zdrada żony

Przecież też się zdarza…
Co powoduje, że kobieta zdradza?
… urozmaicenie? Chyba nie….
… brak poczucia, że jest kochana? Osamotnienie w związku?

Co potem…?

Czym kierują się kobiety przy zdradzie?

I zastanawiam się nad jednym…

Nad zajmowaniem konkretnego i bardzo ważnego miejsca w życiu przez osobę nr 2.
Czy aby nie dopuszczać do potencjalnej zdrady kobieta powinna “odrzucać” osoby (mężczyzn), którzy – nazwijmy to ogólnie- wypełniają różne jej braki, stają się dla niej ważni?

Co w związku z tymi przestrzeniami…?

Jak wygląda zdrada kobiety w Waszych oczach? 🙂

Strona 4 odpowiedzi na pytanie: zdrada żony

  1. Zamieszczone przez vivian
    wygląda to jakos tak
    widują się kilka razy w miesiącu/w pracy/
    dobrze a nawet bardzo im sie rozmawia i rozumieja sie
    zdaniem faceta-nawet lepiej niz z bliskimi

    tzn. lepiej nawet niz z zona?
    jakbym byla na miejscu tej zony, to sakramencko by mnie to bolalo
    inna sprawa, ze nie bardzo potrafie sobie wyobrazic jakiejkolwiek “przyjaciolki” mojego meza

    • A ja jestem zdania, ze zdradzają sie osoby, które sie nie kochają.
      Dla mnie nie ma argumentu typu: brak bliskosci, alkohol czy potrzeba czegos nowego, odświeżenia związku.
      Jesli kobieta zdradza to po prostu nie kocha męża. A jak mówi, ze: “go kocha ale… ” – to znaczy, ze jej sie tylko zdaje, ze to miłosć. Tak samo w przypadku mężczyzny.
      Nie wyobrażam sobie jaki argument przemawiałby za zdradzeniem tej jedynej osoby na świecie….
      Naiwność? Może…

      • Zamieszczone przez majowka
        tzn. lepiej nawet niz z zona?
        jakbym byla na miejscu tej zony, to sakramencko by mnie to bolalo
        inna sprawa, ze nie bardzo potrafie sobie wyobrazic jakiejkolwiek “przyjaciolki” mojego meza

        chyba na to wygląda, że lepiej niz z żoną
        ale dokladnie to nie wiem

        pewnie, ze żone by to bolało, ale myślę, że
        raczej sie tego nigdy nie dowie

        może po tylu latach w związek zakrada sie nuda, rutyna
        i mimowolnie szuka sie czegos nowego
        porozumienia-jeśli w związku nie dzieje sie akurat za dobrze
        potwierdzenia swojej atrakcyjności..
        myślę, że można by tak długo wymieniać

        • Zamieszczone przez najeli
          A ja jestem zdania, ze zdradzają sie osoby, które sie nie kochają.
          Dla mnie nie ma argumentu typu: brak bliskosci, alkohol czy potrzeba czegos nowego, odświeżenia związku.
          Jesli kobieta zdradza to po prostu nie kocha męża. A jak mówi, ze: “go kocha ale… ” – to znaczy, ze jej sie tylko zdaje, ze to miłosć. Tak samo w przypadku mężczyzny.
          Nie wyobrażam sobie jaki argument przemawiałby za zdradzeniem tej jedynej osoby na świecie….
          Naiwność? Może…

          dużo racji jest w tym co piszesz…..

          • Zamieszczone przez najeli
            A ja jestem zdania, ze zdradzają sie osoby, które sie nie kochają.
            Dla mnie nie ma argumentu typu: brak bliskosci, alkohol czy potrzeba czegos nowego, odświeżenia związku.
            Jesli kobieta zdradza to po prostu nie kocha męża. A jak mówi, ze: “go kocha ale… ” – to znaczy, ze jej sie tylko zdaje, ze to miłosć. Tak samo w przypadku mężczyzny.
            Nie wyobrażam sobie jaki argument przemawiałby za zdradzeniem tej jedynej osoby na świecie….
            Naiwność? Może…

            A ja sie z tym nie zgadzam, owszem, nie wierze, ze jak sie zdradza, to ze jest jakas ogromna milosc pomiedzy starymi partnerami, ale nie uwazam, ze nie mozna kochac stalego partnera, zeby go zdradzic.
            Kazdy nowy zwiazek zaczyna sie czyms, czego brakuje nam w tym starym – ta taka iskierka i jezeli trafi sie na kogos, kto stworzy ta iskierke, to bardzo latwo sie zapomniec i postaradac zmysly, mimo ze dotychczasowy partner jest nam bardzo bliski, ze go kochamy, ze w sumie to nie wyobrazamy sobie roztsania itd. Tylko wlasnie tu jest problem, ze sami nie wiemy, kiedy ta “iskierka” sie pojawila i ze jest ona na tyle silna, ze nie potrafimy tego zatrzymac.

