zajmą. Niestety wiem co się dalej działo, bo musiałam wracać do domu. Do dzisiaj się zastanawiam, czy w tym wózku było dziecko… Mam nadzieję, że nie.
Sama nigdy nie zostawiam Malwiny w wózku przed sklepem. Nie zostawiam jej w zamkniętym samochodzie nawet jeśli stoję obok (boję się, że np. coś się zatnie i nie będę mogła otworzyć auta). Ale ja mam tendencje do nadopiekuńczości i pewnie do 18 roku życia będę chciała moją dzidzię za rączkę prowadzić:D
Straszne to!
O matko co za brak odpowiedzialności. A ci rodzice to w ogóle dorośli byli?
Znasz odpowiedź na pytanie: nieodpowiedzialni rodzice