            • Zamieszczone przez swiki
              A ja sie z tym nie zgadzam, owszem, nie wierze, ze jak sie zdradza, to ze jest jakas ogromna milosc pomiedzy starymi partnerami, ale nie uwazam, ze nie mozna kochac stalego partnera, zeby go zdradzic.
              Kazdy nowy zwiazek zaczyna sie czyms, czego brakuje nam w tym starym – ta taka iskierka i jezeli trafi sie na kogos, kto stworzy ta iskierke, to bardzo latwo sie zapomniec i postaradac zmysly, mimo ze dotychczasowy partner jest nam bardzo bliski, ze go kochamy, ze w sumie to nie wyobrazamy sobie roztsania itd. Tylko wlasnie tu jest problem, ze sami nie wiemy, kiedy ta “iskierka” sie pojawila i ze jest ona na tyle silna, ze nie potrafimy tego zatrzymac.

              sprawa jest na tyle skomplikowana, ze nie sposób
              i Tobie przyznać racji

              od nas zależy co zrobimy z tą “iskierką”
              zgasimy?
              wzniecimy ogień?

              • Zamieszczone przez vivian
                sprawa jest na tyle skomplikowana, ze nie sposób
                i Tobie przyznać racji

                od nas zależy co zrobimy z tą “iskierką”
                zgasimy?
                wzniecimy ogień?

                no dobrze, a co jeśli tą iskierkę wznieca tylko jedna strona, a druga jakby obojętna(jakby tzn. nie zawsze umie wzniecać i nie potrafi pokazać uczucia, że jej też zależy) więc ta jedna strona za wszelką cenę się stara, aż po jakimś dłuższym czasie jest zmęczona tym staraniem.
                Eh,… trudno to tak sprecyzować

                • Zamieszczone przez Baniutka
                  no dobrze, a co jeśli tą iskierkę wznieca tylko jedna strona, a druga jakby obojętna(jakby tzn. nie zawsze umie wzniecać i nie potrafi pokazać uczucia, że jej też zależy) więc ta jedna strona za wszelką cenę się stara, aż po jakimś dłuższym czasie jest zmęczona tym staraniem.
                  Eh,… trudno to tak sprecyzować

                  a czy ta osoba, która okazuje zainteresowanie
                  jest w związku?

                  bo jesli nie, to ma trochę ułatwione zadanie, myślę

                  kurczę, to jest naprawde skomplikowane to wszystko
                  może czasem warto niektóre rzeczy przeczekać
                  nie robić nic, czego można by potem żałować

                  • Zamieszczone przez swiki
                    nie no ja wierze w przyjazn damsko meska i wiem ze jest taka mozliwa, (sama mam takiego, jeszcze niedawno spedzalam czasem z nim wiecej czasu niz z moim m, chodzilam do niego do domku, budzialm go i wiedzielismy b dobrze, ze to tylko to) ale uwazam ze nawiazywanie takich przyjazni, gdy jestesmy juz w stalym zwiazku jest niebezpieczna, mozna miec starych sprawdzonych przyjaciol, nowych – lepiej nie ryzykowac, bo moze sie to jednak przerodzc w cos innego.
                    Przyklad z zycia:
                    Zgodne malzenstwo, trzyletnia cudowna corka, zwiazek wydawaloby sie idealny, ale.. no wlasnie, moim zdaniem jak tylko o tym uslyszalam, to powiedzialam ze dla mnie nie ma szans, bo zbyt luzny, ona imprezy w wekendy z kolezankami, on wypady z kumpalmi. I niby kilka lat wszystko ok, nic sie zlego nei dzieje, az nagle… okazuje sie, ze on ma od kilku miesiecy kochanke. Czy tego szukal – napewno nie, dlaczego znalazl – zbyt lozny zwiazek, przesuwanie granic… Pewnie na pierwszej imprezie nawet nie pomyslal zeby gadac z laska, na nastepnej pogadal z kolezanka ktora z nimi siedziala, potem znow i tak sie ciaglo az w koncu cos sie zrodzilo z tych rozmow… Czy to tylko jego wina – uwazam ze nie. Jezeli jestesmy w stalym zwiazku, granice musza byc ustalone i nie moze byc on zbyt luzny, musimy zyc z naszym partnerem a nie obok niego, bo wtedy bardzo latwo, aby przegapic to cos, co sie rozwija..

                    otóż to

                    żeby nie żyć obok siebie
                    nie stwarzać odrębnych światów
                    i nie dopuszczać do siebie drugiej osoby

                    a wbrew pozorom w dzisiejszych czasach
                    wcale nietrudno o taki stan rzeczy

                    • Zamieszczone przez Baniutka
                      no dobrze, a co jeśli tą iskierkę wznieca tylko jedna strona, a druga jakby obojętna(jakby tzn. nie zawsze umie wzniecać i nie potrafi pokazać uczucia, że jej też zależy) więc ta jedna strona za wszelką cenę się stara, aż po jakimś dłuższym czasie jest zmęczona tym staraniem.
                      Eh,… trudno to tak sprecyzować

                      Nie bardzo rozumie, bo jezeli u jednej ze stron jest iskierka to mysle ze nie ma problemu, bo wtedy ta druga jest niezainteresowana i tyle. Bo rozumie ze mowimy o sytuacji, gdy:
                      1. Kobieta (w zwiazku) czuje miete to faceta ktory jest niezainteresowany, lub
                      2. Kobieta (w zwiazku) jest niezainteresowana a czuje do niej miete jakis facet.
                      Mysle ze wtedy sprawa jest prosta do rozwiazania (a przynajmneij duzo latwiejsza). Najgorzej, gdy zainteresowanie jest z obu stron a wlasnie pomiedzy nimi jest staly partner, ktory w wiekszosci przypadkow tez nie jest nam zupelnie obojetny. (wszystko zalezy od sytuacji, ale mysle, ze mimo wszystko moze byc nawet jakas forma milosci do stalego partnera)

                      Zamieszczone przez vivian
                      kurczę, to jest naprawde skomplikowane to wszystko
                      może czasem warto niektóre rzeczy przeczekać
                      nie robić nic, czego można by potem żałować

                      Zgadzam sie, ze to jest bardzo skomplikowane.
                      Ale czasem nie tak latwo przeczekac, czasem zajdzie sie zupelnie nieswiadomie w zamkniety zaulek i nie bardzo jak jest sie wycofac…

                      Zamieszczone przez vivian
                      otóż to
                      żeby nie żyć obok siebie
                      nie stwarzać odrębnych światów
                      i nie dopuszczać do siebie drugiej osoby
                      a wbrew pozorom w dzisiejszych czasach
                      wcale nietrudno o taki stan rzeczy

                      I tu zgadzam sie wlasnie w 100 %. W mojej rodzinie jest kolejny zwiazek i tylko narazie ja to widze, ze nie wiele minie czasu, a zakonczy sie on wielka tragedia. Maja super synka (7 lat) ale maz cale dnie pracuje. Rano w pracy ledwie zje obiad i leci do nastepnej i tak do poznych godzin wieczornych. Takze weekendy. Pare dni temu mial urodzinki, zonka na moich oczach go prosila, zeby dzis nie szedl pracowac (nie musi) a on ja olal i poszedl… A ona: kobieta w obcym miescie, jej jedyni znajomi to my (znaczy rodzinka, z ktora srednio sie dogaduje) i od jakiegos czasu… komputer. Wiec co ona robi, cale dnie siedzi przed kompem. Juz widze ze przesaiduje na forach itp i naprawde niewiele potrzeba. Wystarczy ze odezwie sie do niej jakis facet, narazie towarzysko, (ew jakis stary znajomy sprzed lat) zaczna sobie milo pisac, o glupotach, o pogodzie itp, potem rozmowy zaczna sie robic bardziej prywatne, dojda do wniosku ze fajnie im sie rozmawia, zaczna sie zwierzac z problemow i… i pojawi sie w koncu ta iskierka. A internet jest jeszcze uzalezniajacy, wiec oprocz iskierki pomiedzy men-kob pojawia sie jeszcze uzaleznienie internetowe. Tragedia murowana. I pytanie: dkaczego tylko ja to widze, dlaczego maz nie interesuje sie zona. A jak dojdzie do tego, to ona bedzie ta zla kobieta, to wyjdzie ze to niby ona zniszczyla ten zwiazek, tylko czy oby napewno???….

                      • Zamieszczone przez vivian
                        a czy ta osoba, która okazuje zainteresowanie
                        jest w związku?

                        bo jesli nie, to ma trochę ułatwione zadanie, myślę

                        jest w związku, próbuje “utrzymać” ale w pewnych momrntach ma dość i własnie myśli o zdradzie…

                        wiem, skomplikowane to jest

                        • Zamieszczone przez Baniutka
                          jest w związku, próbuje “utrzymać” ale w pewnych momrntach ma dość i własnie myśli o zdradzie…
                          wiem, skomplikowane to jest

                          Mysle ze zdrada – taka swiadoma i przemyslana, raczej tu nei pomoze, tylko wszystko doszczetnie zniszczy, to nie lepeij zakonczyc taki zwiazek i ew wtedy dopiero poszukac nowego partnera??

                          Zamieszczone przez majowamama
                          A ja uważam, że to tylko i wyłącznie kwestia moralności i zasad na których się opieramy.

                          No niestety nie zgodze sie, owszem moralnosc i zasady to jedno, ale jezeli pojawia sie uczucie, to zapomina sie o zasadach i moralnosci. A tu chodzi o to, zeby do tego nie dopuscic, nie pozwolic prowokowac losu…

                          • Zamieszczone przez majowamama
                            A ja uważam, że to tylko i wyłącznie kwestia moralności i zasad na których się opieramy.

                            absolutnie się nie zgadzam..
                            My z mężem znamy się ponad 7 lat, może długo może krótko sama nie wiem, mieliśmy różne etapy, bardzo różne,
                            między innymi rozstanie po 3 latach i próby szukania “alternatywnych” związków… spotkaliśmy się żeby oddać sobie nawzajem rzeczy.. i porozmawiać i uznaliśmy że jest między nami w obecnej chwili źle ale szkoda 3 lat, zeszliśmy się ponownie.. próbowaliśmy żyć razem ale różnie wychodziło..
                            miałam bardzo dużo pokus, imprez kolegów itd.. i nudnego na tym etapie faceta który nie angażował się za bardzo w związek.. moje “przyjaźnie z facetami” były niebezpieczne i wiem teraz że do zdrady jest maleńki kroczek w takiej sytuacji i nie zależy od moralności…dla mnie od zawsze zdrada była czymś paskudnym i wogóle bez dwóch zdań niemożliwym dla mnie..zatrzymałam się.. znowu rozmawialiśmy i powoli znowu zaczęliśmy wytwarzać między sobą więź, zaczęliśmy wychodzić tylko razem, pytać siebie o zgodę w sytuacjach kiedy jednorazowo ja chciałam się spotkać z kumpelą a on z kolegą, codziennie rozmawialiśmy co dany dzień przyniósł i jak minął i co w pracy itd…
                            Zaowocowało to ogromnie i dziś jestem szczęśliwa i bardzo się cieszę że podjęliśmy walkę o związek a naprawdę niewiele brakowało by doszło do “zdrady” i rozstania… dlatego na zawsze pozostaje mi 2 przemyślenia
                            1. nigdy nie można samemu sobie do końca ufać że kolega/koleżanka to tylko kolega/koleżanka i być pewnym że ja jestem zbyt dobra czy mam taki “kręgosłup moralny” że zdrada mnie nie może dotyczyć.
                            2. Nad małżeństwem/związkiem trzeba pracować i dzielić się wszystkim i mówić sobie uczuciach, emocjach czy żalach, zanim urosną do mega rozmiarów i jest za późno…

                            i może jeszcze to że przyjaźń między mężczyzną a kobietą może nie tyle jest niemożliwa to nie zawsze do końca szczera… bo jedna strona może być pewna siebie ale nigdy do końca nie wie co siedzi w głowie u drugiej…:)

                            takie jest moje zdanie 🙂

                            • Zamieszczone przez Koliban
                              moje “przyjaźnie z facetami” były niebezpieczne i wiem teraz że do zdrady jest maleńki kroczek w takiej sytuacji i nie zależy od moralności…dla mnie od zawsze zdrada była czymś paskudnym i wogóle bez dwóch zdań niemożliwym dla mnie..zatrzymałam się..

                              Całą swoją wypowiedzią, a szczególnie tym fragmentem potwierdzasz zdanie majowejmamy. Nie rozumiem zatem z czym się absolutnie nie zgadzasz? Twoja moralność zwyciężyła, czyż nie?

                              • Zamieszczone przez kas
                                Całą swoją wypowiedzią, a szczególnie tym fragmentem potwierdzasz zdanie majowejmamy. Nie rozumiem zatem z czym się absolutnie nie zgadzasz? Twoja moralność zwyciężyła, czyż nie?

                                hmm
                                no chyba tak wyszło 😉
                                ale mi chodzi o to że ja się zatrzymałam nie przez moralność tylko przez to że żal mi było związku, i stracić fajnego kumpla, który był żonaty…
                                gdyby chodziło tylko o moje poczucie moralności, w “tym momencie” przegrałabym tą “walkę” bezwzględnie i z kretesem.

                                • Zamieszczone przez Koliban
                                  na zawsze pozostaje mi 2 przemyślenia
                                  1. nigdy nie można samemu sobie do końca ufać że kolega/koleżanka to tylko kolega/koleżanka i być pewnym że ja jestem zbyt dobra czy mam taki “kręgosłup moralny” że zdrada mnie nie może dotyczyć.
                                  2. Nad małżeństwem/związkiem trzeba pracować i dzielić się wszystkim i mówić sobie uczuciach, emocjach czy żalach, zanim urosną do mega rozmiarów i jest za późno…

                                  AMEN!

                                  Podobają mi się Twoje 2 przemyślenia i zgadzam się z Tobą w 100 proc.

                                  • Zamieszczone przez nesfree

                                    Zdrada mężczyzny jest wytłumaczalna przyrodniczo (konieczność zachowania gatunku 😉 )

                                    Więc dlaczego pojawia się zdrada u kobiety?

                                    A u kobiety nie może być zdrady dla zachowania gatunku? 😉

                                    • Zamieszczone przez Koliban
                                      1. nigdy nie można samemu sobie do końca ufać że kolega/koleżanka to tylko kolega/koleżanka i być pewnym że ja jestem zbyt dobra czy mam taki “kręgosłup moralny” że zdrada mnie nie może dotyczyć.
                                      2. Nad małżeństwem/związkiem trzeba pracować i dzielić się wszystkim i mówić sobie uczuciach, emocjach czy żalach, zanim urosną do mega rozmiarów i jest za późno…

                                      i może jeszcze to że przyjaźń między mężczyzną a kobietą może nie tyle jest niemożliwa to nie zawsze do końca szczera… bo jedna strona może być pewna siebie ale nigdy do końca nie wie co siedzi w głowie u drugiej…:)

                                      Zgadzam sie w 100 % i uwazam dokladnie tak samo 😉

                                      Zamieszczone przez majowamama
                                      No jak się zapomina to nie może byc mowy o moralności…
                                      Jak dla mnie moralność, to cecha którą się posiada/nie posiada. Nie taka o której się pamięta, lub zapomina.

                                      Nie chodzi o zapomnienie o moralnosci, tylko o zapomnienie sie… Moze glupi przyklad podam, ale Marcinkiewicz: czlowiek ktory kilkanascie lat byl w stalym zwiazku i nagle… Czy to swiadczy ze on nie ma moralnosci?? Moim zdaniem nie, on wlasnie popelnil ten blad: otworzyl sie na ludzi, na kontakty i przekroczyl ta granice, po ktorej rzeczy sa nie do cofniecia. I watpie aby to planowal, dopadlo go uczucie, ktore okazalo sie silniejsze, niz to, ktore laczylo go z zona i nie potrafil sie juz z tego wyplatac… Sadze ze za kilak miesiecy (moze lat) otrzasnie sie i zrozumie ze popelnil blad, bo rzadko zdaza sie, aby w nawym zwiazku po jakims czasie bylo o niebo lepiej (wszystkie znamy te etapy) a napewno pojawi sie monotonia, rutyna itd..

                                      • Zamieszczone przez majowamama
                                        Pewnie się nie zrozumiemy.
                                        Dla mnie moralność “siedzi głębiej”.
                                        Jest to wpojony system zasad.
                                        Wg. mojego systemu wartości zdrada jest niemoralna. Ja nie muszę o tym pamiętać. Nie ma takiej opcji, żebym się zdecydowała na zdradę w sensie fizycznym. To jest we mnie głęboko, nie muszę o tym pamiętać.
                                        Marcinkiewicza nie znam na tyle, żeby oceniac. Jeżeli uczciwie zakończył pierwszy związek, to nie ma mowy o zdradzie i występku przeciw normom moralnym (wg. mojego pojęcia moralności). Wcale nie jestem przekonana, że popełnił błąd. Być może w jego życiu taka istota jak Izabela wiele zmieni na korzyść.

                                        No i widzisz, tu wlasnie roznimy sie, owszem dla mnie zdrada jest tez czyms niemoralnym itd, ale… uwazam, ze jak spotyka czlowieka to hm… nazwijmy zauroczenie, zakochanie (??) to zapomina sie wlasnie o tej moralnosci. Zatracamy sie tak bardzo w ta druga osobe i kontakty z nia (niekoniecznie fizyczne) ze moralnosc odchodzi na drugi plan i mimo ze jest ona w nas zakorzeniona i meczy czlowieka, to nagle staje sie mniejsza wartoscia niz uczucie, ktroe w nas sie stworzylo.
                                        Piszesz, ze nie zdecydowalabys sie na zdrade w sensie fizycznym… No widzisz, wykluczasz tylko taka opcje zdrazy a w sensie psychicznym?? (to wlasnie ta forma zdrazy prowadzi potem do kontaktow fizycznych). Przeciez nie piszemy tylko u sytuacji, ze idzie sie odrazu z kims do lozka, tylko ze rozwija sie pomiedzy 2 osobami zupenie nieswiadomie pewna nic, ktora w pore nie przerwana (a ze niezauwazana wiec trudno przerwac cos, czego niby nie ma) tworzy uczucie i konsekwencje tego wszystkiego. I wydaje mi sie, ze wlasnie ta pewnosc siebie, ze ja nigdy itd jest tym, co najczesciej nas gubi. Jezeli przyjmiemy sobie, ze jestesmy tylko ludzmi zkazanymi na rozne pokusy, to staniemy sie bardziej :ostrozni: w kontaktach miedzyludzkich. W momencie keidy jestesmy siebie pewnie, nie zwracamy uwagi na to, ze z tym konkretnym mezczyzna rozmawia nam sie lepiej, ze spotykamy sie z nim czesciej, ze sprawia nam przyjemnosc bywanie z nim, ze niby przypadkowo aranzujemy spotkania itd…

                                        I widzisz, nie znamy Marcinkiewicza, ale tu tez mamy inne zdanie, bo nie da sie zakonczyc uczciwie pierwszego zwiazku, jezeli jeszcze bedac w tym zwiazku juz spotyka sie z kolejna kobieta, nie wazne czy ma to podloze seksualne, spotyka sie z kobieta, umawia na randki, tworzy nowy zwiazek itd… To nie jest moralne… I byc moze ta kobieta zmieni wiele w jego zyciu na korzysc (nie mowie ze nie) ale prawda jest taka, ze kazdy zwizek, a przynajmniej 99% wyglada podobnie: zauroczenie, kolatanie serca itd, wielka milosc bezgraniczna a po czasie, nagle zauwazamy wady, zaczynaja sie klotnie, problemy itd tzn przychodzi zwykla szara rzeczywistosc. I wlasnie tu jest sztuka, aby pomimo tych wszsytkich codziennych przyziemnych problemow i szarej rzeczywistosci umiec w “starym” zwiazku dbac, pielegnowac i starac sie caly czas o uczucie ktore nas polaczylo, zabiegac o siebie i odrzucac pokusy, ktore sie przytrafiaja i umiec je zauwazyc, nie prowokowac losu.

                                        • Zamieszczone przez swiki
                                          … uwazam, ze jak spotyka czlowieka to hm… nazwijmy zauroczenie, zakochanie (??) to zapomina sie wlasnie o tej moralnosci. Zatracamy sie tak bardzo w ta druga osobe i kontakty z nia (niekoniecznie fizyczne) ze moralnosc odchodzi na drugi plan i mimo ze jest ona w nas zakorzeniona i meczy czlowieka, to nagle staje sie mniejsza wartoscia niz uczucie, ktroe w nas sie stworzylo….

                                          Dodam tylko tyle, że jak się spotyka pokrewną duszę (w przypadku “naszej” potencjalnie zdradzającej żony będzie to np. kolega z biura obok…) i jeśli ta pokrewna dusza zaczyna pociągać fizycznie i jeśli zaczynają marzyć o sobie, to wtedy wszystko schodzi na drugi plan!

                                          Pamiętajmy też, że kochanek/kochanka mają “magiczną moc” zaklejania braków małżeńskich 😉 Kochanki nie ma się tylko po to, żeby uprawiać z nią sex. Kochanka często daje też ramię do “wypłakania się”….

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: zdrada żony

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general